Książka Pawła Grada O pojęciu tradycji omawia zagadnienie tradycji językiem filozoficznym, jako pewien fenomen dyktujący nasz sposób życia, nieustannie obecny we wszystkich niemal jego przejawach. Grad diagnozuje zarazem nasz sposób uczestniczenia w tradycji jako zdegenerowany, współczesne rozumienie tradycji jest bowiem czymś zupełnie innym niż jeszcze dla naszych dziadków, nie wspominając już o tym, jak pojmowano tradycję kilka wieków temu. Współczesne pojmowanie tradycji właściwie zastąpiono modelem nazwanym przez Grada „kulturą pamięci”. Jest to pewien nurt w myśleniu o tradycji, dążący do ocalenia tego co dawne, a raczej nawet do dotarcia do tego, co było dawniej, odrzucając po drodze wszystkie późniejsze naleciałości. Poszukujemy dzisiaj wciąż czegoś „autentycznego”, w imię zasady, że to było kiedyś było lepsze od tego, co jest dzisiaj. Mamy więc pełen wachlarz zagadnień i obszarów życiowych objętych tą kulturą pamięci: od wiary, przez filozofię, obyczajowość, sztukę, modę, kuchnię, itd. itp.
Mamy więc do czynienia z pewnym odbiciem lustrzanym tego, co ogólnie można określić modernizmem, a więc jest to odbicie lustrzane przekonania, że wszystko to co współczesne jest lepsze od tego, co było dawniej.
Jak jeszcze definiuje Grad ową kulturę pamięci, a także jak opisuje prawdziwą tradycję, odsyłam i szczerze polecam zajrzeć do książki, natomiast najciekawszą i najbardziej odkrywczą diagnozą w tej książce jest moim zdaniem wskazanie teologicznych źródeł tego współczesnego zdegenerowania pojęcia tradycji. Jako moment rozejścia się dróg tradycji i historii (bo nowożytna wersja tradycji to nic innego niż historia właśnie i podejście historyczne) Grad wskazuje rewolucję Lutra. Warto w tym miejscu przypomnieć, że teologiczne pojęcie Tradycji (jako jednego ze źródeł Objawienia), mimo, że istniało w Kościele od samego jego początku, zostało wypracowane i ostatecznie zdefiniowane na soborze trydenckim, który był odpowiedzią na tezy Lutra. Protestancka zasada sola scriptura jest przecież kwintesencją podejścia historycznego. Uznaje się w niej bowiem, że jedynym autentycznym źródłem naszej wiary, a także punktem, w którym mamy kontakt z żywym Bogiem jest Pismo Święte. Wszystko to, co powstało później, a więc to, co my nazywamy Tradycją, jest tylko zanieczyszczeniem Boskiego przekazu, nic nie wartymi późniejszymi naleciałościami.
By zatem dotrzeć do autentycznego przekazu Chrystusa i Jego nauki, należy się zatem w pewnym sensie cofnąć w przeszłość i studiować nagie Pismo Święte. Co ciekawe, a zarazem niestety bardzo smutne, tego rodzaju podejście przejęła obecnie w dużym stopniu także katolicka biblistyka, która zasymilowała postulaty sławnych metod biblistycznych powstałych w kręgach protestanckich, takich jak Formgeschichte (metoda historii form w ramach piśmiennictwa biblijnego), Traditionsgeschichte (metoda historii tradycji ustnych, w ramach etapu jeszcze sprzed spisania ksiąg biblijnych), Redaktionsgeschichte (metoda historia redakcji ksiąg biblijnych). W ramach tych metod badania Pisma, tylko dotarcie do tamtego, pierwotnego sensu, a także jego kontekstu życiowego (Sitz im Leben) danego fragmentu Pisma, gwarantuje kontakt z samą jego esencją, gwarantuje właściwe jego zrozumienie. Oto już nie Kościół wykłada sens Pisma Świętego, to kontekst historyczny, czy życiowy danej gminy wczesnochrześcijańskiej ten sens dyktuje. Rozważania Grada można zatem poszerzyć o dalsze konsekwencje na gruncie teologii, i to teologii katolickiej, jakie dalekosiężne skutki miała rewolucja Lutra. Współczesna biblistyka to nieodrodne dziecko Lutra.
Oczywiście Kościół zaleca studiowanie języków oryginalnych przy badaniu Pisma Świętego (encyklika Piusa XII Divino afflante Spiritu), jak również zachęca do brania pod uwagę przy tym badaniu rozmaite gatunki literackie (konstytucja soboru watykańskiego II Dei Verbum), należy jednak pamiętać, że mają to być jedynie środki pomocnicze, nie mogą one całkowicie zastąpić teologii biblijnej, bo inaczej, czego niestety stajemy się świadkami, protestancki model podejścia do Pisma Świętego jako źródła, wypiera model katolicki, który zakłada przede wszystkim właśnie ową komplementarność Pisma Świętego i Tradycji.
Jednak to wskazanie na rewolucję Lutra jako początku owego rozejścia się dróg tradycji i historii, naświetla jednocześnie niezwykły wpływ, jaki miała i ma nadal herezja Lutra na rozmaite, czasami zupełnie świeckie obszary życia. Czyż nie spotkaliśmy się z takim podejściem, w różnych sprawach, by za wszelką cenę dążyć do powrotu do „autentycznego życia” (które mogło być możliwe tylko w jakiejś określonej przeszłości, w zależności od tego kto wypowiada taki postulat) do „autentycznej wiary” (która była możliwa tylko np. w Kościele pierwszych chrześcijan) do, tu akurat z kręgów moich zainteresowań, „autentycznej muzyki” czy „autentycznego chorału gregoriańskiego”, „autentycznej mody kobiecej” itd. itp. A powrót ten miałby się zrealizować przez pewien rodzaj cofnięcia się w czasie, by nawiązać kontakt z doświadczeniem źródłowym, rozmaicie definiowanym. W przypadku zasady sola scriptura tym źródłem, doświadczeniem źródłowym jest kontakt z samym Pismem.
Wracając do problematyki muzycznej, podobnym zjawiskiem jest szeroki nurt autentyzmu, powstały w latach 70 XX wieku, który obejmował niemal wszystkich liczących się wykonawców muzyki dawnej. W ramach tego nurtu usiłowano wykonywać muzykę w sposób możliwie najbardziej zbliżony do tego, w jakim był wykonywany w czasach, gdy powstawała. A więc koniecznie na instrumentach z epoki, albo jak najwierniejszych kopiach, rezygnując z postromantycznej maniery wykonawczej, studiując dawne traktaty muzyczne w celu odtworzenia starych sposobów emisji, instrumentacji, artykulacji, frazowania itd. itp.
Należy jednak sobie to jasno powiedzieć, że nigdy nie dojdziemy naprawdę do tego, jak kiedyś ludzie wykonywali muzykę, nie mamy bowiem możliwości realnego cofnięcia się w czasie, wszystkie nasze hipotezy na temat tego, jak wtedy to wyglądało, jest uprawianiem pewnej archeologii muzycznej. Wszystko też przefiltrowujemy przez naszą współczesną mentalność, wrażliwość i estetykę. Nie da się zatem wskazać dokładnie tego doświadczenia źródłowego i sposobu skontaktowania się z nim.
W ramach protestanckiego podejścia do Biblii wypracowano mistyczną teorię osobistego oświecenia, i natchnienia, którego udziela Duch Święty każdemu człowiekowi odpowiednio nastawionemu. W ten sposób każdy czytający otrzymuje właściwe rozumienie sensu Pisma Świętego. Jednak w ramach wykonawstwa muzyki dawnej już takiej mistycznej teorii nie da się skonstruować bez narażenia się na śmieszność.
Cechą kultury pamięci, którą definiuje Grad, jest traktowanie elementów przeszłości jako obiektów muzealnych, a więc nie nadających się obecnie do użytku, a jedynie do ich podziwiania, ewentualnie traktowanie ich jako „inspiracji dla życia”, a więc jest to też cecha nieprzekładalności na zwykłe formy życia.
W przypadku muzyki kultura pamięci będzie miała miejsce, gdy usiłujemy odkrywać ją, ale na zasadzie podziwiania jako muzealnego eksponatu. Zdaje nam się wtedy, że oto obcujemy z prawdziwą tradycją, zapominając, że tradycja to coś żywego. Jeśli oglądamy przedmiot muzealny, to życia w nim nie ma. Zamiast zatem skupiać się nad autentycznością sposobu jej wykonania, należy skupić się raczej nad jej wprowadzeniem do codziennego życia. Najgorętszym przykładem będzie tu oczywiście chorał gregoriański. Cóż nam po sporach pomiędzy muzykologami, na temat tego jak należy go wykonywać, skoro w liturgii chorału jak na lekarstwo? Cóż nam z tego, że oto po raz pierwszy od czasów średniowiecza usłyszano tę czy inną piękną muzykę liturgiczną zapisaną w jakimś rękopisie, skoro usłyszymy ją tylko na koncercie? Czy w jakikolwiek sposób uczestniczymy wtedy w tradycji? Nie, uczestniczymy tylko w kulturze pamięci.
Antonina Karpowicz-Zbińkowska
(1975), doktor nauk teologicznych, muzykolog, redaktor „Christianitas”. Publikowała w „Studia Theologica Varsaviensia”, "Christianitas", na portalu "Teologii Politycznej" oraz we "Frondzie LUX". Autorka książek "Teologia muzyki w dialogach filozoficznych św. Augustyna" (Kraków, 2013), "Zwierciadło muzyki" (Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2016) oraz "Rozbite zwierciadło. O muzyce w czasach ponowoczesnych"(Tyniec/Biblioteka Christianitas, 2021). Mieszka w Warszawie.