W swoim czasie zajmowałam się kolekcjonowaniem płyt z muzycznymi opracowaniami tekstu Pieśni nad pieśniami. Opracowania te są ciekawym zapisem przemian w pobożności jakie dokonywały się w Kościele na przestrzeni dziejów. Ten biblijny tekst był interpretowany tradycyjnie w znaczeniu maryjnym, ale również, zwłaszcza chyba w dobie baroku, w nurcie duchowości indywidualistycznej, jako opis relacji duszy ludzkiej i Chrystusa.
Chyba jednak nigdy nie był tak muzycznie interpretowany, jak w czasach po Cameracie florenckiej. Camerata fiorentina, wyjaśniam dla porządku, była to grupa artystów, która działała we Florencji pod koniec XVI w. i za cel postawiła sobie odrodzenie ideałów tragedii greckiej. Wynikiem ich prac było powstanie zaczątków formy opery. W założeniu opera była syntezą sztuk, miała w słuchaczach dokonywać katharsis, zaś od strony technicznej bazowała przede wszystkim na monodii akompaniowanej, czyli na śpiewie solowym z towarzyszeniem basso continuo (tak bowiem wyobrażano sobie muzykę antycznej Grecji). Jednym słowem ten nowy styl muzyczny (stile nuovo) stał w totalnej opozycji do dotychczas dominującej polifonii, której reprezentantami byli tacy kompozytorzy jak Palestrina czy Orlando di Lasso.
Camerata florencka wywarła wielki wpływ na twórczość Claudia Monteverdiego, który komponował również utwory w stylu antycznym, jednak w centrum jego zainteresowań znajdowała się tzw. teoria afektów, która polegała na możliwości stworzeniu pewnego języka muzycznego, pozwalającego oddać za pomocą dźwięków ludzkie emocje. Zatem większość jego dzieł skomponowana jest w stylu Cameraty, nawet gdy wprowadza dodatkowe głosy do kompozycji, nie jest to już monodia akompaniowana, lecz duety, tercety itd. Podobne środki wyrazu stosuje on także w muzyce sakralnej. Monteverdi jest autorem pojęcia seconda prattica, polegającego na podporządkowywaniu muzyki tekstowi (w opozycji do prima prattica, w której to muzyka miała pierwszeństwo). Idea sama w sobie słuszna, jednak w praktyce okazuje się, że miała zaskakujące skutki.
Gdy słucha się jego motetów skomponowanych w manierze seconda prattica, zdumiewa przede wszystkim świecki charakter tych utworów. Zostały one skomponowane dokładnie tym samym językiem muzycznym co np. świecki utwór Lament Ariadny. Korzystając z tego, że ten tekst jest online, podaję linki do dostępnych utworów na You Tube. Dla porównania Lamento d'Ariannai motet O quam pulchna es w rewelacyjnym wykonaniu Gerarda Lesne:Poziom zmysłowości tej muzyki, niemalże erotycznego napięcia, jest tu taki sam. Podobne są także użyte środki kompozytorskie. Słyszymy tu muzykę pełną miłosnych zaklęć, godną co najmniej sceny operowej. Pomijam tu oczywiście różne afekty czyli emocje, które zawierają oba te utwory. A przecież motety miały służyć prywatnej, intymnej pobożności.
Zastanawiająca i fascynująca jest ta muzyka, która łączy tak bardzo Erosa z naprawdę żarliwą pobożnością. Niezależnie od tego, czy interpretacja tekstu jest maryjna, czy indywidualistyczna, muzyka wywołuje jednak zachwyt takim, zmysłowym podejściem do pobożności (na pewno dałoby się znaleźć wiele analogii w barokowym malarstwie, sławiącym np. ziemskie piękno Najświętszej Maryi Panny).
Z jednej strony nasuwają mi się myśli, że to „nie uchodzi”, zagubione zostaje w ten sposób całkowicie sacrum, zastąpione zmysłowością, z drugiej strony ciekawi mnie, czy ówcześni słuchacze zdawali sobie sprawę z nałożenia obu sfer w tej muzyce. Takie potraktowanie sacrum mówi także coś pobożności swoich czasów.
Polecam jeszcze skrzące się od ozdobników wykonanie motetu Ego flos campi:
oraz antyfonę ze sławnego Vespro – Nigra sum:
Ten styl muzyki sakralnej uprawiali także inni kompozytorzy, tu polecam motet O quam tu pulchna es Alessandro Grandiego w ciekawym wykonaniu Marca Beasley’a (znanego m.in. z płyty Antidotum tarantulae):
Przy wyjaśnianiu zagadki tej muzyki nie należy sugerować się tym, że Pieśń nad pieśniami to tekst wyjątkowo zmysłowy i sam narzuca tego rodzaju interpretację muzyczną. Oto dla porównania Salve Regina Monteverdiego, także w tym samym stylu:
Niestety nie udało mi się znaleźć na You Tube przyzwoitego wykonania mojego ulubionego motetu Monteverdiego Ego dormio, który jest cudownym, miłosnym duetem sopranu i basu.
Antonina Karpowicz-Zbińkowska
(1975), doktor nauk teologicznych, muzykolog, redaktor „Christianitas”. Publikowała w „Studia Theologica Varsaviensia”, "Christianitas", na portalu "Teologii Politycznej" oraz we "Frondzie LUX". Autorka książek "Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna" (Kraków, 2013), "Zwierciadło muzyki" (Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2016) oraz "Rozbite zwierciadło. O muzyce w czasach ponowoczesnych"(Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2021). Mieszka w Warszawie.