Rzeczpospolita doniosła, że kaplica Uniwersytetu w Barcelonie została zamknięta, bo uczelnia nie była w stanie zapewnić bezpieczeństwa księżom i wiernym. Szybki kontakt z przyjaciółmi mieszkającymi w tym mieście przynosi nam nieciekawy obraz tamtejszej rzeczywistości.
Nasz korespondent pisze:
Prawda jest taka, że tutaj katolicy są całkowicie zahukani, ale starają się udawać, że nic się nie dzieje. Ludzie faktycznie nie mogą czuć się bezpiecznie w Kościele.
Sam zadzwoniłem na policję, gdy dwóch wyrostków palących marihuanę w przedsionku kościoła nie chciało go opuścić, kiedy zwróciłem im uwagę i stali się wobec mnie agresywni: policja przyjechała i kościół opuścili czy tego chcieli czy nie. Ale Hiszpanie tak nie reagują, boją się. Sąsiadka, gdy jej powiedziałem co zrobiłem, powiedziała mi, że jeden człowiek, który codziennie chodził na Mszę Św. tu w parafii raz zwrócił uwagę jednemu z pijaków-żebraków, który zakłócał Mszę. Tamten poszedł potem za nim do autobusu i człowiek musiał zadzwonić na policję, która go z tego autobusu parę przystanków później wyjęła. Ale od tamtej pory chodzi na Mszę św. do innej parafii (a ta nasza jest jedną z niewielu bardzo dobrych, tradycyjnych) i nosi przy sobie paralizator, bo wspomniany pan cały czas się tu kręci.
To są rzeczy, których w Polsce nie można sobie wyobrazić, w Polsce jednak Katolicy wciąż czują swoją siłę, a kościoły są pełne i jakiegoś opętanego człowieka może spotkać "bigosowanie" raczej niż żeby katolik się go bał.
Odmienna sytuacja była tylko na Krakowskim Przedmieściu, tam było już czuć siarkę. Tu czuć ją wszędzie i to jest norma. Taka sytuacja: przyzwolenia na przemoc wobec wiernych przypomina mi zawsze ten szał radości, który jest bardzo dobitnie pokazany w "Pasji" od momentu pojmania przez sceny biczowania.
Jedno co trzeba przyznać, że jednak to społeczeństwo nie upadło do końca i policja jest bardzo skuteczna, jeśli tylko obywatele mają odwagę poprosić ją o pomoc. Np. mimo iż palenie i posiadanie marihuany jest tu prawnie dozwolone, to policja jeśli tylko może utrudnia wyrostkom życie, konfiskując ich zasoby, zatrzymując ich itd. To jest jeszcze taka pozostałość surowego hiszpańskiego wychowania i kultury, na której można się podeprzeć. Ale tak poza tym, atmosfera jawnych prześladowań wychyla się już zza rogu. I porównanie do wojny domowej było jak najbardziej trafne...
W sprawie wspomnianego uniwersytetu podpisywaliśmy się nawet pod petycją razem z innymi rodzinami. Niestety biskup skapitulował, czuje się bezradny. Jedna z katolickich rozgłośni radiowych ujawniła, że przed wizytą Benedykta XVI był pisany radykalny antypapieski blog przez jednego barcelońskiego kapłana.
Część kleru- może poprzez odczuwalną mocną i smutną samotność- gubi się w tym żywym i skrajnym napięciu. Napięciu, który mocno charakteryzuje Hiszpanię i jest bardzo odczuwalny. Nie każdy ma odwagę i siłę, a może i wewnętrzna wolność- by ponad to napięcie wyjść, by kierować się prawdziwą wiernością Kościołowi, Bogu. Bo to już wiąże się w tej rzeczywistości z radykalizmem. Dodać trzeba, że Hiszpanie są ludźmi, którzy żyją razem, „w kupie”. Nie lubią się wyróżniać w tłumie, burzy to ich silne poczucie estetyki szeroko pojętej. Są mocni, gdy robią coś razem. Może dlatego więc, większą wierność Kościołowi zachowują czasem świeccy. Niektórzy korzystający z formacji jakiś ruchów, inni nie – ale łączący się w obronie wartości, rodziny, Papieża, Kościoła. Są to zazwyczaj rodziny wielodzietne.
Bez żadnej bowiem przesady, mogę stwierdzić, że ci świeccy, którzy podjęli decyzję kroczenia wiernie na drodze do Boga, żyją według nauki Kościoła w sposób pełny. Są bardzo hojni i otwarci na potomstwo. Paradoksalnie, to tu a nie w Polsce poznaliśmy naprawdę dużo rodzin wielodzietnych -wiele rodzin z dziesięciorgiem, czternaściorgiem czy nawet dwie z szesnaściorgiem dzieci!), bardzo oddane służbie Kościołowi, dające duże świadectwo. To tu mamy również możliwość korzystania z wielu otwartych kościołów ze stałą adoracją Najświętszego Sakramentu przy którym stale jest parę świeckich ludzi, a zapisy na liście adoratorów są zawsze wypełnione. To tu z autentycznym podziwem możemy obserwować wiele rodzin i małżeństw na porannej codziennej Mszy Św. To tu mocno trzymają się modlitwy różańcowej w rodzinie, idąc za wskazówką Papieża, powierzając troski społeczeństwa Matce. Parę razy spotkaliśmy się z sytuacją, podczas umawiania się na kolację, dopasowywania towarzyskich planów do stałej pory różańca w rodzinie. To tu wiele rodzin zrezygnowało raz na zawsze ze spędzania wakacji nad morzem by nie gorszyć dzieci i nie potęgować kultu ciała, który i tak już jest duży. To tu rzadko kiedy spotkasz w domu wierzącego człowieka telewizor…
Istniejące w Katalonii napięcie nie pozwala na letniość, na mdłość. Albo jesteś zimny, albo gorący. Zimno smuci i jest trudne, ale gorąco daje wiele nadziei i jest prawdziwie godne naśladowania. Takiego gorąca sobie i Polsce można tylko życzyć.