Podyskutuj o tym artykule na FB
Do systemu szkolnictwa koedukacja, jako rozwiązanie systemowe, została wprowadzana na skutek nacisków ideologicznych oraz ze względów finansowych dopiero w drugiej połowie ubiegłego wieku. Jest to zatem model dość nowy. Tymczasem badania efektów kształcenia i wychowania realizowanego w szkołach męskich i żeńskich, np. w Australii, USA, Wielkiej Brytanii, dość jednoznacznie pokazują skuteczność modelu edukacji zróżnicowanej. Dziewczęta różnią się od chłopców, i nie są to - jak chcieliby niektórzy - różnice uwarunkowane li tylko kulturowo i społecznie. Inne jest tempo ich rozwoju fizycznego i psychicznego, inaczej funkcjonują od strony emocjonalnej.
Dominujący u nas model edukacyjny przechodzi nad tym do porządku dziennego, zarówno w sferze kształcenia, jak i wychowania. Wiele problemów w szkołach rodzi się na styku interakcji między płciami. Obecność w grupie klasowej przedstawicieli innej płci w istotny sposób wpływa na zachowania uczniów, niekoniecznie pożądane z punktu widzenia celów, jakie stawia sobie szkoła. Mówienie o tym, że szkoła ma wiernie odzwierciedlać stosunki panujące w społeczeństwie, także w aspekcie zróżnicowania płciowego, jest nieporozumieniem. Naturalnym miejscem socjalizacji młodego człowieka jest rodzina, a nie szkoła, która - przy wszystkich jej zaletach - jest jednak sztucznym środowiskiem.
W tym kontekście warto też wspomnieć o różnicy w osiągnięciach edukacyjnych chłopców i dziewcząt. Jest ona widoczna niemal we wszystkich systemach edukacyjnych objętych badaniami międzynarodowymi. Wystarczy przywołać chociażby tak popularne u nas badania PISA, w których chłopcy wypadają o wiele słabiej od dziewcząt. Widoczne jest to na przykład w obszarze umiejętności czytania, a więc podstawowej sprawności rzutującej na dalszy przebieg edukacji.
Szkoły zróżnicowane ze względu na płeć w swojej praktyce edukacyjnej biorą te fakty pod uwagę. Oczywiście jestem daleki od twierdzenia, że odejście od koedukacji jest remedium na wszelkie bolączki, na które cierpi nasz system edukacyjny. Potrzebna jest tu zupełnie inna filozofia szkoły i jej celów. Jedną z dróg winien być powrót do założeń edukacji klasycznej. Nie wierzę jednak, że taka zmiana w wyobrażalnej przyszłości jest możliwa, szczególnie że w zachodnim dyskursie kulturowym dominuje neolewica, która przecież nie chce poznawać człowieka, ale go zmieniać. Chciałbym tylko, aby każda rodzina mogła kształcić dziecko w taki sposób, który uzna za właściwy. W tej chwili o takim pluralizmie nie ma mowy.
Z nadzieją należy zatem patrzeć na nowo powstające placówki oświatowe, które próbują uniknąć niebezpieczeństw niemalże organicznie wpisanych w nasz system edukacyjny w Polsce. Nie ma ich zbyt wiele, to prawda, ale w tym wypadki już nawet "jedna jaskółka czyni wiosnę".
Artur Górecki
Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.