10 Niech zatem młodsi starszych szanują, a starsi niechaj kochają młodszych. 11 Zwracając się do drugiego, nikomu nie wolno posłużyć się samym tylko imieniem, 12 lecz starsi powinni mówić do młodszych „bracia”, młodsi zaś do starszych nonni, co oznacza „czcigodni ojcowie”.
13 Opata natomiast, ponieważ wiara widzi w nim zastępcę Chrystusa, należy nazywać panem i opatem [dominus i abbas], nie jakoby on tego dla siebie żądał, lecz jako wyraz czci i miłości dla Chrystusa. 14 Opat też sam musi o tym pamiętać i tak postępować, by okazać się godnym tej czci.
15 Gdziekolwiek by się bracia spotkali, niechaj młodszy prosi starszego o błogosławieństwo. 16 Jeśli starszy przechodzi, młodszy powinien wstać i ustąpić mu miejsca siedzącego. Nie godzi się też młodszemu usiąść ponownie, zanim go starszy nie zaprosi. 17 W ten sposób wypełniamy zalecenie Pisma Świętego: W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie (Rz 12,10).
18 Mali chłopcy i młodsi niech w oratorium i przy stole zajmują swoje miejsca w porządku. 19 Na zewnątrz zaś, gdziekolwiek by się znaleźli, należy ich pilnować i utrzymywać w karności, aż dojdą do wieku dojrzałości umysłowej.
Chodzi tu o grzeczność. Ale czy grzeczność to ważna sprawa? Czy potrzebna? Ktoś powie, że grzeczność to formy, które uniemożliwiają ludziom bycie dorosłymi, bezpośrednimi, autentycznymi, dosadnymi w swej szczerości… Czasami dyskusje o grzeczności wyglądają tak, jakby chodziło z jednej strony o „nostalgię za Wersalem“, a z drugiej — o zadowolenie z tego, że „Wersal już się skończył“. Za i przeciw Wersalowi, czyli pewnemu wyobrażeniu o wypolerowanych formach towarzyskich. A co, jeśli grzeczność to nie Wersal? Jeśli nie każde wymaganie grzeczności jest narzucaniem obycia dworaków i jeśli nie każda niechęć do „jem bułkĘ przez bibułkĘ“ musi skończyć się żądzą nieuprzejmości?
Co prawda nawet formy pozbawiane treści pozostają dla nas ratunkiem — żeby od nich wrócić do treści — ale oczywiście Reguła wymaga form złączonych z treścią. Wszystkim wymaganiom form patronuje zasada: „Niech młodsi starszych szanują, a starsi niechaj kochają młodszych“. To chyba nie przypadek, że stosunek jednych do drugich został wyrażony w odmiennych słowach, trochę wbrew naszej skłonności do wyrażania się w takich okolicznościach raczej w formach „egalitarnych“. I tak święty Ojciec Benedykt oczekuje, żeby młodsi odnosili się do starszych z szacunkiem: honorent; zaś starsi do młodszych — z umiłowaniem: diligant. Widocznie młodsi powinni uznać w starszych ich zasługę lub/i „wysługę lat“, zaś starsi powinni być już gotowi być wobec młodszych naprawdę starszymi braćmi lub nawet ojcami: honorare zakłada bowiem rozpoznanie jakiejś zasługi, a diligere to ten szczególny rodzaj kochania, który nazywa się umiłowaniem, dojrzałą miłością.
Także i tutaj mamy coś w rodzaju rytuałów codzienności — tym razem rytuał grzeczności. Zdaje się, że tradycja benedyktyńska — i w ogóle tradycja Reguły — miała tu i ma swoje trudności w zinterpretowaniu i zastosowaniu wzystkich konkretniejszych wymagań „rytualnych“: owszem, niektóre elementy są — lub były? — elementarnym składnikiem naszej cywilizacji i nie tylko naszej (np. ustępowanie miejsca starszemu, czekanie na zaproszenie do towarzystwa…), inne rzeczy są drobne i łatwo wykonalne (np. sposób zwracania się do siebie); ale np. wymagane przez Regułę proszenie o błogosławieństwo — jak je rozumieć, jak wykonywać na co dzień? Różnie to praktykowano — aż do tego minimum w postaci drobnych acz wymownych gestów (położenie ręki na sercu z prośbą, skinienie głową…). Minimum też jest wiele, również poza klasztorem, w świecie — gdy np. grzeczne „dzień dobry“ i ukłon do przechodzących jest tak naprawdę właśnie życzeniem błogosławieństwa Bożego, korzystania z łask Tego, który wszystko stworzył.
Rytuały grzeczności są dla nas ratunkiem — lub przynajmniej mogą być: nauczą zatrzymywania się przy ludziach z uwagą i dobrocią. Czy starsi mają z tym czekać na młodszych? Reguła chce, żeby to młodsi prosili starszych o błogosławieństwo. Ale — mówi Dom Delatte — nie ma takiej konieczności, żeby starsi na to wyczekiwali; niech uczą grzeczności swoją nie czekającą dobrocią — choć czasami bywa to dłuższe nauczanie, wymagające cierpliwości.
Na samym końcu rozdziału czytamy o „małych chłopcach i młodzieńcach“, pueri parvi vel adulescentes — wspominaliśmy już kiedyś o ich obecności w klasztorze, przy okazji rozdziału o ofiarowanych, czyli „oblatach“. Teraz widzimy, że Reguła każe ich traktować jako osobną grupę, poleca mieć pod szczególną opieką (określoną jako custodia i disciplina, czyli — nie będzie nadużyciem tak przetłumaczyć — strzeżenie i uczenie. Wolno tu dostrzec pierwszy zarys szkoły klasztornej, która ma doprowadzić młodych ludzi „aż do wieku dojrzałości umysłowej“, ad intellegibilem aetatem.
PM
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.