Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Kiedy ktoś ze stanu kapłańskiego prosi o przyjęcie do klasztoru, nie należy zbyt szybko się zgadzać. Jeśliby jednak wciąż wytrwale prosił, niechaj wie, że musi zachowywać Regułę w całej surowości i z niczego nie zostanie zwolniony, gdyż będzie tak, jak napisano: Przyjacielu, po coś przyszedł? (Mt 26,50)[1].
Pierwotnie, jak już pisaliśmy, mnisi należeli do stanu świeckiego. Zwykle jednak było kilku kapłanów i kleryków w każdym klasztorze, a Nasz Święty Ojciec poświęca im w całości cały rozdział 62., który dopełnia naukę podaną w tym rozdziale. Te dwa porządki (tj. monastyczny i kapłański) nie powinny się wykluczać, wręcz przeciwnie – mogą się ze sobą harmonijnie przeplatać, a dwie drogi życia mogą zostać połączone. Mnisi mogą wstępować do stanu duchownego, a duchowni podejmować życie monastyczne. Połączenie tych dwóch stanów dodaje godności życiu zakonnemu i uświęca kapłaństwo. Święty Hieronim pisze o pewnych zachowaniach niestosownych dla „duchownych i mnichów, których kapłaństwo jest ozdobą ślubów zakonnych, a śluby ozdobą kapłaństwa”[2]. W tym rozdziale chodzi tylko o przewidujące określenie warunków przyjęcia tych, którzy, należąc do stanu kapłańskiego – jak biskupi, kapłani, diakoni[3] i członkowie niższego duchowieństwa, poprosiliby o przyjęcie do klasztoru.
Życie monastyczne odróżnia się od życia kapłańskiego przez swój cel, swój program i właściwe sobie łaski. W żadnym razie nie negujemy tego, że ksiądz żyjący w świecie powinien pracować nad swoją doskonałością – czyż nie powiedziano mu przy przekazywaniu godności kapłańskiej: Agnosce quod agis, imitare quod tractas[4]? Aby zaświadczyć, że klasztory nie mają monopolu na spełnioną doskonałość, niech nam wystarczy przypomnienie przykładu świętego Proboszcza z Ars. Nie wprowadzamy tu też słynnego i często źle rozumianego rozróżnienia między stanem doskonałości posiadanej, który przysługuje biskupom, a stanem doskonałości nabywanej, który jest właściwy zakonnikom. Nie chcemy budować żadnych porównań między osobami. Mówimy tylko o kwestiach doktrynalnych. Jest zatem rzeczą pewną, że życie zakonne jest zorganizowanym życiem doskonałym, zabezpieczonym praktyką rad ewangelicznych i ślubami, i że nawet kapłan podejmuje je bez poniżenia. Nie można również zaprzeczyć, że Kościół troskliwie podtrzymuje i zabezpiecza święte prawo przysługujące wszystkim członkom stanu duchownego do wstąpienia, jeśli tego pragną, do zakonu czynnego albo kontemplacyjnego. Biskupi, z racji duchowej więzi łączącej ich z ich kościołami, potrzebują pozwolenia Najwyższego Kapłana, aby zostać zakonnikami. Jeśli zaś chodzi o członków stanu duchownego, którzy przyjęli niższe święcenia, powinni oni po synowsku poprosić o zgodę swojego biskupa ordynariusza i uzgodnić z nim, co mają robić, tak aby dusze nie cierpiały i nie pozostawały bez pasterza[5]. Nawet gdy brakuje kapłanów, biskupi powinni mieć tak wiele ducha nadprzyrodzonego i wiary w obcowanie świętych, aby doceniać i wspierać powołania zakonne.
Jeśli zawsze wolno kapłanowi albo temu, kto jest nawrócony do kapłaństwa, ad clericatum conversus – zgodnie z wyrażeniem używanym przez starożytne synody, starać się o przyjęcie do klasztoru, aby podjąć nowe i pełniejsze nawrócenie, wolno też klasztorowi powstrzymywać się od gorliwości i pośpiechu w przyjmowaniu proszącego: „nie należy zbyt szybko się zgadzać”. Trzeba zatem pilnować się, aby nie przejmować inicjatywy i zgodzić się dopiero po długich i wytrwałych prośbach: „jeśliby jednak wciąż wytrwale prosił…”. Nie należy pozwolić, aby zaślepiła nas perspektywa zaszczytu albo korzyści, która wiązałaby się z przyjęciem takiego kandydata. Rzeczą mądrą jest sprawdzenie tego powołania tak jak każdego innego, a nawet bardziej niż innych, jak napisał Hildemar. Ten sam komentator mówi też, podobnie jak Paweł Diakon, że kapłan proszący o przyjęcie powinien przed przyjęciem przejść przez takie same etapy jak człowiek świecki, włącznie z uczącym pokory pobytem przed furtą. Wolno jednak sądzić, że Nasz Święty Ojciec, tak skłonny do szanowania kapłana, nie chciałby, aby traktowano go nieżyczliwie i zadawano upokorzenia, co zwykle poprzedzało przyjęcie kandydata[6].
Łatwo jest, także dziś, uzasadnić zalecenia świętej Reguły. W seminarium duchownym, przygotowując się do zdań i obowiązków kapłana, bardzo łatwo nabywa się przekonania o niezrównanej godności kapłaństwa. Kapłan jest w szczególnej relacji z dziewiczym macierzyństwem Matki Bożej; działając w osobie Pana, uczestniczy w Jego władzy i sądzie, co wynosi go ponad królów, a nawet aniołów…. . To wszystko prawda. Ale dobrze wiemy też, że gdy przekazana nam jest nadprzyrodzona godność, mamy szczególną łatwość, aby koncentrować się nie na wynikających z niej obowiązkach i odpowiedzialności, ale na swojej wielkości i przywilejach. Zakonnicom nigdy nie brakuje słów, aby głosić, że są oblubienicami Chrystusa. Byłoby jednak pewną nieostrożnością powiedzieć, że zawsze pełnią wolę swojego Oblubieńca. Zbyt rozdęte poczucie własnej godności nie specjalnie przysposabia do życia, którego cechą charakterystyczną jest pokora i posłuszeństwo.
Ponadto, kapłan, zwłaszcza, gdy ma już swoje lata, przychodzi z duszą całkowicie uformowaną, z utrwalonymi cechami osobowości, z określonymi nawykami myślowymi, a niekiedy nawet z trwałym systemem myślowym. Trudno mu zatem w pokoju i pełnej otwartości przyjąć idee i praktyki, z którymi jest mało oswojony i które wydają mu się nie najlepsze, a może i niestosowne. Będzie miał zupełnie ludzką skłonność do krytykowania, a gdy wspomni na swoje doświadczenie, może sprawiać wrażenie człowieka, który wstąpił do klasztoru po to tylko, aby pouczać swoich braci i reformować opactwo. Ksiądz żyjący w świecie, ma zachowywać dystans do świata i przyjmować postawę obronną. A właśnie największym błędem, jaki można popełnić w życiu monastycznym, jest trzymanie się na dystans. Każdy, kto chce zostać mnichem, musi się zgodzić na całkowite przemeblowanie swojego wnętrza, które jest konieczne, aby zniweczyć wolę własną. Długie sprawowanie władzy, nawet w pełni prawomocnej, nawet nadprzyrodzonej, mogło mimowolnie uczynić z kapłana człowieka, który wydaje polecenia, który kieruje. Mógł się on też przyzwyczaić do życia łatwego, bez trosk, intelektualnie mało aktywnego; to wszystko mogło zmiękczyć jego charakter. Tymczasem po to, abyśmy mogli zwyciężyć w życiu monastycznym, nasze serce musi pozostać otwarte, proste, skłonne do miłości. Musimy ponownie odnaleźć jakąś część młodości, powrócić do waleczności pełnej radości.
Jednak w końcu, jeśli okaże się, że kandydat nie ma tych cech charakteru, które właśnie opisaliśmy, albo przynajmniej ma tyle dobrej woli, że jest szansa na sukces, nie jest rzeczą nierozsądną przyjęcie go. Święty Benedykt, choć nic nie mówi o samym przyjęciu, zaznacza od razu, że wstępując do klasztoru kapłan powinien dobrze wiedzieć, że będzie podlegał całej dyscyplinie Reguły i nie będzie miał żadnych przywilejów z powodu swojego kapłaństwa. Powinien rozważać słowa zapisane w Ewangelii: „Przyjacielu, po coś przyszedł?”. Czyż nie po to, aby się uświęcić i być posłusznym? Te słowa czytamy u św. Mateusza (26,50) i Pan skierował je do Judasza, ale można sądzić, że w myśli Naszego Świętego Ojca ten cytat i to porównanie mają charakter czysto materialny. Zbliżona formuła była używana przez Ojców Pustyni, gdy chcieli przypomnieć sobie o rzeczywistości swojego powołania: Propter quid existi? („Po cóż wyszedłeś?”) – to pytanie często zadawał sobie św. Arseniusz Pustelnik[7]. Święty Bernard, któremu często przypisuje się te słowa, po prostu powtórzył je za starożytnymi[8].
Należy mu jednak pozwolić zająć miejsce tuż przy opacie, udzielać błogosławieństw i odprawiać Msze Święte, ale tylko wówczas, gdy opat mu to poleci. W innym przypadku niech nic takiego sam się nie ośmiela czynić, a pamiętając, że podlega karności zakonnej, niech raczej daje wszystkim przykład pokory[9].
Zabezpieczywszy integralność życia monastycznego w pierwszym akapicie, Nasz Święty Ojciec podaje teraz zasady mające na celu uszanowanie kapłaństwa. Wszystko jest zresztą pozostawione uznaniu opata. Opat może przydzielić kapłanowi wyższe miejsce (w zamyśle św. Benedykta prawdopodobnie już od chwili jego wstąpienia do klasztoru): „tuż przy opacie”, być może nawet przed przeorem i przed dziekanami klasztornymi, jeśli nie są oni kapłanami. Oczywiście, jeśli w klasztorze są inni, starsi kapłani, nowo przybyły zajmuje swoje miejsce zgodnie z zasadą starszeństwa monastycznego. Kapłan ma „udzielać błogosławieństw”, które są przewidziane w Regule – w czasie oficjów oraz w refektarzu, obejmujących posiłki i lekturę. Ma też „odprawiać Msze Święte”. Według o. A. Calmeta, który napisał małą rozprawę na ten temat, te słowa mogły oznaczać także „przewodniczenie w chórze i recytowanie ostatniej kolekty”. W innych sprawach kapłani podlegają takiemu samemu reżimowi jak inni bracia w nowicjacie, gdyż bez wątpienia nie zwalniano ich z ustanowionego w Regule nowicjatu. Warto zwrócić uwagę, że św. Benedykt mówi tylko o przywilejach z obszaru liturgii. Zgodnie z późniejszymi zwyczajami monastycznymi, pisanymi wtedy, gdy kapłani byli już liczniejsi w klasztorach, zdarzało się, że kapłani-nowicjusze nie mogli sprawować funkcji kapłańskich i tylko przyjmowali Komunię Świętą jak świeccy. Dopiero po złożeniu profesji udzielano im przywileju celebrowania Mszy Świętej, i to najchętniej dopiero po bardzo poważnym ich zbadaniu.
Jak mówi św. Benedykt, jeżeli opat nie zezwoli na te wyjątki, kapłanowi pozostaje zajmowanie przypisanego mu miejsca i powstrzymanie się od prób wykonywania swoich funkcji kapłańskich. Ma sobie przypominać, że podlega temu samemu prawu co wszyscy. Ten, który sprawując Ofiarę Ołtarza, tak często stawał twarzą w twarz z pokorą samego Boga, sam stając się pokornym w pełni posiądzie łaskę swojego kapłaństwa. Czyż nie jest zasadą, że ci, którzy dobrze przyjmują łaskę, przyjmują ją w ten sposób, że łaska jeszcze podkreśla ich nicość? Każde dobrodziejstwo Boga ich zaskakuje. W tej właśnie chwili, gdy Boskie Macierzyństwo wyniosło Matkę Bożą ponad wszelkie stworzenie, ona uznała się tylko za pokorną służebnicę Pańską. Od kapłana wszyscy oczekują przykładów pokory, a nie budzącego politowanie pokazu śmiesznego przekonania o własnej wyższości.
Kiedy zaś chodziłoby o obsadzenie urzędów lub o jakieś inne klasztorne sprawy, powinien zająć miejsce, które wynika z czasu jego wstąpienia do klasztoru, a nie to, jakie mu przyznano dla kapłańskiej godności[10].
Ten fragment jest nieco enigmatyczny i był interpretowany na różne sposoby. Można go rozumieć następująco: Jeśli jakiś ważny urząd w klasztorze stanie się wakujący, jeśli na przykład pojawi się kwestia ustanowienia, czy „obsadzenia urzędu” opata albo przeora, niech kapłan nie wyobraża sobie, że to stanowisko należy mu się z mocy prawa. Podobnie, jeśli jakaś inna ważna decyzja ma zostać podjęta w klasztorze albo kapituła rozważa jakąś kwestię wniesioną przez opata, kapłan nie będzie uważał się człowieka niezastąpionego, nie będzie też obstawał przy swojej opinii i przemawiał władczym tonem, pod pretekstem, że jest lepiej wykształcony i bardziej doświadczony niż inni. Święty Benedykt w kilku słowach uspokoją te poruszenia natury: kapłan będzie cały czas uważał za swoje to miejsce, które powinien zajmować, tak w chórze, jak i w całym życiu wspólnoty, z racji czasu swojego wstąpienia do klasztoru, a nie to miejsce, które według swojego uznania przydzielił mu opat ze względu na szacunek dla jego kapłaństwa i które może mu zawsze odebrać. Poza przywilejami opisanymi wyżej kapłan będzie zawsze zachowywał porządek w hierarchii zgodnie z zasadą starszeństwa monastycznego. Nasz Święty Ojciec powtórzy to prawie w tych samych słowach w rozdziale 62.: „Poza służbą przy ołtarzu niech zajmuje zawsze to miejsce, które wynika z czasu jego wstąpienia do klasztoru, chyba że wybór wspólnoty i wola opata zadecydują, iż swoim życiem zasłużył na miejsce wyższe” (5-6). Ta rada nie utraciła nic ze swojej słuszności: trwać na swojej pozycji, którą dała nam profesja. Czyż nie jest to wręcz podstawowa zasada duchowości? W całym naszym życiu, mimo różnych urzędów i zaszczytów, przed obliczem Bożym powinniśmy wciąż stawać w sytuacji, która przysługuje nam z mocy prawa i którą dobrze znamy: jako ostatni, wprost jako nicość.
Gdyby zaś ktoś z kleryków żywił to samo pragnienie wstąpienia do klasztoru, należy mu przydzielić miejsce pośrednie, tylko pod tym warunkiem jednak, że zobowiąże się do zachowania Reguły i stałości[11].
To co zostało powiedziane o kapłanie, odnosi się też, z zachowaniem proporcji, do kleryków. Opat może przydzielić im miejsce pośrednie, to znaczy niższe od miejsca kapłanów, tak jak niższa jest ich pozycja w hierarchii stanu duchownego. Ale św. Benedykt przypomina, że przyjęcie kleryków, tak jak kapłanów, jest możliwe tylko pod warunkiem złożenia przez nich obietnicy zachowania Reguły i stałości. Nie jest konieczne, abyśmy rozumieli to ostatnie zdanie zgodnie ze zbyt literalnym, jak sądzimy, wykładem Bernarda z Cassino. Jego zdaniem św. Benedykt chciał tu powiedzieć, że to „miejsce pośrednie” miało być przydzielane klerykom dopiero po formalnym złożeniu przez nich profesji.
Dom Paul Delatte OSB
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
[1] DE SACERDOTIBUS QUI FORTE VOLUERINT IN MONASTERIO HABITARE. Si quis de ordine sacerdotum in monasterio se suscipi rogaverit, non quidem citius ei assentiatur. Tamen, si omnino persteterit in hac supplicatione, sciat se omnem regulæ disciplinam servaturum, nec aliquid ei relaxabitur, ut sit sicut scriptum est : Amice, ad quod venisti ?
[2] św. Hieronim, Listy, tłum. ks. J. Czuj, Warszawa 1952, s. 337.
[3] Diakonów można uważać za już należących do stanu kapłańskiego (zob.: Hildemar, komentarz do tego fragmentu).
[4] „Poznaj to, co czynisz, naśladuj to, z czym obcujesz” (przyp. tłum.)
[5] Zob.: Kanon 542 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r.
[6] Cum autem clericus aliquis ad virum sanctum ut monachis adscriberetur accedebat, ordini quidem ejus deferebatur reverentia, quemadmodum divina nobis lex praescribit; quantum vero ad observantiam canonis fratres obligantis attinet, praestabat illam talis aeque ac celeri (Vita S. Pachomii, c. III, Acta SS., Maii, t. III, s. 303).
[7] Verba Seniorum: Vitae Patrum, V, XV, 9, H. Rosweyde, s. 621; św. Jan Klimak podaje, że to pytanie: Amice, ad quid venisti? powinien zadawać sobie mnich doświadczający pokusy niestałości (Scala, gradus IV, PG LXXXVIII, 724).
[8] Vita, 1. I, c. IV, PL CLXXXV, 238.
[9] Concedatur ei tamen post abbatem stare et benedicere aut missas tenere, si tamen iusserit ei abbas ; sin alias, ullatenus aliqua præsumat, sciens se disciplinæ regulari subditum, et magis humilitatis exempla omnibus det.
[10] Et si forte ordinationis aut alicuius rei causa fuerit in monasterio, illum locum adtendat quando ingressus est in monasterio, non illum qui ei pro reverentia sacerdotii concessus est.
[11] Clericorum autem si quis eodem desiderio monasterio sociari voluerit, loco mediocri collocentur; et ipsi tamen si promittunt de observatione regulæ vel propria stabilitate.
(1848-1937), mnich benedyktyński, drugi następca Dom Prospera Guerangera w benedyktyńskim opactwie św. Piotra w Solesmes, któremu przewodził w latach 1890-1921. Requiescat in pace!