Komentarze
2007.08.05 12:57

Wciąż te same dyskusje?

Na początku sierpnia wciąż wracają te same dyskusje o Powstaniu - nie mówię tylko o warstwie oficjalnej, ale o takiej najzupełniej prywatnej. Każdy sierpień to dla mnie wspomnienie, że siedzi się z jakimiś przyjaciółmi przy stole i dyskutuje namiętnie, czy trzeba było “być się czy nie bić”. Zmieniają się zestawy dyskutantów. Przedwczoraj było tak samo: kiedy nie udało się nam redakcyjnie wejść na spektakl Klaty w Muzeum Powstania, wylądowaliśmy w pobliskim barze - i oczywiście trzeba było się wcielać w sytuację tych, którzy zarządzali Powstanie. Obliczenia, daty, argumenty, hipotezy…

Pamiętam ubiegłoroczną dyskusję na Cybersylwie - jedną z najgorętszych (choć spowalniało ją niezbyt regularne, wakacyjne aktualizowanie komentarzy). Dziś myślę to samo: że summa summarum decyzja o tamtym powstaniu daje się umieścić w ramach roztropnej racjonalności. Próbowano wcelować w ten trudny do uchwycenia moment między cofaniem się Niemców i nadejściem Sowietów. Spóźnienie byłoby prawdopodobnie błędem większym niż klęska Powstania (pomyślmy o przekształceniu Warschau w twierdzę, o mobilizowaniu mieszkańców do kopania rowów, w końcu o zdobyciu Warszawy przez Sowietów bez wyraźnie samodzielnego udziału AK…). No ale nie wcelowali!

Z drugiej strony, nigdy nie solidaryzowałem się i nadal nie czuję mięty do tego nastroju “dziś twój tryumf albo zgon”. W elitach przywódczych AK ten duch też był obecny (exemplum bodaj płk Rzepecki) - ale nie widzę, żeby trzeba się było nań powoływać, aby zrozumieć sens Powstania. Czy można było go nie ciągnąć przez 63 dni, ale skończyć np. po pierwszych kilku dniach, gdy już było wiadomo, że nie będzie sukcesu? No cóż, po rzezi Woli czynnik obawy przed taką diabelską “pacyfikacją” musiał na pewno działać w kierunku kontynuowania walki, nawet z coraz bardziej beznadziejną sytuacją. Trudno tu apodyktycznie sądzić - choć tworzenie dziś ideału wychowawczego właśnie z tego, iż “tak długo walczyli”, nie wydaje się rozsądne. Gloria Victis!
W dni rocznicowe znów podziwiałem pracę i prężność ekipy z Muzeum Powstania - efekty tych starań mogę obserwować na przykładzie swoich dzieci, dla których jest to bardzo komunikatywne i poruszające.

A na Godzinę W na Powązkach już tradycyjnie się spóźniliśmy, tym razem nie mogąc się wcisnąć do żadnego autobusu, już przy cmentarzu cywilnym (potem przeczytałem w gazecie, że te kłopoty z komunikacją miejską uznano za skandal). Na miejscu, jak zwykle, wielu znajomych, ale przede wszystkim wrażenie odnalezienia się wśród nieznajomych, którzy stali się… bardziej znajomymi. Głowa wibruje wszystkimi wspomnieniami podobnych zgromadzeń w różnych latach, w różnych okolicznościach. A w roli harcerskiego pacholęcia już nie występuje się samemu - gonią nas dzieci.

 

Paweł Milcarek

 

Artykuł oryginalnie ukazał się na blogu Pawła Milcarka CyberSylwa.


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.