Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Istnieje związek między rozdziałem 66. a obecnym, tj. pierwszym z tych, które uczona krytyka uznaje za dodane. Nasz Święty Ojciec przewiduje, że niekiedy trzeba będzie mnichom wyjść poza klauzurę materialną i wybrać się w podróż. Jednak nawet wówczas chce, aby klauzura duchowa otaczała ich i strzegła. Chce, jeśli można tak powiedzieć, aby klasztor towarzyszył im wiecznie. Ta właśnie troska podyktowała wszelkie szczegółowe przepisy tego rozdziału. Ich liczba i charakter pokazują, jak bardzo św. Benedykt był niechętny wyjściom swoich synów, nawet jeśli były one potrzebne i zgodne z Regułą. Już w rozdziałach 50. i 51. wspominał o mnich udających się w podróż – krótko i jedynie w tym celu, aby przypomnieć im o obowiązkach dotyczących oficjum i posiłków. W rozdziale 55. mowa była o ich ubraniach. W tym rozdziale punkt widzenia jest inny. Zauważmy tylko, że chodzi o mnichów wyruszających w prawdziwą podróż, a nie o tych, którzy wychodzą tylko na kilka godzin.
Bracia, wysyłani w drogę, niech polecą się modlitwie wszystkich braci i opata. I zawsze przy modlitwie kończącej Służbę Bożą należy dodawać wspomnienie o wszystkich nieobecnych[1].
Święty Benedykt przyznaje zatem, że mnich, nie łamiąc ipso facto swojego ślubu stałości, może udać się w jakąś podróż. Trzeba jednak, aby został w nią wysłany (dirigendus) zgodnie z Regułą. Interesy duchowe albo finansowe klasztoru, apostolat, wiadomości do przekazania możnym tego świata, biskupom i opatom, udział w synodach, sympozjach i innych zebraniach, wyjątkowo też odwiedzenie rodziny – oto kilka powodów, które mogą skłonić opata do nakazania tej trudnej obediencji. Nawet dziś, gdy podróże odbywają się szybciej, człowiek mający zmysł monastyczny nigdy nie powinien sam starać się, a tym bardziej gorliwie zabiegać, o „przywilej” (niekiedy mający się regularnie powtarzać) powrotu w swoje rodzinne strony albo spędzenia kilku tygodni w zaciszu bogatej biblioteki. Ale w ramach synowskich relacji z opatem trzeba mówić mu o kłopotliwych dla nas sytuacjach, niech jego roztropność zdecyduje.
Z zasady opat przydziela wyjeżdżającemu jednego lub kilku towarzyszy – to najlepsza ochrona, dzięki temu życie wspólnotowe nie jest całkowicie porzucane. I chociaż św. Benedykt nie mówi nic o tym zwyczaju (być może użycie liczby mnogiej jest do niego jakimś nawiązaniem), prawdopodobne jest, że był u niego praktykowany, podobnie jak u Ojców Wschodnich[2]. Synod w Aix-la-Chapelle (817 r.) nakazał, aby mnich zawsze miał towarzysza podczas podróży.
Przed wyjściem bracia „polecą się modlitwie wszystkich braci i opata”. Niektórzy komentatorzy (Bernard z Cassino, Boherius) uważają, że partykuła vel została użyta w znaczeniu rozłącznym („albo”). Święty Benedykt, jak mówią, przewiduje sytuację, w której trzeba będzie opuścić klasztor nie mając możliwości stanięcia przed całą wspólnotą; wtedy modlitwa i błogosławieństwo opata wystarczą[3]. Ci, którzy wyruszają w drogę, w stosownym czasie stawią się w oratorium i poproszą konwent o modlitwę[4].
Podróżnicy, wzmocnieni i zabezpieczeni w ten sposób, udają się w swoją drogę. Jak powiedzieliśmy w komentarzu do rozdziału 50., mają oni zachowywać wszystko, co mogą z obserwancji monastycznych. Przede wszystkim mają być wierni Bożemu Oficjum i czytaniu[5]. Wspólnota ze swej strony nigdy nie zapomina o modlitewnym wspominaniu braci nieobecnych przy końcu każdej godziny oficjum. Liczni komentatorzy uważali, że św. Benedykt mówi jedynie o modlitwie na zakończenie wszystkich godzin oficjum, czyli odmawianej po Komplecie, dlatego że nigdzie nie precyzuje, iż chodzi o każdą z godzin kanonicznych, jak uczyni to za chwilę omawiając temat powrotu braci podróżujących. Można na to odpowiedzieć, że odnosząc się do powrotu braci, św. Benedykt wyraźnie mówi, iż mają oni prosić o modlitwę „w czasie każdej godziny kanonicznej, pod koniec Służby Bożej” (per omnes canonicas horas, dum expletur opus Dei). Dlaczego miałby nagle nadawać inne znaczenie bardzo podobnie brzmiącemu wyrażeniu „i zawsze przy modlitwie kończącej Służbę Bożą” (et semper ad orationem ultimam operis Dei)? Zresztą, powszechnie przyjęty i starożytny zwyczaj monastyczny wystarczy, aby uzasadnić nasze tłumaczenie[6]. Te poruszające modlitwy za nieobecnych bywały niegdyś dość długie. Te, które podaje Szmaragd, zaczynające się od słów Oremus pro fratribus nostris absentibus, zawierają serię krótkich wersetów z responsoriami, po nich zaś następuje psalm 1. W brewiarzu Pawła V przyjęto formułę bardzo skróconą, ale mimo tego piękną, która wystarczy, jeśli wypowiadamy ja z wiarą.
Kiedy zaś bracia wrócą z podróży, w dniu swego powrotu, w czasie każdej godziny kanonicznej, pod koniec Służby Bożej, niechaj rzucą się na ziemię w oratorium i proszą wszystkich o modlitwę ze względu na błędy, które mogli popełnić w drodze słysząc lub widząc jakieś złe rzeczy lub wdając się w próżne rozmowy. Niech nikt nie waży się opowiadać drugiemu, co widział lub słyszał poza klasztorem, ponieważ jest to bardzo szkodliwe. Jeśli ktoś ośmieli się to zrobić, poniesie przewidzianą w Regule karę[7].
„W dniu swojego powrotu”, bez żadnego odkładania na później, pod koniec każdej godziny kanonicznej bracia „rzucą się na ziemię w oratorium”, prosząc w ten sposób wszystkich o modlitwę. Dziś, zgodnie z ustalonym zwyczajem, oczekuje się, że uczynią to tylko raz, przy końcu pierwszej godziny kanonicznej, w której uczestniczą po powrocie. Nasze zasady dotyczące tej sprawy wydają się takie same jak obowiązywały w Cluny i Hirsau[8]. Te modlitwy są czymś podobnym do sakramentale, mają na celu usunięcie wszystkich zaniedbań, wszystkich błędów, których bracia – przez zaskoczenie – mogli dopuścić się swoimi oczami, uszami i językiem. Paweł Diakon i Hildemar zauważają, że chodzi tu wyłącznie o błędy popełnione w zaskakujących nas sytuacjach, które są prawie nie do uniknięcia ze względu na naszą słabość, i że właśnie takie znaczenie sugerują słowa excessos i surripuerint. Ich zdaniem, winy poważniejsze lub innej natury wymagałyby osobistego wyznania opatowi[9]. Intencją Naszego Świętego Ojca jest oczyszczenie ducha, serca i zmysłów mnicha z tego wszystkiego, co widział lub słyszał w świecie i co mimowolnie zapadło mu w pamięć. Do tej „stolicy pokoju”, którą jest klasztor, nie ma prawa przedostać się nic nieczystego, tak jak do Niebieskiego Jeruzalem (por. Ap 21,27).
Z tego samego powodu ci, którzy wracają z podróży, oszczędzą swoim braciom tego, z czego Reguła stara się uwolnić ich samych. Święty Benedykt nie nakazuje całkowitego milczenia na temat tego, co bracia widzieli albo słyszeli, dlaczegóż bowiem nie mieliby mówić o rzeczach budujących[10] albo o jakichś anegdotycznych szczegółach? Chce tylko, aby przypadkiem czy bezmyślnie nie opowiadać tego wszystkiego, o czym mowa była w poprzednim zdaniu, gdyż „jest to bardzo szkodliwe” (użyte w oryginale słowo destructio jest przeciwieństwem aedifiactio, czyli „zbudowania”). Nierozważne lub zbyt szczegółowe relacje z podróży mogłyby u tego czy owego mnicha odświeżyć wspomnienia, wzbudzić ciekawość, wywołać żal, dać pożywkę wyobraźni, jednym słowem – ożywić w nas te rzeczy, dla których umarliśmy i które, Bogu dzięki, są martwe dla nas: „dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja światu” (Ga 6,14). Zawsze lepiej jest powiedzieć mniej niż to, co uznalibyśmy za dopuszczalne, i powstrzymać się od wszelkich szczegółów, które mogłyby w jakiejś duszy wywołać zamęt, a niekiedy nawet zachwiać powołaniem jakiegoś brata.
Święty Benedykt grozi surowymi sankcjami tym, którzy ośmieliliby się złamać tę zasadę. Mają oni ponieść przewidzianą w Regule karę.
Podobnie jak i ten, kto by się odważył wyjść poza obręb klasztoru lub pójść dokądkolwiek lub zrobić cokolwiek, choćby całkiem drobnego, bez pozwolenia opata.[11]
Nic nie zostałoby z klauzury i stałości, gdyby każdy zachowywał prawo do samodzielnej oceny tego, czy ma wyjść z klasztoru, czy też w nim pozostać; czy ma udać się tu i ówdzie podczas podróży, czy też nie; czy ma podjąć jakieś przedsięwzięcie, czy go poniechać. Dlatego też Nasz Święty Ojciec kończy ten rozdział przypominając, że polecenie lub pozwolenie opata mają na celu uniknięcie jakiejkolwiek niepewności i są wymagane, aby sumienie mnicha miało gwarancję pełnego bezpieczeństwa. Dla podkreślenia wagi tej zasady św. Benedykt grozi przewidzianymi w Regule karami każdemu, kto bez pozwolenia wyszedłby z klasztoru, poszedłby dokądkolwiek albo cokolwiek, nawet drobnego, zrobił poza klauzurą[12]. Części tego zdania powinny być rozumiane w koniunkcji, czyli tak, że wszystkie dotyczą sytuacji wyjścia z klasztoru. Nasz Święty Ojciec, zawsze rozważny i wyważony, nie może grozić tak surowymi karami mnichowi, który uczyniłby coś „całkiem drobnego” wbrew Regule wewnątrz klasztoru. Czy zresztą można zupełnie wyrywać tę część zdania z kontekstu? Tym bardziej groźba surowych kar nie dotyczy tego, kto w klasztorze przechadzałby się albo poszedł gdzieś bez pozwolenia. Bez wątpienia, jak zauważył już Szmaragd, św. Benedykt zdaje się w tym fragmencie czerpać z Reguły św. Pachomiusza[13] i z tekstu Kasjana[14], które sugerowałby szerokie (choć bez sankcji karnych) rozumienie tego przepisu, rozumienie, którego my nie przyjmujemy. Pamiętajmy, że Nasz Święty Ojciec często istotnie przekształca źródła, z których czerpie.
Dom Paul Delatte OSB
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
[1]DE FRATRIBUS IN VIAM DIRECTIS. Dirigendi fratres in via omnium fratrum vel abbatis se orationi commendent, et semper ad orationem ultimam operis Dei commemoratio omnium absentum fiat.
[2] Nullus solus foras mittatur ad aliquod negotium, nisi juncto ei altero (św. Pachomiusz, Regula, LVI); zob.: św. Makary, Reg., XXII; św. Bazyli, Reg. fus., XXXIX; św. Grzegorz Wielki wśród powodów, które zmusiły go do odmowy potwierdzenia wyboru Konstancjusza na opata, wymienia to, że mnich ten podróżował sam (Epist., 1. XII, Ep. XXIV, PL LXXVII, 1233; MGH: Epist., t. II, s. 351).
[3] Błogosławieństwo opata było zresztą konieczne zawsze, tak przy wyjściu, jak i przy powrocie. Wskazuje na to wiele fragmentów w żywocie św. Benedykta (Dialogi, ks. II). Zajrzyjmy, na przykład, do rozdziałów: 12., 22., czy 24. W tym ostatnim opowiedziana jest historia młodego mnicha, który za bardzo kochał swoich rodziców i wybrawszy się do nich bez błogosławieństwa, umarł po przybyciu.
[4] W Sakramentarzu Grzegorza Wielkiego znajdziemy trzy modlitwy na tę okazję. Są one cytowane przez Haeftena (l. XI, tract. IV, disq. III) wraz z tymi, które zapisał Szmaragd. Ta, którą my odmawiamy, została wskazana w Zwyczajach Kluniackich (Consuetudines Cluniacensis, l. III, c. V) i w Konstytucjach Wilhelma z Hirsau (Constitutiones Hirsaugienses, l. II, c.XVIII).
Gdy podróżujący mieli wrócić wieczorem albo w ciągu kilku dni, zwykle wystarczały błogosławieństwo przełożonego i jego krótka modlitwa (zob.: Haeften, loc. cit.). Obecnie w naszej Kongregacji prosimy wszystkich w oratorium o modlitwę tylko wtedy, gdy nasza nieobecność ma być dłuższa niż osiem dni. Ale za każdym razem, gdy wychodzimy z klauzury, powinniśmy, tak przy wyjściu, jak i przy powrocie, poprosić o błogosławieństwo przełożonego i samemu pomodlić się przez chwilę w kościele.
[5] Codiculum modicum cum aliquibus lectionibus de monasterio secum portet, ut quavis hora in via repausaverit, aliquantulum tamen legat, etc. (Reguła Mistrza, LVII).
[6] W komentarzu do rozdziału 11. mówiliśmy o tym, że w starożytności modlitewne zgromadzenia chrześcijan (synaksy) zwykle kończyły się modlitwami we wszystkich potrzebach wiernych.
[7] Revertentes autem de via fratres ipso die quo redeunt per omnes canonicas horas, dum expletur opus Dei, prostrati solo oratorii ab omnibus petant orationem propter excessos, ne qui forte surripuerint in via visus aut auditus malæ rei aut otiosi sermonis. Nec præsumat quisquam referre alio quæcumque foris monasterium viderit aut audierit, quia plurima destructio est. Quod si quis præsumpserit, vindictæ regulari subiaceat.
[8] Constit. Hirsaug., 1. II, c. XIX.
[9] Zob.: św. Bazyli, Reg. fus. , XLIV: Quibus permittendae sint peregrinationes et quomodo, ubi redierint, sint interrogandi.
[10] Formalnie zezwala mówić o nich Regula Tarnatensis (II). Święty Benedykt cytuje św. Pachomiusza: Et omnino quidquid forts gesserint et audierint, in monasterio narrare non poterunt. Si quis ambulaverit in via, vel navigaverit, aut operatus fuerit foris, non loquatur in monasterio quae ibi geri viderit (LVII, LXXXVI).
[11] Similiter et qui præsumpserit claustra monasterii egredi vel quocumque ire vel quippiam quamvis parvum sine iussione abbatis facere.
[12] Święty Bazyli pytał: An conveniat aliquo abire, moderatore non prius commonefacto? (Reg. brev., CXX).
[13] Nullus neque exeundi in agrum, neque ambulandi in monasterio, neque extra murum monasterii foras habeat facultatem, nisi interrogaverit praepositum et ille concesserit (LXXXIV).
[14] św. Jan Kasjan, Inst., IV, X.
(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!