Dom Delatte
2019.06.29 13:23

Komentarz do Reguły: Rozdział XXII. Jak powinni spać mnisi

Niech każdy śpi we własnym łóżku. Posłania otrzymają zgodnie ze zwyczajami zakonnymi i decyzją opata[1].

Święty Benedykt nie rozrzucił byle jak i bez żadnego porządku przepisów swojej Reguły. Jednak z początku nie do końca rozumiemy, w jaki sposób ten rozdział łączy się z tymi, które go otaczają. Możliwe, że Nasz Święty Ojciec chciał połączyć rozdział dotyczący dziekanów z rozdziałami traktującymi tak o sytuacjach, w których mają oni przede wszystkim wykazywać się czujnością, jak i procedurach, które zostały im dane, aby egzekwować posłuszeństwo. Ponadto, nie jest zaskakujące, że kwestia snu mnichów, blisko związana z kwestią nocnego oficjum, pojawia się w sąsiedztwie przepisów liturgicznych. W regułach starszych od Reguły św. Benedykta również chętnie łączono te dwa zagadnienia.

Przepis, od którego rozpoczyna się ten rozdział, wydaje się nam dziś zupełnie zbędny: każdy z braci będzie miał swoje osobne łóżko. Dla nas to konieczny standard i absolutne minimum wygody. Jednakże autorzy starożytnych reguł monastycznych[2] uznawali za konieczne wprowadzanie tych samych środków ostrożności, na ten temat wypowiadały się też synody[3]. Bez wątpienia, działo się tak dlatego, że w niektórych klasztorach panowały przeciwne zwyczaje: prowadzono tam życie proste, dobrowolnie wybierając warunki życia podobne do tych, w których żyli biedacy i wieśniacy. Ponadto, czyż mnisi nie spali na swoich matach, siennikach czy deskach całkowicie ubrani?

Każdy brat otrzyma zatem lóżko i posłanie (lectisternia), w pełni odpowiadające ubóstwu i surowości jego mniszego życia, co wydaje najbardziej oddawać sens łacińskiego wyrażenia pro modo conversationis, zgodnie z decyzją opata. Nasz Święty Ojciec dopiero w rozdziale 55. poda części składowe posłania: „Do posłania łóżka wystarczy mata, szorstkie prześcieradło, przykrycie i podgłówek”, Stramenta autem lectorum sufficiant matta, sagum et lena et capitale (55,15). Mnisi mają nie dziwić się, jeśli ich łóżko będzie nieco twarde. Jest to proste łóżko obozowe, na którym kładzie się tylko na kilka godzin. Mnisi zaś są żołnierzami i – jak zaraz dopowie św. Benedykt – zawsze mają być gotowi zerwać się „na znak dany” i wstać „bez chwili ociągania” (22,6). Jednakowoż opat może przydzielić wygodniejsze łóżko tym, którzy są chorzy lub starsi. Ma też dostosowywać liczbę i jakość okryć do miejscowego klimatu i do pory roku.

Jeśli to możliwe, niech wszyscy śpią w jednej celi; jeżeli zaś jest ich na to zbyt wielu, niech kładą się po dziesięciu lub dwudziestu razem ze starszymi, którzy by nad nimi czuwali. A światło powinno stale palić się w tej celi aż do rana[4].

Oddzielne łóżko dla każdego, ale, o ile to możliwe, jedno dormitorium dla wszystkich, co należy rozumieć dla wszystkich, którzy złożyli profesję, gdyż zgodnie z rozdziałem 58., nowicjusze mają spać w oddzielnej „celi nowicjuszy, gdzie mają oni rozmyślać, a także jadać i sypiać” (58,5). Święty Benedykt chce cenobityzmu doskonałego. Jego synowie wspólnie modlą się, pracują i spożywają posiłki. Mają też wspólne dormitorium[5]. Nie jest to zresztą jakiś nowy pomysł św. Benedykta. Dom E. Marténe w swoim komentarzu przytacza wiele starożytnych świadectw przemawiających za jednym dormitorium, w szczególności świadectwo św. Cezarego[6]. W tym samym dziele znajdujemy też historię zmian zwyczajów dotyczących tej sprawy. Przez długie wieki mnisi benedyktyńscy spali w dormitorium w łóżkach bez żadnych zasłon, a opat zwykle spał wraz z nimi. Nie widziano w tym niczego niestosownego[7], pod warunkiem przestrzegania określonych zasad dotyczących higieny i przyzwoitości. W XV w. ojcowie z Cluny i Bursfeld wciąż zakazywali oddzielnych cel, ale dormitorium zostało podzielone na alkowy, które w rzeczywistości były czymś w rodzaju pokoików, gdzie każdy mógł czytać i modlić się w pokoju. W czasach, gdy życie mnichów prawie w całości było wypełnione przez Boże Oficjum i pracę fizyczną, do dormitorium wchodziło się tylko po to, aby spać albo czytać na swoim łóżku. Lectio divina odbywało się zwykle w krużgankach albo w kapitularzu, kopiści i iluminatorzy pracowali w jednej sali nazywanej scriptorium. Ale warunki życia monastycznego zmieniały się. Wzrastało znaczenie prac intelektualnych, wprowadzono instytucję braci konwersów, przyjmowano nowe formy pobożności. Do klasztorów wtargnęli się świeccy – każdy beneficjant miał w opactwie swoje wydzielone mieszkanie. Wprowadzenie oddzielnych cel łatwo też było uzasadnić, powołując się na przykłady mnichów wschodnich, mnichów z Opactwa św. Marcina, z Lérins i innych, na zwyczaje kartuzów i kamedułów. Jednocześnie, aby nie zrywać ze starożytnością monastyczną, zamykano cele prostą zasłoną albo zostawiano w drzwiach otwór, foramen, zasłaniany ruchomą przesłoną, zachowywano nazwę dormitorium dla korytarza, na który otwierały się drzwi cel, wreszcie pilnowano sumiennie, aby w tym korytarzu – tak jak chciał św. Benedykt – „aż do rana” paliło się światło.

Reguła nie przewiduje innego sposobu spania niż we wspólnym dormitorium. Pozostawia jednak opatowi zadanie oceny, czy da się zgromadzić wszystkich braci w jednym miejscu, czy też, ze względu na ich liczbę, lepiej będzie, aby rozdzielić ich na kilka sal, każda dekania w oddzielnej sali albo też kilka dekanii razem. W przypadku, gdy z mnichami nie ma opata ani przeora, pozostają oni pod opieką i bezpośrednią kontrolą swoich dziekanów (takie jest w tym kontekście znaczenie wyrażenia cum senioribus). Między innymi po to, aby dziekani mogli wykonywać swój obowiązek czuwania, starożytne zbiory zwyczajów określały bardzo szczegółowo wszystko to, co dotyczyło oświetlenia dormitorium. Aby zapewnić światło, jak mówi Dom Calmet, „palono świece, lampki łojowe bądź oliwne, drewno, sitowie albo trzcinę, a zwłaszcza pochodnie sosnowe albo świerkowe”. Zdaniem niektórych komentatorów dziekani przez całą noc nie mieli prawa zmrużyć oka. Jednak św. Benedykt niczego podobnego od nich nie oczekuje. Mogli mniejszym kosztem upewnić się, że wszystko jest w porządku, obchodząc raz na jakiś czas dormitorium, jak to przewidywały zbiory zwyczajów.

Niech śpią odziani, przepasani pasem lub sznurem. Niech jednak nie mają przy boku swoich noży, aby nikt się przez sen przypadkiem nie skaleczył. Tak więc mnisi muszą być zawsze gotowi: na znak dany niech wstają bez chwili ociągania, a każdy niech się stara pierwszy przyjść na Służbę Bożą, wszelako z zachowaniem skromności i powagi[8].

Mnisi będą spali odziani, a nie bez ubrania. Spanie bez ubrania mogłoby być uzasadniane prostotą, zwłaszcza że w starożytności wielu, w tym także wieśniacy z Kampanii, sypiało w ten sposób. Nocne odzienie mnichów, nawet jeśli nie będzie takie same jak dzienne, będzie składało się z tych samych elementów: tuniki zakładanej na ciało jak koszula, której fałdy będą podtrzymywane przez pasek, prawdopodobnie także pończochy lub lekkie buty (pedules), o których będzie mowa w rozdziale 55. Wreszcie kukulla, gdyż we wspomnianym przed chwilą rozdziale św. Benedykt napisze: „Mnichowi wystarczą bowiem dwie tuniki i dwie kukulle, żeby mógł je prać i zmieniać na noc” (55,10). Spodnie dostają tylko mnisi „wysłani w podróż” (55,13), a szkaplerz, który jest odzieżą „do pracy”, propter opera, jest do spania niepotrzebny. Wydaje się, że pasek nocny był różny od używanego w ciągu dnia. W ciągu dnia jest to bracile, szeroki pas mogący służyć za kieszeń, a w nocy – jakikolwiek pasek ze skóry albo sznura: „przepasani pasem lub sznurem”. Nasz Święty Ojciec zaleca, aby do pasa nie był przytroczony nóż. Duży nóż, wykorzystywany w różnych celach, noszono cały czas u pasa w ciągu dnia. Byłoby łatwo skaleczyć się nim w nocy, gdy we śnie wykonuje się różne niekontrolowane ruchy, nawet gdyby był schowany w pochwie. Byłoby również możliwe ugodzenie sąsiada w jakimś sennym koszmarze.

Jeśli Nasz Święty Ojciec i inni prawodawcy monastyczni przykazywali mnichom, aby spali w habicie albo przynajmniej zachowywali w czasie snu jakiś element habitu, czynili to mając na myśli przede wszystkim integralność powołania monastycznego i ubóstwo – mnich nie ma nic oprócz swojego habitu, symbolu swojej profesji. Ten strój trzeba było, ich zdaniem, darzyć szacunkiem. Był on także zabezpieczeniem przed napaściami diabelskimi. Święty Benedykt pisze: „Niech śpią odziani i przepasani”, bo „muszą być zawsze gotowi”. Trzeba, aby mnich, żołnierz Chrystusa, był zawsze gotowy, aby na dany znak spieszyć na Służbę Bożą. Być może w tych słowach jest ukryta aluzja do słów Ewangelii: „Niechaj biodra wasze będą przepasane i pochodnie gorejące w rękach waszych. A sami bądźcie podobni do ludzi oczekujących powrotu pana swego” (Łk 12,35-36). Gdy zabrzmi określony sygnał (rozdz. 47), wszyscy powstaną bez ociągania i – prawdopodobnie zostawiając na czas dzienny podstawowe zabiegi toaletowe, a nawet zmianę habitu – natychmiast zejdą do oratorium[9]. Jeśli można czegoś żałować ze starożytnych zwyczajów dotyczących dormitorium, to właśnie tego, że utrudniały one leniwym hodowanie swojej gnuśności. Można było mocno zaciskać ociężałe powieki i jak najlepiej udawać pod przykryciem[10], ale każdy szybko uświadamiał sobie, że to absolutnie nie pasuje do atmosfery ogólnego pośpiechu. Albowiem bracia powinni spieszyć się i rywalizować ze sobą, kto pierwszy stawi się na Służbę Bożą, jednak z zachowaniem całej powagi i skromności, jak roztropnie dodaje Nasz Święty Ojciec. To najgorsza z możliwych chwil na jakieś małe żarciki lub na szalony bieg przez schody i korytarze. Święty Benedykt powtórzy jeszcze swoje podwójne zalecenie w rozdziale 43.

Zapamiętajmy i wprowadźmy w życie te słowa: „na znak dany niech wstają bez chwili ociągania”, facto signo absque mora surgentes. Nie powinno się wstawać etapami, jakby po kawałku, ale od razu i jakby automatycznie. To najłatwiejszy sposób. Służba Boża, praca i nasz kondycja psychiczna – wszystko to ucierpi z powodu naszej smutnej pobłażliwości i małostkowej kalkulacji, które mają zapewnić nam dodatkowe dwadzieścia minut odpoczynku każdego ranka. Osiem godzin snu to i tak więcej niż to, na co pozwalała antyczna szkoła higieny:

Sex horas dormisse sat est, pueroque senique;

Da septem pigro: nulli concesseris octo[11].

A nawet jeśli punktualne wstawanie wiązałoby się z wysiłkiem i umartwieniem, podejmijmy je z ochotą. To właśnie w takiej odważnej walce w szczegółowych sprawach stajemy się silniejsi moralnie, zdobywamy panowanie nad swoim ciałem i uniezależniamy się od uczuć. Pamiętajmy też, że najbardziej uzdrawiającymi umartwieniami są te, które wkomponowują się w tkankę naszego codziennego życia i są trudne do zauważenia.

Łóżka młodszych braci nie powinny stać obok siebie, lecz rozdzielone posłaniami starszych. Budząc się zaś na Służbę Bożą niech jedni drugich łagodnie zachęcają do wstania, aby ci, którym łatwo jest zaspać, nie mieli żadnej wymówki[12].

Te kilka linijek ma zapewnić dyscyplinę w dormitorium, a także jeszcze raz przypomnieć o stonowanym pośpiechu przy udawaniu się na Służbę Bożą, o czym była mowa wcześniej. W rozdziale 43. św. Benedykt ustali zasady porządkowe, które mają być przestrzegane przez mnichów uczestniczących we wszystkich zebraniach konwentualnych. Kolejność miejsc w klasztorze jest, jak wiemy, wyznaczona przez datę i godzinę wstąpienia do niego. Tu Nasz Święty Ojciec podaje wyjątek od tej reguły. Dotyczy on sytuacji, w której czas wstąpienia do klasztoru zgromadziłby razem pewną liczbę młodych mnichów. Dzieci i młodzieńcy są wielkimi śpiochami. Łatwo zgadnąć, że owi adulescentiores fratres śpiący koło siebie wcale by się nie budzili i bardzo ochoczo korzystaliby z możliwości dłuższego spania zapewnionej przez wzajemną usłużną litościwość. Nie raz mieliby też pokusę swawoli. Właśnie po to, aby uniknąć tych różnych zagrożeń, św. Benedykt chce, aby rozdzielić łóżka młodych „posłaniami starszych”. Pojęcie senioribus jest tu przeciwstawione pojęciu adulescentiores i nie towarzyszy mu, jak wyżej, zaimek dzierżawczy suis. Dlatego też chodzi tu po prostu o mnichów w wieku bardziej dojrzałym, a nie o dziekanów. Tych ostatnich byłoby zresztą zbyt mało, aby zapewnić przemieszanie, o którym jest tu mowa. Jeśli chcielibyśmy odnieść użyte na początku rozdziału wyrażenie pro modo conversationis do przydzielania łóżek w dormitorium stosownie do wieku, temperamentu i stopnia powagi każdego, musielibyśmy zgodzić się, wraz z kilkoma komentatorami, że św. Benedykt powtarza to samo zalecenie dwa razy.

„Budząc się zaś (…) niech jedni drugich łagodnie zachęcają”, Surgentes vero (…) invicem se moderate cohortentur. Nie tylko dzieci trzeba zachęcać do wstawania. Wszyscy mnisi są proszeni, aby oddawali sobie nawzajem tę przysługę. Ci, którzy lubią spać, znajdą zawsze jakiś powód, aby nie wstawać: jakiś zły sen, problemy z trawieniem, skurcz, migrena, albo po prostu – nie usłyszeli sygnału. To są właśnie te wymówki, somnulentorum excusationes, o których tu mowa. Święty Benedykt, mając na względzie Służbę Bożą i wspólną obserwancję, zaleca odegnanie tych złudzeń przez łagodną zachętę. Czasem wystarczy nieco więcej hałasu przy poprawianiu łóżka. Czy jednak w czasach św. Benedykta można było w tej sytuacji powiedzieć kilka słów? Czy Nasz Święty Ojciec pozwala tu na wyjątek od reguły nakazującej ścisłe przestrzeganie milczenia w nocy (rozdz. 42)? Jest to prawdopodobne. Nie wiemy zresztą, kiedy dokładnie kończył się czas milczenia. Być może właśnie wraz z pobudką i początkiem dnia monastycznego. Święty Bazyli zaleca witanie budzącego mnicha z pogodnym obliczem, do przyjęcia z wdzięcznością brata przybywającego, aby wyrwać nas z tego upokarzającego stanu snu, w którym dusza traci świadomość samej siebie, i zapraszającego do wstania i wysławiania Boga[13].

Dodajmy ostatnią uwagę odnoszącą się do ogólnej tematyki tego rozdziału. Są tacy, którzy przed snem przypominają sobie pracę intelektualną wykonaną w ciągu dnia, aby ją podsumować i zebrać jej rezultaty. Ta praktyka jest dobra, pod warunkiem, że będzie krótka. Święta Teresa z Avila mówi, że zawsze zasypia myśląc o Ogrodzie Oliwnym, o tej strasznej nocy i o agonii Pana. I to jest dużo lepsze. Ostatnie myśli, które kończą nasz dzień, mają wielkie znaczenie. Wpływają na nasz sen i na następny dzień. Możliwe jest dla nas poświęcenie Bogu nawet tych chwil, które dokonują się poza życiem świadomym. Nasza ostatnia myśl jest jak ziarno powierzone ciszy ziemi, a „ziemia sama z siebie owoc wydaje”, terra ultro fructifiat (Mk 4,28). Chociaż ziarno niknie, jego błogosławiony wpływ ogarnia nas powoli, otacza naszą duszę, przenika ją i chroni.

Dom Paul Delatte OSB

tłum. Tomasz Glanz

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----

 

[1] QUOMODO DORMIANT MONACHI. Singuli per singula lecta dormiant. Lectisternia pro modo conversationis secundum dispensationem abbatis sui accipiant.

[2] Za wyjątkiem: Regula cujusdam ad virgines, XIV.

[3] Zob. II Synod w Tours (567 r.), can. XIV, Mansi, t. IX, col. 795.

[4] Si potest fieri omnes in uno loco dormiant; sin autem multitudo non sinit, deni aut viceni cum senioribus qui super eos solliciti sint, pausent. Candela iugiter in eadem cella ardeat usque mane.

[5] Zob. św. Grzegorz Wielki, Dialogi, ks. II, r. XXXV.

[6] Reg. ad monach., III; Reg. ad virg., VII.

[7] Zob. Udalryk, Consuet. Clun., 1. II, c. V, IX, X; Wilhelm z Hirsau, Constitutiones Hirsaugienses, 1. I, c. LXIX, LXX.

[8] Vestiti dormiant et cincti cingulis aut funibus, ut cultellos suos ad latus suum non habeant dum dormiunt, ne forte per somnium vulnerent dormientem; et ut parati sint monachi semper et, facto signo absque mora surgentes, festinent invicem se praevenire ad opus Dei, cum omni tamen gravitate et modestia.

[9] Zob. Dom E. Martène, De antiq. monach. rit., 1. I, c. I.

[10] Bezlitosna latarnia przeora klasztornego albo któregoś z jego pomocników z łatwością wykrywała tych, którzy zwlekali ze wstaniem z łóżka albo dalej spali w kościele. Zob. Udalryk, dz. cyt., 1. II, c. VIII; Wilhelm z Hirsau, dz. cyt., 1. I, c. XXVIII.

[11] Sześć godzin snu wystarczy, tak dla młodzieńca, jak i dla starszego, siedem – dla leniwego, na osiem nie pozwolisz nikomu.

[12] Adulescentiores fratres iuxta se non habeant lectos, sed permixti cum senioribus. Surgentes vero ad opus Dei invicem se moderate cohortentur propter somnulentorum excusationes.

[13] św. Bazyli Wielki, Reg. contr., LXXV, LXXVI.


Dom Paul Delatte OSB

(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!