Studia
2025.01.10 13:38

„Zamęt w duszach i poczucie relatywizmu”. Nieznany Prymas Tysiąclecia: Kardynał Wyszyński ocenia reformę liturgiczną

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

 

W literaturze przedmiotu – ale także we wpływowej "wieści i powieści" – istnieje utrwalony pogląd, że Prymas Wyszyński co prawda nie był może entuzjastą posoborowej reformy liturgicznej, ale nigdy nie zająknął się co do niej jakimś sprzeciwem. Trudno powiedzieć czemu tak. Za najbardziej prawdopodobną hipotezę uznaje się, że było to praktykowanie posłuszeństwa. Nie w sensie kościelnej dyplomacji, ile w sensie głębokiego przeświadczenia, że "lepsze posłuszeństwo niż nabożeństwo".

Są tacy, którzy twierdzą ponadto – ja też się ku tej myśli skłaniałem – że Prymas przede wszystkim unikał jakichkolwiek kontrowersji, które mogłyby uprawdopodobnić tezę, podnoszoną przez komunistów i przez niektóre odłamy "katolików postępowych", że jest konserwatystą przeciwnym Soborowi i jego odnowie. To przecież prawda, że Kardynał myślał zawsze przede wszystkim o bezpieczeństwie i wolności Kościoła w Polsce, dlatego z reguły stronił od zderzeń wielkich kościelnych partii Zachodu. A na jakiekolwiek napięcia na linii z samym papieżem nie pozwoliłby sobie nigdy nie tylko z racji szacunku do urzędu Piotrowego, ale i z racji obawy przed rozluźnieniem więzi z nim w warunkach komunistycznego marzenia o przerobieniu katolickich kościołów partykularnych w uzależnione od nich kościoły narodowe.

Okazuje się jednak, że Prymas nie tylko miał jakieś swoje prywatne, czy raczej osobiste zdanie na temat reformy, ale też przedstawił je przynajmniej raz – w formie równocześnie oficjalnej i krytycznej.

Świadczy o tym znajdujący się w archiwum prymasowskim dokument, który – jak się wydaje – mimo dużej wagi jakościowej nie stał się jak dotąd przedmiotem żadnych referatów i analiz w pracach poświęconych stosunkowi Prymasa Wyszyńskiego do reformy liturgicznej. Chodzi o datowane 20 października 1967 r. Uwagi liturgiczne kard. Wyszyńskiego (AAW: SPP/II.4.56). Na dokument ten natrafiłem w trakcie kwerendy w Archiwum Prymasa Polski, wśród dokumentów Komisji Liturgicznej Episkopatu Polski.  

Jest to prawdopodobnie najszersze osobiste ustosunkowanie Prymasa w kwestii posoborowej reformy liturgicznej. Nie od rzeczy będzie przypomnieć w której fazie owej reformy Prymas formułował swoje uwagi. Było to przed ogłoszeniem novus Ordo Missae (co miało nastąpić w r. 1969), ale już po daleko idących zmianach obrzędów mszalnych z maja r. 1967, wprowadzonych Instrukcją Tres abhinc annos. Dla zrozumienia, do czego odnosił się Prymas, należałoby więc przypomnieć przynajmniej treść tej nowej instrukcji.

Wydana w dniu 4 maja 1967 przez Św. Kongregację Obrzędów (ŚKO) Druga instrukcja wykonawcza do Konstytucji o Świętej Liturgii Tres abhinc annos, podpisana przez przewodniczącego Consilium (chodzi o radę ds. wdrożenia reformy liturgicznej) i prefekta ŚKO, zatwierdzona przez Pawła VI, nazywa zmiany wprowadzone przez poprzednią instrukcję z roku 1965 „pierwocinami ogólnej odnowy liturgicznej” i informuje, że przyniosły one wielkie korzyści świadomemu i czynnemu uczestnictwu wiernych w Liturgii. 

Następnie instrukcja informuje, że zarówno Consilium, jak sama Kongregacja rozpatrywały propozycje dalszych „przystosowań”, m.in. dla osiągnięcia „pełniejszej przejrzystości i zrozumienia” obrzędów: 

Chociaż nie można uwzględnić wszystkich propozycji, przynajmniej na razie, uznano jednak za możliwe wprowadzenie natychmiast w życie niektóre z nich, zalecane względami duszpasterskimi i jak się wydaje, nie sprzeciwiające się przyszłemu ostatecznemu odnowieniu Liturgii, ponieważ uważa się je za pożyteczne dla stopniowego wprowadzenia odnowy liturgicznej, a mogą być wprowadzone drogą przepisów rubrycystycznych przy zachowaniu aktualnych ksiąg liturgicznych.

Równocześnie dokument wzywa do „najściślejszego przestrzegania” dyscypliny kościelnej w dziedzinie liturgii. 

Następnie instrukcja zarządza zmiany obrzędowe, wśród nich następujące dotykające Mszy świętej:

[n. 3] w dni powszednie można zamiast kolekty i innych oracji z niedzieli używać ze zbioru „w różnych potrzebach” i ze Mszy wotywnych;

[n. 4] można odmawiać tylko jedną modlitwę kolektę/sekretę/pokomunię;

[n. 7] zredukowano liczbę przyklęknięć celebransa;

[n. 8] usunięte zostają prawie wszystkie ucałowania ołtarza;

[n. 9] w ofertorium zniesiono znaki krzyża kreślone nad darami; kapłan kładzie hostię na patenie, a nie bezpośrednio na korporale;  

[n. 10] Kanon może być odmawiany głośno, a częściowo śpiewany – w języku narodowym;

[n. 11] zlikwidowano większość znaków krzyża kreślonych przez celebransa w Kanonie;

[n. 12] kapłan nie jest już zobowiązany do tego, by po konsekracji trzymać złączone palce, które dotykały Hostii;

[n. 13] we Mszy z ludem nie ma już oddzielnego Domine non sum dignus kapłana przed Komunią, lecz odmawia je tylko razem z wiernymi;

[n. 15] na dziękczynienie po Komunii można wprowadzić chwilę milczenia lub śpiew psalmów albo pieśni chwalebnych;

[n. 16] błogosławieństwo zostaje przesunięte przed Ite missa est, a kapłańska modlitwa Placeat zostaje zniesiona;

[n. 25] celebrans nie ma obowiązku noszenia manipularza; 

[n. 26] w koncelebrze z braku ornatów można używać tylko alby i stuły.

 

Prezentując instrukcję Tres abhinc annos na łamach „Notitiae”, podano tam Zmiany wprowadzone do porządku Mszy (Variationes in ordinem missae inducendae). Na sąsiednich stronach przedstawiono: na parzystej Vetus Ordo missae („Stary Porządek Mszy”), na nieparzystej Novus Ordo missae („Nowy Porządek Mszy”). Ten ułatwiający uchwycenie zmian zabieg redakcyjny mógł podpowiadać, że nie chodzi już o jedynie nową wersję rzymskiego Ordo Missae, lecz dosłownie nowy porządek Mszy, lepszy. 

Jednak chodziło tu jeszcze tylko o zmiany rubrycystyczne, czyli modyfikacje obrzędowe – a nie o zmiany w tekstach. Zmiany w obrzędach nie wyglądają na duże, gdy patrzy się na nie w tekście.

Należy też wspomnieć o drugiej instrukcji reformatorskiej wydanej niedługo potem. 25 maja 1967 ŚKO wydała przygotowaną przez Consilium instrukcję Eucharisticum mysterium – „o kulcie Tajemnicy Eucharystycznej”. Jej celem było przedstawienie norm praktycznych wynikających z ostatnich dokumentów Kościoła. Wśród takich norm dotyczących bezpośrednio Mszy znalazły się m.in. następujące:

-Aby „unikać rozbijania społeczności i rozpraszania uwagi”, poleca się nie dopuszczać do równoczesnego odprawiania w tym samym kościele kilku Mszy [n. 17] – w zamian za to zachęca się do koncelebry, która może się odbywać w jednym kościele nawet kilka razy tego samego dnia [n. 47].

-Napomina się, że „nie należy mnożyć liczby Mszy świętych w ten sposób, aby to wyszło na szkodę, gdy chodzi o prawdziwie skuteczną akcję duszpasterską” (np. kiedy na skutek zbyt wielu Mszy w parafii przychodzą na nie niewielkie grupy) [n. 26].

-Otwarta zostaje możliwość przyjmowania Komunii albo na klęcząco, albo na stojąco – decyzję w tej sprawie podejmują Konferencje Episkopatu; w wypadku postawy stojącej „usilnie zaleca się, ażeby podchodząc procesjonalnie, [wierni] wyrazili należny szacunek przed przyjęciem Sakramentu, w odpowiednim miejscu i czasie, by nie zakłócać podchodzenia i odchodzenia wiernych” [n. 34].

-„…niech leży kapłanom na sercu takie przewodniczenie sprawowaniu Eucharystii, ażeby wierni byli przekonani, że nie uczestniczą w obrzędzie ustanowionym własną powagą, lecz w publicznym kulcie Kościoła” [n. 45].

-Zalecany jest wybór tych „spośród form odprawiania przewidzianych przez prawo, które wydają się najbardziej zaradzać potrzebom i sprzyjać pożytkowi wiernych oraz ich pełnemu uczestnictwu” [n. 46].

Instrukcja Eucharisticum Mysterium wzbudziła liczne kontrowersje dotyczące swojego głównego przedmiotu, którym był kult Eucharystii poza Mszą świętą. W odniesieniu do Mszy była tylko dopełnieniem Tres abhinc annos – jednak właściwy jej sposób zaakcentowania prymatu celebracji wspólnotowych i pośredniej promocji regularnej koncelebry miał uderzyć w celebracje indywidualne.

 

Wróćmy teraz do Polski. Z protokołu 104. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski z 11-12 września 1967 r. (AAW: SPP/II.4.233) wiadomo, że w związku z szeregiem pytań rozesłanych przez rzymskie Consilium biskupi polscy odbyli dyskusję. Zanotowano, że dyskusję tę rozpoczął Prymas, który “przedstawił własny punkt widzenia oraz metodyczne uwagi odnośnie dotychczasowych zmian liturgicznych”. Gdy wypowiedzieli się i inni, przewodniczący Komisji Liturgicznej Episkopatu Polski bp Franciszek Jop poprosił wszystkich o przekazanie mu uwag na piśmie, aby mógł opracować “pełniejszą odpowiedź dla Posoborowej Komisji Liturgicznej”.

Zredagowane po łacinie Uwagi liturgiczne Prymasa, wyłożone w kolejności pytań Consilium, były właśnie jego odpowiedzią dla instytucji odpowiedzialnej za reformę. Pisze o tym sam autor, gdy na wstępie zaznacza, że sformułował swoje uwagi „po przemyśleniu zmian liturgicznych wprowadzonych dotąd w ciągu ostatnich lat”,  jako odpowiedź przeznaczoną dla Consilium, w związku ze wspomnianym wyżej listem tego ostatniego do biskupów, rozesłanym w czerwcu 1967. Data wskazuje na to, że autor redagował tekst dosłownie w przeddzień rzymskiego Synodu Biskupów (na który i on, i ogół biskupów z Polski nie dotarł z powodu nieotrzymania paszportów).

Uwagi zostały opracowane w dwóch częściach, dotyczących odpowiednio „rzeczy” i „metody”.

Część dotyczącą „rzeczy” rozpoczął Kardynał stwierdzeniem, że „pożytkom pastoralnym” reformy zaszkodziła metoda „eksperymentu i przeskakiwania etapów”. Ponadto, z perspektywy polskiej owoce zmian nie są tak duże, jak „w regionach, w których wierni nie byli przygotowani do modlitw ‘razem z kapłanem’”: 

W Polsce wierni od lat nawykają do czynnego udziału w liturgii Mszy św., dlatego pożytki wyrastające z reformy nie są widoczne tak wyraźnie.

Prymas niepokoił się pozbawieniem przepowiadania we Mszy charakteru katechetycznego, w związku z „ograniczeniem” go do homilii. 

Sygnalizował, że „po wprowadzeniu zmian liturgicznych … nie zauważa się większej liczby uczestniczących” we Mszy, natomiast „jest [ono] bardziej świadome i czynne”.

Autor co prawda doceniał „pomnożenie użycia języka ludowego w liturgii Mszy św.”, ale zauważał trudności w regionach i grupach wielojęzycznych, gdzie „przyjęcie jednego języka … wprowadza niepokój do rodziny parafialnej”. Równocześnie zaznaczał, że „z wielu powodów język łaciński powinien być utrzymany w Kanonie Mszy św. – od Te igitur do Pater noster włącznie”. 

Prymas podkreślał specyfikę polską kwestii śpiewów ludu na Mszy: zauważał, że uzyskane w poprzednich latach w Polsce efekty aktywnego udziału wiernych poprzez ludowy śpiew responsoriów i aklamacji zderzają się wskutek „aktualnych zmian” z „ograniczeniem śpiewu”, które „zubaża akcję liturgiczną”. 

Do tego dochodzi wyrażona w trzech punktach spokojna, lecz mocno krytyczna opinia Prymasa na temat „przyjęcia zmian w świętej liturgii”:

1) wprowadzenie języka żywego do świętych czynności wspólnota wiernych przyjęła chętnie – kapłani uczynili to ze zrozumieniem wobec potrzeb pastoralnych – natomiast wykształceni akademicy z zastrzeżeniem,

2) przygotowanie świątyń do wprowadzenia nowych czynności liturgicznych postępuje powoli, biorąc pod uwagę, że wiele kościołów jest zbudowanych w stylu gotyckim i niełatwo adaptują się do nich bez szkody dla sztuki sakralnej. Celebracja Mszy św. twarzą do ludu na początku została przyjęta z gorliwością, a głównie przez młodych kapłanów, a już dzisiaj rodzą się w tej sprawie pewne zastrzeżenia pastoralne.

3) uproszczenie obrzędów Mszy św. wydaje się nadmierne. Z tego względu liturgia w sposób oczywisty stała się uboższa – zwłaszcza gdy się ją porówna z liturgią Kościołów Wschodnich.

Nie trzeba czytać tego tekstu między wierszami, żeby odebrać komunikat już mocno odbiegający od wielu jednoznacznie pozytywnych ocen z samego początku reformy. Ocena jest zniuansowana, ale kończy się mocnym akcentem: zamiast wzbogacenia życia liturgicznego mamy „liturgię w sposób oczywisty uboższą”.

Ostrość oceny wcale nie maleje wraz z przejściem do części dotyczącej metody reformy. Autor stawia tezę, że z powodu przyjętej metody reforma wprowadziła „zamęt w duszach i poczucie relatywizmu”. Powody takiego podsumowania wyszczególnia w punktach:

1) ciągłe zmiany we Mszale Rzymskim nie pozwalają na wydanie Mszału ołtarzowego. […],

2) kler niekiedy jest skłonny do oczekiwania na nowe instrukcje „zmian” – wszystko płynie. Stąd rodzi się pewna okazja do lekceważenia zarządzeń Soboru, jeśli pracę oceni się jako niszczycielską i pozbawioną zmysłu psychologii pastoralnej,

3) Przeważa opinia, że reforma liturgiczna powinna być odłożona na kilka lat. Wtedy byłoby konieczne przemyślenie dogłębnie wszystkich zmian. […].

Biorąc pod uwagę aktualny sposób postępowania Consilium, jest trudno ustrzec – kler przed wyrażaniem opinii krytycznych, a życie liturgiczne przed zamętem i zamieszaniem.

Wracając jeszcze do sprawy języka ludowego, Prymas stwierdza, że „szczególny gniew budzi sytuacja w ośrodkach emigracyjnych” – z racji narzucania wspólnotom polskim miejscowego „języka państwowego” (podano przykład z USA). Na podstawie takich sytuacji autor konkluduje, że „często zdarza się, że reforma liturgiczna, która miała przez język żywy przyprowadzić wiernych do liturgii, faktycznie oddziela ich od języka ojczystego”.

Na samym końcu tych uwag pojawia się osobny punkt 9 – o już wybitnie negatywnym tonie oceny:

Kwestia reformy Brewiarza Rzymskiego tworzy najpoważniejsze zastrzeżenia. Umniejszenie tego „dzieła pobożności chrześcijańskiej” jest prawie skandaliczne. Sprzyja bowiem wygaszeniu zmysłu modlitwy, który ma ogromne znaczenie dla życia Kościoła (przykład Apostołów).

Na tym kończą się uwagi Prymasa. Zgodnie z tym, co napisałem wyżej na wstępie, treść tego dokumentu zmienia dogłębnie punkty wyjścia do refleksji na temat stosunku Prymasa Wyszyńskiego do posoborowej reformy liturgicznej. Nie sposób już utrzymywać tego, co dotąd pisało się na ten temat – przez ostrożną dyskrecję Prymasa lub przez niedociekliwą nieuwagę badaczy. 

Jest odtąd jasne, że stosunek Prymasa do reformy liturgicznej był zniuansowany – i że zmieniał się wraz z jej etapami. Wiadomo nie od dziś, że Kardynał Wyszyński, ukształtowany przez duszpasterskie ambicje ruchu liturgicznego i przekonany do teologii participatio actuosa, witał z entuzjazmem soborowe zasady odnowy liturgii (może jedynie z zastrzeżeniem wyrażonym przezeń w auli Vaticanum II, w odniesieniu do delatynizacji w odmawianiu brewiarza). Wiadomo też, że – w konsekwencji – nie ma u Prymasa żadnych zastrzeżeń wobec “małej reformy” z lat 1964/65. Można bez trudu założyć, że na tych etapach zaangażowanie Wyszyńskiego jest po prostu żarliwe, osobiste i roztropne (jeśli chodzi o to ostatnie: widać w latach 1964-1966 ostrożność we wprowadzaniu zbyt wielu małych zmian – natomiast jest oczekiwanie na całościową “normę” odnowy). O tym wszystkim wiedziano już i pisano. Rzeczą do tej pory nie dostrzeżoną jest zmiana, która dokonuje się u Prymasa w stosunku do reformy mniej więcej około kolejnych instrukcji Consilium w roku 1967. Biorąc pod uwagę, że reforma szła dalej szlakiem zapowiedzianym owymi instrukcjami, raczej nie należy zakładać, że po roku 1967 posoborowa reforma liturgii znajdowała znowu u Prymasa ten entuzjazm, który odczuwał i manifestował wcześniej. Inna rzecz, że – nadal ostrożnie, niejako z opóźnieniem – realizował Prymas wszystkie wprost wymagane zmiany. Ale – bez entuzjazmu i może też bez osobistego przekonania.

Paweł Milcarek

ANEKS 1: 

AAW: SPP/II.4.56; z oryginału łacińskiego przełożył Paweł Milcarek



Uwagi liturgiczne 

Warszawa, 20 października 1967



N. 3126/67/P.

W odpowiedzi na załączone zapytania w liście Consilium do spraw Wdrożenia Konstytucji o Świętej Liturgii z dnia 15 czerwca 1967, Prot. n. 1124/67, uprzejmie przekazuję moje następujące Uwagi.

Po przemyśleniu zmian liturgicznych wprowadzonych dotąd w ciągu ostatnich lat przedstawiam moje spostrzeżenia w dwojakim aspekcie.

I. CO DO RZECZY

II. CO DO METODY

Co do I-ego według załączonych zapytań -

1 Reforma liturgiczna niewątpliwie przyniosła z sobą wielkie pożytki pastoralne, lecz wywołała także trudności - wypływające z przyjęcia metody eksperymentu i przeskakiwania etapów.

a) Pożytki widoczne są głównie w regionach, w których wierni nie byli przygotowani do modlitw „razem z kapłanem”. W Polsce wierni od lat nawykają do czynnego udziału w liturgii Mszy św., dlatego pożytki wyrastające z reformy nie są widoczne tak wyraźnie.

Oddzielenie liturgii słowa we Mszy św. jest niemałej wagi, ale ograniczenie w niej tylko do homilii byłoby szkodliwe dla systematycznego pouczenia - głównie w kaznodziejstwie katechetycznym, które u nas od dwudziestu lat jest zarządzone przez Konferencję Episkopatu Polski.

To samo można powiedzieć o śpiewie kościelnym, który u nas ma się bardzo dobrze, w sposób szczególny w nauce katechetycznej, która została zaadaptowana do akcji liturgicznej.

b) Co do innych trudności - por. niżej.

2 Odnośnie udziału wiernych w celebracji Mszy św., który w Polsce był zawsze duży, teraz - po wprowadzeniu zmian liturgicznych - nie zauważa się większej liczby uczestniczących. Natomiast uczestnictwo to jest bardziej świadome i czynne.

3 Pożytek zmian w sprawowaniu Oficjum Wielkiego Tygodnia zauważa się wyraźnie. Udział wiernych w tych Nabożeństwach ogromnie wzrósł. Tam, gdzie w Polsce czynności liturgiczne odbywają się w godzinach popołudniowych, kościoły wypełniają się wiernymi. Uczestnicy tłumnie przystępują do Komunii św. Wszyscy śledzą te Nabożeństwa z uwagą. Krok w krok za celebransem używają tekstu ksiąg liturgicznych w języku polskim.

Uważam za niepotrzebne wprowadzenie reformy Wielkiego Tygodnia na próbę.

4 Co do używania języka ojczystego w świętej liturgii wydaje się, że bardziej pilna i pożyteczna byłaby reforma Rytuału, zwłaszcza w szafarstwie Sakramentów i sakramentaliów, oraz w różnych procesjach i w uroczystościach pogrzebowych.

Atoli pomnożenie użycia języka ludowego w liturgii Mszy św. jest wielkiej wagi w duszpasterstwie, w szczególny sposób tam, gdzie wierni mówią w jednym języku. Tam natomiast gdzie są w użyciu różne języki, przyjęcie jednego języka w Oficjum Bożym wprowadza niepokój do rodziny parafialnej. Rodzą się wtedy podziały narodowe i są formułowane różne postulaty, których kapłani nie potrafią zadowolić, a w wielu przypadkach parafia przestała być jedną rodziną.

Również z wielu powodów język łaciński powinien być utrzymany w Kanonie Mszy św. – od Te igitur do Pater noster włącznie.

5 Śpiewy i responsoria wyrażone w języku ojczystym są bardzo pożyteczne. Tam zaś gdzie religijny śpiew ludowy jest ogromnie rozwinięty - jak w Polsce, w której wierni przez śpiew uczestniczą w liturgii aktywnie, to ograniczenie śpiewu zubaża akcję liturgiczną. Wierni bowiem pragną w trakcie liturgii otwierać swoją duszę wobec Boga także w śpiewach ludowych. Episkopat Polski już przed laty zarządził, żeby Lud śpiewał responsoria i odpowiadał kapłanowi na inwokacje, oraz żeby z tekstem liturgii Mszy św. były związane także inne śpiewy. Natomiast aktualne zmiany, stawiające sprawę inaczej, czynią liturgię uboższą.

6 Przyjęcie zmian w świętej liturgii:

1) wprowadzenie języka żywego do świętych czynności wspólnota wiernych przyjęła chętnie – kapłani uczynili to ze zrozumieniem wobec potrzeb pastoralnych - natomiast wykształceni akademicy z zastrzeżeniem,

2) przygotowanie świątyń do wprowadzenia nowych czynności liturgicznych postępuje powoli, biorąc pod uwagę, że wiele kościołów jest zbudowanych w stylu gotyckim i niełatwo adaptują się do nich bez szkody dla sztuki sakralnej. Celebracja Mszy św. twarzą do ludu na początku została przyjęta z gorliwością, a głównie przez młodych kapłanów, a już dzisiaj rodzą się w tej sprawie pewne zastrzeżenia pastoralne.

3) uproszczenie obrzędów Mszy św. wydaje się nadmierne. Z tego względu liturgia w sposób oczywisty stała się uboższa - zwłaszcza gdy się ją porówna z liturgią Kościołów Wschodnich.

Na II-gie: CO DO METODY

7 Trzeba także nadal podnosić zastrzeżenie co do metody wprowadzania zmian liturgicznych. Wprowadzenie reformy stopniowo w kolejnych instrukcjach wytworzyło zamęt w duszach i poczucie relatywizmu. I tak:

1) ciągłe zmiany we Mszale Rzymskim nie pozwalają na wydanie Mszału ołtarzowego. Zaczęliśmy wydawanie Mszału liturgicznego w Paryżu i to kosztowne wydanie wciąż niepewne jest zawieszone w oczekiwaniu nowych zmian. Jakież szkody ekonomiczne stąd powstają,

2) kler niekiedy jest skłonny do oczekiwania na nowe instrukcje „zmian” – wszystko płynie. Stąd rodzi się pewna okazja do lekceważenia zarządzeń Soboru, jeśli pracę oceni się jako niszczycielską i pozbawioną zmysłu psychologii pastoralnej,

3) Przeważa opinia, że reforma liturgiczna powinna być odłożona na kilka lat. Wtedy byłoby konieczne przemyślenie dogłębnie wszystkich zmian. Nowe księgi liturgiczne powinny być udostępnione wszystkim wszędzie i od razu z niezbędnym czasem na vacatio legis dla dobrego nauczenia się zmian.

 Biorąc pod uwagę aktualny sposób postępowania Consilium, jest trudno ustrzec – kler przed wyrażaniem opinii krytycznych, a życie liturgiczne przed zamętem i zamieszaniem.

8 W sposób szczególny gniew budzi sytuacja w ośrodkach emigracyjnych, gdzie razem żyją obywatele różnych języków, np. w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Tam powstawały od czasu do czasu trudności z powodu rywalizacji języków. Dlatego wiele parafii, żyjące dotąd pokojowo, stały się miejscami niepokojów i sporów. Episkopaty sprzyjające językom państwowym były bowiem zbyt twarde dla innych języków oraz wprowadzały siłą język państwowy do liturgii parafii o innych językach (np. w parafiach polskich w Stanach Zjednoczonych, które tam zachowują lud polski przed niebezpieczeństwem tzw. „Kościoła Narodowego”. Dzisiaj to niebezpieczeństwo znowu odżyło).

W końcu, często zdarza się, że reforma liturgiczna, która miała przez język żywy przyprowadzić wiernych do liturgii, faktycznie oddziela ich od języka ojczystego.

9 Kwestia reformy Brewiarza Rzymskiego tworzy najpoważniejsze zastrzeżenia. Umniejszenie tego „dzieła pobożności chrześcijańskiej” jest prawie skandaliczne. Sprzyja bowiem wygaszeniu zmysłu modlitwy, który ma ogromne znaczenie dla życia Kościoła (przykład Apostołów).



ANEKS 2: 

AAW: SPP/II.4.56

Oryginał łaciński, przełożył Paweł Milcarek



[Bp Franciszek Jop]

Synteza odpowiedzi udzielonych przez Biskupów Polskich

na list Przewodniczącego Consilium 

do Biskupów Kościoła powszechnego, z dnia 15 czerwca 1967

Rzym, 7 grudnia 1967



Ad I. Odnowa Świętej Liturgii rozpoczęta przez Sobór Powszechny Watykański II, jeśli jest dobrze i wystarczająco przygotowana przez należne pouczenie ludu, jest pożyteczna i korzystna, jak to stwierdzają wszyscy Biskupi. Jednak nie brak wiernych, odczuwających pewne wewnętrzne przeszkody, którzy krytycznie oceniają zmiany, które są wprowadzane w Świętej Liturgii. Zarówno kapłani, jak i wierni pragną, żeby odnowa mogła być wprowadzona nie stopniowo, lecz jakimś generalnym aktem. Sposób przeprowadzania odnowy przez różne części rodzi bowiem niebezpieczne poczucie relatywizmu i indyferentyzmu (3 Biskupów). Odnowa powinna być przeprowadzana szybciej, a nie może odrzucać tego, co zostało wprowadzone wraz z upływem wieków, chociaż nie w najpierwszych wiekach Kościoła. Natomiast gdy wprowadza się większe renowacje, powinno się dawać dłuższe vacatio legis. Sama odnowa liturgiczna przynosi akcji duszpasterskiej wiele dobrego.

Ad II. Liczba wiernych, którzy uczestniczą w Ofierze Mszy, wyraźnie wzrasta w ocenie 9 Biskupów, podczas gdy 6 Biskupów raczej sądzi, że liczba ta pozostała niezmieniona; natomiast inni Biskupi twierdzą, że w dni powszednie, zwłaszcza na Mszach celebrowanych w godzinach wieczornych wierni gromadzą się w o wiele większej liczbie (3 Biskupów), szczególnie natomiast gdy chodzi o dzieci i młodzież (3 Biskupów). Inni Biskupi uważają, że liczba wiernych uczestniczących we Mszy w niedziele nie wzrosła, lub nie wzrosła wiele.

Gdy wprowadza się śpiew liturgiczny a śpiew ludowy doznaje uszczerbku, zmniejsza się też liczba wiernych na Ofierze Eucharystycznej (1 Biskup) W ocenie jakiegoś innego Biskupa bardzo wzrosła liczba wiernych w Ofierze Eucharystycznej (1 Biskup) W ocenie jakiegoś innego Biskupa bardzo wzrosła liczba wiernych, którzy przychodzą na Mszę, odkąd została wprowadzona w jego mieście, dodajmy że przemysłowym, homilia, którą głosi się codziennie, także w dni powszednie. 

Niemały a negatywny wpływ na zmniejszenie liczby wiernych w kościołach mają widowiska telewizyjne, wycieczki niedzielne, zawody sportowe itd.

Ad III. W świętych czynnościach Wielkiego Tygodnia wierni uczestniczą chętnie. Ich liczba zwiększyła się (10 Biskupów), zwłaszcza w godzinach wieczornych i gdy święte obrzędy są celebrowane w języku ludowym (4 Biskupi). Liturgia Wielkiej Soboty powinna zostać skrócona jako zbyt długa (7 Biskupów).

Ad IV. Użycie języka ludowego sprawia bardziej aktywny udział wiernych, tworzy ich świadomą obecność w świętych czynnościach, albowiem teksty święte stają się zrozumiałe dla ludu, i dlatego czynią to uczestnictwo owocnym (14 Biskupów). Język łaciński jest w wielkim poważaniu, albowiem przez wiele wieków w czasach rozbiorów Polski, pod panowaniem cesarza Rosji bardzo się przyczynił do zachowania u nas wiary katolickiej i własnej narodowości (1 Biskup).

Ad V. Jak to stwierdzają prawie wszyscy Biskupi, śpiew, aklamacje i odpowiedzi mają pozytywny wpływ na uczestnictwo ludu w świętych czynnościach liturgicznych.

Ad VI. Według opinii 10 Biskupów innowacje odnoszące się do używania języka żywego w Liturgii, tyczące się układu wyposażenia liturgicznego, uproszczenia obrzędów lub szat podobają się ludowi, innych 8 Biskupów twierdzi, że to wszystko mniej podoba się wiernym, a inni sądzą, że jest to rzecz obojętna.

Oczywiście nie zawsze i nie wszystkim podoba się celebracja twarzą do ludu. Wiele trudności tworzy miejsce tabernakulum dla przechowywania Najświętszej Eucharystii.


Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 



Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.