Wiadomość o śmierci Tomka Piotrowicza przyszła nagle. Chorował bardzo dyskretnie i bardzo ciężko, dotkliwie, w pełni świadom nadchodzącego terminus i koniecznej przesiadki między światami. W środku drogi, z perspektywami życia rodzinnego i zawodowego (był wziętym psychiatrą), odebrał rok temu wiadomość, że będzie musiał odejść, szybciej niż rysują to zwykłe nasze przewidywania o "latach siedemdziesięciu, osiemdziesięciu gdy jesteśmy mocni". Słyszałem niedawno o tym cierpieniu Tomka rzeczy, które i wstrząsnęły mną, i utwierdziły w szacunku do przyjaciela. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie.
Nasze drogi przecięły się po raz pierwszy w początku lat 90. - dlatego że obaj odkrywaliśmy wtedy i bogactwo starej tradycji liturgicznej, i głód prawdy o Bogu. Pamiętam te krótkie spotkania, spowodowane tym, że z różnych odległych miast i miasteczek przyjeżdżały do jednego miasta grupki ludzi, aby uczestniczyć we Mszy "po staremu", bez pewności, że nikt jej w ostatniej chwili nie "odwoła".
W czasach gdy ja byłem tradycjonalistycznym nowicjuszem, Tomek był już bywalcem. Dzięki bytnościom we Francji znał różne osobistości środowiska, z okolic Bractwa Świętego Piotra. Bywał nie tylko uczestnikiem, ale i organizatorem. Zaangażowany w polską grupę Pielgrzymki Paryż-Chartres, redaktor pisma "Fides et Ratio", współorganizator pierwszych pobytów księży z Bractwa Św. Piotra w Polsce - tam gdzie mógł zabiegał o ukonkretnienie i pogłębienie naszych poszukiwań czy odkryć.
Zawdzięczam mu coś co zdecydowało o wyklarowaniu się moich zainteresowań historią liturgii: korzystając ze swych kontaktów, włączył mnie do prac Centre International d'Etudes Liturgiques, czyli stowarzyszenia animującego przez lata sympozja naukowe poświęcone tradycji liturgicznej. Było to miejsce, w którym poznawało się wówczas najciekawszych badaczy i pasjonatów - od młodych wilków tradsowskich (dzisiaj niektórzy to uznane autorytety), przez wschodzącą gwiazdę benedyktyńską ojca Folsoma z Anselmianum, aż po bywającego regularnie, w roli dwornego adwersarza o. Gy OP, starego wyjadacza z Consilium. Tam to zacząłem bywać dzięki zachętom Tomka, a potem stałem się reprezentantem CIEL w Polsce. Była to intelektualna i duchowa "kuchnia" tej dobrej zmiany, która rzeczywiście kiedyś przyszła, wraz z Summorum Pontificum Benedykta XVI. W roku 2000 pojechaliśmy tam obaj, na sympozjum w Wersalu poświęcone "obecności Chrystusa w liturgii" - i tym razem to Tomek napisał relację do Christianitas (która korzystała już z jego tłumaczeń).
Tomek zabiegał latami o odprawianie Mszy "starej" w swoim mieście, Łodzi. Był w tym cierpliwy, uparty, wytrwały - lecz wciąż potykał się o obojętność władz kościelnych, czasami wrogość czy złośliwość tych, którzy czuli się mocni wobec naszych pokornych próśb. W końcu zbywano go niby-zgodami, równocześnie rzucając pod nogi kolejne kłody. Chyba nie zdawano sobie sprawy, że przecież posłuszeństwo i szacunek wobec ludzi reprezentujących Kościół były jego świadomym wyborem, a nie cierpianym musem. Jednak mijały i te złe atmosfery, a Msza "po staremu" i w Łodzi się odprawia.
Piszę tu głównie o zaangażowaniu Tomka na rzecz "starej liturgii" - ale trzeba pamiętać, że ta umiłowana lex orandi była u niego nieodłączna od lex credendi - i od lex vivendi. Wychowanek solidnej linii duszpasterstwa jezuickiego (gdy byliśmy obaj w Fontgombault, ja szedłem rano na jutrznię, on klękał w celi do Ćwiczeń...), był katolikiem czynnym, świadomym, wiernym, zazdrosnym o pierwszeństwo spraw dusz. Tym samym człowiekiem w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i społecznym.
Kilka lat temu, gdy właśnie w Łodzi, na odbywających się tam cyklicznie Warsztatach Chorału Gregoriańskiego miałem wieczór autorski po wydaniu "Według Boga czy według świata" - poprowadził go Tomek. Mówił z uśmiechem, że jestem już na tyle "stary", żeby mieć coś własnego do powiedzenia, a jeszcze nie tak stary, żeby się tylko powtarzać. Narysował w ten sposób wymagający program obecnych moich dni. A sam właśnie poszedł dalej - na tyle stary, żeby dać nam przykład godności, a nie tak stary, żeby nas nie zaskoczyć swoim odejściem. Pamiętaj o nas, Tomku, abyśmy i my o Tobie pamiętali jak należy.
Paweł Milcarek
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.