Recenzje
2023.09.25 18:35

Hagiografia zawsze na czasie

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

Joanna Operacz, Włodzimierz Operacz, Boży wojownik, Opowieść o św. Andrzeju Boboli, , s. 239, Kraków 2022.

 

Czy wypada współcześnie uprawiać hagiografię? Wbrew postępującej, wydawałoby się nieubłaganie, sekularyzacji, ten oryginalny typ literatury cały czas cieszy się niemałym zainteresowaniem.

Wręcz na tyle dużym, że podaż odpowiadająca na ten popyt, nazbyt często idzie na kompromis z jakością. Nie jest to jednak przypadek książki Boży wojownik autorstwa Joanny i Włodzimierza Operaczów. Jej podtytuł, Opowieść o św. Andrzeju Boboli, jednoznacznie wskazuje na głównego bohatera. Skoro jednak mamy do czynienia z dziełem hagiograficznym, przedstawia ono nie tylko życie doczesne świętego jezuity, ale także jego “życie po śmierci”, w pamięci i w kulcie oddawanym mu przez następne pokolenia.

Zaznaczmy tu od razu, że choć autorzy nie ukrywają swojej wiary i osobistego kultu, jakim darzą św. Andrzeja, książka wolna jest od dewocyjnego sztafażu i z pewnością będzie interesującą lekturą także dla czytelników nie podzielających tych zapatrywań. Boży wojownik to dobrze opowiedziana, ciekawa historia, niepozbawiona dramatycznych zwrotów akcji, frapujących zbiegów okoliczności, wreszcie mająca oczywiste odniesienie do wydarzeń jak najbardziej współczesnych.

Ze współczesnej perspektywy najbardziej może uderzające w ziemskim życiu Andrzeja Boboli jest to, że w swoim zakonie - do którego wstąpił 70 lat po jego założeniu, i który był wtedy awangardą potrydenckiej reformy katolickiej w wymiarze globalnym - nie był w żaden sposób postrzegany jako postać wybitna. Co prawda, po kilkuletniej korespondencji pomiędzy prowincjałem z Wilna a generałem z Rzymu, ostatecznie został dopuszczony do profesji wieczystej, jednak jego działalność kapłańska to zwyczajne duszpasterstwo wśród prostych ludzi w Wilnie, w Bobrujsku, Nieświeżu i przede wszystkim na Pińszczyźnie. Tam, w Janowie Poleskim, spotkała go w 1657 roku męczeńska śmierć z rąk Kozaków, pozostających pod moskiewskimi rozkazami.

Warto zwrócić uwagę na tę datę. To chwila kiedy Rzeczpospolita ostatecznie przechodzi do głębokiej defensywy w swoich relacjach z moskiewskim caratem. Choć nadejdą jeszcze chwile wielkich militarnych triumfów w starciach z Imperium Osmańskim, Polska szybko traci mocarstwowy status, by w pół wieku później stać się już tylko przedmiotem wielkiej polityki.

To jest jeden z powodów, które przyczyniają się do mnożenia przeszkód i trudności na drodze Andrzeja Boboli do chwały ołtarzy. Oczywiście niejedyny: nie bez wpływu pozostała kasata jezuitów, a potem konsekwentnie wrogie stanowisko carskiej Moskwy, która korzystała z wszelkich wpływów aby zapobiec beatyfikacji.

Przejęcie władzy na Kremlu przez bolszewików niewiele w tej kwestii zmieniło, natomiast dodało dramatyzmu niezwykłym losom trumny z ciałem męczennika. Dopowiedzmy tu od razu, że tuż po kanonizacji, w czerwcu 1938 roku relikwie dotarły do Warszawy i w niemniej niezwykły sposób przetrwały wojenną hekatombę naszej stolicy.

Zwrócić należy uwagę na jeszcze dwie sprawy wspomniane w książce. Jednoznacznie zdezawuowane zostaje szeroko rozpowszechnione przekonanie jakoby św. Andrzej Bobola był autorem tekstu Ślubów Lwowskich Jana Kazimierza. Warto odnotować, że Operaczowie musieli się tu zmierzyć z mitem dość dobrze utrwalonym,  wykreowanym przez literaturę; konkretnie przez Jana Dobraczyńskiego, który w ten sposób przedstawił to w swojej powieści o życiu Boboli Mocarz. Ten mit rozpowszechnił się pomimo faktu, że wydana po raz pierwszy w 1947 roku powieść okazała się do tego stopnia nie do zaakceptowania w warunkach przymusowej przyjaźni polsko - radzieckiej, że kolejne miało miejsce dopiero w 1993 roku.

Chciałbym też wspomnieć o jednym ze zbiegów okoliczności, które na początku określiłem mianem frapujących. W rozwijającym się od lat osiemdziesiątych minionego stulecia sanktuarium św. Andrzeja w Strachocinie, miejscu jego urodzenia, pracują siostry ze zgromadzenia Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej. To zakon powstały w Japonii, w Nagasaki, jako owoc misji podjętej tam przez św. Maksymiliana Kolbe. Warto przy okazji pomyśleć o prześladowaniach chrześcijan w Japonii w pierwszych dekadach XVII wieku - ich ofiarami padali również jezuici. Przypomnijmy choćby opartą na prawdziwych wydarzeniach powieść Shusaku Endo Milczenie. Można być pewnym, że w wysoce scentralizowanym zakonie jezuickimi, wieści o tych prześladowanych były rozpowszechniane i z pewnością docierały także do Andrzeja Boboli na wschodnich kresach Rzeczypospolitej.

Poza wszystkim, co napisałem powyżej, po Bożego wojownika warto sięgnąć z jeszcze jednego ważnego powodu. Zbrojne zastępy Moskwy znowu szerzą śmierć i zniszczenie, tak jak to miało miejsce w czasie, kiedy zamęczony został św. Andrzej Bobola.

Piotr Chrzanowski

Tekst pierwotnie opublikowany w miesięczniku Nowe książki, nr 7-8/2023.

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.