Tragiczny akt samospalenia mieszkańca Niepołomic, który miał kilka dni temu miejsce w Warszawie obrósł natychmiast licznymi komentarzami i wypowiedziami. W większości do bólu przewidywalnych. Niekiedy cynicznych do granic łajdactwa, co też już specjalnie nie dziwi. Zadziwiające, że w środowiskach bardzo krytycznych wobec aktualnie rządzącej partii, dominuje tendencja do wyrażania szacunku a nawet podziwu wobec samobójcy. W oczywisty sposób pojawiają się tu porównania do Ryszarda Siwca, który przed niemal pół wiekiem spalił się na warszawskim stadionie w obecności dziesiątek tysięcy ludzi w proteście przeciw inwazji na Czechosłowację. Jest jednak pewna różnica. Pochwalne teksty o desperackim czynie Siwca może znaleźć w mediach od lewa (bo uczynił to przeciw znienawidzonemu przez nich Gomułce w najstraszniejszym dla Polski roku 1968) do prawa (bo był akowcem, antykomunistą). W biuletynie IPN, w Rzeczypospolitej, na niezależna.pl, a niedawno, bo 8 września, w 49 rocznicę tragedii, także np. na facebookowym profilu Więzi.
Zwróćmy uwagę na podobieństwo języka w opisach obu zdarzeń. Bartłomiej Radziejewski w przywołanym tekście z „Rzeczypospolitej” pisał o Siwcu tak: „Nie potrafił pogodzić się z podporządkowaniem Polski Sowietom. Latami tworzył antykomunistyczne ulotki, które podpisywał pseudonimem Jan Polak. Niezadowolony ze skutków swojej działalności doszedł do przekonania, że sumienia rodaków może obudzić jedynie radykalny czyn. Impulsem stała się dla niego inwazja Związku Sowieckiego na Czechosłowację w 1968 roku, w której wzięło udział wojsko PRL”.
O najnowszej zaś tragedii pisał np. Zbigniew Nosowski w opublikowanym na portalu Laboratorium Więzi tekście „Samospalenie – samoograniczenie”. Odwołując się do treści manifestu, który desperat wydrukował na rozrzuconych w miejscu samospalenia ulotkach (ewidentne podobieństwo do zdarzenia 1968 roku), prezentuje go jako postać ze wszech miar pozytywną, „przekonanego demokratę, (…) obywatela, który doskonale zdaje sobie sprawę z demokratycznych reguł gry i ich ograniczeń”. To człowiek, który „wie doskonale, z kim i dlaczego się nie zgadza, przeciwko czemu protestuje. Wie również, że jego polityczni przeciwnicy nie są jego wrogami. Że w demokratycznej polityce musi być i dla nich miejsce. Ma im jednak za złe, że sprawując rządy, łamią te zasady, dążąc do uzyskania pełni władzy niejako „po trupach”. Nie trupach ludzkich, lecz trupach instytucji, które trzeba zniszczyć w rewolucyjnym zapale”. Publicysta przyznaje, że protest przez samospalenie jest „złamaniem reguł” (sic!). Konkluzja jest jednak przerażająca. Po prostu człowiek uznał, że musi „narazić raczej własne życie niż pozwolić na dalsze niszczenie Polski”.
U obu autorów zdumienie musi budzić brak refleksji nad losem rodzin desperatów. A przecież obaj je mieli, byli żonaci i mieli dzieci. Na portalu oko.press znajdujemy rozmowę z najbliższymi samobójcy z Niepołomic. Widoczne jest, że podzielają polityczne przekonania męża i ojca, próbują sobie racjonalizować jego gest a jednak ból i żal wobec niego jest nie do ukrycia. Naprawdę tak straszliwa jest „dyktatura” PiSu, że na ołtarzu sprzeciwu wobec niej należało złożyć w ofierze szczęście tej rodziny? Przy okazji trudno nie zapytać czy protest Ryszarda Siwca coś zmienił w dziejach PRL-u? Czy przyspieszył upadek komunizmu? Czy w jakikolwiek sposób wpłynął np. na wydarzenia Grudnia 1970? Czy jego głównym skutkiem nie była tragedia jego własnej rodziny?
Obok tego aspektu ogólnoludzkiego pozostaje jeszcze aspekt religijny. W wielu kręgach katolickich obowiązują dzisiaj np. przekonanie o bezwzględnej niegodziwości kary śmierci i bezwarunkowy pacyfizm ostro krytykujący choćby naukę o wojnie sprawiedliwej. Skąd więc nagle u autorów raczej bliższych niż dalszych katolicyzmowi taka niemalże apologia samobójstwa? I to samobójstwa, jak zdaje się sugerować Nosowski, przemyślanego i w pełni dobrowolnie popełnionego. Chyba najlepiej w tym miejscu odwołać się do Katechizmu Kościoła Katolickiego. Wszak sam papież Franciszek nawołuje nas do jego lektury.
2280 Każdy jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje życie, które od Niego otrzymał. Bóg pozostaje najwyższym Panem życia. Jesteśmy obowiązani przyjąć je z wdzięcznością i chronić je ze względu na Jego cześć i dla zbawienia naszych dusz. Jesteśmy zarządcami, a nie właścicielami życia, które Bóg nam powierzył. Nie rozporządzamy nim.
2281 Samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia swojego życia. Pozostaje ono w głębokiej sprzeczności z należytą miłością siebie. Jest także zniewagą miłości bliźniego, ponieważ w sposób nieuzasadniony zrywa więzy solidarności ze społecznością rodzinną, narodową i ludzką, wobec których mamy zobowiązania. Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego.
2282 Samobójstwo popełnione z zamiarem dania „przykładu”, zwłaszcza ludziom młodym, nabiera dodatkowo ciężaru zgorszenia. Dobrowolne współdziałanie w samobójstwie jest sprzeczne z prawem moralnym.
W świetle tego stałego nauczania Kościoła, owej tak cennej Tradycji, trzeba powiedzieć, że kult ofiarnego samospalenia nie jest chrześcijański. Jest w takim akcie coś swoiście pogańskiego. Owszem coś z tego co w pogaństwie może się wydawać czymś najszlachetniejszym, ale z powodu braku perspektywy zbawienia także niestety tragicznego i bezpłodnego. Jest w tym jakiś ponury kult śmierci, jakby wprost wzięty z twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza. Ciekawe, że spostrzegamy jego objawy u osób, wydawałoby się, od niego i jego politycznych afiliacji jak najdalszych.
Piotr Chrzanowski
(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.