Artykuł ten ten pierwotnie umieściliśmy na naszej stronie poświęconej monastycznej liturgii godzin.
Kirem żałoby powleka się Boski horyzont Kościoła. Nieprzejrzana ciemność smutku owłada sieroctwem Oblubienicy w dorocznej pamiątce świętokradzkiego mordu, spełnionego na Niepokalanym Baranku, który gładzi grzechy świata. Do dna duszy poruszającemi obrzędami Liturgja na Kalwarję towarzyszy Bogu-Człowiekowi, ostatnie Jego tchnienie przejmując na górze cierpienia i świadkiem się czyniąc pogrzebu Ciała Przenajświętszego.
Na te uroczyste nabożeństwa Kościół zaprasza całą społeczność wiernych ze wszystkimi pragnąc uczcić Boski przedmiot swoich umiłowań i bólów. Nie poprzestaje na biernym udziale i jałowem współczuciu, lecz żąda od swych dzieci głębokiego przejęcia się nauką, obficie płynącą z przepięknych ceremonij dni ostatnich. Urzeczywistnia w ten sposób ducha słów Chrystusowych: Nie płaczcie nademną, lecz sami nad sobą i nad synami waszymi. (Łuk. XXIII. 28). Łzami niewiast nie gardzi najtkliwsze serce, wzruszające się każdym dowodem miłości; lecz w pierwszym rzędzie Zbawiciel zwraca ich uwagę na ogrom zadośćuczynienia, jakiego Bóg żąda za krzywdę wyrządzoną grzechami.
Nawrócenie zapoczątkowane w poprzednich tygodniach, Kościół doprowadza teraz do końca. Nie mnoży nawoływań pokutnych, lecz w całej grozie męki ukazuje oczom naszym Ofiarę przebłagalną, za zbrodnie wszechświata najhaniebniej zelżoną i w morzu Krwi własnej umierającą na Krzyżu dla zbawienia ludzkości. Nad wszelkie zaklęcia wymowniejszy to widok, zdolen poruszyć i do dna wstrząsnąć najzatwardzialszych grzeszników. Kościół przez świętą Liturgję kieruje tylko sercami, odpowiednie jej obrzędom budząc w nich uczucia żalu i szczerego postanowienia poprawy.
Dojmujący ból z prześladowania sprawiedliwego i słuszne oburzenie na bogobójców — oto główne cechy modlitw i obrzędów ostatnich dni piętnastu. Najmocniejsze słowa Dawida i Proroków mamy w Lekcjach, Responsorjach, Antyfonach i Wersetach, wyjętych ze Starego Przymierza; nowe przynosi nam w Ewangeljach Boski głos Chrystusa, przejmującą skargą, uchylającego zapłony przepastnych głębin swojego Człowieczeństwa, lub gromem potępienia miażdżącego pychę niepoprawnych. Zbawienną trwogą uderzając w twardą opokę serc naszych, Kościół żłobi w duszach głęboką bojaźń sądów Pańskich i święte łzy skruchy wyciska z oczu grzesznika.
Przygotowujmyż się na te mocne przeżycia, tak zapoznane w dzisiejszej zletniałej pobożności. Odświeżmy w pamięci miłość i łaskawość Bożego Syna, bezgranicznie oddającego się ludziom, ich życiem żyjącego w trzydziestoletniej ciszy ukrycia. Patrzmy jak po ziemi przeszedł, czyniąc dobrze wokoło, (Dz. X, 38) i jak w nagrodę zawisł na wzgardzonej szubienicy krzyża, którym karano jedynie niewolników.
Zważmy przewrotność grzeszników, za otrzymane dobrodziejstwa oskarżających Zbawiciela, a z drugiej strony w najkorniejszem uwielbieniu zdumiejmy się nad Męką Sprawiedliwego: oto w morzu goryczy i udręczenia, uciśniony bólem bez nazwy, skarży się uczniom: „Smutna jest dusza Moja aż do śmierci”. (Mat. 26. 38). Ciężar przekleństwa Bożego przytłacza Najświętsze Serce, z niewypowiedzianym wstrętem odwracające się od grzechów, a karę za nie przyjmujące z poddaniem się całkowitem Woli Ojca, przez niego podany kielich wychylając do dna. Niebo tymczasem zdaje się głuchem na łzy i krew Najświętszej Ofiary, wołającej w konaniu: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mię opuścił?!” (Mat. 27. 46).
Kościół katolicki, dzieciom swoim podsuwający te rozważania, o niezawodnym ich wpływie na dusze głęboko jest przeświadczony. Niepodobna bowiem, aby należyte zrozumienie Męki Jezusowej, nie wydało odpowiednich owoców w życiu chrześcijanina. Kto się poczuwa do współwiny w przelaniu Boskiej krwi Chrystusa, ten i nad grzechami swemi zapłacze serdecznie i poprawy życia zapragnie szczerze, wolą gorącą i niezachwianą.
Kościół jednak, znający równocześnie i niepoprawną twardość człowieka, dobrze wie o tem, jak dalece groza i bojaźń w ryzach utrzymać są zdolne niesforność zepsowanych żądz jego. Z naciskiem przeto przypomina teraz przekleństwa, ciążące na bogobójcach, a w usta Zbawiciela przez Proroków włożone. Co do litery sprawdziły się wszystkie na Żydach, nam zaś do końca brzmieć będą żywem przypomnieniem kary, nieuchronnie czekającej tych, którzyby zdaniem św. Pawła: „Syna Bożego na nowo krzyżowali w sobie”. (Żyd. VI, 6). Czytajmy, co tenże apostoł pisze w innym rozdziale tego samego listu: „Jeślibyśmy umyślnie grzeszyli, po wzięciu znajomości prawdy, już nie zostaje ofiara za grzech, lecz straszliwe jakieś oczekiwanie sądu i żarliwość ognia, która pożreć ma przeciwników. Ktoby zakon Mojżeszów wzgardził, bez wszelkiego miłosierdzia, za świadectwem dwu, albo trzech świadków umiera. Jakoż na daleko sroższe zasłuży karanie, któryby Syna Bożego podeptał… i Ducha łaski zelżył? Albowiem wiemy, kto powiedział: Mnie pomsta, a Ja oddam. I znowu: Pan sądzić będzie lud swój. Ponoć straszno jest wpaść w ręce Boga Żywego”. (X, 26, 31).
Istotnie. Cóż może być straszniejszego nad tę nieprzejednaną surowość, z jaką Ojciec niebieski własnemu Synowi nie przepuścił (Rzym VIII, 32), niepojętą ową grozą ucząc nas, jak ścisłej żąda wypłaty za grzech, tak boleśnie raniący Boską Ofiarę, przedmiot upodobań Przedwiecznego ! (Mat. III, 17). Rozpamiętywania te, rdzennie wypalając w duszach zgubne przywiązanie do złego, wzamian potęgują w nich świętą bojaźń Pańskiej obrazy i pogłębiają ufność oraz miłość, które koniecznie powinny się wspierać na tej podstawie.
Niezaprzeczenie więc, jesteśmy przyczyną śmierci Boga – Człowieka. Smutna to prawda. Lecz i to prawda, że z tej zbrodni rozgrzesza nas krew Jezusa, z ran Jego wytryskająca. Ona to równocześnie ucisza i powstrzymuje gromy sprawiedliwości, w niewymownem miłosierdziu dla dusz pragnącej przelewu krwi oczyszczającej. Katowskie żelazo pięciokrotnie przewierca Najświętsze Ciało, z którego na ludzkość strumieniami płyną ożywcze strumienie, odnawiające w człowieku obraz Boży, zniekształcony grzechami.
Przystępujmy więc z ufnością do leczniczej Krwi Przenajdroższej, niebo nam otwierarającej. Wierzmy, że Krwi tej kropla jedna starczyłaby obficie na zgładzenie wszech zbrodni („Adoro Te” — św. Tomasz z Akwinu) wielu światów od naszego stokroć grzeszniejszych. Zbliża się nowa rocznica przelania całego morza tych kropli, których wartości i mocy nie wyczerpały uprzednie wieki, ani przyszłe wyczerpać nigdy nie zdołają.
Z wdzięcznością pójdźmy więc napawać się u źródeł Zbawicielowych (Izaj. XII, 3), wybielających nam dusze, które zajaśnieją nowem pięknem łaski, blizny grzechowe zacierającej doszczętnie. Tak odnowionych, ukocha Bóg Ojciec miłością należną Bogu Synowi, z którym chrześcijanina łączy braterstwo przybrania. Czyż nie dla odzyskania utraconych wydał na śmierć Jednorodzonego? Mówi św. Paweł: „Kupieni jesteście zapłatą wielką” (I. Kor. V 20); tak określoną słowami Książęcia Apostołów: Nie skazitelnem złotem, albo srebrem jesteście wykupieni… ale drogą Krwią, jako Baranka niezmazanego i niepokalanego, Chrystusa. (I, Piotr I, 18, 19). Ciężar gatunkowy Krwi Bożej, miłosierdziem zaważył na szali Najwyższej Sprawiedliwości, przez Krew Krzyża „uspokajającej bądź co na ziemi, bądź co w niebiesiech jest”. (Kolos. I, 20). Rany duszy obmyjmy tą Krwią Najświętszą, Jej zbawiającą pieczęcią znacząc czoła nasze, ku wybawieniu w dzień gniewu i pomsty (Dies irae).
W tych dniach piętnastu Kościół szczególniejszą czcią otacza Krzyż święty, uważając Go za ołtarz, na którym dokonała się krwawa Ofiara, wszechświat zbawiająca. Dwa razy jeszcze w Roku liturgicznym: w dzień Znalezienia Drzewa Krzyża (3 maja) i święto Jego Podwyższenia (14 września), ujrzymy znak Syna Człowieczego i sławić będziemy nieśmiertelny triumf Jego zwycięstwa. Teraz jednak popatrzymy nań pod kątem widzenia narzędzia śmierci najhaniebniejszej, o której mówi Stary Zakon: „Przeklęty od Boga jest, który wisi na drzewie” (Deuter. 21, 23). Przyjęciem tej zelżywości Baranek Boży w wiekuistą chwałę i triumf przemienił wzgardzone drzewo, które odtąd rękojmią się staje i zadatkiem naszego zbawienia! Codziennie teraz najgłębsze hołdy niosąc Krzyżowi Chrystusa, Kościół wszystkich nas wzywa do czci, wdzięczności i uwielbienia dla świętego narzędzia Męki Jego i chwały.
Zważywszy, z jaką miłością Pan obejmuje Krzyż wyzwolenia naszego, jak na Boskie Ramiona kładzie twarde drzewo, niosąc je długo po wybojach kamienistej drogi i obficie zraszając własnym potem i ofiarną krwią swoją. Pójdźmy krok za krokiem po przebolesnem Szlaku Ukrzyżowanego, do zranionych stóp Jezusa przywierając duszą całą i wiernie towarzysząc Mu rozpamiętywaniem niewysłowionych Jego udręczeń.
Pomyślmy o szczęściu uprzywilejowanych rodzin, goszczących Zbawiciela w domach swoich, z odwagą i oddaniem prawdziwej przyjaźni, bez względu na osobiste niebezpieczeństwo i groźbę prześladowania w przyszłości. A my? W codziennej beztrosce wygody co uczyniliśmy dla Jezusa dotychczas? Wzbudźmy szczere postanowienie czujniejszej nadal wdzięczności.
Co powiedzieć o śmiertelnym niepokoju i niewymownej udręce Matki Bolesnej? Nowe to bezkresy cierpień, jednające jej w Kościele wyjątkowe prawa do tytułu Wspóiodkupicielki świata! Osobną pamięcią uczcijmy niewysłowione morze goryczy, zgotowane Marji, dla jedynego wśród stworzeń upodobnienia się Najwyższemu, Synowi Boga i Synowi Dziewicy.
Synagoga w nieprawościach zastarzała, nie ustaje w zbrodniczych knowaniach i piekielnym spisku na życie Sprawiedliwego. A tymczasem czarny horyzont, tylu gromami brzemienny, rozjaśnia się chwilowo na dźwięk weselnego Hosannah, rozbrzmiewającego po ulicach Jerozolimy. Nieoczekiwany hołd, przez dziatwę Izraela złożony Synowi Dawidowemu, palmy słane Mu pod stopy wśród nieopisanego zapału i okrzyków uniesienia tłumów wielotysięcznych, — to jasny, lecz krótkotrwały przebłysk w ponurym i żałobnym nastroju dramatu, wagą i doniosłością jedynego w dziejach wszechświata.
Judasz-zdrajca dobija targu z Sanhedrynem, na pastwę jego nienawiści wydając Mistrza i Przyjaciela! Baranek symboliczny rozwiewa się w słońcu Prawdy i rzeczywistej obecności Bożego Baranka, którego Ciałem karmi Pan uczniów przy Ostatniej Wieczerzy. W godowej szacie niewinności zasiądziemy do tej samej Uczty, razem z Apostołami; w ich towarzystwie pójdziemy w zacisze ogrodu oliwnego, aby tam być świadkami konania Serca Zbawiciela, który ocieka potem krwawym i o odsunięcie kielicha żebrze Ojca niebieskiego.
Przed oczyma naszemi przesuwają się pamiętne obrazy owej nocy: podły pocałunek Judasza, świętokradzkie pojmanie Boga rękoma rzymskich żołnierzy, okrutne wleczenie go po trybunałach sędziów-zbrodniarzy. Potworny łańcuch moralnej ohydy, wypełzał natenczas z najciemniejszych zakamarków zepsutej natury ludzkiej i skwapliwie stając na usługach piekła, powolne jemu narzędzie, jest owym katem, bezlitośnie smagającym najświętsze Ciało i człowieczą Duszę naszego Wybawcy.
Kłamstwo, potwarz i najpodlejsza nikczemność świata, sprzysięgają się przeciwko Panu i przeciw Chrystusowi Jego (Psalm), policzkują Wcielone Słowo Boże, a poorawszy biczami i najhaniebniej oplwane, cierniową koroną wieńczą, na urągowisko rozbestwionych tłumów. Krwią znaczy się krok każdy Boskiej Ofiary, upadającej pod Krzyżem. U kresu Jej drogi oprawcy gwałtownie zdzierają Panu szaty, do ran przywarłe, — Ręce i Nogi dziurawią gwoźdźmi i przybijają Ciało do wzgardzonej szubienicy krzyża.
Płaczą nieprzejrzane zastępy Aniołów, w niemem uwielbieniu otaczających ołtarz krwawy, — ludzie tymczasem naigrawają się Męce, złorzeczeniami nienawiści zdwajając przedśmiertne katusze Baranka, zawieszonego między niebem a ziemią i wielkim głosem miłości wołającego dla niej o przebaczenie. Przybliżmy się z ufnością do Drzewa Żywota, obciążonego Boskim Owocem, w najgłębszem ukorzeniu zbierając w duszę bezcenne krople Krwi oczyszczającej,— i słuchajmy ostatnich na ziemi nauk Bożego Słowa. W niemej Męce stoi pod Krzyżem Matka, w ukrzyżowane Serce przejmująca zamierające tchnienie Syna, który po trzygodzinnej agonji, Bogu Ojcu oddaje swego ducha.
Patrzmy na umęczone zwłoki najpiękniejszego urodą między syny ludzkimi. Tenże to, którego Narodziny z takim weselem i radością święciliśmy niedawno? Oto przed oczyma duszy Ciało Jego, zakrzepie w męce ukrzyżowania, zakrwawione członki prężą się zesztywniałe pod lodowatym oddechem śmierci, którą Dawca żywota za nas grzesznych przyjąć raczył. Nie dość tego, że przychodząc na ziemię wyniszczył Samego Siebie, „przyjąwszy postać sługi”. (Filip. II, 7). Narodziny w ubóstwie i poniżeniu to dopiero początek onego wyniszczenia, którego koronę stanowi umiłowanie swoich aż do końca… aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Pan Jezus wiedział, że utraconą ludzkość odzyszcze tylko za cenę Krwi swojej i nie cofnął się przed tą ofiarą. Teraz tedy, mówi św. Jan Apostoł — miłujmy Boga, iż Bóg nas, pierwej umiłował. (Jan, IV, 19).
I to jest celem świętej Liturgji w dorocznych uroczystościach Kościoła. Wstrząsającą grozą sprawiedliwości Bożej obaliwszy góry człowieczej pychy, Oblubienica Chrystusowa wzrusza serca nasze miłością ku Panu, który na Siebie wziął karę za grzechy ludziom słusznie się należącą. Nie daj tego Boże, aby komu bez echa przeszedł Wielki Tydzień i świętym ogniem skruchy nie rozpalił mu duszy! Biada człowiekowi takiemu!
Czy nie zadrga nam serce wdzięcznością? Wszak Jezus miał prawo znienawidzieć grzeszników, a jednak ukochał ich aż do zapomnienia o Sobie! Nie pozostaje przeto nic innego, jak powtórzyć za Apostołami: „Miłość Chrystusowa przyciska nas… albowiem za wszystkich umarł Zbawiciel, aby i którzy żyją, już nie sami sobie żyli, ale Temu, który za nich umarł i zmartwychwstał”. (II Kor. V, 14, 15). Tej wierności domaga się Odkupiciel, na krzyżu modlący się za nas, którzyśmy są kaci Jego. Prorok mówi, że przy końcu świata Chrystus ukaże się na obłokach… A tedy ujrzą kogo przebodli. (Zachar. XII, 10). Obyśmy teraz tak szczerze skąpali się w oczyszczających wodach pokuty, aby nam w dzień ostateczny nadzieją zbawienia zalśniły Najświętsze blizny Bożego Syna!
Jego miłosierdziu ufajmy, bo mocen w duszach dokonać cudu przemiany. Ufajmy, że w dzień sądu uzbroić nas raczy na wytrzymanie spojrzenia Jego wszechwiedzy… „Kiedy będzie Jeruzalem szperał ze świecami… Pan badający się serc i nerek… i oświecający zakrycia ciemności”… Jak ongiś śmiercią Swoją dokonałeś przewrotu w naturze, która drżeniem ziemi, rozpadaniem się skał i zaćmieniem słońca nad zgonem Twoim płakała, o Jezu, — tak spraw, aby twarde serca nasze drżeniem zbawiennej trwogi ocknęły się z obojętności i ku Tobie dźwignęły świętą nadzieją, a wzrastały w miłości. Na dno otchłani zstępując z cierpiącym i smutnym aż do śmierci, niechaj ożyją ze Zmartwychwstałym, w jasnościach wiekuistego królestwa.
Dom Prosper Gueranger
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
(1805-1875), mnich benedyktyński, pierwszy opat (1837-1875) odnowionego po rewolucji francuskiej opactwa św. Piotra w Solesmes (Francja). Przyczynił się do restauracji monastycyzmu we Francji oraz szerzenia pobożności liturgicznej.