Felietony
2017.11.24 15:00

Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a złe karze.

Jakiś czas temu w jednym z mediów społecznościowych można było przeczytać kolejną dyskusję dotyczącą pewnej formuły katechetycznej, którą stosuje się m.in. w polskim Kościele. Chodzi mianowicie o tzw. „Sześć głównych prawd wiary”.

Wszystko zaczęło się od jednoznacznie krytycznego oświadczenia:

Formuła, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze, jest często pierwszą informacją o Stwórcy jaką otrzymują małe dzieci. Niewielu wie, że tzw. główne prawdy wiary, których nadal uczy się niemal wszędzie w Polsce, są subiektywnie wybranym, niepełnym i w sumie wykrzywiającym obraz Boga zestawem, który nie ma odzwierciedlenia w powszechnym nauczaniu Kościoła. To kodeks lokalny, pochodzący prawdopodobnie z XIX wieku z Niemiec. Dziś nie bardzo nawet wiadomo, skąd się wziął. Jest nieznany w większości krajów Europy. Głównych prawd wiary nie znajdziemy w oficjalnym Katechizmie Kościoła Katolickiego.

Nikogo chyba nie zdziwi, że wsparcie dla zacytowanego wyżej oświadczenia nadeszło ze strony osób w szerokim sensie utożsamiających się z tzw. posoborowym otwarciem katolicyzmu na świat, z ruchem ekumenicznym, z mocnym i jednoznacznym wyakcentowaniem Bożego miłosierdzia jako głównego, górującego nad innymi atrybutu Boga. Takie ujęcie sprawy musiało spotkać się z polemiką, w której podnoszono, że tak Ewangeliach, jak i w innych miejscach Biblii (nie wspominając już o wspomnianym oficjalnym Katechizmie), wielokrotnie jest przecież mowa o Bogu jako o sędzim.

Gdyby nie to, że w całej sprawie jest coś w gruncie rzeczy smutnego, argumenty krytyków, w których zaprzeczają oni racjom w innych sprawach wynoszonym na piedestał, sprawiłyby wiele uciechy. Oto zwolennicy ekumenizmu, nieustannie wzywający do skupiania się na tym co łączy, a ignorowaniu tego co dzieli, nagle widzą wielki problem w tym, że jakaś formuła jest niepełna. Jeden z polemistów stwierdza:

Problem z tymi głównymi prawdami wiary jest taki, że są cokolwiek wybiórcze – pomijają istotne prawdy naszej wiary jak choćby miłość Bożą i zmartwychwstanie (…). Pół prawdy to jest pół prawdy, a nie cała prawda.

Powiedzmy sobie od razu, że w rzeczy samej punkt, który zazwyczaj brzmi: „Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na Krzyżu dla naszego zbawienia”, mógłby, a nawet powinien zostać uzupełniony o słowo „zmartwychwstał”. I co ciekawe –  został. W internecie można już bowiem przeczytać taką uzupełnioną wersję. Co jednak z brakiem „miłości Bożej”? Odpowiem tak: a gdzie jest Ona np. w symbolu chrzcielnym, czyli w Składzie Apostolskim? Albo gdzie znajdziemy ją w tekście symbolu mszalnego, czyli w credo nicejsko-konstantynopolitańskim? Oczywiście jest w nich obecna miłość Boża, choć nie explicite, podobnie jak w przypadku „Głównych prawd wiary”. Zresztą, tak jak ostatnie teksty są zdecydowanie bardziej syntetyczne, aniżeli Skład Apostolski, tak ten z kolei nie zawiera tego wszystkiego, co znajdziemy w credo mszalnym. Dość wspomnieć o tym, że każda osoba obejmująca urząd kościelny, musi złożyć publicznie wyznanie wiary, które jest jeszcze bardziej rozbudowane i którego credo mszalne jest tylko pierwszą częścią. Zauważmy więc, że próba określenia jakiejkolwiek słownej formuły stwierdzeniem, że zawiera w sobie całą prawdę, byłaby wielkim grzechem pychy. Przyrzeczona Kościołowi asystencja Ducha Świętego polega bowiem na tym, że prawd, które dotyczą Boga i zbawienia człowieka naucza on bezbłędnie, uwzględniając tylko to, co jest do tegoż zbawienia konieczne, nie zaś to, w jaki sposób ludzkimi słowami można będzie wyrazić „całą prawdę”.  

Boże Objawienie, podane przez Apostołów, rozwija się w Kościele pod opieką Ducha Świętego, podczas gdy Kościół z biegiem wieków nieustannie zdąża do pełni prawdy Bożej, aż się w nim dopełnią słowa Boże.

Jeszcze większe zdumienie budzi fakt, że ludzie zazwyczaj utyskujący na rzymski centralizm, wskazujący na potrzebę dowartościowania kościołów partykularnych, nagle czynią zarzut, że jakiejś formuły katechetycznej nie ma expressis verbis w rzymskim katechizmie, deprecjonując ją i podkreślając jej lokalność. Ukoronowaniem tej piramidy sprzeczności jest wreszcie odpór redaktorki pewnego katolickiego kwartalnika dany tym polemistom, którzy przywoływali ewangeliczne cytaty o Bogu – Sędzim.

Ewangelię trzeba jeszcze umieć odczytywać. Taka wiedza, jak [w tekstach] ks. [XYZ] to umożliwia, a dla nas, którzy tak szerokiej wiedzy nie mamy, jest to wielkie wsparcie.

Szczytem ironii jest to, że ów kwartalnik bardzo zaangażował się w huczne fetowanie pięćsetnej rocznicy reformacji, która jako jeden ze swych głównych postulatów podniosła prawo każdego chrześcijanina do własnej interpretacji Pisma. Cytowane słowa zostały napisane dokładnie w dniu tej okrągłej rocznicy.

Przyznaję jednak, że ja się z panią redaktor zasadniczo zgadzam. Nie uznaję zasady sola Scriptura. W ślad za moim patronem mam na uwadze przede wszystkim to, że „żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśniania” (2P 1, 20). Aby zatem zobaczyć, w jaki sposób prawdę o Bogu wydającym sąd przedstawia nie jakiś pojedynczy, niechby i nawet bardzo uczony, niezwykle pobożny ksiądz, ale święta Tradycja, zajrzyjmy do skarbca jej tekstów.

Z Objawienia Bożego wiemy, że następstwem grzechów są kary, nałożone przez boską świętość i sprawiedliwość. Muszą one być poniesione albo na tym świecie przez cierpienia, nędze i utrapienia tego życia, a zwłaszcza przez śmierć, albo też w przyszłym życiu przez ogień i męki, czyli kary czyśćcowe. Stąd wierni zawsze mieli to przeświadczenie, że na złej drodze jest wiele okazji do upadku i że jest ona wyboista, ciernista i szkodliwa dla tych, którzy nią kroczą.

Kary nakładane są przez sprawiedliwy i miłosierny wyrok Boży dla oczyszczenia dusz, dla obrony świętości porządku moralnego i dla przywrócenia chwale Bożej pełnego jej blasku. Każdy bowiem grzech powoduje zakłócenie powszechnego porządku, który ustalił Bóg z niewypowiedzianą mądrością i nieskończoną miłością; przynosi też zniszczenie ogromnych dóbr tak samego grzesznika, jak społeczności ludzkiej. Chrześcijanie wszystkich czasów jasno zdawali sobie sprawę, że grzech jest nie tylko przekroczeniem Bożego prawa, ale ponadto wzgardą lub zaniedbaniem osobistej przyjaźni między Bogiem i człowiekiem, chociaż nie zawsze wprost i otwarcie, że jest on prawdziwą nigdy dostatecznie dającą się zmierzyć obrazą Boga; co więcej jest niewdzięcznym odrzuceniem miłości Bożej, ofiarowanej nam w Chrystusie. Wszak Chrystus nazwał swoich uczniów przyjaciółmi, nie sługami.

Trzeba nam z wiarą przyjąć wszystko to, co Bóg nam objawia i co przekazuje Kościół. Nawet jeśli jakaś część tego Objawienia jest dla nas niezrozumiała i trudna.

 

Powyższy cytat, podobnie jak ten o Bożym Objawieniu, pochodzą z Konstytucji Apostolskiej Indulgentiarum doctrina, zawierającej nauczanie o praktyce odpustów, ogłoszonej przez bł. Pawła VI, w dniu 1 stycznia 1967 roku, w nieco ponad rok po zakończeniu Soboru Watykańskiego II. Z pewnym żalem odnotujmy, że 50 rocznica publikacji tego dokumentu przeszła chyba niezauważona.

 

Piotr Chrzanowski

 


Zobacz też:

 

Michał Jędryka - Happy clappy

 


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.