+
Świętego Benedykta
Homilia Przewielebnego Ojca Jeana Pateau
Opata Opactwa Matki Bożej w Fontgombault
(Fontgombault, 21 marca 2020 r.)
Poszliśmy za Tobą
Mt 19,27
Drodzy Bracia i Siostry!
Moi Najdrożsi Synowie!
Dzisiejszego ranka Kościół odnosi do św. Benedykta słowa św. Piotra. Rzeczywiście, pójście za Chrystusem przybiera szczególną formę u mnichów, którzy mogą powtórzyć za Piotrem: „Otośmy opuścili wszystko”(Mt 19,27). Nie tylko niczego nie przedkładają nad miłość Chrystusa[1], ale porzucili wszystko, aby prawdziwie Go szukać.
Prawdziwie ludzki, czyli wolny, wybór może dokonać się tylko po poznaniu tego, co jest przedmiotem wyboru. Poznać drogi Pana, aby Go wybrać i wciąż szukać – takie jest właśnie zadanie mnicha. Takie jest zadanie każdego człowieka. W tym Wielkim Poście, w czasie wielkiego kataklizmu, ale przede wszystkim w drodze wiodącej do Świąt Zmartwychwstania, podejmijmy to wyzwanie: wybrać i szukać.
Aby wybrać Chrystusa, trzeba najpierw mieć serce, które słucha. Gdy Bóg przemówił we śnie do króla Salomona, syna i następcy Dawida, i obiecał mu dać to, o co poprosi, ten udzielił mu tej niespodziewanej odpowiedzi: „Daj słudze twemu serce rozumne, aby mógł sądzić lud twój i rozeznać między złem a dobrem” (1 Krl 3,9).
Te słowa rzucają żywe światło na życie nasze i życie tych, którzy nas otaczają. Papież Benedykt skomentował je tak:
Każdy z nas ma sumienie, aby być w pewnym sensie „królem”, to znaczy realizować wielką ludzką godność i działać zgodnie z prawym sumieniem, czyniąc dobro i unikając zła. Sumienie moralne wymaga umiejętności słuchania głosu prawdy, bycia posłusznym jego wskazówkom[2].
Przez ślub ubóstwa mnisi wyrzekają się własności rzeczy ziemskich. Spodziewają się otrzymać od Boga serce, które słucha, serce oddalone od nieustannej światowej pogoni za nowinkami. Słowo „słuchaj” jest pierwszym słowem naszej Reguły: „Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń ku nim ucho swego serca” (Prolog,1).
Jednak samo słuchanie nie wystarcza. Trzeba do niego dodać uległość. Ta uległość wymaga wolności polegającej na zdolności przyjęcia tego, co nie pochodzi ode mnie, lecz od kogoś innego – od Boga.
Taka wolność jest warunkiem prawdziwego słuchania. Z kolei uległe słuchanie rodzi prawdziwą wolność. Im bardziej pogłębione jest słuchanie, tym większa jest wolność. Ten wzajemny związek słuchania i wolności buduje piękną i autentyczną relację z Bogiem.
To, że mnich słucha, wydaje się normalne. Można powiedzieć, że jest mnichem właśnie po to, żeby to robić. Ale zdumiewające jest to, że król taki jak Salomon prosi o taki dar. Król rządzi i nie ma potrzeby słuchać. Tak dzieje się w naszym świecie, tak hałaśliwym, tak rozgadanym.
Ostatnie wydarzenia – jak się wydaje – doskonale obnażają wielkie złudzenie, które od tak dawna omamiło ludzkość. Napełniony pychą z powodu swoich odkryć, przekonany o swojej mocy, która miała rosnąć wciąż i bez granic, człowiek wprowadził bezprecedensową, zinstytucjonalizowaną tyranię w stosunku do natury i do siebie samego. Aborcja, eutanazja, trwonienie bogactw naturalnych, zniszczenie środowiska oskarżają dziś człowieka, który pozostaje głuchy na błagalny głos najsłabszych i zniewolony nienasyconą żądzą przyjemności. Człowiek uważa się za wolnego, ale jego serce jest suche i zimne, jest martwe.
Mnich pragnie zdobyć prawdziwą wolność. Jego naznaczone wewnętrznym oczyszczeniem życie nie jest kierowane jakimś ludzkim pragnieniem doskonałości albo też jakąś wzgardą w stosunku do braci w człowieczeństwie. Mnich zachowuje swoje serce dla tych słów, które same jedne są interesujące, które same jedne zasługują na to, żeby ich wysłuchać i dać na nie odpowiedź; dla tych słów jedynie, które dają życie. Tych słów mnich słucha na modlitwie. Otrzymuje je także w lekturze Pism Świętych i w swoich braciach.
Te słowa usłyszeli apostołowie i na nie odpowiedzieli wybierając Chrystusa i opuszczając wszystko dla Niego.
Gdy nasze wybory zatrzymują się na Chrystusie, każdy z nas może dokonać najpiękniejszego, najwznioślejszego aktu właściwego dla stworzenia obdarzonego duchem – wyboru Boga. Ten wybór przemienia całe życie, a w szczególności nasze widzenie bliźniego. Gdy w każdym człowieku dostrzegamy Chrystusa, odnosimy się do niego ze czcią. Czcimy w człowieku przede wszystkim obejmujący go Boży plan zbawienia – plan, w którym Bóg zaprasza każdego człowieka do życia wiecznego.
Odwrotna sytuacja: zapomnienie o Bogu, ignorancja, a nawet odrzucenie naszej kondycji stworzenia odbierają cel historii ludzkości. Wielki nurt unoszący do raju zastyga. Chwila obecna nie ma już ani przeszłości ani przyszłości. Warta jest tylko tyle, co wypełniającą ją przyjemność, a wartość ta znika, gdy przyjemność się wyczerpuje. Życie ludzkie przestaje mieć sens. Nadzieja wygasa.
Ta nadzieja powinna odrodzić się dziś, gdy maleńki wirus, niewidzialny i nieodczuwalny, nagle dopada ludzi i wstrzymuje tak doskonale skonstruowaną machinę zysku służącą bogom gospodarki i finansów, zatrważa lekarzy i terroryzuje człowieka uważającego się dotąd za wszechmogącego.
Zanim Piotr powiedział, że uczniowie opuścili wszystko, Jezus w ich obecności rozmawiał z bogatym młodzieńcem. Ten nie chciał zostawić tego wszystkiego, co miał. Oddalił się smutny.
Czyż dzisiejszy świat nie jest tym bogatym młodzieńcem będącym daleko od Boga, któremu odmawia? A odmawia nie z powodu obaw co do Boskiej miłości, ale z powodu lęku przed światłem, które Bóg mógłby rzucić na ciemności, w których wielu sobie upodobało, gdyż w nich wszystko jest dozwolone.
Podsumowując swoją rozmowę z młodzieńcem, Pan podkreślił, że bogatemu trudno jest wejść do Królestwa Niebieskiego. Dodał jednak, że „u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19,26).
Tak, wszystko zawsze jest możliwe, jeśli tylko świat przyjmie światło prawdy i pełne miłości spojrzenie, które Bóg nań kieruje, jeśli tylko pokornie uzna, że zanim zaistniał, był upragniony i wybrany. Cała ludzkość, rozchwiana dziś przez uświadomienie sobie swojej słabości, musi wybrać między trwogą a wezwaniem Pana: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Ta Ewangelia, dobra nowina, to stwórcze słowa z początku stworzenia, ale przede wszystkim wieść o odrodzeniu ludzkiej natury przez misterium paschalne. Człowiek był upragniony. Jego życie ma sens. Nie czas na rozpacz. Wartość człowieka nie pochodzi z niego samego, ale z wyboru Bożego. Wielkość człowieka polega na zgodzie na ten wybór, na przyjęciu go.
Za kilka dni będziemy świętować Zwiastowanie, dzień, w którym Maryja, córka rodzaju ludzkiego, usłyszała przesłanie archanioła Gabriela i odpowiedziała na nie, we własnym i w naszym imieniu: Fiat! Dzięki temu słowu porodziła Jezusa. Kontemplując tę chwilę, św. Bernard wołał do Dziewicy: „Wyrzeknij słowo i przyjmij Słowo; wypowiedz swoje i pocznij Boże; rzeknij słowo, które przemija, a posiądź to, które jest wiekuiste. Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Uwierz, wyznaj i przyjmij”[3].
Dziś św. Benedykt zaprasza całą naszą ludzką rodzinę, pogrążoną w tak wielkim chaosie, do podążania tą samą drogą: „Uwierz, wyznaj i przyjmij”.
Dom Jean Pateau OSB
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, w prenumeracje zapłacisz za "Christianitas" 17 złotych mniej niż w zamkniętych do odwołania salonach prasowych. Zamów już teraz, wesprzesz pracę redakcji w czasie epidemii. Do każdej prenumeraty dołączamy książkę z Biblioteki Christianitas.
http://christianitas.org/static/w-prenumeracie-taniej/
-----
[1] Por. Reguła św. Benedykta 4, 21.
[2] Modlitwa na Anioł Pański, 24.07.2011 r., cyt. za: eKAI.
[3] św. Bernard z Clairvaux, Kazanie 4, 8, cyt. za: brewiraz.pl
(1969), mnich benedyktyński, opat Opactwa Najświętszej Maryi Panny w Fontgombault.