Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Karol Hubert Rostworowski, Czerwony Marsz. Pisma wybrane, Dębogóra 2021, s. 680.
Pojawienie się na rynku wydawniczym zbioru dramatów Karola Huberta Rostworowskiego – w tym pierwszego od lat 30. XX wieku wznowienia jednej z jego najwybitniejszych sztuk, czyli Czerwonego Marszu, powinno być wydarzeniem kulturalnym na miarę ogólnopolską. Należałoby się spodziewać, że główne dzienniki w kraju na swoich stronach poświęconych kulturze opublikują obszerne teksty przybliżające zarówno postać Rostworowskiego – niezwykle interesującą, jak i twórczość, która w wielu przypadkach zachowała świeżość. Niestety, można mieć prawie pewność, że nic takiego nie nastąpi.
Zacznijmy od pewnego wspomnienia. W dniu 8 czerwca 1991 roku Papież Jan Paweł II w czasie swojej trzeciej pielgrzymki do Polski odbył spotkanie z przedstawicielami świata kultury w Teatrze Narodowym. Powiedział wtedy m.in.:
Pragnę naprzód wyrazić moje podziękowanie panu Markowi Rostworowskiemu, ministrowi kultury i sztuki, za słowo, które w imieniu Szanownych Państwa zechciał tu przed chwilą wypowiedzieć. Trudno mi jednak w tej chwili, mówiąc do syna wielkiego polskiego dramaturga Karola Huberta Rostworowskiego, nie zaświadczyć, ile ja sam zawdzięczam jego postaci, jego twórczości. Niech ten hołd pośmiertny wobec wielkiego polskiego pisarza, wielkiego człowieka teatru, wielkiego chrześcijanina, będzie jakimś spłaceniem długu, który przez powojenne pokolenie w Polsce nie był spłacony, raczej ojciec pański – Karol Hubert Rostworowski był, powiedziałbym tendencyjnie, zapomniany.
Jan Paweł II potrafił upominać się o konkret, o konkretne osoby i nazwiska, które uważał za ważne dla kultury. Miał świadomość, że niemal każde z wypowiadanych przez niego słów będzie wśród słuchaczy rezonować. Czy to wśród biskupów, do których encykliki są kierowane w pierwszej kolejności, czy to szerzej wśród duchowieństwa, a w niejednym przypadku także wśród szerokich kręgów ludzi świeckich, i to nie tylko związanych z Kościołem.
Nie będzie wielką przesadą twierdzenie, że homilia wygłoszona przez Jana Pawła II na placu Zwycięstwa w roku 1979 stała się początkiem procesu przywracania Polakom ich dziejowej świadomości. Elementem działań Jana Pawła II na rzecz reintegracji tradycji polskiej kultury było także – tak jasne i wyraźne – wspomnienie, u zarania wolnej Polski, postaci Karola Huberta Rostworowskiego.
Na dziś trzeba jednak powiedzieć, że odzyskanie Rostworowskiego, który był nazywany w II RP „drugim Wyspiańskim”, Janowi Pawłowi II się nie udało. Nazwisko to pozostaje znane jedynie specjalistom od literatury, i to zapewne nie wszystkim. Sztuk Rostworowskiego się nie wystawia, prawie nie ma pracy krytyczno-literackiej wokół jego twórczości. Z pewną ostrożnością można powiedzieć, że los tego wybitnego polskiego pisarza w III RP okazał się jak dotąd gorszy niż w PRL, w którym choć marginalizowany, Rostworowski jednak od czasu do czasu powracał. Miały miejsce sporadyczne wystawienia czy realizacje w ramach Teatru Telewizji. Wydano również w 1967 roku dwutomowy wybór dramatów Rostworowskiego. Wprawdzie tendencyjną partyjno-marksistowską przedmową opatrzyła ją instruktorka do spraw teatru w Wydziale Kultury PZPR Maria Czenerle, jednak nie zmienia to faktu, że obszerny przegląd twórczości pisarza został publiczności udostępniony. Po roku 1989 – a dokładnie w 1992 – w Bibliotece Narodowej Ossolineum ukazał się niewielki wybór trzech dramatów Rostworowskiego (Judasz z Kariotu, Kajus Cezar Kaligula i Niespodzianka) oraz dosłownie jedna poświęcona mu naukowa monografia (J. Popiel, Sztuka dramatyczna Karola Huberta Rostworowskiego, Wrocław 1990).
Dobitnie sprawę podsumował autor przedmowy do omawianej tu edycji dzieł zebranych wybitnego polskiego dramaturga:
Twórczość Karola Huberta Rostworowskiego jest nadal zapomniana i przemilczana ze względu na wrogi stosunek do tych zasad i wartości, które reprezentował: ortodoksyjnego katolicyzmu, ascetycznej moralności, patriotyzmu, idei narodowej, postawy kontrrewolucyjnej. W gruncie rzeczy milczący „zapis” na Rostworowskiego wynika z powodu tych samych „grzechów”, które obciążały jego hipotekę za czasów komunizmu, a które wyliczała Czanerle: „arystokrata i polityk najbardziej wstecznego obozu, aktywny szermierz chrześcijańsko-narodowej ideologii”.
Choć prof. Bartyzel w kolejnych zdaniach wyraził nadzieję, że książka, której treść główną poprzedził swoim obszernym i bardzo interesującym wstępem, będzie stanowiła przełom w losach recepcji Rostworowskiego, trzeba być wobec takich nadziei sceptycznym. Rzeczywiście duch teatru współczesnego jest do szpiku kości lewicowy i niejako uczulony wręcz na wszelkie przejawy niebezobjawowego chrześcijaństwa w sztuce.
Z pewnością by Rostworowski „ożył”, potrzebny byłby mecenat prywatny lub, co bardziej realne, państwowy, który pozwoliłby wystawić którąś z jego sztuk ponownie na deskach teatralnych lub przenieść w nowoczesny sposób na ekran telewizyjny. Pozostaje pytanie o to, czy twórczość Rostworowskiego nie zestarzała się. Bez wątpienia dramaty poetyckie, zachowujące sporo z młodopolskiej stylistki, wymagałby większej pracy, choć np. Judasz z Kariotu zachowuje wielką siłę narracyjną, a także problemową. Równocześnie Niespodzianka,będąca sztuką podejmującą trudną kwestię związku pomiędzy nędzą materialną i moralną, czy oryginalny w formie Czerwony marsz, stanowiący równoczesną krytykę rewolucji francuskiej i degeneracji ancien régime’u, to dzieła, które łatwo mogłyby dotrzeć do współczesnego czytelnika i które są świetnymi przykładami budowania dramatycznego napięcia.
Rostworowski ma jeszcze jeden argument czyniący go dziś autorem atrakcyjnym. Nazywanie go „drugim Wyspiańskim” jest nieco mylące. Tak, w pewnym sensie był nim ze względu na wybitność stworzonego działa, ale problematyka, którą podejmował, jest u niego zupełnie inna niż u Wyspiańskiego. Rostworowski poruszał kwestie uniwersalne, może nawet kosmopolityczne, a nie narodowe, co robił starszy o pokolenie Wyspiański. Znamienne, że w czasach II RP, kiedy Rostworowski pozostawał autorem niezwykle uznanym, cenili go ludzie sztuki bardzo rozmaitego światopoglądu, także ci, którym zupełnie nie po drodze było z jego wiarą katolicką, jak Boy-Żeleński czy Kaden-Bandrowski. Czy dziś w Polsce jest jeszcze w ogóle możliwa tego typu obiektywizacja oceny artystycznego dorobku, ocena, która potrafiłaby oderwać teatr od politycznych podziałów? Być może w odpowiedzi na to pytanie zamknięta jest przyszłość Rostworowskiego. Niestety.
Tomasz Rowiński
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.