Polemiki
2018.12.07 11:18

Biblijna "herstoria" Junii

Jakiś czas temu wziąłem udział w zorganizowanym przez Bydgoski Klub “Tygodnika Powszechnego” spotkaniu autorskim z redaktorką tegoż periodyku, Zuzanną Radzik. Przedmiotem spotkania była rozmowa o jej nowej książce, “Emancypantki. Kobiety, które zbudowały Kościół”. Z uznaniem muszę odnotować, że na pytania prowadzącego dotyczące naszej wiedzy o pierwotnym Kościele, Zuzanna Radzik słusznie zauważyła, że jest to wiedza bardzo fragmentaryczna, oparta na nielicznych źródłach i w związku z tym trudno jest na tej podstawie budować spójne wizje dziejów. Niestety ta chwalebna roztropność w dalszym ciągu spotkania nie powstrzymała autorki od zarysowywania obrazu, w którym jako żywo mężczyźni znajdują się na miejscu zajmowanym przez Żydów w niespokojnych snach antysemitów. Mężczyźni po prostu nieustannie knują jakby tu kobietom dopiec, nie dopuścić do władzy, wykorzystać, upokorzyć. Ale to oczywiście nie żadna teoria spiskowa. To jest zwyczajna herstoria. Nb. Radzik tak często używała tego pojęcia, że jej brak sprzeciwu wobec terminu herezje jawił mi się niesłychanie zaskakującym. Przecież wiadomo, że poza mariawityzmem, wszystko inne odstępstwa od ortodoksji to były hisezje.

Szeroko omawianym na spotkaniu przypadkiem herstorii były losy rozumienia jednego biblijnego wersetu. Chodzi o fragment z Listu do Rzymian, siódmy werset z rozdziału szesnastego. Otóż w tym wersecie św. Paweł pozdrawia dwie osoby: Andronika i …. No właśnie, kogo jeszcze? Zuzanna Radzik powołując się na oryginalny tekst grecki twierdzi, że Junię, wiele współczesnych tłumaczeń, że Juniasa. Jej zdaniem celowo, o powodach będzie niżej, wprowadzono Juniasa do edycji krytycznej greckiego tekstu Nowego Testamentu, tzw. Biblii Nestle - Alanda, w latach dwudziestych minionego stulecia. Straszliwy dla kobiet efekt jest taki, że w olbrzymiej większości katolickich, posoborowych wydań Pisma w językach narodowych, opierających się na językach oryginalnych, występuje Junias. Dopiero w ostatnich latach powoli dokonywane są korekty.

Ks. Henryk Pietras SI, w recenzji książki na łamach “Tygodnika Powszechnego” twierdzi nawet, że tej zamiany płci na męską dokonano na początku drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa. Powiedzmy od razu, że to nieprawda. Zarówno w Wulgacie jak w wielu tłumaczeniach ukazujących się drukiem od XVI wieku występuje w tym miejscu Junia. W sieci można znaleźć skany wielu dawnych wydań i zobaczyć, że tak jest w pierwszym wydaniu Biblii Wujka z 1599 roku, jak i w bardzo ozdobnej edycji z roku 1895. W obszarze języka angielskiego tak samo jest w katolickim tłumaczeniu zwanym Douai - Rheims z roku 1589 jak i w protestanckiej Biblii Króla Jakuba (King James Bible) z roku 1611. Jednak np. w klasycznym, protestanckim tłumaczeniu na polski, Biblii Gdańskiej z 1632 roku występuje Junias.

Skąd ta różnica? Nie chcę się uciekać do nieco złożonych wyjaśnień, których udzielają znawcy biblijnej greki. Problem w tym, że nasze języki i sposób ich zapisu nie zawsze są stuprocentowo jednoznaczne. Posłużę się analogią. Oto polskie zdanie: “Rozmawialiśmy o Józefie i Stanisławie.” Kto był przedmiotem rozmowy? Józef i Stanisław? Józefa i Stanisława? Józefa i Stanisław? Józef i Stanisława? Niech nam to wystarczy, by uznać, że na gruncie językowym nie jestesmy w stanie rozstrzygnąć czy Rz 16,7 mówi o kobiecie, czy o mężczyźnie. Wg Zuzanny Radzik są jednak dwa inne argumenty przemawiające za Junią. Po pierwsze imię to w starożytnych tekstach i inskrypcjach występuje dalece częściej niż Junias, a po drugie Ci z Ojców Kościoła, którzy komentowali ten werset, np. św. Jan Chryzostom, też uważali, że jest tu mowa o kobiecie.

Chętnie przyznaję rację pani Radzik. Niestety czynię to, bo jestem (łagodną, mam nadzieję) wersją męskiego szowinisty i temat uważam za zwyczajnie błahy. Tymczasem w herstorii to niemal klucz do wytłumaczenia upośledzonej pozycji kobiet w Kościele. Tutaj wyjaśnia się powód, dla którego mężczyźni - bibliści, tłumacze, wydawcy - świadomie zamieniali Junię na Juniasa. Dalszy ciąg dyskutowanego wersu można bowiem tłumaczyć tak, że obie postaci, Andronik i Junia/Junias należeli do grona apostołów. Stąd te manipulacje tekstem, stąd te męskie spiski! Przecież skoro Junia była apostołem, a przecież, jak twierdzi Radzik, św. Paweł nie szafował pochopnie tym tytułem, to fakt ten zmienia całkowicie dyskusję o udzielaniu sakramentu święceń kobietom.

W wydaniu Wujka z 1599 i w Biblii Gdańskiej brzmi to tak: “znacznymi są między Apostołami”.  Niestety i tu wchodzimy w obszar niejednoznaczności językowej. Bowiem filologowie klasyczni twierdzą, że tekst oryginalny niekoniecznie oznacza, że obie osoby są apostołami. Można go rozumieć np., że “są zaszczytnie znani między apostołami” (Biblia Warszawska, protestancka) lub że “cieszą się wielkim poważaniem u apostołów” (Biblia Warszawsko - Praska, katolicka). Podobne różnice zachodzą w tłumaczeniach angielskich. Oto kilka wariantów. “Are noble among the Apostles” (Douai Rheims). “Are of note among Apostles” (Biblia Króla Jakuba). “Are well known to the apostles” (English Standard Version, międzywyznaniowa). “Are highly respected by the apostles” (Contemporary English Version, Amerykańskie Towarzystwo Biblijne).

Cóż! Zapewne to wszystko męski spisek!

Szkoda, że niewątpliwie ciekawa i inteligentna autorka broni swoich tez w sposób tak dalece wątpliwy i na tak wątłych podstawach. Szkoda tym większa, że, oddajmy Zuzannie Radzik sprawiedliwość, niektóre inne jej obserwacje wydają się znacznie ważniejsze i znacznie lepiej uzasadnione. Mam tu na myśli choćby problem uprzedmiotowienia kobiet i traktowania ich jako towaru w silnie zseksualizowanym kontekście. Jestem skłonny się zgodzić, że nawet niektóre opisy męczeństwa kobiet i dziewcząt z czasów starożytnych nie są wolne od  niezdrowych pobudzeń erotycznych ich autorów. Zapewne jest to temat do szerszej dyskusji, choć z wzięciem pod uwagę, że w dawniejszych epokach wyobraźnia ludzi mogła nie być tak zdeprawowana wszechobecną pornografią.

Dające do myślenia były też uwagi dotyczące boomu żeńskich powołań zakonnych w latach powojennych w Stanach Zjednoczonych a potem masowych odejść od połowy lat sześćdziesiątych. Wydaje się sensowna teza, że w powojennej, ciągle jeszcze  patriarchalnej kulturze społeczeństwa amerykańskiego, w którym miejsce kobiety było włączenie w domu, przy mężu i dzieciach, dla młodej dziewczyny pójście np. do jednego z niesłychanie licznych zgromadzeń prowadzących szkoły, stanowiło awans na skali społecznego prestiżu z niczym innym nieporównywalny. W sytuacji, w której pod naciskiem rewolucji seksualnej tradycyjny model rodziny rozpadł się w tempie ekspresowym, powołania zakonne opierające się bardziej na motywach społecznych niż duchowych łatwo odchodziły. Nie oznacza to, że należy lekceważyć wpływ nieroztropnych zmian wprowadzanych w samych zakonach, ale czynników podkreślanych przez Zuzannę Radzik nie zbywałbym zbyt łatwo.

Niestety te ciekawe wątki zostały zdominowane i zagłuszone przez groteskowo - triumfalistyczne herstorie “katolickiego” feminizmu.

Piotr Chrzanowski


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.