"Christianitas": Dlaczego jako katolicy powinniśmy bronić stanowczo klauzuli sumienia?
Ks. Dariusz Kowalczyk SJ: Dlatego, że bez „sumienia”, nie ma wolności i odpowiedzialności, czyli nie ma autentycznego człowieczeństwa, nie ma wiary, ani moralności. Pozostaje jedynie posłuszeństwo narzuconemu przez jakąś władzę (świecką lub religijną) prawu stanowionemu. Tymczasem jedna z podstawowych zasad nie tylko chrześcijańskiej, ale po prostu ludzkiej moralności brzmi: Postępuj zgodnie ze swoim sumieniem. Nie postępuj wbrew swemu sumieniu. Sobór Watykański II stwierdza:
Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka […]. W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny.
Kiedy w obliczu nawet skomplikowanych niekiedy sytuacji, wchodzimy we własne sumienie, możemy usłyszeć „głos”: „Nie rób tego!” lub „Zrób to!”. Bywa, że dobrze wiemy, iż postępujemy wbrew własnemu sumieniu. Oczywiście sumienie nie jest jakimś magicznym miejscem, w którym automatycznie znajdują rozwiązanie wszystkie dylematy. Zdarza się, że ktoś stopniowo zagłusza w sobie głos sumienia, aż do momentu, w którym staje się „kimś bez sumienia”. Dlatego Kościół mówi o potrzebie formowania wrażliwego sumienia. Jednym z elementów formowania sumienia jest dobre prawo, zakorzenione w rzeczywistości, czyli w naturze rzeczy, a nie w jakiejś ideologii. Zauważmy, że Kościół wskazuje na sumienie jako właściwe centrum podejmowania decyzji również w przypadkach, które w pewnym sensie obracają się przeciwko niemu. Tomasz z Akwinu twierdził, że jeśli komuś sumienie mówi, że wiara w Jezusa nie jest rzeczą dobrą, to powinien taką wiarę odrzucić. Tak! sumienie nie jest Bogiem, bywa omylne, nie do końca uformowane, ale nie należy postępować przeciwko niemu. Klauzula sumienia jest społecznoprawnym wyrazem uznania przez prawodawcę fundamentalnej roli sumienia w imię wolności i poszanowania jednostki. Klauzula ta nie może oczywiście być usprawiedliwieniem dla jakiegokolwiek widzimisię, ale na pewno ma zastosowanie w tak fundamentalnych kwestiach, jak ludzkie życie. Poczęte dziecko jest ludzkim (nie zwierzęcym) życiem i nikt nie może być szykanowany, również przez pozbawienie możliwości wykonywania zawodu, tylko dlatego, że nie chce przykładać ręki do niszczenia owego życia. W takich kwestiach klauzula sumienia musi być uwzględniana i szanowana.
Dlaczego coraz bardziej przeszkadza ona tym, którzy uważają się za liberałów?
Właśnie! Uważają się, bo tak naprawdę nie są liberałami, czyli ludźmi, którzy w sposób szczególny ceniliby wolność jednostki, czyli między innymi wolność postępowania zgodnie z sumieniem. Ci, którzy dziś nazywają się liberałami, są często takimi tylko od pasa w dół, a od pasa w górę są tak naprawdę totalistami, którzy narzucają myślenie "poprawne politycznie". Innymi słowy, „liberałowie” popierają wszelką seksualną rozwiązłość, propagują zboczenia, podstępnie wprowadzają demoralizujące dzieci i młodzież programy do szkół. Jednocześnie niszczą wolność myślenia, nie dopuszczają do rzeczywistej dyskusji. W „liberalnych” mediach mamy jedną linię, jedną ideologię z jakimiś namiastkami pluralizmu, które są dopuszczane na zasadzie listka figowego. Tego rodzaju „liberalizm” jest lewicowy; w gruncie rzeczy stanowi mutację komunistycznej ideologii. Wolność sumienia, którego elementem jest klauzula sumienia, jest z oczywistych względów wrogiem lewicowych liberałów, którzy marzą o wprowadzeniu zamordyzmu, w którym nikt oficjalnie, w przestrzeni publicznej, nie będzie mógł być przeciwko aborcji, eutanazji, eksperymentom na ludzkich embrionach, tzw. małżeństwom gejowskim, ideologii gender itp. Ludzkiego sumienia nienawidziły wszystkie totalitaryzmy.
Jak wyglądałby świat, w którym odrzucono by prymat sumienia?
Taki świat już widzieliśmy. Przypominają się tutaj słowa Jana Pawła II:
Nasz wiek XX był okresem szczególnych gwałtów zadawanych ludzkim sumieniom. W imię totalitarnych ideologii miliony ludzi zmuszano do działań niezgodnych z ich najgłębszymi przekonaniami. Pamiętamy ten okres zniewalania sumień, okres pogardy dla godności człowieka…
Hannah Arendt w swej słynnej książce Eichamnn w Jerozolimie pisała o „banalności zła”. W zbrodniarzu wojennym, Eichmannie, zobaczyła przede wszystkim skrupulatnego urzędnika, który wykonywał polecenia demokratycznie wybranej przez Niemców władzy. Arendt stwierdza nawet, że Eichmann "odczuwałby wyrzuty sumienia jedynie wówczas, gdyby nie wykonał otrzymanego rozkazu, to znaczy nie posłał milionów mężczyzn, kobiet i dzieci na śmierć”. Sądzę, że analiza autorki jest błyskotliwa, ale w gruncie rzeczy nie dociera do istoty problemu, która polega na tym, że Eichmannowi i jemu podobnym ideologia hitlerowska odebrała sumienie i odebrała wiarę w Boga. Podobni ludzie tworzyli systemy komunistyczne: stalinowski, maoistowski i wiele innych. Trzeba przyznać, że dziś ci, którzy odrzucają prymat sumienia, nie popierają ludobójstwa (obozów koncentracyjnych i gułagów) jako sposobu na budowanie nowego, lepszego świata. Popierają jednak aborcję, która jest ukrytą za białymi kitlami lekarzy formą ludobójstwa. Tym bardziej ich działania przypominają sytuacje opisane w powieści George’a Orwella Rok 1984. Istotą tego świata jest odwrócenie znaczeń i złudzenie wolności. Ludzie myślą, że dokonują jakichś wyborów, a tak naprawdę są nieustannie monitorowani, manipulowani, poddawaniu praniu mózgów. Sumienie zastępowane jest odruchami i posłuszeństwem wobec praw i przepisów narzucanych przez coraz bardziej anonimową władzę.
Jakie powinny być relacje pomiędzy sumieniem i autorytetem? Św. Paweł mówił o posłuszeństwie każdej władzy, ale Św. Augustyn wskazywał, że Kościół ma swoim nauczaniem dopełniać to, w czym państwo jest niedoskonałe.
Błogosławiony John H. Newman napisał dosadnie, ale prawdziwie:
Należy słuchać sumienia bez względu na to, czy jego decyzje są słuszne czy błędne. (…) Tak więc, gdyby na przykład papież polecił, aby angielscy biskupi wezwali swych księży do energicznej propagandy abstynenckiej, a jakiś ksiądz byłby przekonany, że abstynencja jest praktycznym błędem gnostyckim, a więc jej szerzenie było grzechem, (...) to taki ksiądz popełniłby grzech, gdyby posłuchał papieża.
Powyższa reguła postępowania jest nie mniej słuszna w odniesieniu do władzy świeckiej. Słowa św. Pawła o posłuszeństwie władzy powinny być rozumiane w kontekście całej Ewangelii, która bez wątpienia naucza o prymacie Boga ponad wszelkie zwierzchności doczesne. Słynne Jezusowe zdanie: „Oddajcie co cesarskiej, cesarzowi, a co Boskie, Bogu”, wcale nie oznacza – jak to chcieliby niektórzy – że sprawy Boskie mają być zepchnięte do sfery prywatnej lub kościelnej kruchty. Wręcz przeciwnie! Cały człowiek, stworzony na obraz Boga, należy do Boga, a nie do jakiejś władzy. I dlatego ma prawo i obowiązek postępowania zgodnie z sumieniem. Mógłby ktoś pomyśleć, że takie stawianie sprawy trąci anarchią i jako takie stanowi zagrożenie dla ładu społecznego. Jest akurat na odwrót. Ludzie postępujący zgodnie z sumieniem są niezbędni dla rzeczywistego budowania dobra wspólnego. Dlatego Jan Paweł II w 1995 roku mówił:
Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego człowieka i każdego społeczeństwa. Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia!
Mamy w Polsce poważne problemy społeczno-gospodarcze nie z powodu ludzi powołujących się na klauzulę sumienia, ale z powodu deficytu tych, którzy kierowaliby się konsekwentnie głosem sumienia.
Czy przymuszanie lekarzy do abortowania lub wskazywania innych lekarzy skutecznie dokonujących takich działań nie jest jakoś analogiczne bo przymuszania chrześcijan w pierwszych wiekach do bałwochwalstwa?
Jak najbardziej taka analogia istnieje. I nie ma tu wielkiego znaczenia, że wtedy do bałwochwalstwa zmuszała despotyczna władza cesarska, a dzisiaj zmuszają systemy zwane demokratycznymi. Wszak demokracje bez odniesienia do wartości, w tym do roli sumienia, bardzo łatwo ześlizgują się w kierunku tzw. miękkich dyktatur. Jest ewidentne, że dziś próbuje się zmusić autentycznych chrześcijan do wycofania z wielu sfer życia publicznego lub do pogwałcenia własnego sumienia i poddania się obowiązującej ideologii lewicowo-liberalnej. Nie rzuca się katolików na pożarcie lwom, ale stosuje się inne, bardziej „cywilizowane”, a zarazem bardziej skuteczne metody – od nagonek medialnych, poprzez naciski administracyjne, po sądowe orzeczenia zideologizowanych sądów. Klauzula sumienia jest na różne sposoby osłabiana, a nawet całkowicie eliminowana, bo tak, jak cesarze nie chcieli dopuścić, aby istniały jakieś sfery życia poddanych poza ich kontrolą, tak dziś ubierające się w szatki demokracji ideologie nie znoszą tych, którzy głośno myślą i chcą postępować inaczej… zgodnie z własnym sumieniem.
Rozmawiał Tomasz Rowiński
(1963), kapłan Towarzystwa Jezusowego, były przełożony prowincji warszawskiej jezuitów, profesor teologii. Obecnie wykładowca i dziekan Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.