Przechodzimy teraz do serii czterech rozdziałów, które można uznać za dopełnienie monastycznego kodeksu karnego (rozdz. 23.-30.). Lepiej jednak, że zostały one umieszczone w tej części Reguły, w której Nasz Święty Ojciec zajmuje się przede wszystkim obserwancją monastyczną, ładem klasztornym i punktualnością. W kolejnych rozdziałach znajdziemy kary przewidziane za różnorodne wykroczenia przeciw obserwancji i niedociągnięcia o charakterze czysto materialnym. Dowiemy się z nich, jak zadośćuczynić za drobne niedoskonałości naruszające pokój i dobry porządek w konwencie, za lżejsze, nawet nieumyślne, przejawy nieuszanowania Boga i rzeczy Jemu poświęconych. A ponieważ te drobne publiczne akty zadośćuczynienia dotyczą przewinień popełnionych w oratorium albo w refektarzu i w tych miejscach też się dokonują, właściwe było zajęcie się nimi właśnie po omówieniu kwestii posiłków. Podjąwszy temat zadośćuczynień, św. Benedykt poświęci cały rozdział 44. opisaniu sposobów zadośćuczynienia przez braci ekskomunikowanych od oratorium i od stołu oraz ekskomunikowanych tylko od stołu.
W porze Bożego Oficjum skoro tylko odezwie się sygnał, trzeba pozostawić wszystko, co mamy w rękach, i biec jak najśpieszniej, z powagą jednak, aby nie rozpraszać innych. Nic nie może być ważniejsze od Służby Bożej[1].
To właśnie w oratorium i przy posiłkach jednoczy się cała wspólnota. To przede wszystkim tam tworzy się i manifestuje zewnętrzna jedność konwentualna. A zatem właśnie w tych miejscach należy szczególnie starać się o punktualność. Święty Benedykt zaczyna od Bożego Oficjum. Najpierw podaje zasadę postępowania, potem sposób, w jaki należy ją wcielać w życie, a w końcu – jej uzasadnienie. Zatem, „skoro tylko odezwie się sygnał, trzeba pozostawić wszystko, co mamy w rękach, i biec jak najśpieszniej”, zostawiając wszelkie inne rozpoczęte prace niedokończone, porzucając wszystko, co zajmowało ręce lub ducha[2]. Jest rzeczą oczywistą, i św. Benedykt uważa za zbyteczne wspominanie o tym, że nie należy w tak nagły sposób porzucać tego, co miłość lub zdrowy rozsądek nakazuje szybko dokończyć lub przez chwilę kontynuować. Ten najwyższy pośpiech ma iść w parze z powagą. Nie mamy nakazane biec w dosłownym znaczeniu tego słowa. Nie wolno, aby prostacka interpretacja Reguły dawała pożywkę i pretekst rozproszeniu, zwłaszcza przed tym dziełem, które w najwyższym skupieniu ducha mamy podjąć.
Święty Benedykt chce, abyśmy z nadprzyrodzoną gorliwością wypełniali wszystko to, czego wymaga od nas posłuszeństwo (rozdz. 5.). Wynika to stąd, że ostatecznie zawsze to Bóg jest tym, kto wydaje polecenia. Ale ta nadprzyrodzona gorliwość jest w sposób szczególny wymagana, gdy chodzi o wypełnienie dzieła, które nazywa się Dziełem Bożym lub Służbą Bożą, jest Dziełem Bożym par excellence, dziełem najważniejszym i wyjątkowym, dziełem, do którego są przyporządkowane wszystkie działania Boga ad extra. „Nic nie może być ważniejsze od Służby Bożej”, mówi św. Benedykt. I ta formuła, zaczerpnięta przez niego z tradycji monastycznej[3], pozostała chwalebną dewizą wszystkich jego dzieci. Nie opóźniajmy nigdy przyjścia na audiencję u Pana. W całym świecie nie ma niczego bardziej interesującego. Ponadto, ład wyznaczony przez Regułę jest najlepszą szkołą odejścia od swojego „ego”. Powtarzamy to z upodobaniem. Jest to bardzo dobre umartwienie, gdyż najgłębiej dosięga naszej woli własnej, pozostając jednocześnie niewidoczne dla innych. Punktualność monastyczna nie ma w sobie niczego mechanicznego ani narzuconego siłą. Ma swoje źródło w najgłębszym przekonaniu, w radosnej spontaniczności wiary i miłości. Nasza dusza w pełni utożsamia się z prawem. Jest to bardzo ortodoksyjna forma tej immanencji, o której tak wiele się ostatnio mówi.
Jeśliby ktoś przyszedł na nocne Wigilie dopiero po Chwała Ojcu psalmu 94, który dlatego właśnie poleciliśmy śpiewać powoli i przeciągając go jak najdłużej, niech nie zajmuje swego miejsca w chórze, lecz stanie na miejscu ostatnim albo tym, jakie opat dla takich opieszałych wyznaczy, aby widział go i sam opat i wszyscy mnisi. A po zakończeniu Służby Bożej odprawi pokutę przez publiczne zadośćuczynienie. Postanowiliśmy zaś, aby spóźniający się stawali na końcu lub na osobnym miejscu w nadziei, że gdy będą przez wszystkich widziani, przynajmniej ze wstydu się poprawią. Gdyby bowiem pozostali na zewnątrz oratorium, niejeden by się zapewne na nowo położył i zasnął, albo usiadł sobie na zewnątrz i czas ten przegadał, dając w ten sposób okazję Złemu. Powinni raczej wejść, aby nie stracić wszystkiego, a na przyszłość się poprawić[4].
Wspólną intencją tych kar, które Nasz Święty Ojciec zaczyna określać, jest bez wątpienia zadośćuczynienie za obrazę Boga i zmniejszenie zgorszenia braci, ale mają one także charakter leczniczy: zmierzają do zmniejszenia w nas wszelkiej skłonności do niezależności i niefrasobliwości. Ktokolwiek podczas nocnych wigilii przyjdzie po „Chwała Ojcu” psalmu 94., nie może zajmować swojego miejsca w chórze. Mimo że się stawił, nie wykazał wystarczającej gorliwości, aby zasłużyć na dołączenie do wspólnego śpiewania psalmów. Przecież właśnie po to, żeby każdy mógł zdążyć, przez wzgląd na miłosierdzie, celowo spowolniano i wydłużano śpiew psalmu wezwania. Ma zająć ostatnie miejsce albo stanąć z dala, w jakimś specjalnym miejscu wyznaczonym przez opata „dla takich opieszałych”, talibus negligentibus. Będąc tam widzianym przez swojego opata i wszystkich braci, ma się przejąć zbawiennym wstydem. Ale nie będzie to cała jego pokuta. Po zakończeniu oficjum ma dokonać publicznego zadośćuczynienia, prawdopodobnie w chórze albo przy drzwiach kościoła.
Święty Benedykt nakazuje więc dopuścić spóźnionego mnicha do wspólnej modlitwy, gdy zajmie ostatnie miejsce albo stanie pod pręgierzem w miejscu wyznaczonym dla opieszałych. Zrywa w ten sposób ze zwyczajem mnichów palestyńskich opisanym przez Kasjana. Tam ten, kto podczas nocnego oficjum nie dołączył do braci przed rozpoczęciem modlitwy następującej po drugim psalmie, miał pozostać poza oratorium, włączając się we wspólną modlitwę tylko z daleka. Gdy bracia wychodzili z oratorium, miał się im rzucić do nóg, prosząc wszystkich o wybaczenie. Podczas tercji, seksty i nony należało przybyć do oratorium przed końcem pierwszego psalmu. W przeciwnym wypadku winowajca podlegał opisanej wyżej karze[5]. Możliwe, że dla gorliwych mnichów wschodnich o subtelnej wrażliwości ta krótkotrwała ekskomunika była dobrą nauczką, ale św. Benedykt wiedział, że na Zachodzie w jego czasach ta kara mogłaby być niebezpieczna dla mnichów o bardziej prostackich osobowościach. „Postanowiliśmy zaś, aby spóźniający się stawali na końcu lub na osobnym miejscu w nadziei, że gdy będą przez wszystkich widziani, przynajmniej ze wstydu się poprawią”. Pozwolić, aby mnich w ramach kary pozostał na zewnątrz, to zostawić go bezbronnym wobec tysiąca pokus. Leniwy mnich uznałby to za zachętę do powrotu do łóżka i dalszego spania. Szybko by odkrył, że ekskomunika ma też swoje dobre strony. Inny usiadłby sobie gdzieś na zewnątrz sam albo zająłby się pogaduszkami z innymi spóźnialskimi, a nawet obcymi. A zatem mnich, którego nie strzeże ani modlitwa, ani reguła, ani praca ani towarzystwo braci, staje się łatwym celem dla nieprzyjaciela. Wyrażenie użyte przez Naszego Świętego Ojca jest bardzo precyzyjne: „dając w ten sposób okazję Złemu”, datur occasio maligno. Diabeł bez przerwy szuka okazji, ale tak długo, jak korzystamy z ochrony życia konwentualnego, możemy drwić z niego. To my zamykamy i otwieramy drzwi naszej duszy, wchodzi do niej tylko ten, komu pozwolimy wejść. Święty Benedykt, który stara się mocno usprawiedliwić wprowadzaną przez siebie zmianę, dodaje, że jeśli pozwolimy spóźnionemu wejść do oratorium, nie straci on wszystkich korzyści płynących z Bożego Oficjum, a w przyszłości będzie miał szansę się poprawić. Oczywiście, będzie on musiał uczynić zadośćuczynienie za to, że w części oficjum nie uczestniczył i za okazaną w ten sposób niedbałość.
W czasie godzin dziennych kto by nie przyszedł na Służbę Bożą po wersecie i po Chwała Ojcu psalmu, który jako pierwszy odmawiany jest po wersecie, ten zgodnie z wyżej podanym przepisem, niech stanie na końcu i nie ośmiela się przyłączyć do chóru śpiewających braci, póki nie zadośćuczyni [za spóźnienie], chyba że opat wybaczając udzieli mu na to zezwolenia. Ale i w tym przypadku winny musi za swój błąd zadośćuczynić[6].
W czasie godzin dziennych ten, kto przyjdzie na Służbę Bożą po wersecie „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu” i po „Chwała Ojcu” pierwszego psalmu następującego po tym wersecie, zostanie ukarany w sposób opisany wyżej. Ma więc zająć ostatnie miejsce albo stanąć w miejscu dla spóźnionych, choć św. Benedykt wprost tego nie pisze. Póki nie zadośćuczyni, ma nie ośmielać się „przyłączyć do chóru śpiewających braci”. Można zastanawiać się, czy spóźnialscy w ogóle nie brali udziału we wspólnej modlitwie, czy też mieli tylko zakaz śpiewania solo albo w scholi (chorus psallentium) psalmów, antyfon i lekcji, czego św. Benedykt zakazał ekskomunikowanym od stołu (rozdz. 24.) oraz ekskomunikowanym od stołu i od oratorium przed dokonaniem pełnego zadośćuczynienia (rozdz. 44.)[7]. Czy tylko słuchali? Czy odmawiali po cichu to co mogli z pamięci? Czy włączali się w niektóre responsoria albo inne śpiewy wykonywane przez chór? Na te pytanie nie znamy odpowiedzi. Użyte wyżej wyrażenie „aby nie stracić wszystkiego”, nec totum perdant, zdaje się sugerować, że nie byli tylko biernymi słuchaczami. Sam tekst Reguły nie precyzuje także, czy to wykluczenie z chóru mogło zostać utrzymane w kolejnych oficjach, gdyby niedbałość była poważniejsza albo powtarzała się regularnie, albo też po prostu w oczekiwaniu na dokonanie pełnego zadośćuczynienia. Ale św. Benedykt zaznacza, że po formalnym zezwoleniu opata winny zaniedbania może zająć swoje miejsce w chórze i powrócić do swoich zwykłych zadań. Na przykład, w sytuacji, gdy brat ten miał wypełniać posługę, której nikt inny nie mógł wypełnić, albo jej wypełnienie przez kogoś innego byłoby bardzo trudne, nie byłoby stosowne zakłócanie wspólnego porządku modlitwy, aby ukarać jednego. Ale nawet wówczas winowajca powinien po zakończeniu oficjum dokonać publicznego zadośćuczynienia.
Widać wyraźnie, że Nasz Święty Ojciec jest bardziej wyrozumiały dla spóźniających się na nocne wigilie niż na dzienne oficja. Każdy rozumie, dlaczego. W nocnym oficjum jego wyrozumiałość sięga dla aż do „Chwałą Ojcu” psalmu wezwania, który jest przecież poprzedzony wersetem i psalmem 3. W czasie godzin dziennych kara spada na tych, który przychodzą po pierwszym psalmie. Ale co dokładnie św. Benedykt ma na myśli, gdy używa wyrażenia „w czasie godzin dziennych”, diurinis Horis? W tekście Kasjana, który św. Benedykt wykorzystuje i modyfikuje[8], opisane są zadośćuczynienia mnichów palestyńskich spóźniających się na nocne oficjum, in nocturnis conventiculis, albo na tercję, sekstę czy nonę: in Tertia, Sexta vel Nona. Kasjan nie mówi nic o innych godzinach; laudesy (jutrznia) mogły zostać zaliczone do kategorii godzin nocnych, kompleta prawdopodobnie jeszcze w tamtych okolicach nie istniała, pryma była godziną świeżo ustanowioną, ale co z nieszporami? Czy w przypadku tego wieczornego oficjum przestrzegano zasad dotyczących zadośćuczynień właściwych dla godzin nocnych[9]? Jakiekolwiek by jednak nie były zwyczaje palestyńskie, nic nie upoważnia nas do twierdzenia, że istnieje ścisła zależność między zasadami opisanymi przez Kasjana a tymi wprowadzonymi przez św. Benedykta. Jeśli Nasz Święty Ojciec rzeczywiście miał na myśli laudesy i wszystkie kolejne godziny, należałoby przyjąć, że każdą godzinę zaczynał werset „Boże wejrzyj ku wspomożeniu”, chociaż przy opisaniu dziennego porządku oficjum św. Benedykt wspomniał o nim wyraźnie tylko przy okazji prymy, tercji, seksty i nony[10]. Przy takim rozumieniu musimy przyjąć, że w czasie laudesów spóźnialscy mogą bez konsekwencji przybywać aż do „Chwała Ojcu” kończącego psalm 66., który specjalnie odmawia się wolniej, tak jak psalm wezwania, „aby wszyscy zdążyli się zejść na psalm 50.”, ut omnes occurrant ad quinquagesimum (13,2)[11]. Być może zresztą to, że św. Benedykt nie wspomina tu o hymnie między wersetem a pierwszym psalmem, jest właśnie dowodem na to, iż jednym, ogólnym przepisem chciał objąć wszystkie dzienne oficja, zarówno te, w których hymn jest przed psalmodią (pryma, tercja, seksta, nona), jak i te, w których hymn następuje po niej (laudesy, nieszpory i kompleta).
Kto zaś na posiłek nie przyszedłby przed wersetem tak, aby wszyscy mogli odmówić wspólnie werset i modlitwę i razem do stołu usiąść, kto by więc nie przyszedł przez lekceważenie lub z własnej winy, do dwóch razy otrzyma tylko naganę. Gdyby się nie poprawił, należy zabronić mu udziału we wspólnym posiłku. Będzie jadł sam, pozbawiony towarzystwa wszystkich braci, nie dostanie też swojej porcji wina, aż się poprawi i za swój błąd zadośćuczyni. Podobnej karze podlega ten, kto nie byłby obecny przy wersecie, odmawianym po posiłku[12].
Teraz św. Benedykt wprowadza gwarancje wspólnotowości posiłku. Ten akurat cel wydaje się być stosunkowo łatwy do osiągnięcia, gdyż konieczność natury skłania wszystkich mnichów do kierowania się do refektarza bez zbędnej zwłoki. Wszyscy stawiają się w komplecie! Ale jeśli wszyscy są obecni na posiłkach, wszyscy również powinni być obecni na modlitwach, które je poprzedzają i po nich następują. Zwyczaj modlitwy (błogosławieństwa) przed posiłkiem jest tak stary jak chrześcijaństwo[13]. Już w czasach św. Benedykta były przyjęte formuły błogosławieństwa stołu i dziękczynienia po posiłku; św. Benedykt jedną i drugą modlitwę nazywa wersetem[14]. Nasz Święty Ojciec domaga się trzech rzeczy przed rozpoczęciem posiłku: aby wszyscy zgromadzili się przed wersetem, aby wszyscy w jednym czasie odmówili go i modlili się (et orent), wreszcie aby wszyscy razem zasiedli do stołu, sub uno omnes accedant ad mensam. Wprowadzając zasady dotyczące rozpoczynania i kończenia posiłku, św. Benedykt chce być może formalnie zabezpieczyć swoją wspólnotę przed zwyczajem przychodzenia lub nieprzychodzenia do refektarza, zależnie od własnej chęci, i wychodzenia z niego w dowolnym momencie, który panował u mnichów św. Pachomiusza[15]. Pewne jest natomiast, że dla św. Benedykta klasztor jest głęboko zjednoczoną braterską wspólnotą, gdzie wszyscy przestrzegają tego samego planu dnia, gdzie wszyscy oddają się kultowi Bożemu i są konsekrowani, gdzie wszystkie zajęcia, nawet te najbardziej przyziemne, są uświęcone przez modlitwę.
Ten, kto przez lekceważenie albo z powodu jakiegoś kaprysu nie przychodziłby na modlitwę, ma najpierw dwukrotnie zostać upomniany. Święty Benedykt wprowadza więc rozsądne rozróżnienie między brakiem uszanowania dla Bożego Oficjum a opieszałością w przyjściu do refektarza. W tym drugim przypadku wina jest mniejsza. Jeśli jednak dwukrotne upomnienie nie przyniesie poprawy, należy winowajcę wykluczyć ze wspólnoty stołu[16]. Nie chodzi tu o ekskomunikę od stołu opisaną w rozdziale 24., ale o karę analogiczną do tej, która została ustanowiona wcześniej dla spóźniających się na oficjum. W refektarzu, podobnie jak w chórze, było specjalne miejsce dla spóźnialskich. Tam mieli sami spożywać posiłek, oddzieleni od wspólnoty braci i pozbawieni swojej porcji wina. Ale nie jedli „przy drugim stole” (tj. razem z pełniącymi służbę w kuchni i lektorem) ani poza refektarzem[17]. Święty Benedykt wyraźnie ma to na myśli, gdy nakazuje, że mają oni odzyskać swoją porcję wina po powrocie do wspólnoty. Aby powrócić, mają się poprawić i zadośćuczynić. A świadectwo swojej odzyskanej punktualności mogą dać tylko przychodząc na posiłki wraz ze wszystkimi. Na koniec Nasz Święty Ojciec decyduje, że taka sama kara ma być wymierzona mnichowi, który wymknąłby się z refektarza przez dziękczynieniem.
Niechaj nikt się nie waży jeść coś lub pić przed wyznaczoną porą posiłku albo po niej. Jeśli natomiast przełożony ofiaruje coś jakiemuś bratu, a ten odmówi przyjęcia, to w chwili, gdy zapragnie tego, czego odmówił, czy czegokolwiek innego, nic w ogóle nie dostanie, póki w sposób stosowny nie naprawi swego błędu[18].
Jeśli wolno byłoby braciom mniej uporządkowanym jeść coś albo pić przed wyznaczoną godziną albo po niej, z pewnością szybko znaleźliby pociechę po utracie wina podawanego do wspólnego posiłku i nie traktowaliby tego jako pokutę. Mieli by mniej motywacji, aby się poprawić. Ale św. Benedykt zabrania jedzenia i picia, nawet w najmniejszej ilości, poza refektarzem i poza wspólnymi posiłkami[19]. W ten sposób czynem niegodnym mnicha byłoby jedzenie czegokolwiek gdzieś na boku, picie, gdy nadarza się okazja, poszukiwanie jakiegoś małego deserku w winnicy czy w sadzie. Nawet szafarz ani ten, którego nazywamy depozytariuszem, nie ma władzy pozwalającej na zaspokajanie indywidualnych pragnień, wydawanie upragnionych przysmaków, motywowane przyjaźnią faworyzowanie tego czy innego brata. Pójdźmy jeszcze dalej: w refektarzu należy uzyskać pozwolenie, jeśli chcemy zamienić jakąś potrawę na inną, którą uważamy za lepszą dla naszego żołądka. A ponieważ duch wyjątkowości i wygody przemyślnie zakrada się do naszego życia i uporczywie się w nim ujawnia, musimy nieustannie mieć się na baczności, zwłaszcza, gdy postępujemy w latach, aby nie szukać swoich przyjemności, tego, co nam odpowiada, tego, co nam smakuje[20]. W końcu, może nie będzie może całkiem zbyteczne dodać, że tak jak prawa życia wspólnego i umartwienia zabraniają nam udzielania sobie czegokolwiek poza posiłkami, ubóstwo zabrania nam również dawania innemu bratu z naszej porcji tego, z czego z jakichś względów chcemy zrezygnować. Właśnie dlatego, że jesteśmy ubożsi od ubogich, nie powinniśmy mieć niczego zbytecznego, czym moglibyśmy swobodnie dysponować. Zamieszać w swojej porcji, niejako wejść w jej posiadanie, a potem nie tknąć jej i uczynić z niej przedmiot jałmużny, to lekkie naruszenie prawdziwego ubóstwa monastycznego.
Święty Benedykt zakazuje mnichowi nieuporządkowanego pokrzepiania się i przyjmowania poczęstunków, ale przyznaje przełożonemu prawo udzielania zgody na złagodzenie reżimu oraz przyznawania drobnych dodatków, czy to podczas wspólnych posiłków, czy poza nimi. Naszemu Świętemu Ojcu zależy na tym, żeby mnich przyjmował z pokorą i wdzięcznością, to czego mu opat w swej łaskawości udziela. Bez wątpienia nie chodzi mu o to, żeby zmusić braci do spożywania bez namysłu i w całości tego, co zostało im dane, choćby uważali, że jest tego zbyt dużo albo że może to im zaszkodzić. Z wdzięcznością należy przyjąć, z wdzięcznością także wolno się wymówić. Święty Benedykt chciał raczej wygnać ze swojego domu ducha fałszywej ascezy, kapryśności i niegrzeczności. Gdy więc ktoś z wyższością odmówi, ale zaraz potem namyśli się, zapragnie rzeczy, której wcześniej odmówił, i zacznie się jej domagać, przełożony powinien, jak mówi św. Benedykt, wspomnieć na jego nierozumność i odmówić mu nie tylko tej rzeczy, ale wszelkiej swojej łaskawości, a nawet rzeczy koniecznych, aż do czasu, gdy się poprawi i odpowiednio zadośćuczyni za swój błąd[21].
Dom Paul Delatte OSB
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
[1]DE HIS QUI AD OPUS DEI VEL AD MENSAM TARDE OCCURRUNT. Ad horam divini Officii, mox auditus fuerit signus, relictis omnibus quaelibet fuerint in manibus, summa cum festinatione curratur, cum gravitate tamen, ut non scurrilitas inveniat fomitem. Ergo nihil operi Dei praeponatur.
[2] Itaque considentes intra cubilia sua et operi ac meditationi studium pariter inpendentes, cum sonitum pulsantis ostium ac diversorum cellulas percutientis audierint ad orationem scilicet eos seu ad opus aliquod invitantis, certatim e suis cubilibus unusquisque prorumpit, ita ut is, qui opus scriptoris exercet, quam repertus fuerit inchoasse litteram finire non audeat, sed in eodem puncto, quo ad aures ejus sonitus pulsantis advenerit, summa velocitate prosiliens ne tantum quidem morae interponat, quantum coepti apicis consummet effigiem, sed inperfectas litterae lineas derelinquens non tam operis compendia lucrave sectetur quam oboedientiae virtutem exsequi toto studio atque aemulatione festinet. Quam non solum operi manuum seu lectoni vel silentio et quieti cellae, verum etiam cuntcis virtutibus ita praeferunt, ut huic judicent omnia postponenda et universa dispendia subire contenti sint, dummodo hoc bonum in nullo violasse videantur (św. Jan Kasjan, Inst., IV, XII).
[3] Cursum monasterii super omnia diligas. (…) Ad horam vero orationis data signo qui non statim praetermisso omni opere quod agit paratus fuerit, foras excludatur, ut erubescat; quia nihil orationi praeponendum est (św. Makary, Reg., IX, XIV). Orationi nihil praeponas tota die (św. Porkariusz, Monita [w:] Revue Bénédictine, październik 1909, s. 478).
[4] Quod si quis in nocturnis Vigiliis post Gloriam psalmi nonagesimi quarti, quem propter hoc omnimo subtrahendo et morose volumus dici, occurrerit, non stet in ordine suo in choro, sed ultimus omnium stet aut in loco, quem talibus neglegentibus seorsum constituerit abbas, ut videantur ab ipso vel ab omnibus, usque dum completo opere Dei publica satisfactione paeniteat. Ideo autem eos in ultimo aut seorsum iudicavimus debere stare ut, visi ab omnibus, vel pro ipsa verecundia sua emendent; nam si foris oratorium remaneant, erit forte talis qui se aut recollocet et dormit, aut certe sedit sibi foris vel fabulis vacat, et datur occasio maligno; sed ingrediantur intus, ut nec totum perdant et de reliquo emendent.
[5] Św. Jan Kasjan, Inst., III, VII. Reguła św. Makarego (XIV) również wykluczała spóźnialskich. A oto fragment Reguły św. Pachomiusza: Quando ad collectam tubae clangor increpuerit per diem, qui ad unam orationem tardius venerit, superioris increpationis ordine corripietur, et stabit in loco convivii (zadośćuczynienie w refektarzu). Nocte vero, quoniam corporis infirmitati plus aliquid conceditur, qui post tres orationes venerit, eodem et in collecta et in vescendo ordine corripietur (IX-X). W dziełach św. Efrema znajdujemy Paraenesis XVIII (Przykazanie 18.), w którym poleca mnichom śpiesznie wstawać na „Dzieło Pańskie” i wchodzić do oratorium, nawet jeśli się ono już rozpoczęło (św. Efrem, Opp. graec. lat., t. II, s. 93-94).
[6] Diurnis autem Horis, qui ad opus Dei post versum et Gloriam primi psalmi qui post versum dicitur non occurrerit, lege qua supra diximus, in ultimo stent, nec praesumant sociari choro psallentium usque ad satisfactionem, nisi forte abbas licentiam dederit remissione sua, ita tamen ut satisfaciat reus ex hoc.
[7] Zob. komentarz do rozdz. 9.
[8] św. Jan Kasjan, Inst., III, VII.
[9] Zob.: Komentarz do rozdz. 16. przyp. 6.
[10] Zob.: Komentarz do rozdz. 17.
[11] Czyż nie czyniąc aluzję do laudesów, dla uniknięcia wszelkich wątpliwości, o który psalm chodzi (66., czy 50.), św. Benedykt precyzyjnie pisze, że zasada dotyczy psalmu, „który jako pierwszy odmawiany jest po wersecie”, primi psalmi qui post versum dicitur.
[12] Ad mensam autem qui ante versu non occurrerit, ut simul omnes dicant versu et orent et sub uno omnes accedant ad mensam, qui per neglegentiam suam aut vitio non occurrerit, usque secunda vice pro hoc corripiatur; si denuo non emendaverit, non permittatur ad mensae communis participationem, sed sequestratus a consortio omnium reficiat solus, sublata ei portione sua vinum, usque ad satisfactionem et emendationem. Similiter autem patiatur, qui et ad illum versum non fuerit praesens, qui post cibum dicitur.
[13] Odmawianie błogosławieństwa przed łamaniem chleba praktykował sam Pan Jezus (Łk 24,30-35) i apostołowie (Dz 27, 33-35). To błogosławieństwo odnajdujemy także w agapach pierwszych chrześcijan; można o tym przeczytać w rozdziałach 9. i 10. Didaché (Nauce dwunastu apostołów), których interpretacja została w prawdziwie definitywny sposób ustalona przez Dom P. Cagina (L’Eucharistia, cz. II, VIII).
[14] O modlitwach przy posiłkach monastycznych zob.: Dom H. Ménard, Concordia Regularum, s. 765-766;
Dom B. van Haeften, De nomine monachorum, l. X, tract. I disq.VI; Dom E. Martène, De antiq. monach. rit., 1. I, c. IX.
[15] Sunt qui secundo parum comedunt; alii qui prandii, sive coenae uno tantum cibo contenti sunt. Nonnulli gustato paululum pane egrediuntur. Omnes pariter comedunt. Qui ad mensam ire noluerit, in cellula sua panem tantum et aquam, ac salem accipit (św. Hieronim, Praef. in Reg. S. Pach., 5). Ale gdy mnisi św. Pachomiusza przychodzili do refektarza, musieli przybyć o określonej godzinie, gdyż czytamy w jego Regule: Si quis ad comedendum tardius venerit, excepto majoris imperio (…), aget poenitentiam, aut ad domum jejunus revertetur (XXXII).
[16] Quae signo tacto tardius ad opus Dei, vel ad opera venerit, increpationi, ut dignum est, subjacebit. Quod si secundo aut tertio admonita emendare nolucrit, a communione, vel a convivio separetur (św. Cezary, Reg. ad virg., X).
[17] Św. Bazyli skazuje spóźnialskich na czekanie na posiłek aż do następnego dnia (Reg. contr., XCVII). Rozróżnia jednak tych, którzy spóźniają się z własnej winy, od tych, którzy mają jakieś usprawiedliwienie.
[18] Et ne suis praesumat ante statutam horam vel postea quicquam cibi aut potus praesumere; sed et cui offertur aliquid a priore et accipere rennuit, hora qua desideravit hoc quod prius recusavit aut aliud, omnimo nihil percipiat usque emendationem congruam.
[19] Ante quam vel post quam legitimam communemque refectionem summa cautione servatur, ne extra mensam quicquam cibi penitus ori suo quisquam indulgere praesumat, etc,(św. Jan Kasjan, Inst. IV, XVIII).
[20] Zob.: św. Bazyli Wielki, Reg. contr., XC.
[21] Sens, które nadajemy słowom św. Benedykta, jest prawie taki sam jak sens tekstu św. Bazylego, będącego dla Naszego Świętego Ojca inspiracją: Si quis iratus fuerit, nolens accipere aliquid eorum quae ad usum praebentur? Iste talis dignus est etiam ut si quaerat non accipiat, usquequo probet is qui praeest; et cum viderit vitium animi curatum, tunc etiam quod corporis usibus neccssarium fuerit praebebit (Reg. contr., XCVI); zob. także pytanie poprzedzające.
(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!