„Jak ten chleb łamany, rozrzucony po górach, został w jedno zebrany, tak niech Kościół Twój aż po najdalsze krańce ziemi zbierze się w jednym królestwie Twoim”[1] – pisał starożytny autor Didache, a jego słowa rozumiane były w ciągu wieków zarówno jako opis zgodnej wspólnoty wiary, jak i świętości Eucharystii. Metafora starożytnego autora roztacza przed czytelnikiem obraz ułomków i okruchów, które zostały zgromadzone na jednym stole, a następnie poświęcone Bogu. To, co niegdyś rozproszone, zostało na nowo zebrane. I oto czternaście wieków później, w dobie Renesansu, świat zachodniego chrześcijaństwa stanął wobec wielkiego rozbicia istniejącej wcześniej (choć stale zagrożonej) komunii. W pewnym sensie „chleb łamany” został na powrót „rozrzucony”. Autorom katolickim zależało na odzyskaniu jedności, jednak nie na zasadzie wyznaczonej przez irenizm, tym bardziej, że w trakcie prowadzonych dyskusji Soboru trydenckiego granice prawowierności były formułowane coraz ostrzej i wyraziściej[2]. Interesujący jest zresztą fakt, iż uderzenie w katolickość Kościoła przejawiało się przede wszystkim w ataku na „realną obecność” Pana Jezusa w chlebie i winie podczas Mszy świętej. I odwrotnie, obrona Ciała Pańskiego urastała do rangi fundamentu możliwej do odzyskania jedności chrześcijaństwa.
Wybitny szesnastowieczny kardynał, Stanisław Hozjusz, w niemal wszystkich swoich pismach czynił z miłości argument rozstrzygający spory między katolikami i protestantami. Kto naprawdę kocha Boga, ten prędzej czy później dotrze do tajemnicy Eucharystii. Mowa tu jednak o miłości w rozumieniu św. Augustyna z Hippony, teologa wyobrażonego w tradycyjnej ikonografii z płonącym sercem w dłoni oraz głową skąpaną w promieniach prawdy. Chodziło zatem o jedność woli, gdyż ona – jak mówi Pismo – buduje, w przeciwieństwie do źle pojętej wiedzy, czyli „filologicznego” i „luterańskiego” oczytania w tekstach biblijnych. Sama erudycja, nawet w zakresie świętych wersetów, unosi pychą (1 Kor 8,1). Inaczej jest z miłością, która ze swej natury nie znosi wyniosłości czy podziału, a spełnia się w komunii. Chleb jest jednością mnóstwa ziaren; wśród nich nie ma lepszego czy gorszego. Wszystkie stanowią jeden pokarm. Stąd też, zdaniem Hozjusza, Kościół katolicki musi zostać uznany za najdoskonalszy widzialny postulat miłości; tego domaga się racja rozumu. Już sama zasada „katolickości” łączy bowiem powszechność wiary z jej jedynością i zgodnością. I dalej, przez tę samą liturgię oraz wspólnotę sakramentów na całym świecie Kościół utrzymuje komunię i jednomyślność różnych kultur czy pokoleń w Bogu, tak aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie (Ef 1,10). Jak pisał Hozjusz, „ku pojęciu prawdy nie masz inszej drogi, jedno pokora, przez którą mnoży się miłość, a zachowuje się jedność”[3]. Ta jedność, unitas, cechowałaby właśnie nabożeństwo katolickie. Msza święta jest ta sama dla wszystkich, i dla Europejczyków, i dla Arabów, i dla Indian. Przed Najświętszym Sakramentem nie na lepszych ani gorszych – wszyscy są jednością zwróconą na ołtarz. Oto obraz miłości.
Do unionis similitudinis („zjednoczenie dzięki podobieństwu”) odwoływał się także inny znany autor staropolski. Jakub Wujek, będąc pod wpływem Juana Maldonado oraz św. Roberta Bellarmina jako wybitnych egzegetów i znawców Ojców Kościoła[4], rozumiał miłość przede wszystkim jako siłę angażującą zarówno duszę, jak i ciało człowieka. Gmach ludzkiej natury został wzniesiony na jedności duszy i ciała; jedno bez drugiego nie może istnieć. Pełnia człowieczeństwa pozostaje na zawsze duchowo-cielesna. Dlatego Pan Jezus nie inaczej, jak w swoim ciele, a nie tylko w sercu, poniósł nasze grzechy na drzewo (1 P 2,24). Skaza duchowa została oczyszczona przez zabicie ciała i wylanie krwi, aby później to samo ciało i krew stały się – już jako sakrament – „pokarmem” i „napojem duchowym”. Wiadomo zresztą, że wcielenie oraz śmierć na krzyżu było najdoskonalszym dowodem na to, jak bardzo Bóg pokochał człowieka. Do tego wniosku podprowadza chrześcijan nie tylko „dziecięca” wiara w treści objawione, ale również prosty rozumowy namysł nad naturą miłości. Nie można przecież kochać kogoś tylko duchowo, ani tylko cieleśnie. Miłość wyłącznie duchowa jest czymś wydumanym i abstrakcyjnym, a w rzeczywistości fałszywym, bo pozbawionym konkretnych dowodów tego umiłowania w życiu codziennym. Z kolei miłość tylko cielesna, pozbawiona duchowego zaangażowania (o ile można nazwać ją „miłością”), to tylko puste, nic nieznaczące gesty. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać (Łk 11,42). Dlatego też wieczność Pana weszła w doczesny czas, a wszechmoc przyjęła ludzkie ograniczenia. Tylko w ten sposób mogło dokonać się spotkanie, a poprzez spotkanie – zjednoczenie.
Uczta Pańska nie mogłaby być zatem tylko znakiem, symbolem czy pamiątką. To wciąż za mało, aby dopełniło się prawo miłości. Zdaniem Wujka, za każdym razem, gdy podczas Mszy sprawowany jest Najświętszy Sakrament, Jezus Chrystus „prawdziwie a rzeczywiście ciało swe z nami złącza”[5]. Oba użyte przez jezuitę sformułowania, „prawdziwie” i „rzeczywiście”, okazują się w teologii jezuity wielce znaczące; oznaczają nie tylko realność, ale także konkretność i całościowość. Aby Jezus Chrystus mógł zjednoczyć się z człowiekiem poprzez spożywanie chleba, to w chlebie tym musi On być „konkretnie” obecny, a przy tym musi być w nim „cały”, z ciałem i duszą, aby przeniknąć do całego człowieka w jego duchowo-cielesnej naturze. Prawdziwy człowiek to nie sama tylko dusza, ale także ciało. Stąd też gdy Zbawiciel „prawdziwie ciało swe z nami złącza”, to w spożywaniu chleba i wina nie dokonuje się tylko i wyłącznie komunia duchowa, ale również jedność ciała i krwi. W tym znaczeniu „Pan Chrystus jednoczy się z nami przez używanie tego Sakramentu, nie tylko przez miłość”, czyli przez jakieś abstrakcyjne odczucie, ale „prawdziwie i cieleśnie”[6]. Pomiędzy człowiekiem i Bogiem zachodzi wówczas swoista „odpowiedniość”. A przez tę „odpowiedniość” możliwe się staje uczestnictwo wiernych w ofierze Pana Jezusa: Kielich błogosławienia, któremu błogosławimy, izali nie jest uczestnictwem krwie Chrystusowej? I chleb, który łamiemy, izali nie jest uczestnictwem ciała Pańskiego (1 Kor 10,16 BJW). Dla Wujka kluczową rolę odegrała kwestia właściwego rozumienia użytego przez Apostoła Pawła terminu κοινωνός, w Wulgacie oddanego jako communicatio oraz participatio. A więc jeżeli „uczestnictwo” w ciele i krwi Pańskiej miałoby być „komunią” oraz „partycypacją”, to musi to być jedność Osoby z osobą oparta na równości.
Zarówno Stanisław Hozjusz, jak i Jakub Wujek odwoływali się w swojej obronie Eucharystii do tej samej jednoczącej zasady miłości. Rozumieli ją jednak inaczej, jak gdyby rozpoznawali dwa przejawy istnienia tej samej tajemnicy. Zdaniem kardynała Ciało Pańskie buduje powszechność i zgodę między chrześcijanami, a także szerzej – między ludźmi różnych kultur i czasów. Zostali oni tak samo odkupieni męką Jezusa Chrystusa, aby wszyscy stanowili jedno (J 17,21), ponieważ wszyscy bierzemy z tego samego chleba (1 kor 10,17). Poświęcony pokarm i napój muszą być samym Bogiem, gdyż jednoczy tylko On, a nie żaden, nawet najbardziej wzniosły znak czy symbol. Wujek widział wspomnianą jedność w wymiarze komunii całego Chrystusa, a więc Jego ciała i krwi, z całym człowiekiem, który został stworzony tak, aby przyjmować miłość nie tylko duchowo, ale także cieleśnie. Miłosne spotkanie nie mogłoby się spełniać tylko i wyłącznie podczas zwykłego posiłku, który jedynie upamiętnia ofiarę Oblubieńca. W pokarmie musi być przyjmowany On sam, i to tak, aby komunia dotknęła jedności duszy i ciała, których nie da się w człowieku rozdzielić.
Michał Gołębiowski
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
[1]Nauka dwunastu Apostołów [w:] Pierwsi świadkowie. Pisma Ojców Apostolskich, tłum. A. Świderkówna, oprac. M. Starowieyski, „Biblioteka Ojców Kościoła”, nr 10, Kraków 2010, s. 37.
[2] Zob. A. Nowicka-Jeżowa, Barok polski między Europą i Sarmacją. I: Profile i zarysy całości, Warszawa 2011, s. 158-167.
[3] St. Hozjusz, Księga o Jasnym a Szczyrym Słowie Bożym, tłum. St. Reszka [?], oprac. M. Korolko, Kraków 1999, s. 160; por. K. Mecherzyński, Historya wymowy w Polsce, t. 2. Kraków 1858, s. 59.
[4] Zob. J. Sobczykowa, Ks. Jakub Wujek jako komentator Biblii [w:] Biblia Jakuba Wujka w życiu i kulturze narodu polskiego. Artykuły opracowane na podstawie referatów wygłoszonych na sesji naukowej pt. „Biblia Jakuba Wujka w życiu i kulturze narodu polskiego”, w Poznaniu, w dniu 25 października 2012 r., oprac. R. Słowiński, Poznań 2013, s. 84
[5] J. Wujek, Biblia to jest Księgi Starego i Nowego Testamentuwedług łacińskiego przekładu starego, w kościele powszechnym przyjętego, Kraków 1599, k. 92.
[6] J. Wujek, Biblia to jest Księgi Starego i Nowego Testamentu, jw., k. 92.
(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.