Felietony
2014.08.19 10:41

Dacja, Wallahia, Rumunia

Rumunia

Pośród niemałej liczby państw, które wyłoniły się z wiru wydarzeń ostatnich dwustu lat w środkowej i wschodniej Europie, jednym z bardziej intrygujących, przynajmniej w opinii autora, jest Rumunia. Nie można o niej powiedzieć, jak o Polsce, Węgrzech, Chorwacji, Bułgarii czy Serbii, że odzyskała niepodległość i suwerenność po latach czy wiekach politycznego niebytu. Nie jest też jednak państwem zrodzonym z rozbudzenia się w XIX w. narodowej tożsamości i poczucia odrębności miejscowej ludności jak to miało miejsce np. w Słowenii, na Słowacji, Łotwie czy w Estonii.

W odróżnieniu od Polski, ziemie dzisiejszej Rumunii, wtedy zamieszkane przez Daków, są już jednak obecne w spisanej historii starożytnej. Z zamieszkałych przez barbarzyńców peryferii wchodzą na jej pierwsze strony z początkiem II wieku po Chrystusie, kiedy zostają podbite przez rzymskiego cesarza Trajana i kiedy zostaje tam utworzona rzymska prowincja pod nazwą Dacja. Dziś kolumna Trajana opodal Koloseum, przedstawiająca w ciągu wijących się spiralnie płaskorzeźb historię podboju Dacji, jest obowiązkowym punktem programu wizyty w Rzymie dla każdego Rumuna.

Władza rzymska przetrwała niecałe dwa stulecia. Pod koniec III wieku legiony ewakuują się za Dunaj. Na stulecia nad ziemiami tymi zapada zasłona milczenia. Kiedy się jednak ją podniesie, okaże się, że ten tak krótki okres rzymskiej władzy zostawił niezatarte ślady. 

Na przełomie tysiącleci wraz z powstaniem państwa węgierskiego na karty dziejów wracają tereny Transylwanii, czyli obszar położony na zachód i północ od łuku Karpat, który na długie lata staje się częścią krajów Korony św. Stefana. Tereny między Dunajem i Karpatami południowymi jeszcze ponad trzy stulecia pozostaną ziemia niczyją, buforem pomiędzy potężniejszymi mocarstwami: Bizancjum i Węgrami. Podobnie ziemie między Dniestrem i Karpatami wschodnimi. Są one swego rodzaju przedpolem obrony Węgier, przed wypadami łupieżczymi zamieszkujących stepy nad Morzem Czarnym, najpierw Pieczyngów, a potem Połowców zwanych też Kumanami.

Dopiero w XIV w. powstają tam nowe organizmy polityczne. Na południu Wołoszczyzna, na wschodzie Mołdawia. Te księstwa, zwyczajowo w języku polskim zwane są hospodarstwami. O niezależności Wołoszczyzny możemy mówić od roku 1330, od zwycięstwa Basaraba I nad królem węgierskim Karolem Robertem Andegaweńskim, w bitwie zwanej Bitwą pod Posadą, choć dokładna lokalizacja tego miejsca gdzieś w południowych Karpatach nie jest znana. Hospodarstwo mołdawskie pojawia się około 30 lat później. 

Trzeba by tu poświęcić trochę miejsca pochodzeniu nazw tych księstw, szczególnie Wołoszczyzny, z łacińska zwanej Wallachia, lub Vlahia. Otóż pochodzi ona od starogermańskiego słowa „wlah”, określającego Celtów. Później zaczęło ono określać Celtów zromanizowanych, a końcu w różnych językach przyjęło się na określenie także innych ludów zlatynizowanych. W ten sposób w naszym języku przyjęła się nazwa Włochy na określenie Italii. Ciekawym przyczynkiem do określenia znaczenia nazwy Wołoszczyzna, Wołosi, może być pochodzenie nazwy jednego z miast słowackich, Spisske Vlachy (Spiskie Włochy). Otóż pomimo geograficznej bliskości, nazwa ta nie pochodzi od wędrujących po łuku Karpat na północ pasterzy pochodzenia wołoskiego. Miasto to zostało założone przez osadników sprowadzonych przez węgierskich królów z Walonii. Nota bene od słowa „wlah” pochodzi także nazwa Walii.

Warto zaznaczyć, że i Mołdawia bywała określana z użyciem słowa Vlahia. W źródłach greckich określana bywała jako Mavrovlahia (Wołoszczyzna Czarna od pokrywających ją licznych obszarów leśnych) albo od sąsiadujących z nią ziem ruskich Ruso-Vlahia. Na tej zasadzie w tychże źródłach samą Wołoszczyznę określano jako Ungro-Vlahię. Może trzeba jeszcze dodać, że Mołdawię nazywano dawniej w Polsce Multanami. To na multańską stronę Dniestru przeszedł młody Nowowiejski szukać pomsty za śmierć ojca i siostry. Z kolei w Mołdawii na określenie Wołoszczyzny używano też określenia Muntenia, które w węższym znaczeniu dotyczyło i do dziś dotyczy większej, wschodniej część tej krainy, położonej na wschód od rzeki Olt, zwanej czasem po polsku Alutą. Tereny na zachód od Oltu nazywane są Oltenią.

Skąd się zatem w późniejszych epokach pojawiła nazwa Rumunia? Po raz pierwszy w zachowanych źródłach to określenie pojawia się w jednym z dokumentów spisanych na początku XVI w. tzw. Liście Neacșu, gdzie autor, bojar wołoski, określa Wołoszczyznę słowami Țeara Rumânească, dosłownie „ziemia rumuńska”. List Neacșu to także najstarsze pisane świadectwo języka rumuńskiego. I to są te najbardziej trwałe ślady, niezatarte ślady rzymskiej Dacji. Trzeba jednak dodać, że list częściowo napisany jest też w cerkiewno-słowiańskim, a i część rumuńska zapisana jest cyrylicą. Dlaczego cerkiewno-słowiański? Choć z pewnością na terenach dzisiejszej Rumunii gminy chrześcijańskie istniały za czasów rzymskiej Dacji, to jednak wydaje się, że po jej upadku chrześcijaństwo nie przetrwało. Ponowna chrystianizacja dokonuje się na przełomie tysiącleci za pośrednictwem południowych Słowian, Bułgarów i Serbów. W późniejszych wiekach dojdą jeszcze, zwłaszcza w Mołdawii, wpływy chrześcijaństwa ruskiego. Będąc językiem kultu religijnego, cerkiewno-słowiański stał się też językiem urzędowym obu hospodarstw. Dopiero w drugiej połowie XVII w. kancelarie hospodarskie zaczęły stosować język rumuński, nadal zapisywany cyrylicą. W kulcie cerkiew prawosławna tolerowała tylko cerkiewno-słowiański, lub, zwłaszcza w tzw. okresie fanariockim w XVIII w., grecki.

Choć w 1688 w Bukareszcie, wtedy już stolicy Wołoszczyzny, wydano pierwsze pełne tłumaczenie Biblii na rumuński, prawdziwy przełom w rozwoju tego języka dokonał się za Karpatami, w Transylwanii. Na pół niezależne Księstwo Siedmiogrodu (inna nazwa Transylwanii), ukształtowane w XVI w. po klęsce Węgrów pod Mohaczem, balansujące pomiędzy Turkami a Habsburgami, po klęsce tych pierwszych pod Wiedniem stopniowo przeszło pod pełną kontrolę Austriaków. 

W księstwie siedmiogrodzkim z wielkim powodzeniem szerzyła się reformacja. Luteranizm wśród osiadłych od czasów średniowiecza osadników niemieckich, zwanych Sasami, a kalwinizm czy nawet unitarianizm wśród węgierskiej szlachty. Ci ostatni próbowali sobie kaptować ludność rumuńską, jak się wydaje stanowiła ona przynajmniej względną większość ludności tych terenów, wydając druki w ich języku. Nie przyniosło to jednak trwałych efektów. Ci którzy przyjmowali reformację, jak i ci którzy przechodzili na katolicyzm, szybko się madziaryzowali. Dopiero zainicjowana pod koniec XVII w. unia kościelna, pomiędzy transylwańskim prawosławnymi a Rzymem, ostatecznie zawarta w Alba Iulia w 1700 roku, stanowiła początek wielkiego odrodzenia rumuńskiej kultury. Kontakty ze stolica św. Piotra rozbudzają świadomość językowych podobieństw mowy transylwańskich chłopów z sakralna łaciną i z językiem rzymskich ulic. Zaczynają się prace kodyfikacyjne i świadome działania w kierunku reromanizacji oraz usuwania nagromadzonych przez stulecia slawizmów. W drugiej połowie XVIII rodzi się ruch nazwany "Școala Ardeleană" (od słowa Ardeal, pochodzącego z węgierskiej nazwy Transylwanii – Erdely), szkoła transylwańska. Jej najważniejsi przedstawiciele to niemal wyłącznie duchowni grecko-katoliccy. To oni wprowadzają język rumuński do liturgii, to oni dostosowują alfabet łaciński do zapisu tegoż języka. W Mołdawii i na Wołoszczyźnie Kościół prawosławny przechodzi na język rumuński kilkadziesiąt lat później, a urzędowe przejście na alfabet łaciński dokonuje się dopiero w epoce tzw. Zjednoczonych Księstw, w 1860 roku. Ale różnice pomiędzy rumuńskim liturgicznym prawosławnym i grecko-katolickim pozostały do dziś. Najbardziej rzucająca się w oczy różnica, do wychwycenia nawet przez osobę nie znającą rumuńskiego to określenie na Ducha Świętego. Prawosławni mówią: Duhul Sfânt, unici zaś: Spiritul Sfânt.

Zasługi greko-katolików transylwańskich były tak wielkie, że to jeden z ich biskupów, Iuliu Hossu, odczytał 1 grudnia 1918 na Wielkim Zgromadzeniu Narodowym w Alba Iulia deklarcję Zjednoczenia Transylwanii z Królestwem Rumunii. Wraz z biskupem prawosławnym Mironem Crsiteą i dwoma innymi osobami wszedł w skład delegacji, która następnie udała się do Bukaresztu i przekazała tekst deklaracji parlamentowi i królowi Ferdynandowi I.

Biskup Hossu dożył prawie 90 lat. Pod rządami komunistycznej dyktatury nie wyrzekł się jedności z Następcą Piotra. Paweł VI w 1967 mianował go kardynałem in petto. Ogłosił to w 3 lata po jego śmierci, w 1973 roku.

Ale o skomplikowanych losach Kościoła Rumuńskiego Zjednoczonego z Rzymem (Biserica Română Unită cu Roma) w latach po II wojnie światowej w jednym z następnych tekstów.

 

Piotr Chrzanowski


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.