Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Wywiad z Dom Jeanem Pateau, opatem Fontgombault, który ukazał się w czasopiśmie Famille Chretienne 2 stycznia 2023 r.
Famille Chreteinne: Jak mnisi z Fontgombault włączają się w uroczystości pogrzebowe papieża-seniora?
Na wiadomość o tym, że Bóg wezwał do siebie Ojca Świętego Benedykta XVI, w naszym opactwie zabrzmiał żałobny dzwon. Później mnisi zaśpiewali – tak jak to czynią, gdy umiera jeden z braci –responsorium Subvenite: „Przybądźcie, święci Boży, przybądźcie, aniołowie Pańscy, przyjmijcie jego duszę i zanieście ją przed oblicze Najwyższego…”1. Od dnia śmierci ofiarowaliśmy naszą modlitwę konwentualną za zmarłego papieża, pomagając mu w ten pokorny, dostępny dla nas sposób. Dodam jeszcze, że każdy kapłan w opactwie odprawi dwie Msze święte w jego intencji, a wszyscy razem odśpiewamy Oficjum za Zmarłych. Za jego duszę zostanie również odprawiona uroczysta Msza św. konwentualna.
Czy o papieżu Benedykcie można powiedzieć, że był papieżem benedyktyńskim? Czy świadczy o tym jego imię? Czy można mówić o benedyktyńskiej orientacji jego myślenia i działania? Czy w tej tradycji odnajdywał najgłębsze źródła swojej duchowości?
Tak jak św. Benedykt, ten papież był „z łaski Bożej i z imienia «Błogosławiony» (Benedictus)”2. Bóg szczodrze udzielił mu darów inteligencji, pamięci i wrażliwości, a on potrafił doskonale wykorzystać te dary w pokornej służbie Kościołowi. W swoim przemówieniu wygłoszonym we wrześniu 2008 r. w paryskim Kolegium Bernardynów przypomniał, że głównym celem życia mnichów – pierwszych mieszkańców owego miejsca – było szukanie Boga w Jego słowie, w ciągłej rozmowie z Nim, w żywej i osobiście przeżywanej liturgii. Czyż nie tak właśnie, w ciszy i w modlitwie, papież Benedykt przeżył swoje ostatnie lata w klasztorze Mater Ecclesiae?
Z zakonem benedyktyńskim związana jest dewiza Pax!, „Pokój!”. Ojciec Święty Benedykt XVI był człowiekiem pokoju, tego pokoju, który przychodzi od Boga i który wymaga prawdy.
Bóg wezwał do siebie papieża-seniora w czasie oktawy Bożego Narodzenia. Jakże nie widzieć w tym znaku Bożej Opatrzności wobec tej dziecięcej duszy, tak prostej i tak krystalicznie czystej zarazem? Jego przyjaciel, kardynał Meisner z podziwem powiedział o nim kiedyś: „inteligentny i przenikliwy jak dziesięciu profesorów, a pobożny jak dziecko przystępujące pierwszy raz do Komunii Świętej”. Także w tym papież Benedykt jest prawdziwym przykładem dla benedyktynów.
Kardynał Ratzinger wygłosił znane wystąpienie na temat liturgii podczas Dni Liturgicznych w Fontgombault w 2001 r. Jaką myśl z tego wystąpienia uważa Ojciec za szczególnie istotną?
Zacznijmy od tego, że Dni Liturgiczne w Fontgombault mogły się odbyć w takiej formie, w jakiej się odbyły, gdyż Kardynał, biskupi, kapłani, zakonnicy i świeccy reprezentujący bardzo różne środowiska chcieli się spotkać, podzielić swoimi przemyśleniami i porozmawiać.
Dlatego też kardynał Ratzinger mógł na zakończenie tych dni zwrócić się do Opata Fontgombault, Dom Antoine’a Forgota tymi słowami: „Chciałbym z całego serca podziękować Tobie, drogi Ojcze Opacie, za ducha tego klasztoru, który natchnął nas wszystkich pokojem Kościoła, pokojem Naszego Pana. Ten duch pozwala nam teraz wspólnie szukać tego katolickiego ekumenizmu, dzięki któremu możliwe będzie pojednanie wewnątrz Kościoła, mimo głębokich różnic i bolesnych ran”.
Kardynał wielokrotnie podkreślał, że nie było argumentów liturgicznych przeciw wielości form w ramach jednego rytu rzymskiego, były tylko pewne problemy natury kanonicznej i duszpasterskiej, i to jedynie dotyczące parafii. Wolność korzystania ze starego mszału, której był orędownikiem, pozwalała usunąć konflikt między dwoma modelami Kościoła: przedsoborowym, należącym do przeszłości, i soborowym. Trzeba dodać, że stary mszał był dla niego stałym punktem odniesienia i skarbcem Kościoła, który należało zachować.
Papież Franciszek często zachęca nas do snucia marzeń. Moim marzeniem jest więc to, aby mogły się odbyć kolejne dni liturgiczne, podobne do tych z 2001 r. Kto mógłby wziąć w nich udział? Nie wiem. Myślę, że mogłyby one być otwarte dla wszystkich ludzi dobrej woli, chcących pracować w służbie liturgii i Kościoła z dala od wszelkich ideologii.
Jak wprowadzić w życie to „pojednanie wewnątrz Kościoła” w kwestii liturgicznej, skoro dziś te rany, o których mówił Kardynał, wciąż są bolesne?
Mówi Pan o ranach. Motu Proprio Summorum Pontificum leczyło rany wiernych przywiązanych do starej liturgii. Wielu z nich miało poczucie odnalezienia upragnionego pokoju. Może jednak zbyt szybko zapominali o pragnieniu papieża Benedykta, aby każdy z dwóch mszałów zaczął oddziaływać na drugi. Przy takim rozumieniu nie zaskakuje stanowisko papieża Franciszka, który mówi, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której „dwa kościoły” mają rozwijać się jeden obok drugiego. Motu Proprio Traditionis custodes, a także często zbyt pospieszne i literalne, niebiorące pod uwagę konkretnych uwarunkowań, wprowadzanie tego dokumentu w życie odnowiło i zaogniło te rany. Kapłani przywiązani do starej liturgii poczuli się niesłusznie oskarżeni, wzgardzeni i odrzuceni. Do grona oskarżonych zostali dołączeni też niektórzy biskupi, którzy również poczuli się zranieni. Ten kto jest zraniony, skupia się na swoim cierpieniu i relatywizuje to, że inni też mogą być zranieni. Cóż w takiej sytuacji robić? Pierwszym krokiem jest zrozumienie ran bliźniego. Dopiero później przychodzi pojednanie. Pojednanie to także zgoda na to, aby usiąść razem i wspólnie radzić o tym, jak budować przyszłość. Gdy w 1988 r. nasze opactwo podjęło decyzję o powrocie do starego rytu, Stolica Święta poprosiła nas, abyśmy ze wszystkich sił starali się przybliżać dwa mszały do siebie. Dziś wydaje mi się czystą utopią próba uporządkowania sytuacji bez etapu przejściowego, który polegałby na pozwoleniu na wzajemne oddziaływanie starego i nowego mszału, co obejmowałoby również rytuały sprawowania sakramentów. Wiele w tej sprawie mogą uczynić biskupi w swoich diecezjach. Ale tak naprawdę otworzyć tę drogę może tylko inicjatywa Rzymu – zaproszenie obu stron do spokojnej refleksji. Aby jednak ta refleksja mogła się rozwijać, potrzebna jest zgoda na powrót uznanych wcześniej praktyk liturgicznych. Z biegiem czasu liturgia oczyszcza się niejako samoczynnie. To co warte jest zachowania, trwa, reszta zaś zanika.
Zawsze trzeba przypominać myśl ojca Congara3: pierwszoplanowym celem liturgii nie jest nauczanie, lecz jednoczenie z Bogiem, stawianie w obecności Boga. Właśnie tej obecności Boga wielu wiernych szuka w starym rycie i tam ją znajduje. Cała liturgia ma skupiać się na Panu, a nie na dialogu kapłan-lud.
Czy sądzi Ojciec, że wyrażane przez papieża Benedykta pragnienie „reformy reformy liturgicznej” odeszło w przeszłość, czy też dziś należy je inaczej rozumieć?
Trzeba dobrze zrozumieć to wyrażenie. Jeśli chcemy się nim posługiwać, należy używać go dokładnie w tym znaczeniu, które nadał mu kardynał Ratzinger. Dla niego reformowanie reformy nie było synonimem powrotu do liturgii z czasów przed Soborem Watykańskim II, co byłoby działaniem wbrew prawie jednomyślnej woli Ojców Soboru, ale raczej ponownym odnalezieniem ducha, który ożywiał Ojców. Z historycznego punktu widzenia wydaje mi się oczywiste, że pewna ideologia została wprowadzona do liturgii wbrew ich woli. Jako doradca teologiczny kardynała Fringsa, a później oficjalny teolog Soboru, Józef Ratzinger doskonale widział i mógł ocenić, kto i w jaki sposób wpływał na rozwój reformy liturgicznej. Zacytujmy jego słowa: „Żadnemu z ojców Soboru nie przyszłoby do głowy, żeby dostrzegać w tym tekście (tj. w Konstytucji Sacrosanctum Concilium) «rewolucję», która oznaczałaby «koniec średniowiecza», jak chcieli interpretować to niektórzy z teologów. Traktowano to jako kontynuację reformy rozpoczętej przez Piusa X, a prowadzonej dalej ostrożnie, ale konsekwentnie przez Piusa XII. Główne klauzule, jak np. «księgi liturgiczne powinny możliwie szybko zostać zrewidowane» (nr 25), rozumiano jako kontynuację wcześniejszych reform, które od czasów Piusa X i Piusa XII, wraz z ponownym odkryciem klasycznych rzymskich tradycji, przyjęły określony charakter, daleki od tendencji liturgii barokowej i pobożności dewocyjnej XIX wieku. Zaczęto zwracać uwagę, że liturgia powinna wskazywać na centralne miejsce tajemnicy obecności Chrystusa w Jego Kościele. (…) O tym, że pewni (albo wielu?) liturgiści-konsultanci mieli w tym względzie dalekosiężne zamiary, można wywnioskować z ich niektórych publikacji. Z pewnością jednak ich pragnienia nie znalazłyby uznania ojców Soboru”4. A zatem reforma liturgiczna, której chciał Sobór Watykański II, nie osiągnęła jeszcze określonego dla niej celu. To nasze pokolenia mają doprowadzić ją do równowagi, aby – jak tego chciał Sobór – „formy nowe wyrastały niejako organicznie z form już istniejących”5. Z duszpasterskiego punktu widzenia trudno sobie wyobrazić, aby w dłuższym okresie czasu dwie liturgie mogły rozwijać się równolegle jedna obok drugiej. Nie można jednak nie zauważać, że rośnie liczba młodych, którzy regularnie uczestniczą w Mszach sprawowanych w starym rycie, a wynika to z ich autentycznych poszukiwań duchowych. Nie można traktować ich ze wzgardą, a tym bardziej drwić z nich. Z drugiej strony, musimy wziąć pod uwagę zjawisko duchowego pustynnienia wsi. Wszystkie siły życiowe Kościoła, skądkolwiek by nie pochodziły, powinny złączyć się w pracy dla ewangelizacji.
Niezmiennie uważam, że „reforma reformy” jest konieczna, po pierwsze dlatego, że zarówno Kościół, jak i liturgia są żyjącymi organizmami, a także dlatego, że nie można pozwolić sobie na ryzyko dalszego psucia się tego, co mamy obecnie. Trzeba słów i czynów zmierzających do pojednania, tak z jednej strony, jak i z drugiej.
Jak odczytywać duchowe i teologiczne dziedzictwo Benedykta XVI poza schematem politycznego dyskursu między progresistami a konserwatystami?
Józef Ratzinger – będąc kardynałem, a później papieżem Benedyktem – był wolnym człowiekiem. Jego dewizą, a zarazem kluczem do zrozumienia jego samego, były słowa Cooperatores Veritatis, „Współpracownicy Prawdy”. Byłoby wielkim błędem uznawanie słów Benedykta XVI za słowa ideologa, który chciałby narzucić innym jakieś swoje idee. Benedykt zawsze pragnął służyć, trzeba więc przyjmować jego dziedzictwo z prostotą, jak słowa dobrego ojca, który chcąc oświecić swoje dzieci, oddaje im do dyspozycji swoje ogromne doświadczenie i przebogatą wiedzę.
Czego uczy nas Benedykt XVI, gdy mówi o właściwym rozumieniu Tradycji?
Idąc w ślad za myślą Dom Prospera Guérangera i podejmując idee Ruchu Liturgicznego, Benedykt XVI mówił o żywej Tradycji. Pozostając wiernym woli Ojców Soboru, zawsze podkreślał konieczność reformy liturgicznej i opisywał jej pożądane cechy. Jednocześnie już w 1998 r. nie zawahał się powiedzieć: „Jestem przekonany, że kryzys Kościoła, jaki obecnie przeżywamy, zależy w dużej części od rozkładu liturgii”6. Będąc współpracownikiem prawdy, potrafił także wskazać granice tej reformy. Był pokornym i wiernym sługą „kwestii liturgicznej”, a dziś stał się jej potężnym orędownikiem u Boga. Niech będzie błogosławiony za swoją pracę w winnicy Pańskiej i niech już dziś wejdzie do radości swojego Pana (por. Mt 25,21)!
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
1 Cyt. za: https://jedrzejow.cystersi.pl/
2 św. Grzegorz Wielki, Dialogi, ks. II, Prolog.
3 Y. Congar, La Tradition et les traditions, essai théologique, Paryż 1963, s. 118-119.
4 J. Ratzinger, Moje życie, tłum. ks. W. Wiśniowski, Częstochowa 2005, s. 102-103.
5 Sacrosanctum Concilium, 23.
6 Moje życie, s. 133.
(1969), mnich benedyktyński, opat Opactwa Najświętszej Maryi Panny w Fontgombault.