Recenzje
2022.04.07 19:26

Tryptyk rzymski św. Jana Pawła II. Ostateczna kropka nad i

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

Oba tomy ogłoszonych ostatnio dzieł literackich i teatralnych Karola Wojtyły i św. Jana Pawła II to jeden z ważnych fundamentów współczesnej literatury polskiej, przygotowany niezwykle starannie edytorsko i redakcyjnie. Nie to wszakże jest przedmiotem tej uwagi marginalnej, dopowiedzenia, przysłowiowej kropki nad i, lecz jedynie kolejna w ramach tej publikacji edycja Tryptyku rzymskiego, zapowiedziana odpowiednim wprowadzeniem i opatrzona komentarzem[1].

Przedstawienie od strony edytorskiej okoliczności powstawania Tryptyku, zachowanych materiałów autorskich i paraautorskich, zwłaszcza zaś profesjonalny, merytoryczny komentarz rzeczowy do tekstu nie budzą zastrzeżeń. Można by też powiedzieć, że jedynie dyskusyjna wydaje się decyzja powtórzenia w tym zbiorze pierwszej edycji Tryptyku, bowiem odpowiedni fragment Wstępu (por. s. 23), poświęcony temu zagadnieniu, nie jest przekonujący. Odstępstwo od reguły posłużenia się rękopisem, autografem, przy zachowaniu licznych kopii, uzasadniono tym (paradoksalnie), „iż tekst ten został napisany w okresie papieskim i sygnowany jest podpisem Jan Paweł II, a nie świeckim nazwiskiem Karol Wojtyła”. Lekcję taką można by przyjąć, gdybyśmy nie wiedzieli, że wykorzystana wersja autografu, zanim trafiła do druku, była wielokrotnie przepisywana i poprawiana przez osoby postronne. Oczywiście nie mamy tu na myśli korespondencji Autora z Czesławem Miłoszem, bo to dyskusja między nimi na odpowiednim poziomie. Chodzi o kopie i ingerencje innych osób w kolejnych odpisach, a na końcu o pracę ówczesnej redakcji wydawnictwa w Krakowie, przejawiającą się w technicznych „wpadkach” typu rzekome poprawianie łaciny czy niezrozumienie tekstu, gdy na przykład odpowiedni fragment „Wzgórza w krainie Moria” złożono wówczas jako Bóg przymierza zamiast logicznego Bóg Przymierza. W świetle tych i podobnych przykładów (m.in. niekonsekwentnego odczytywania interpunkcji rękopisu) nieprzekonującym i hiperbolicznym staje się sformułowane jako pewnik stwierdzenie, że edycja miała aprobatę Autora, śledzącego z uwagą na każdym etapie proces wydawniczy[2]. Wydaje się, że wiele wątpliwości na ten temat rozwiązałoby zamieszczenie reprodukcji pierwotnej postaci rękopisu watykańskiego[3], pokazującej naocznie, nie poprzez dzisiejszy komentarz, iż Autor naprawdę poprawnie zapisał miejsca, których właściwą formę dopiero teraz należało przywrócić, korygując nieuzasadnione ingerencje.

Sformułowane przez nas powyżej stwierdzenie: „Można by też powiedzieć…” dopuszcza jednak akceptację podjętej ostatecznie decyzji, że editio princeps, skorygowana teraz o „oczywiste oczywistości”, jest wersją najbliższą intencjom Autora, ale nie z takim uzasadnieniem, jak wskazano powyżej.

Dopełnieniem tej decyzji jest z kolei rzetelne przedstawienie dyskusji naukowej dotyczącej strony edytorskiej dzieła, która pojawiła się po perturbacjach wydania pierwszego. Wykazano w niej wiele elementów (choć nie wszystkie) pokazujących niebywałe zamieszanie związane z poszczególnymi kopiami tekstu, które – jak wspomniano – wiele osób, zanim trafił on do redakcji, z której powstało pierwsze wydanie, na własną rękę poprawiało, „doskonaliło” – w odczuciu piszącego te słowa – niekoniecznie rozumiejąc podstawową intencję autorską lub źle odczytując drobne pismo rękopisu, ewentualnie „poprawiając” wedle własnego rozeznania przypuszczalne błędy powstałe w trakcie przepisywania na maszynie. Tak więc skrupulatne omówienie wszystkich wersji, które redakcja obecnego wydania zbiorczego miała do dyspozycji i badała, nie doprowadziło niestety do jasnego wypowiedzenia jednego wniosku: nie mamy prawdziwego, ostatecznego, nieskazitelnego tekstu autorskiego, bo tamta edycja krakowska z pewnością nią nie jest. I to jest prawda, którą musimy zaaprobować. Ale byłaby ona o wiele łatwiejsza do przyjęcia, do pogodzenia się z zaistniałą sytuacją edytorską, gdyby odpowiednia nota (Uwagi edytorskie)[4] nie tylko – jak wspomniano – zreferowała „na gorąco” prowadzoną dyskusję naukową na temat pierwszej edycji tego dzieła, lecz również odwołała się do próby nazwania expressis verbis tego skomplikowanego zjawiska. Tak jak uczyniono kilka lat po wspomnianej dyskusji, w której podstawowe uwagi o Tryptyku nazwano zbiorczo po imieniu, zamieszczając je w rozdziale książki W poszukiwaniu straconego dzieła[5]. Bo o to właśnie chodzi, że dzieło, o którym mowa, wydawniczo jest niepełne, niespełnione, nie ma formy edytorskiej, na jaką zasługuje jego myśl, przesłanie, kompozycja i cała sfera literacka.

Warto też było przy okazji dodać, niejako na uzasadnienie niezwykłej pozycji Tryptyku we współczesnej kulturze naszej i europejskiej, wiadomości na temat niespotykanej recepcji utworu w Polsce i na świecie, liczby przekładów i najprzeróżniejszych postaci jego obecności w różnych formach przekazu innego niż tradycyjny literacki w języku polskim lub w bodaj dwudziestu paru tłumaczeniach na inne języki[6]. To świadczy oczywiście o wewnętrznej sile intelektualnej Tryptyku, który mimo niedoskonałości pierwszej edycji krakowskiej sam się broni w oczach czytelników i trafia głęboko do ich świadomości.

Dzisiejsza praktyka komunikacyjna w zakresie literatury pokazuje, że wspomniane tłumaczenia dzieła to jego niemal równoległa obecność w kulturze wielu narodów. Ale oczywiście nie tylko: Tryptyk żył i nadal żyje w licznych realizacjach recytatorskich, w wykonaniach melorecytatorskich, w stworzonym w oparciu o niego Oratorium, w etiudach filmowych[7]. Wskazanie na te przejawy recepcji utworu wydaje się niezbędne nie tylko dla zatarcia plamy nieudanej pierwszej edycji, lecz również jako kontekst rangi utworu w kulturze polskiej, na co tak szeroko zakrojone monumentalne wydanie, które prędko nie będzie zastąpione nowym, powinno zwrócić uwagę.

Wacław Walecki 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

 

[1] K. Wojtyła (Jan Paweł II), Dzieła literackie i teatralne. Utwory poetyckie (1946–2003), t. II, red. A. Zarębianka, Kraków 2020.

[2] Przywołana w tym miejscu dwukrotnie książka Agnieszki Kosińskiej Miłosz w Krakowie (Kraków 2015) mówi wyłącznie o relacjach pomiędzy (w tym wypadku) oboma poetami.

[3] Por. publikowane deklaracje na ten temat: https://www.rp.pl/Kosciol/310079840-Na-nowo-odczytac-Jana-Pawla-II.html – tekst Tomasza Krzyżaka, Na nowo odczytać Jana Pawła II, „Rzeczpospolita”, 16.10.2020.

[4] Jan Paweł II, Tryptyk rzymski. Uwagi edytorskie, Kraków 2003, s. 287–301.

[5] W. Walecki, W poszukiwaniu straconego dzieła. Studia z zakresu edytorstwa tekstów niezachowanych lub wydawniczo niespełnionych i inne szkice pokrewne, Kraków 2011; tu por. Jan Paweł II. Mój „Tryptyk rzymski” (edytorsko i bibliograficznie), s. 175–188.

[6] Np. wielu tłumaczy na własną rękę prostowało błędy wydania, z którego korzystali, pośrednio wytykając w ten sposób jego niekompetencję wydawniczą.

[7] Por. W. Walecki, dz. cyt., rozdz. Przykłady przekładów i inne realizacje „Tryptyku rzymskiego”, s. 189–228.


Wacław Walecki

(1947), profesor zwyczajny, historyk literatury staropolskie, wydawca