Dom Delatte
2022.06.27 18:57

Komentarz do Reguły. Rozdział LXIII: O kolejności miejsc we wspólnocie

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

 

Z poprzednich rozdziałów dowiedzieliśmy się, z jakich żywych części składa się rodzina benedyktyńska: są w niej dzieci, dorośli i starcy, są bracia konwersi, klerycy i kapłani, ludzie wolni i byli niewolnicy, wykształceni i niepiśmienni, synowie znacznych rodów i prości zakonnicy. Jakie miejsce zajmie każdy z nich we wspólnocie? Aby dom monastyczny był pełen pokoju i służący zbudowaniu zakonników, musi być uporządkowany. U św. Benedykta nikt – pod pretekstem pokory – nie zajmuje jakiegokolwiek, pierwszego z brzegu wolnego miejsca. Porządek jest prawem każdej grupy naturalnej, każdego kolektywu. Istnieje w naturze, znajdujemy go też wśród aniołów. Narzuca się niejako sam z siebie w społeczności świeckiej i zakonnej. Społeczność monastyczna – chór liturgiczny mający współbrzmieć z chórem niebiańskim, nie wymyka się spod tej konieczności, zwłaszcza jeśli jego członkowie są liczni. Klasztor na Monte Cassino to nie był już dom liczący dwunastu mnichów, jak w Subiaco, i wiele fragmentów świętej Reguły, jak choćby rozdział 31. dotyczący dziekanów klasztornych, zakłada, że wspólnota jest pokaźna. Na szczycie hierarchii umieszczony jest opat, który włada całością, wspierany przez przeora, jeśli jest taka potrzeba (rozdz. 64. i 65.), dalej następują dziekani, później mnisi, którym powierzono różne urzędy w klasztorze. W stosunku do innych mnichów to oni wspólnie stanowią zespół zarządzający klasztorem. Święty Benedykt podał już, niejako mimochodem, kilka zasad dotyczących pierwszeństwa, ale chce teraz w osobnym rozdziale wyraźnie określić i uporządkować te kwestie.

W tym rozdziale najpierw opisuje porządek materialny wspólnoty, później, w części zaczynającej się od słów: „Niech zatem młodsi starszych szanują...”, relacje osobiste między mnichami. Ta część rozdziału to mały traktat o dobrych obyczajach klasztornych i kurtuazji monastycznej.

Bracia mają zachować w klasztorze to miejsce, jakie wynika z czasu ich wstąpienia, na jakie zasłużyli swoim życiem i jakie przydzielił im opat. Opat jednak nie powinien niepokoić powierzonej sobie trzody wydając niesprawiedliwe zarządzenia, jakby miał nieograniczoną władzę. Niechaj raczej zawsze pamięta, że ze wszystkich swoich decyzji i czynów będzie musiał zdać sprawę Bogu[1].

Trzy przyczyny mogą być brane pod uwagę, aby określić miejsce każdego we wspólnocie: czas wstąpienia, wartość życia i wola opata. Pierwsza pozostaje zasadą generalną, dwie pozostałe to szczegółowe wyjątki od tej zasady. Ta zasada uniemożliwia wysuwanie jakichkolwiek zarzutów i pretensji dotyczących pierwszeństwa. Ma ona też rozumowe uzasadnienie i jest zgodna z zrządzeniami Opatrzności. Nieco dalej będziemy powiemy więcej na temat tego, co dokładnie dla Naszego Świętego Ojca znaczy tempus conversionis (albo conversationis).

Wartość życia. Jak zauważył Dom Calmet, bez wątpienia godniejsze miejsce może zostać przydzielone mnichowi dlatego, że jest świętym mężem. Ale jednocześnie doskonałość życia może przedstawiać go jako kandydata do objęcia jakiegoś urzędu albo do kapłaństwa. Czyż trzeba dodawać, że nikt nie będzie sam odwoływał się do swojej cnoty, aby domagać się jakiegoś awansu czy urzędu? W tej kwestii inicjatywa należy do przełożonego.

W praktyce więc to wola opata i czas wstąpienia określają pozycję mnichów we wspólnocie. Już w jednym z następnych zdań Nasz Święty Ojciec sprowadzi wszystkie zasady ustalania hierarchii do tych dwóch: „zgodnie z kolejnością ustaloną przez opata lub przysługującą im na zasadzie dnia wstąpienia”. Zasadne jednak było wprowadzenie rozróżnienia między wartością życia a wolą opata. Albowiem, nawet przyjąwszy, że opat nie przenosi wyżej mnichów mało gorliwych albo stwarzających problemy, może awansować kogoś z innego powodu niż nadprzyrodzona doskonałość. Wyobraźmy sobie, na przykład, sytuację, w której jakiś zakonnik nie miał jeszcze okazji dać niewzruszonych dowodów wzniosłej cnoty, ale jakieś wyniesienie go wydaje się być zarazem korzystne dla wspólnoty i słuszne ze względu na uszanowanie osoby. Opat dysponuje całkowitą swobodą oceny sytuacji i podjęcia stosownych działań. Albo też dobry głos i talenty muzyczne jakiegoś młodego mnicha mogą sprawić, że zostanie wyniesiony do godności członka mniszej scholi.

Jednakże dając opatowi możliwość kreowania hierarchii starszeństwa, Reguła ostrzega go, aby z tego prawa korzystał ostrożnie i tylko mając poważne powody. Przypomina mu, że jego władza jest władzą ojcowską, ale nie nieograniczoną; absolutną, ale nie arbitralną. Zasada „tak chcę, tak rozkazuję, niech wola moja posłuży za rację”[2] nigdy nie ma zastosowania przy kierowaniu duszami. Opat nie może wedle swego upodobania burzyć porządku swojej wspólnoty, jakby przestawił figury na szachownicy. Gdyby regularnie czynił najmłodszego zwierzchnikiem starszych, potem, zmęczywszy się współpracą z nim, odwoływał go i wynosił innego, wprowadzałby zamieszanie i chaos w trzodę, którą Pan mu powierzył[3]. Klasztory mają potrzebę wewnętrznej stałości – opat będzie wracał do swoich wyborów tylko wtedy, gdy z jakichś ważnych powodów trzeba będzie ustalony porządek poprawić. Ale ostatecznie może uczynić przeorem mnicha, który złożył profesję wieczystą dwa tygodnie wcześniej, może wybrać na mistrza nowicjuszy mnicha, który jest profesem od wczoraj. Jednocześnie Nasz Święty Ojciec przypomina mu po raz kolejny, że jest odpowiedzialny przed Bogiem za wszystkie swoje decyzje i czyny.

Tak więc niech bracia przystępują do znaku pokoju, do Komunii św., zaczynają psalmy i zajmują miejsca w chórze zgodnie z kolejnością ustaloną przez opata lub przysługującą im na zasadzie dnia wstąpienia. A w żadnym wypadku wiek nie może kolejności tej z góry przesądzać ani o niej decydować. Przecież Samuel i Daniel, choć młodzi, sądzili starszych od siebie[4].

Warto zwrócić uwagę, że św. Benedykt wymienia tylko okoliczności związane z życiem liturgicznym. One interesują go najbardziej i to w nich istnieje największa potrzeba skrupulatnego przestrzegania porządku hierarchicznego. Zresztą, z rozmysłem użyte słowa et in omnibus omnino locis, mające znaczenie bardzo ogólne, odnoszą się być może do wszystkich okoliczności życia monastycznego. W końcu klasztor nie jest jakąś bezładną grupą ludzi, wszyscy w nim podlegają tym samym zasadom porządku. Dlatego też przy końcu tego rozdziału św. Benedykt uczyni aluzję do porządku miejsc w refektarzu[5]. Tak więc niech mnisi „przystępują do znaku pokoju” w ustalonym porządku. W czasach Naszego Świętego Ojca w czasie Mszy św. każdy udawał się do ołtarza i otrzymywał od celebransa pocałunek pokoju[6]. W tym samym porządku mają przystępować do Komunii św., podawanej wówczas pod dwiema postaciami[7], zajmować miejsca w chórze, a także zaczynać psalmy i antyfony, o ile oczywiście mogą godnie wypełniać tę posługę, jak napisał św. Benedykt w rozdziale 47.: „Psalmy i antyfony niech zaczynają po opacie kolejno ci mnisi, którym to zlecono. Śpiewać zaś albo czytać ten tylko może się ośmielić, kto jest w stanie wypełnić to zadanie ku zbudowaniu słuchaczy” (47, 2-3).

Ktoś jednak mógłby zadać sobie pytanie: „Ale, w końcu, czy wiek nie stanowi o starszeństwie? Czy nie jest wbrew prawu naturalnemu, aby młodzi byli pierwsi przed starszymi, aby to im powierzano kierowanie ludźmi podeszłymi w latach i doświadczonymi?”. Opat może niekiedy doświadczyć zarzutów z powodu „windowania młodych”. Niech jednak pociesza się tym, że w przyrodzie, podstawowym prawem jest zabieganie o swoje dobro, tak jak się je rozpoznaje, a w jego sytuacji często nie jest możliwe odmienne postępowanie. Ponadto św. Benedykt, w zgodzie z najczcigodniejszą tradycją monastyczną, daje mu takie prawo. Tak jak byłoby śmieszne powierzanie stanowisk tylko młodym, tak samo byłoby dziwne niepowierzanie im obowiązków, do których dobrego wykonywania są zdolni. W rozdziale 3. Nasz Święty Ojciec poleca, aby wszyscy profesi, młodzi i starzy, byli wzywani na radę, „gdyż Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to, co jest lepsze” (3, 3). W tym miejscu znów wyraźnie stwierdza, że wiek metrykalny w żadnej sytuacji razie nie będzie powodem pierwszeństwa, nie będzie też przeszkodą ani utrudnieniem. I aby nie uciekać się do przykładu chłopców ofiarowanych do jego klasztoru: Maura i Placyda, odwołuje się do Starego Testamentu, przywołuje Samuela, którzy był posłany przez Boga do Helego i jego synów (por. 1 Sm 3), oraz Daniela, który osądził dwóch starców (por. Dn 13)[8].

A zatem oprócz mnichów, których by opat, jak już mówiliśmy, po głębszym namyśle przesunął na miejsce wyższe lub z określonych powodów na niższe, wszyscy pozostali niechaj zajmują to, jakie im wyznaczył sam czas wstąpienia. I tak na przykład kto przyszedł do klasztoru o drugiej godzinie dnia, musi wiedzieć, że bez względu na to, jakie by były jego wiek i godność, będzie zawsze młodszy od tego, kto przyszedł o godzinie pierwszej. Co zaś dotyczy chłopców, to trzeba, aby wszyscy i wszędzie utrzymywali ich w karności[9].

Święty Benedykt po raz kolejny powtarza, że poza wyjątkowymi sytuacjami, gdy opat „po głębszym namyśle przesunął (mnicha) na miejsce wyższe”[10] albo „z określonych powodów na niższe”, każdy będzie zajmował miejsce odpowiadające czasowi jego nawrócenia, wyznaczone przez czas wstąpienia do klasztoru[11]. Dalej wyjaśnia swą myśl przez przykład. Komentatorzy zadawali sobie jednak pytanie, czy czasem nawrócenia dla św. Benedykta nie był raczej dzień złożenia profesji. Albowiem, jak dowodzili, tylko sama profesja jest definitywnym nawróceniem, prawdziwym wejściem w życie monastyczne, a sam Nasz Święty Ojciec napisał w rozdziale 58., że „od dnia tego należy już do wspólnoty” (58, 23). Pewne jest, że zgodnie z nieomal powszechnie przyjmowanym i bardzo starym zwyczajem monastycznym to data profesji wyznacza każdemu mnichowi jego miejsce w porządku hierarchicznym wspólnoty. Jednak, z drugiej strony, czyż tekst Reguły, czytany bez uprzedzeń, nie wskazuje jednak wyraźnie na czas wstąpienia do klasztoru[12]? Zwykle jednak, (wyjątki od tej reguły są rzadkie) ten, kto pierwszy wstąpił do klasztoru, pierwszy też składa profesję.

„Bez względu na to, jakie by były jego wiek i godność” – czy zatem chłopcy ofiarowani do klasztoru mieli zajmować miejsce odpowiadające czasowi ich ofiarowania, ich profesji, a zatem być wymieszani z innymi mnichami, zajmując niekiedy wyższe miejsce od ludzi dojrzałych, a nawet starców? Wydaje się, że to właśnie miał na myśli Nasz Święty Ojciec, gdyż zaraz wprost wypowiada się na temat dzieci, dodając szczegółową zasadę mającą na celu zapobieżenie niestosownościom wynikającym z tego przedwczesnego pierwszeństwa: „Co zaś dotyczy chłopców, to trzeba, aby wszyscy i wszędzie utrzymywali ich w karności”. W hierarchii starszeństwa są oni przed tymi, którzy po nich wstąpili do klasztoru (nie zapominajmy, że ich ofiarowanie miało takie same skutki prawne jak profesja dorosłych), jednak wszyscy starsi od nich mają zawsze i wszędzie obowiązek czuwać nad nimi, napominać i utrzymywać w karności (disciplina).

Kilka wierszy niżej św. Benedykt wypowie się jeszcze jaśniej na temat wzajemnych relacji między mnichami: „Mali chłopcy i młodsi niech w oratorium i przy stole zajmują swoje miejsca w porządku. Na zewnątrz zaś, gdziekolwiek by się znaleźli, należy ich pilnować i utrzymywać w karności, aż dojdą do wieku dojrzałości umysłowej” (63, 18-19). Do tego fragmentu należy dołączyć zdanie z rozdziału 70.: „Dzieci do lat piętnastu powinni wszyscy starannie utrzymywać w karności i pilnować, lecz i to czynić należy z wszelkim umiarem i roztropnością” (70, 4-5). Tak więc wszyscy mali chłopcy oraz starsi, którzy już weszli w wiek młodzieńczy, mają zajmować to miejsce, jakie wyznaczył im czas wstąpienia. Jakie to miejsce? Jeśli chce się wyłożyć ten fragment zgodnie z całym kontekstem i zachowując wewnętrzną spójność myśli św. Benedykta, należy go rozumieć w ten sposób: mają zajmować miejsce zgodnie z czasem profesji (tzn. ofiarowania do klasztoru), czyli zgodnie z zasadą hierarchii monastycznej. Nie chodzi tu o miejsce w ich własnym gronie i w pomieszczeniu, w którym mieszkają. Święty Benedykt mimochodem wspomina o utrzymywaniu w karności (cum disciplina), co może wskazywać także na unikanie zamieszania, zachowywanie właściwego porządku, a także nadzór i korygowanie ze strony starszych braci. Chłopcy mają więc w oratorium i przy stole zachowywać miejsce odpowiadające czasowi ich profesji, cały czas mają jednak pozostawać w karności. Wszędzie poza wskazanymi miejscami, „gdziekolwiek by się znaleźli”, i w każdej innej sytuacji nie będą mieli żadnego pierwszeństwa, będą też pilnowani i troskliwie zarządzani przez wszystkich. Trzeba, na przykład, dołożyć starań, aby w dormitorium łóżka młodszych braci nie stały obok siebie, lecz aby były rozdzielone posłaniami starszych (zob. 22, 7). Ta zbiorowa kuratela trwała aż do osiągnięcia przez chłopców piętnastego roku życia i dojścia przez nich do dojrzałości umysłowej, do pełnego rozeznania rozumowego. W tym miejscu św. Benedykt odchodzi od myśli św. Bazylego, który uważał, że poza oratorium należy całkowicie oddzielić dzieci od pozostałych zakonników[13]. Pamiętajmy jednak, że u św. Bazylego dzieci ofiarowane do klasztoru nie były jeszcze profesami.

Później, po czasach Naszego Świętego Ojca, również zachodni zwyczaj monastyczny mniej lub bardziej ściśle oddzielał chłopców ofiarowanych do klasztoru od pozostałych jego mieszkańców. W chórze czy w refektarzu tworzyli oni osobną grupę, pozostawali pod opieką własnych mistrzów. Nawet po ukończeniu piętnastu lat, jeśli wciąż byli zbyt figlarni, starannie pilnowało się ich postępowania[14]. Hildemar[15] pisze, że dzieci wychodzące spod ścisłej kurateli zajmowały (dopiero wtedy) miejsce we wspólnocie odpowiadające czasowi ich wstąpienia do klasztoru. Następnie, w miarę słabnięcia znaczenia dziecięcej oblatury, zaprzestano oddawania im uszanowania nawet w ten opóźniony sposób. Jednak, jak utrzymuje Dom Calmet, pierwotny zwyczaj był właśnie taki, jak wyżej opisaliśmy. To późniejsza dyscyplina dała szansę licznym komentatorom.

Takie, otwarte na różne możliwości prawo zapewnia każdemu mnichowi stosowne miejsce i uszanowanie. Byłoby zresztą rzeczą żałosną i śmieszną, gdyby kwestia pierwszeństwa rodziła zazdrości i kłótne między zakonnikami[16].

Niech zatem młodsi starszych szanują, a starsi niechaj kochają młodszych[17].

Porządek materialny, który św. Benedykt określił w pierwszej części tego rozdziału, choć jest absolutnie konieczny, sam w sobie nie jest jednak wystarczający. Musimy do niego dołączyć wzajemną miłość i okazywanie sobie szacunku, nadprzyrodzoną ogładę i kurtuazję. Nie trzeba zbyt źle mówić o światowej grzeczności. Co prawda, skrywa ona najczęściej dwa błędy: jest pusta, gdyż nie jest wyrazem miłości, jest też kłamliwa, gdyż bardzo łatwo zmienia ton i bez miłosierdzia piętnuje tych, których chwilę wcześniej pozornie chwaliła. Jednak nawet taka, jak jest, łączy się z jakimś zapomnieniem o sobie, często polega na dobrowolnym usunięciu się przez nas na drugi plan, aby dać pierwszeństwo komuś innemu, z intencją oddania mu szacunku i zrobienia przyjemności. To właśnie do dzieci Bożych należy odnowienie integralności tej grzeczności. Właśnie wśród nich będzie przede wszystkim zapomnieniem o sobie. Pamiętajmy, że z naszymi braćmi wchodzimy w relacje nie bezpośrednio przez wewnętrzne cnoty, ale raczej przez zewnętrzne zachowania. Początkowo inni ludzie wiedzą o nas tylko to, co ujawniamy w naszym postępowaniu. Właśnie dlatego, ze względu na życie wspólne, mamy starać się usunąć z naszego zachowania wszelką szorstkość. Grzeczność monastyczna powinna wypływać nie tylko z wychowania, z wrażliwości, z dobrego smaku, ale przede wszystkim z ducha wiary i miłości. Gdy Tobiasz, nie dając się jeszcze poznać, stanął przed Raguelem, ten rzekł do swojej żony: „Jaki podobny jest ten młodzieniec do ciotecznego brata mego!” (Tb 7,2), i zaczął go miłować ze względu na to podobieństwo. Każdy z naszych braci zasługuje na takie właśnie traktowanie: nasz brat jest nie tylko poświęcony Bogu, on nosi w sobie Boga, jest jakby Eucharystią. Jakże moglibyśmy odmówić mu naszego uszanowania i miłości? Jakże nie traktować go jako kogoś, z kim razem będziemy u Boga? Czyż nasze życie wspólnotowe nie jest tylko ćwiczeniem przygotowującym do tych relacji w wieczności?

Święty Benedykt przypomina najpierw przykazanie prawa naturalnego i nadprzyrodzonego: szacunek wznoszący się od najmłodszych ku starszym i starcom, miłość zstępująca od starszych ku młodszym. Widzimy tu nawiązanie do 70. i 71. narzędzi dobrych uczynków: „Starszych szanować. Młodszych miłować” (4, 70-71). Bez tego podwójnego ruchu mielibyśmy we wspólnocie dwie partie, które obserwowałby się z ciekawością, które być może zazdrościłyby sobie i poniżały się wzajemnie. Starsi mogą mieć swoje wady, swoje upodobania i uprzedzenia, ale byłoby rzeczą godną pożałowania skupianie się tylko na ich wykryciu, na ukazaniu – jak się to potocznie mówi – „małej bestii”. Młodość jest często zbyt wymagająca, zbyt pewna siebie i skora do reformowania. Starsi ze swojej strony, są niekiedy surowi i domagający się u bliźniego natychmiastowej doskonałości, a przecież nowicjuszom i młodym profesom trzeba dać czas na wyzbycie się nawyków przyniesionych ze świata. „Niech zatem młodsi starszych szanują” – jest to konsekwencja, prosty wniosek płynący z tego, co św. Benedykt zdecydował wyżej w sprawie wzajemnych praw i obowiązków młodych i starszych, czy to w porządku naturalnym, czy monastycznym. Jest to też zasada ogólna, która wyznacza następujące dalej dyspozycje szczegółowe.

Zwracając się do drugiego, nikomu nie wolno posłużyć się samym tylko imieniem, lecz starsi powinni mówić do młodszych „bracia”, młodsi zaś do starszych nonni, co oznacza „czcigodni ojcowie”. Opata natomiast, ponieważ wiara widzi w nim zastępcę Chrystusa, należy nazywać panem i opatem, nie jakoby on tego dla siebie żądał, lecz jako wyraz czci i miłości dla Chrystusa. Opat też sam musi o tym pamiętać i tak postępować, by okazać się godnym tej czci[18].

Wzajemne szacunek i miłość będą się wyrażały zewnętrznie najpierw w sposobie zwracania się do siebie. W ten sposób wchodzimy ze sobą w relacje. Aniołowie zwracają się do siebie w sposób prostszy, my zaś musimy posługiwać jednoznacznym mianem. To miano jest sprecyzowane przez świętą Regułę[19]. Najpierw jest ono określone w sposób negatywny, to znaczy drogą wykluczenia: nazywając jakiegoś brata (czy to zwracając się do niego, czy też mówiąc o nim), nie można posługiwać się samym jego imieniem, bez dodatkowego określenia[20]. Tak więc niezgodne z Regułą posługiwanie się jedynie imieniem otrzymanym na chrzcie albo nazwiskiem, zwyczajowe określanie jakiegoś brata nazwą piastowanego przez niego urzędu klasztornego, tytułem wskazującym na jego sytuację w świecie, narodowością, a tym bardziej jakimś przezwiskiem. Powinniśmy wyeliminować z naszego języka zwroty żargonowe, sformułowania szkolne i demokratyczne, włączając w to oczywiście zwracanie się do siebie per ty.

Dokonawszy wykluczenia, św. Benedykt wskazuje w sposób pozytywny, jakie są monastyczne formy zwracania się do siebie. Starsi będą zwracali się do młodszych od siebie używając słowa „bracia”. Słowo to jest pełne miłości i ciepłych uczuć, przypomina jedność życia wszystkich zakonników w jednej rodzinie[21]. Pierwsi chrześcijanie i pierwsi mnisi zwracali się do siebie właśnie w ten sposób[22]. Termin „konfratrzy” trzeba zostawić świeckim. Starsi będą nazywani nonni, co wskazuje na szacunek należny ojcom, „czcigodni ojcowie”. Podawano wiele etymologii tego słowa. Najbardziej prawdopodobna jest taka, że pochodzi ono z Egiptu, gdzie było używane dla wyrażenia szacunku i czci należnych komuś starszemu i bogobojnemu. Święty Hieronim używa go kilkukrotnie w swoich listach[23].

Jeżeli zaś chodzi o opata, który reprezentuje Chrystusa w klasztorze i który zajmuje Jego miejsce, będzie się go nazywać Panem[24]. Święty Benedykt nie wprowadził tego terminu, w jego czasach o papieżu mówiono Domnus apostolicus, nazywano też w ten sposób wielkie i święte postacie. Sulpicjusz Sewer, na przykład, napisał o św. Marcinie: Domnum Martinum obisse nuntiant[25]. Opata będzie się też nazywać „Abba”, czyli aramejskim słowem oznaczającym ojca. Na Wschodzie nawet zwykłych zakonników, czcigodnych przez swój wiek i cnotę, zwykle nazywano w ten sposób[26], podczas gdy dla nazwania przełożonego używno słów: πραιπόσιτοςpraepositus, pater monasterii, archimandryta itp. Święty Benedykt zachowuje miano ojca tylko dla tego, który prawdziwie jest ojcem rodziny. Przypomina mu jednocześnie, że jest ono mu nadawane jako wyraz czci i miłości dla Chrystusa, a nie po to, by miał powód do wywyższania się. Tak jak w rozdziale 2. wzywa opata, aby dostosował swoje postępowanie i całe swoje życie do tego, co oznacza tak wzniosłe imię, i aby okazał się godnym czci, którą się go otacza. Co jednak nie oznacza, jak sądzimy, że opat ma stale przybierać pozę pompatyczną i że jest zobowiązany do ciągłego celebrowania swojej władzy w klasztorze.

Od IX w. termin nonnus wyszedł z użycia w większości klasztorów. Synod w Aix-la-Chapelle (817 r.) zaleca używanie go dla nazywania praepositos (nie do końca wiadomo czy chodzi tu o przeorów, czy o starszych). Pozostał w użyciu w kilku miejscach, m.in. na Monte Cassino, gdzie znajdujemy go w jeszcze w tekście komentarza napisanego przez Bernarda pod koniec XIII w., a cystersi zachowali go do naszych czasów. Ale tytuł domnus bardzo schlebiał małej próżności mnichów. Szmaragd pisze: „starsi chcą dziś, abyśmy ich tak nazywali”. W Cluny w czasach Udalryka każdy profes miał do tego tytułu prawo[27]. My, tak jak benedyktyni z Kongregacji św. Vanna i św. Maura, zachowujemy go dla profesów będących kapłanami. Nasi profesi przygotowujący się do kapłaństwa są nazywani po prostu „Czcigodnymi Ojcami” (Révérends Pères). Bracia konwersi, postulanci i nowicjusze, nawet jeśli są kapłanami, nazywani są braćmi. W niektórych krainach, np. we Włoszech, gdzie osoby świeckie tytułuje się „dom” czy „don”, także nowicjusze są tak nazywani. Tytuł „Czcigodni Ojcowie” zachowuje się tam tylko dla profesów kapłanów. W gallikanizmie słowo „ojciec” (Abbé) zostało zawłaszczone przez świeckich, przede wszystkim za sprawą opatów komendatoryjnych, którzy często byli osobami świeckimi. Trzeba jednak zauważyć, że od VI w. niekiedy w Galii używano słowa Abbé w odniesieniu do kapłana świeckiego odpowiedzialnego za zarządzanie ważnym kościołem i kierowanie duchownymi, którzy pełnili w nim posługę[28].

Gdziekolwiek by się bracia spotkali, niechaj młodszy prosi starszego o błogosławieństwo. Jeśli starszy przechodzi, młodszy powinien wstać i ustąpić mu miejsca siedzącego. Nie godzi się też młodszemu usiąść ponownie, zanim go starszy nie zaprosi. W ten sposób wypełniamy zalecenie Pisma Świętego: W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie (Rz 12,10).

Mali chłopcy i młodsi niech w oratorium i przy stole zajmują swoje miejsca w porządku. Na zewnątrz zaś, gdziekolwiek by się znaleźli, należy ich pilnować i utrzymywać w karności, aż dojdą do wieku dojrzałości umysłowej[29].

Dowiedzieliśmy się już, jak mnisi mają się tytułować. Zobaczmy teraz jakie przejawy kurtuazji monastycznej są sobie winni. Pierwszym z nich jest pozdrowienie. Gdziekolwiek bracia się spotykają, młodszy powinien poprosić starszego o błogosławieństwo. Nasz Święty Ojciec wielokrotnie wspominał o błogosławieństwie. W rozdziale 25. powiedział o ekskomunikowanym: „Niechaj też nikt przechodząc nie udziela mu błogosławieństwa” (25, 6). W rozdziale 53. polecił: „brat, który spotka (gościa), niechaj pozdrowi (go) (…), a poprosiwszy o błogosławieństwo odejdzie” (53, 24). Z kolei w rozdziale 66. przykaże furtianowi: „A gdy tylko ktoś zapuka lub ubogi zawoła, niech odpowie: Bogu niech będą dzięki albo pobłogosław” (66, 3). Zwyczaj ten jest prawdziwie czcigodny. Autor listu do Hebrajczyków wyjaśnia, jak Melchizedek błogosławił Abrahama, „a nie ulega wątpliwości, że błogosławieństwo otrzymuje mniejszy od większego” (Hbr 7,7). Jednym ze znaczeń słowa „błogosławić” jest „wysławiać Boga z powodu jakiegoś zdarzenia albo jakiejś osoby”: „I błogosławił im Symeon” (Łk 2,34). Podczas Ostatniej Wieczerzy Pan wziął chleb, „błogosławił i łamał” (Mat 28,26, zob. też: Mk 14,22). Pierwsi chrześcijanie błogosławili się, gdy się spotykali[30]. Nie chodzi tu o zwykły gest, ale o formę wyrażenia życzenia i prośby skierowanej do Pana oraz wdzięczności wobec Niego, coś podobnego do liturgicznego „Pan z wami” (Dominus vobiscum): Niech Bóg będzie błogosławiony w tym spotkaniu, niech Bóg ci błogosławi!

Starożytni mnisi ze Wschodu i z Zachodu kłaniali się przed tym, komu chcieli wyrazić uszanowanie i mówili: „Pobłogosław, Ojcze!” (Benedic Pater) albo też „Pobłogosławcie!” (Benedicite). Było to rozpoznanie obecności Boga w gościu lub bracie i prośba zwrócona do Pana, który w nim mieszka, o błogosławieństwo. Z Reguły Mistrza, od Bernarda z Cassino i z innych źródeł wiemy, że odpowiedzią na prośbę o błogosławieństwo było Deus lub Dominus[31], ale nie zawsze była ona wypowiadana. Piotr Boherius pisze, że nigdy nie słyszał takiej odpowiedzi ani w Subiaco ani na Monte Cassino: „Nie słyszałem, aby ktoś odpowiadał inaczej niż Deo gratias!, w Regule również nie znajduję nic na temat innej odpowiedzi”. Nasz Święty Ojciec rzeczywiście zaleca furtianowi odpowiadanie na każde wołanie przy furcie Deo gratias!, ale dodaje też „albo Pobłogosław!”, co pozwala sądzić, że odpowiedź Deo gratias! nie była formułą błogosławieństwa. Jakkolwiek by nie było, formuła Deo gratias! jest starożytną i piękna formułą monastycznego pozdrowienia. Zbuntowani donatyści w czasach św. Augustyna czynili mnichom zarzuty z powodu używania tej formuły. Można przeczytać z jaką żarliwością polemizuje z nimi święty Doktor w swym objaśnieniu psalmu 132[32].

Jak zauważa Paweł Diakon, o błogosławieństwo prosi się i udziela się go tylko w miejscach i porach, w których wolno mówić. W miejscach wskazanych w Regule i w czasach szczególnego milczenia, należy się ograniczyć do prośby o błogosławieństwo w sercu i do skinienia głową. Piotr Czcigodny musiał tłumaczyć zgorszonym cystersom, że to wystarczy, aby zachować ten przepis Reguły[33]. W przepisach dla Opactwa św. Cecylii Dom Guéranger napisał: „Siostry młodsze będą prosić starsze, tj. profeski po zakończeniu nowicjatu, o błogosławieństwo, mówiąc: Benedicite. W czasie milczenia po komplecie uczynią to tylko skinieniem głowy. Starsze przyjmować będą ten znak uszanowania z pokorą i wdzięcznością. Ta, która złożyła profesję tego samego dnia co siostra prosząca o błogosławieństwo, odpowie tym samym słowem: Benedicite”. U nas nie ma tego zwyczaju i warto by może postarać się, żeby go wprowadzić. Nie jesteśmy jednak zwolnieni z obowiązku pozdrawiania starszego brata, w ogóle każdego brata, którego spotykamy. Zwrócenie się do niego w kilku miłych słowach, z jakimś żartem, czy jakieś inne sprawienie mu przyjemności z pewnością nie jest konieczne, zawsze jednak jest w dobrym tonie zdjęcie kaptura, jeśli się go ma na głowie, zwrócenie spojrzenia na chwilę i skinienie głową. Nawet jeśli ktoś z najmłodszych zapomniałby tego zrobić, starszy mógłby oczywiście skinąć głową swojemu bratu i skłonić się nieco przed jego aniołem stróżem.

Święty Benedykt przewiduje też sytuację, gdy starszy podchodzi do młodszego, który siedzi. Wówczas młodszy powinien się od razu podnieść. A jeśli starszy przyszedł po to, aby usiąść tam, gdzie siedział młodszy, albo w pobliżu miejsca zajmowanego przez młodszego, ten ostatni powinien ustąpić mu miejsca i nie siadać ponownie bez zaproszenia. Jest to godne z dobrymi obyczajami wszystkich krajów i czasów. Jak pisze Arystoteles, „dla każdego starca żywić trzeba cześć odpowiednią jego wiekowi, wstawać na jego powitanie, wyznaczać mu najlepsze miejsce przy stole, itp”[34]. Możemy jeszcze za Pawłem Diakonem i Hildemarem dodać, że jeśli starszy tylko przechodzi „młodszy powinien się nieco unieść, skłonić i poprosić o błogosławieństwo”. Gdy starszy wielokrotnie przechodzi albo gdy młodszy brat siedzi w miejscu, przez które przechodzi wielu starszych, jest zwolniony z obowiązku wstawania za każdym razem. Z kolei wynikającym z miłości i kurtuazji obowiązkiem starszego jest niepozwalanie na to, aby młodszy długo stał przed nim. Hildemar pisze, że opat ma przypominać o tej ostatniej zasadzie w kapitularzu, a jeśli jakiś starszy by jej nie przestrzegał, ma być ukarany, a nawet przesunięty na ostatnie miejsce, gdyby nie chciał się poprawić. Zaiste, narażałby się na śmieszność mnich, który bez ustanku podkreślałby swoje starszeństwo i wyniośle domagał się wszelkich wyrazów należnego mu szacunku.

Nigdy nie uważajmy tych przepisów Reguły za przestarzałe. Powtórzmy raz jeszcze, że te uprzejmości i gesty są znakiem naszej miłości bliźniego i naszej nadprzyrodzonej wrażliwości. Bracia powinni się wzajemnie wyprzedzać „w okazywaniu czci” (Rz 12,10), przykładać się do bycia miłym, a nawet obmyślać tego sposoby, jednak bez udawania i służalczości. Pozdrawiajmy więc starszych od nas, przepuszczajmy ich przed sobą, nie wstydźmy się klęczeć, gdy przemawiamy do naszego opata. Komentatorzy wykorzystują to, co zostało tu napisane o siedzeniu, aby dodać, że mnich nie powinien siadywać w sposób swobodny i niedbały, jak to bywa w zwyczaju wśród ludzi żyjących w świecie[35].

Święty Benedykt kończy zaleceniem dotyczącym pilnowania dzieci przez wszystkich. Fragment ten już skomentowaliśmy wyżej.

Dom Paul Delatte OSB

tłum. Tomasz Glanz

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

[1]Ordines suos in monasterio ita conservent ut conversationis tempus ut vitæ meritum discernit utque abbas constituerit. Qui abbas non conturbet gregem sibi commissum nec, quasi libera utens potestate, iniuste disponat aliquid, sed cogitet semper quia de omnibus iudiciis et operibus suis redditurus est Deo rationem.

[2] Sic volo, sic jubeo, sit pro ratione voluntas – powiedzenie zaczerpnięte z jednej z satyr starożytnego poety Juwenalisa (przyp. tłum.).

[3] Reguła Mistrza jest w tej kwestii mniej roztropna od Reguły św. Benedykta. Zob. rozdz. XCII.

[4] Ergo secundum ordines quos constituerit vel quos habuerint ipsi fratres sic accedant ad pacem, ad communionem, ad psalmum imponendum, in choro standum ; et in omnibus omnino locis ætas non discernat ordines nec præiudicet, quia Samuhel et Danihel pueri presbyteros iudicaverunt.

[5] Nasz Święty Ojciec pisząc ten rozdział, miał w pamięci dyscyplinę mnichów z Tabenny opisaną przez św. Hieronima w jego wstępie do tłumaczenia Reguły św. Pachomiusza: Quicumque autem monasterium primus ingreditur, primus sedet, primus ambulat, primus psalmum dicit, primus in mensa manum extendit, prior in ecclesia communicat: nec aetas inter eos quaeritur, sed professio.

[6] O monastycznym ceremoniale pocałunku pokoju, zob.: E. Martène, De ant, monach. rit., 1. II, c. IV, col. 178-181.

[7] Jeszcze kilka wieków później w Cluny udzielano Komunii pod dwiema postaciami, zob.: Udalryk, Consuet.

  1. , 1. II, c. XXX.

[8] Jest to być może jakieś pokłosie słów św. Hieronima: Neque vero eorum qui a me exemplaria acceperunt vel auctoritate vel aetate ducaris, quum et Daniel puer senes judicet, et Amos pastor caprarum in sacerdotum principes invehatur (Epist. XXXVII, 4, PL XXII, 463).

[9] Ergo excepto hos quos, ut diximus, altiori consilio abbas prætulerit vel degradaverit certis ex causis, reliqui omnes ut convertuntur ita sint, ut verbi gratia qui secunda hora diei venerit in monasterio iuniorem se noverit illius esse qui prima hora venit diei, cuiuslibet ætatis aut dignitatis sit, pueris per omnia ab omnibus disciplina conservata.

[10] Wyrażenie altiori consilio znajdujemy u Sulpicjusza Sewera: Dial., I, c. X, PL XX, 190.

[11] Zob. cytowany wyżej wstęp św. Hieronima do tłumaczenia Reguły św. Pachomiusza.

[12] Zob.: B. van Haeften, l. III, tract. III, disq. VI.

[13] św. Bazyli, Reg. fus., XV.

[14] Zob.: Udalryk, Consuet. Clun., 1. III, c. IX.

[15] W komentarzu do rozdz. 70.

[16] Zob.: św. Bazyli, Reg. contr., X.

[17] Iuniores igitur priores suos honorent, priores minores suos diligant.

[18] In ipsa appellatione nominum nulli liceat alium puro appellare nomine, sed priores iuniores suos fratrum nomine, iuniores autem priores suos nonnos vocent, quod intellegitur paterna reverentia. Abbas autem, quia vices Christi creditur agere, dominus et abbas vocetur, non sua assumptione sed honore et amore Christi ; ipse autem cogitet et sic se exhibeat ut dignus sit tali honore.

[19] Zob.: B. van Haeften, l. III, tract. IV.

[20] Uczeń i biograf św. Fulgencjusza z Ruspe (zm. 583) napisał o swoim mistrzu: Circa singulos ita mansuetus fuit et communis et facilis, ut neminem fratrum puro nomine clamitaret (Vita S. Fulgent., c. XXVII, PL LXV, col. 144).

[21] Bene fratres jussit appellari, quia uno sacro fonte baptismatis sunt renati, et uno Spiritu sanctificati, et unam professionem professi sunt, et unam remunerationem adipisci desiderant, et ab una matre, id est sancta Ecclesia, editi sunt. Et hoc notandum est, quia melior est ista fraternitas spiritalis, quam carnalis (Paweł Diakon, komentarz do tego fragmentu).

[22] Zob.: św. Augustyn, Enarrat. in Psalm. CXXXII, PL XXXVII, 1729 i nast.

[23] św. Hieronim, Epist. XXII, 16, PL XXII, 404, Epist. CXVII, 6, PL ibid., 966, zob. też: B. van Haeften, l. III, tract. IV, disq. III; A. Calmet, komentarz do tego fragmentu.

[24] W łacińskim tekście, którym posługiwał się autor, zapisano tu wersję skróconą – Domnus, słowo w pełnym brzmieniu (Dominus) było zarezerwowane wyłącznie dla osoby Pana Jezusa (przyp. tłum.).

[25] Sulpicjusz Sewer, Epist. II, PL XX, 179.

[26] Zob.: św. Jan Kasjan, Vitae Patrum, passim.

[27] Udalryk, Consuet. Clun., 1. II, c. XX.

[28] Zob. św. Grzegorz z Tours, Liber Vitae Patrum, II, 3-4, MGH: Script, rer. merov., t. I, s. 670-671; In gloria martyrum, 60, MGH: ibid., s. 529.

[29] Ubicumque autem sibi obviant fratres, iunior priorem benedictionem petat. Transeunte maiore minor surgat et det ei locum sedendi, nec præsumat iunior consedere nisi ei præcipiat senior suus, ut fiat quod scriptum est : Honore invicem prævenientes. Pueri parvi vel adulescentes in oratorio vel ad mensas cum disciplina ordines suos consequantur. Foris autem vel ubiubi, et custodiam habeant et disciplinam, usque dum ad intellegibilem ætatem perveniant.

[30] Quod penes Deum bonitatis et benignitatis, omnis benedictio inter nos summum sit disciplinae et conversationis sacramentum, „benedicat te Deus” tam facile pronuncias quam Christiano necesse est (Tertulian, De testim. animae, c. II, PL I, 611).

[31] Reg. Magistri, XIII, 46; Bernard z Cassino, komentarz do rozdz. XXV.

[32] św. Augustyn, Enarrationes in psalmos, PL XXXVII, 1732: Hi etiam insultare nobis audent quia fratres, cum vident homines, Deo gratias dicunt. Quid est, inquiunt, Deo gratias? Itane surdus es ut nescias quid sit Deo gratias? Qui dicit Deo gratias, gratias agit Deo. Vide si non debet frater Deo gratias agere, quando videt fratrem suum. Num enim non est locus gratulationis quando se invicem vident qui habitant in Christo?; w liście XLI św. Augustyn pisze jeszcze: Deo gratias! nam quid melius et animo geramus et ore promamus, et calamo exprimamus quam Deo gratias? Hoc nec dici brevius, nec audiri laetius, nec intelligi grandius, nec agi fructuosius potest (PL XXXIII, 158).

[33] Piotr Czcigodny, Epist. 1. I, Ep. XXVIII, PL CLXXXIX, 133-134.

[34] Arystoteles, Etyka nikomachejska, IX, 2, tłum. D. Gromska, Warszawa 1982, s. 327; zob. też: Sermo ascet. de renuntiatione saeculi, wśród dzieł św. Bazylego, PG XXXI, 644.

[35] Cum sedes, non superpones alteri cruri alterum crus tuum: siquidem istud facere, animi parum attenti atque aliud agentis indicium est (Sermo ascet. de renuntiat. saec., 8, PG XXXl, 644).


Dom Paul Delatte OSB

(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!