Wydarzenia
2024.10.17 11:37

Wspomnienie o Piotrze Szukielu

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Przy okazjach nagłych śmierci powtarza się zdanie, które w wielu uszach może być już banałem: „Nie ma ludzi niezastąpionych”. Jedni słysząc to zdanie kiwają głowami a inni drwią z banalności tej wypowiedzi. Weryfikowalność prawdziwości tego stwierdzenia nie mierzy się jednak w częstotliwości słyszenia tej frazy, ale przy trumnach. I to przy trumnach osób nam bliskich, których coś zawdzięczamy.

Taką osobą dla mnie był Piotr Szukiel, który zmarł nagle we wtorek 15 października – w wigilię wspomnienia Jadwigi Śląskiej. Wiadomość o śmierci tak młodego, czterdziestoletniego człowieka, jest zawsze szokiem. Jest ona tym bardziej poruszająca, wybijająca z torów codzienności, gdy jeszcze dzień wcześniej rozmawiało się z tą osobą i miało się świadomość – i nadal ma – że ta osoba nie była, ale jest wciąż.

Wieczorem dnia, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci, na Facebooku pojawiały się zdjęcia i wspomnienia związane z Piotrem. Przewijały się zdjęcia w sutannie, w todze z promocji doktorskiej oraz te „pod krawatem” lub nieco casual. Na tę osobę można spojrzeć z trzech perspektyw. Pierwszą perspektywą jest duszpasterstwo „starej mszy”, jak od ponad dwudziestu lat określa się w kościelnym żargonie liturgię sprawowaną według ksiąg liturgicznych w 1962 roku. Paweł Milcarek na jednym ze spotkań redakcyjnych „Christianias” wspominał początek lat dwutysięcznych i atmosferę wokół dawnej liturgii. Mówił, że miarą sukcesu tego środowiska i jego stabilności będzie sytuacja, gdzie wzajemnie nie będziemy się znali. Anonimowość wymuszona będzie poprzez pewną masowość i stabilizację starej mszy w kościelnym krwiobiegu. Piotr Szukiel dla wielu osób był tym, który pokazywał, że w ogóle jest w Kościele liturgia oddychająca wiekami, którą zamknięto w szafach po reformach posoborowych. Inni, już nieco młodsi znali Piotra z opowieści, jako animatora życia duszpasterskiego na wrocławskim Piasku. Piasek i Piotr to dla wielu synonimy. Z biegiem lat więzy Piotra z wrocławskim duszpasterstwem się rozluźniły, jednak zawsze interesował się tym, co dzieje się na Piasku, a później już w kolegiacie Świętego Krzyża. Chociaż wielu odkryło dawną liturgię, gdy była ona już stałym elementem życia Kościoła, dzięki wysiłkowi Benedykta XVI i szeregowych księży, to Piotr Szukiel nadal pozostał postacią rozpoznawalną. Wielu znało go osobiście a dla wielu był postacią z opowieści. Zawsze jednak rozpoznawalny.

Drugą perspektywą życia Piotra była praca naukowa. Był historykiem, mediewistą, którego szczególnie interesowały dwa obszary: liturgia i Silesiana. Tym dwóm zagadnieniom poświęcona była jego praca doktorska, czyli liturgii kanoników regularnych w kościele na Piasku. Napisał ją pod kierunkiem prof. Marka Derwicha. Doktorat pisał długo, ci, którzy go znają to wiedzą, że jakby „na raty”. Nie można jednak odmówić Piotrowi tego, że rzeczywiście Śląsk i liturgia były jego pasją. Wszyscy znają naukowców i nauczycieli, którzy nudzą się na własnych zajęciach. Piotr Szukiel znajdował radość w pracy naukowej. Ta praca nie zaprowadziła go na Uniwersytet Wrocławski, nie został wykładowcą w Instytucie Historycznym, jednak zarówno przed jak i po doktoracie był zaangażowany w prace Wrocławskiego Towarzystwa Miłośników Historii. Organizował prelekcje, które cieszyły się szerokim zainteresowaniem miłośników historii ze stopniami i tytułami naukowymi oraz tych, którzy naukę znali z jej popularyzatorskiej formy. Chciał wydać swój doktorat, długo go poprawiał. Pracował nad tłumaczeniem „Missarum Sollemnia” Josefa Andreasa Jungmanna – monumentalnego dzieła austriackiego teologa. Praca naukowa miała swoje przedłużenie w lekcjach historii z młodzieżą. Ostatnią szkołą, w której uczył było Liceum Ogólnokształcące nr VII im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego we Wrocławiu. Praca z młodymi ludźmi dawała mu dużo radości. Ze zdjęć, opowieści widać było, że młodzież też go polubiła. To w pracy nauczyciela bardzo ważne – zbudować sobie autorytet, zdobyć życzliwość, zarazić naukową pasją. Piotr zmarł wieczorem podczas sprawdzania sprawdzianów. Jeszcze jedna rzecz przychodzi mi do głowy. Piotr był historykiem, który pokazywał interdyscyplinarność swojego przedmiotu. Nie umiał mówić o historii liturgii, Kościoła a nawet o historii Śląska bez odwołania do teologii i co ważne w tym kontekście – bez kompleksów. Chociaż nie był teologiem „z papierami” – studiów teologicznych nie skończył – to jednak pokazywał, że historyk z dobrym warsztatem musi być ciekawy świata a do tego świata należy również świat teologii.

Wreszcie ostatnia perspektywa – ludzka. Trudno mi zliczyć ile spotkań odbyliśmy, ile wyjazdów związanych z dawną liturgią, ilu ludzi z różnych kościelnych i życiowych „światów” dane nam było razem poznać. Pamiętam Piotra, gdy pomagał w przygotowaniu do staroluterańskiej liturgii w ewangelickim kościele świętego Krzysztofa we Wrocławiu. Nie można zapomnieć o przyjaźni Piotra z księdzem prałatem Stanisławem Pawlaczkiem – pierwszym księdzem, proboszczem kościoła NMP na Piasku we Wrocławiu, który odprawiał starą mszę w czasach, gdy nikomu nie śniło się, że dawne mszały wrócą jeszcze na ołtarze. Prałat był bohaterem wielu anegdot, jednak zawsze był dla Piotra jakimś punktem odniesienia, jakimś autorytetem, z którego zdaniem można było się nie zgadzać, ale trzeba było wysłuchać. Ostatnia wiadomość, którą otrzymałem od Piotra dotyczyła jubileuszu Duszpasterstwa Tradycji Łacińskiej we Wrocławiu. 20 października miała odbyć się msza dziękczynna za ćwierć wieku obecności starej mszy w sercu Wrocławia – na Ostrowie Tumskim. Piotr pytał czy idziemy do chóru czy do ławki, a gdy odpowiedziałem, że nie wiem czy dam radę być to powiedział: „no daj spokój, nawet prałat będzie”. Chodzi o zmarłego w 2021 roku ks. Stanisława Pawlaczka. Kto znał Piotra ten wiedział jaki rodzaj poczucia humoru preferował. Można było się obrazić lub śmiać razem z nim. Nikt nie przypuszczał, że jubileuszu Piotr nie dożyje. A może trzeba powiedzieć inaczej, że wiele osób, a w tym Piotr, które już odeszły do wieczności będą na tym jubileuszu, jednak liturgii nie będą widzieć już „jakby w zwierciadle, niejasno” (por. 1 Kor 13, 12), ale zobaczą Boga takim jakim jest.

Wierzę, że tak będzie. Chrześcijanin wie, że jego Sędzia jest jednocześnie jego Przyjacielem. Nie jest jednak Przyjacielem, który „przymyka oko” na nasze grzechy, Kimś, kto proponuje nam – mówiąc za Dietrichem Bonhoefferem – „tanią łaskę”, zbawienie po obniżonej cenie.. Ten Sędzia i Przyjaciel oddał za nas swoje żyje i już nie umiera, lecz zawsze żyje jako Baranek zabity. Piotrze, do zobaczenia na Godach Baranka!

Paweł Beyga

 

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

 

 


Paweł Beyga

(1990), doktor nauk teologicznych (teologia dogmatyczna). W 2018 roku obronił pracę doktorską na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu na temat tradycji anglikańskiej w Mszale dla ordynariatów personalnych byłych anglikanów. Interesuje się związkiem liturgii z treścią wiary. Publikował m.in. w „Teologii w Polsce”, „Wrocławskim Przeglądzie Teologicznym” oraz „Studia Europaea Gnesnensia”.