Duchowość
2024.07.03 20:15

Tajemnica Kościoła: Życie hieratyczne Kościoła

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

Hieratyczna, czyli bezpośrednio związana z kultem Bożym, albo kapłańska – tak przede wszystkim należy określić posługę, jaką Kościół wypełnia pośrednicząc między Bogiem a ludźmi.

Zgodnie ze wspaniałym obrazem malowanym słowami św. Pawła, Pan Jezus chwalebnie wstąpił do Nieba, aby tam, w swojej niebiańskiej świątyni, ostatecznie wypełnić swoją misję kapłańską: „Chrystus bowiem nie wszedł do tej świątyni rękoma zbudowanej i będącej wizerunkiem (świątyni) prawdziwej, ale do samego nieba, aby wstawiać się za nami przed obliczem Boga. (…) Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia wielu grzechów” (Hbr 9,24; 28). Kościół zaś trwa w świecie, aby – otrzymawszy udział w tym chwalebnym kapłaństwie – w pełnej łączności z Panem kontynuować wypełnianie misji kapłańskiej na ziemi.

Pamiętajmy jednak, że tak jak Pan Jezus od początku i w każdej chwili swojego śmiertelnego życia był Najwyższym Kapłanem przez akty swojego Serca, które antycypowały kapłaństwo niebiańskie, tak powinien być nim zawsze i wszędzie, we wszystkich działaniach swojego Kościoła, i to w widzialny sposób. Na tym polega pełna realizacja słów: „Nie chciałeś ofiary i daru, aleś mi utworzył ciało. (…) Wtedy rzekłem: Oto idę” (Hbr 10,5; 7; Ps 39, 7-8).

Rzeczywiście, wszystko w Kościele oparte jest na fundamencie Ofiary Chrystusa. Najpierw jego ustrój hierarchiczny, który jest tak nazywany tylko ze względu na tworzącą go hierarchię święceń. Hierarchia święceń jest zaś przyporządkowana do sakramentu kapłaństwa, który przekazuje moc składania Ofiary. Wszystkie inne działania Kościoła są jedynie przedłużeniem jego kapłaństwa: jego nauczanie ma na celu tylko to, aby świat poznał Boski plan Zbawienia przez Ofiarę; jego modlitwa jest tylko przygotowaniem do złożenia Ofiary, towarzyszy jej lub jest dziękczynieniem za nią; jego działalność apostolska i charytatywna zmierza tylko do tego, aby zawsze i wszędzie wprowadzać w życie zasługi i owoce Ofiary.

Jakże bardzo zostało przez to wszystko poszerzone naturalne kapłaństwo człowieka otrzymane przez niego wraz ze Stworzeniem! Jako członek mistycznego Ciała Chrystusa każdy ochrzczony staje się wraz z Kościołem i Chrystusem koncelebransem Jedynej Ofiary: „My przeto, Panie, słudzy Twoi oraz lud Twój święty (…) składamy chwalebnemu majestatowi Twemu z otrzymanych od Ciebie darów ofiarę”1.To uczestnictwo w kapłaństwie Kościoła (a każdy ochrzczony, choć często nie zdaje sobie z tego sprawy, ma także swój udział w tych przedłużeniach kapłaństwa, o których wspomnieliśmy w poprzednim akapicie) sprawia, że chrześcijanin ma udział w godności królewskiej: „Wy jednak jesteście rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym” (1 P 2,9).

Doprowadźmy to rozumowanie do końca i nie bójmy się powiedzieć, że hieratyczność jest w życiu Kościoła cechą najważniejszą, najbardziej królewską i własną na wyłączność.

Cecha najważniejsza. Rzeczywiście, w obrazie życia pierwotnego Kościoła hieratyczność jest tym, co najbardziej rzuca się w oczy, i jawi się jako jego najpiękniejszy fragment. Niebiańska liturgia Baranka opisana w Apokalipsie jest tylko profetyczną transpozycją tego, co rzeczywiście dokonywało się w sprawowanych na ziemi Misteriach. Apostołowie, którzy byli ludźmi świątyni i wspólnej modlitwy, pozostawali w zakładanych przez siebie, nawet odległych, wspólnotach hierarchami (zgodnie ze wspaniałym znaczeniem tego słowa i opisem tego urzędu podanymi później przez św. Dionizego). I nie tylko pierwsi kapłani i diakoni, ale również pierwsi wierni uczestniczyli we dnie i w nocy, wraz z Apostołami w tym życiu liturgicznym, którego Ołtarz był świetlistym centrum.

Któż odważyłby się powiedzieć, że to życie hieratyczne pierwotnego Kościoła było tylko okazjonalnie wprowadzoną w życie utopią albo po prostu doskonałością zbyt wielką, abyśmy mogli dążyć do niej dziś, gdy obciążają nas wymagania dotyczące studiów i konieczność działania w świecie? Czyż nauka, która całkowicie odwróciłaby się od kultu Bożego, nie stałaby się próżnym humanizmem? A działanie, które by się od niego odłączyło, czyż nie byłoby zwykłym indywidualizmem? Bez wątpienia, konieczne jest, abyśmy dużo studiowali i aktywnie działali, ale często liczne studia i akcje znaczą mniej niż jedna uroczysta Msza święta.

W prawie, tak jak w praktyce, cecha hieratyczności jest uznana za najważniejszą w życiu Kościoła. Albowiem Kościół, rozumiejąc Boskie znaczenie praw dotyczących służby Boskiemu majestatowi („składamy chwalebnemu majestatowi Twemu (…) ofiarę” mówi Kościół w Kanonie), nie tylko zapisuje w swoich prawach pierwszeństwo cnoty religii nad innymi cnotami moralnymi, ale także nakazuje działania, które to pierwszeństwo potwierdzają i publicznie głoszą. Kościół chce, aby było ono pełne, to znaczy zarówno wyraźnie widoczne na zewnątrz, jak i wewnętrzne, pragnie, aby służba Boża była społeczna i oficjalna, zapewnia jej ciągłość i codzienną regularność, stanowi, że ma być sprawowana uroczyście i z należnym dostojeństwem.

W ten sposób religia Kościoła kontynuuje, dopełnia i przekłada na działania najbardziej zewnętrzne i zmysłowo poznawalne tę religię, która trwa w duszy Chrystusa.

Cecha najbardziej królewska. Hieratyczność w Kościele jest cechą prawdziwie królewską. Kościół oczekuje od świata jedynie tego, aby poddał się jego kapłaństwu. Światu zaś najtrudniej jest zaakceptować powszechną konieczność pośredniczącej interwencji Kościoła. Jednak to właśnie dzięki swemu kapłaństwu Kościół zdobywa świat. W historii Kościoła najistotniejsze po sporach doktrynalnych były właśnie spory o godność i niezależność kapłaństwa. Największe i najświętsze dzieła papieży były tak pełne mocy i tak owocne właśnie dlatego, że działali oni jako Najwyżsi Kapłani. Biskupi i mnisi nie próbowali najpierw cywilizować barbarzyńców, aby potem ich nawracać, chrzcili ich po to, aby później cywilizować. Żaden układ, żaden konkordat nie wiązał królów z Kościołem więzami silniejszymi i żywszymi niż królewskie namaszczenie przy wstępowaniu na tron. Z drugiej strony, tym, czego władcy najbardziej zazdrościli Kościołowi, było jego Boskie prawo i władza nad duszami. Nawet w naszych czasach jedynym spoiwem cywilizacji zagrożonych lub częściowo rozproszonych przez anarchię jest to, co im pozostało z sakramentów, które uświęcając działania prywatne i publiczne, upływ czasu i ważne wydarzenia ludzkiego życia, zachowują to życie w moralności i zdrowiu, a także, czego nie trzeba dodawać, w świętości. W ten sposób okazuje się, że tak jak w dawnych czasach źródłem naszych kultur pozostaje baptysterium, a przez nie – kapłaństwo.

Łatwo zrozumieć, że wrogowie Kościoła bardzo chcieliby ujrzeć jego abdykację w tym obszarze, jednak świat nigdy nie wybaczyłby Kościołowi zapomnienia o swoim kapłaństwie.

Cecha własna na wyłączność. Hieratyczność powinna być właśnie taką cechą, jeśli prawdą jest, że wszelkie, nawet odległe uczestnictwo w Ofierze Chrystusa czyni w jakimś stopniu z chrześcijanina żywą ofiarę: offerens et oblatio, tak jak Chrystus był jednocześnie kapłanem składającym Ofiarę i samą Ofiarą. Kapłan i każdy ochrzczony są – choć każdy we właściwy dla siebie sposób – wybranymi i oddzielonymi od innych ludzi nie tylko z powodu wymogu osobistego ascetyzmu, ale przede wszystkim dlatego, że są – choć nie jednakowo – konsekrowanymi na mocy aktywnego i biernego składania Ofiary przez Chrystusa, w którego zostali wszczepieni2.

Kapłan nakazuje swemu sercu wejść w samotność, którą ślubował. Tonsura, którą przyjmuje3, jest znakiem mężnego wyrzeczenia się także innych świeckich zbytków. Powinien on zawczasu wiedzieć i nie musieć doświadczać, że w pewnych miejscach jego obecność jest niemożliwa, a jego działanie – bezowocne. Te wyrzeczenia podejmuje jedynie po to, aby zahartować swoją żarliwość misyjną i umocnić się w duchu, aby karmić swoją duszę pokarmem dawanym przez święte obrzędy i oświecać innych płomieniem swojej ofiary. Nie ma to nic wspólnego ze „skrzywieniem zawodowym” polegającym na pragnieniu ciągłego uczestniczenia w obrzędach albo udzielania niestosownych błogosławieństw, jest to po prostu wypełnianie nakazu otrzymanego podczas święceń kapłańskich: Imitamini quod tractatis („Naśladujcie to, czego dokonujecie”).

Każdy chrześcijanin przez swój chrzest wezwany jest do czuwania, aby nie ulec „żądzom światowym” (Tt 2,12), aby nie upodobniać się do świata (zob. Rz 12,2). Ma też nieustannie pamiętać o słowach św. Pawła i odnosić je do siebie: „Z Chrystusem przybity jestem do krzyża. I żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,19-20).

Taka jest siła, zasięg i konsekwencje hieratyczności w życiu Kościoła; takie jest zjednoczenie Kościoła z Chrystusem-Kapłanem i powiązanie hierarchii kościelnej z kapłaństwem, tak wygląda zależność modlitwy wspólnotowej i prywatnej, a nawet cnót osobistych od Ofiary i misteriów sakramentalnych. Przy okazji ukazują się nam dwie chwalebne kwestie. Pierwszą z nich jest wierność Kościoła pamiątce, którą sam Oblubieniec polecił Kościołowi zachowywać i strzec: „Ilekroć to czynić będziecie, na moją pamiątkę czyńcie”4. Wszystkie starożytne teksty, które znajdujemy w różnych liturgiach są tylko śladem pierwszej liturgii Wielkiego Czwartku odciśniętym w pamięci i sercu Kościoła. Zapis tych świętych uczuć Kościoła znajdujemy w pojawiających się znienacka i pełnych miłości słowach, jak te z Kanonu Rzymskiego: „wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce”, które są zapisem relacji naocznego świadka, osobistym wspomnieniem, zapisem pochodzącym z całą pewnością od apostołów.

Ta wierna i drobiazgowa pamięć Kościoła inspiruje i przenika całe jego życie. Jego wdowieństwo nie jest żałobą, choć jest pełne patosu; a trwanie w zjednoczeniu z Oblubieńcem nie jest chwalebną obecnością, choć jest w nim całe promieniowanie Jego świętości wraz ze stałym trudem oczekiwania.

Trzeba jeszcze powiedzieć o ożywiającej skuteczności obrzędów Kościoła. Życie hieratyczne Kościoła, jego liturgia, nawet gdyby nie była zbudowana na fundamencie sakramentów, byłaby i tak największym z sakramentaliów. Gdyby znaleźli się chrześcijanie, którzy w liturgii widzieliby tylko system symboli, którzy patrzyliby krzywym okiem na jakiś jej zewnętrzne i widzialne elementy, byłby to błąd trudny do zrozumienia. Hieratyczność, jak staraliśmy się pokazać, powinna być źródłem wszystkich innych czynności życiowych Kościoła. Życie hieratyczne to wejście w tajemnicę Chrystusa i powtarzanie Jego działań. W liturgii Kościoła wszystko jest duchem i życiem. Ciągły spoczynek w Panu, którym powinno być życie kapłanów – a Kościół pragnie, aby ten stan był również udziałem wszystkich wiernych – ma być tak aktywny jak wieczny spoczynek Boga. „Ojciec mój działa aż do tej chwili i ja też działam” (J 5,17). Spoczynek duszy – najlepsza i najwznioślejsza z naszych radości – jest wciąż zagrożony cyklonem ziemskich pożądliwości i ograniczany przez intelektualne gorączki naszych czasów. Zapewne niedługo w ogóle nie będzie można go znaleźć poza Kościołem.

Tylko hieratyzmowi pogańskiemu przystoi inercja, zimna konwencjonalność, lenistwo, dziecinada i brzydota. W obrzędach swoich błogosławieństw Kościół z elastycznym optymizmem – zdając sobie sprawę zarówno z użyteczności rzeczy, jak i z niebezpieczeństw z nimi związanych, z ich piękna, jak i z możliwej profanacji – hieratyzuje czyli poświęca liczne byty stworzone i przedmioty, a także różnorodne działania ludzkie. Wszystkie te rzeczy i sprawy Kościół obejmuje zbawczym wpływem swojej Ofiary, a w ten sposób poddaje je szczegółowemu i nieustannemu odkupieniu: „w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia na wolność chwały synów Bożych” (Rz 8,21).

Prawdziwe jest powszechne przekonanie, że hieratyzm jest w swej istocie statyczny. Ta statyczność jest jakimś dalekim echem niezmienności i nieporuszalności Boskiego majestatu, która odciska swoje piętno na kapłaństwie. Przekonanie o statyczności pojawia się też w wyniku odejścia od licznych krwawych ofiar ze zwierząt, które stanowiły ofiarę mojżeszową, i zastąpienia ich nową i jedyną Ofiarą, której godność jest nieskończona. W ten sposób tłumaczy się pełną dostojeństwa i monumentalną sztywność sztuki bizantyjskiej, która jednak porusza nas tak bardzo. Zobaczmy jednak, że jeszcze bardziej majestatyczny jest obraz Arcykapłana, który ukazuje nam nasz Mszał. Spójrzmy na Graduał z Mszy o Wyznawcy Biskupie (Statuit): „Oto wielki kapłan, który za dni swoich podobał się Bogu”5. Słowa te odnosiły się do największych patriarchów Starego Testamentu, ale zostały wykorzystane do przedstawienia doskonałości osoby pełniącej funkcje hieratyczne w Kościele. Jednak dopiero lektura Listu do Hebrajczyków w pełni ukazuje sakralny charakter takiej osoby, jej utożsamienie z Chrystusem i życie Jego życiem: „Bracia święci, uczestnicy powołania niebieskiego, patrzcie na Apostoła i najwyższego kapłana wiary naszej, Jezusa (…). Albowiem chwała, której on dostąpił, o tyle przewyższa chwałę Mojżeszową, o ile chwała budowniczego większa jest od chwały domu, który on zbudował” (Hbr 3,1-3).

Ta Boska żywotność kapłaństwa zapewnia Kościołowi wieczną młodość i dziewiczą czystość wiary w swojego Boskiego Oblubieńca. „Po to otrzymał Pan namaszczenie, aby tchnął w swój Kościół niezniszczalność. Nie dajcie się namaścić złą wonnością księcia tego świata”6. Doświadczenie uczy, że życie hieratyczne i liturgiczne jest niezwykle orzeźwiające dla duszy i inspirujące dla ducha. Jest to całkowicie naturalne! Przecież właśnie w tej swojej funkcji Kościół powinien się cieszyć największym wsparciem wynikającym z Boskiego upodobania. „Duch Święty – zauważa Bossuet – z podziwem przenika Kościół aż do frędzli jego szaty: in fimbriis aureis (Ps 44,14) (…). Wszystko, co jest w Kościele oddycha świętą miłością, która powoduje podobną ranę w Sercu Oblubieńca”7. To właśnie w Ofierze dokonują się ta wymiana miłości i odnawia się Boskie zjednoczenie. Można sądzić, że skoro prawdziwe kapłaństwo zostało ustanowione w konkretnym czasie, choć od początku miało poza ten czas wykraczać, stało się to po to, aby zaznaczyć, że Kościół w zamyśle Bożym jest wyłączony zarówno z archaizmu, jak i z aktualnej dekadencji, albowiem pierwociny składanych przez niego darów nie mogą zwiędnąć. Bóg bowiem kocha to, co odwieczne, a niekoniecznie to, co stare: „Będziecie jedli z nagromadzonych starych zbiorów, lecz stare zbiory będziecie musieli usuwać, by zrobić miejsce na nowe” (Kpł 26,10)8. Życie hieratyczne Kościoła – źródło tryskające młodością i czystością, jest jednocześnie źródłem radości; radości, która udziela się i rozprzestrzenia jak wonny balsam: Unxit te Deus oleo laetitiae, „namaścił cię Bóg olejkiem wesela” (Ps,44,8), radości, która promieniuje i śpiewa. Życie chrześcijańskie, w swoich najbardziej ukrytych, wewnętrznych działaniach jest pieśnią dla Pana: „Tak jak wypowiadane na zewnątrz słowa, jeśli zostaną wyśpiewane zgodnie z melodią i rytmem, tworzą słyszalną pieśń, tak słowa wewnętrzne, a także poruszenia serca kierowane do Boga we właściwym porządku i rytmie tworzą pewną melodię duchową, stają się jakby intelektualnie poznawalną pieśnią”9.

To nie wszystko. Trzeba jeszcze dodać, że życie chrześcijańskie jest pieśnią dialogowaną i wykonywaną przez wielu śpiewaków. Ono jest symfonią. Gdy św. Paweł dwukrotnie zaleca śpiewanie, chce, aby dusza dzieliła się z innymi i wzbogacała zarazem: „Napełniajcie się Duchem Świętym wygłaszając psalmy, hymny i pieśni duchowe, nucąc i śpiewając w sercach waszych Panu” (Ef 5,19); „słowo Chrystusowe niech przebywa w was obficie, abyście z wszelką mądrością jedni drugich nauczali i krzepili przez psalmy, hymny i pieśni duchowe, w łasce śpiewając Bogu w sercach waszych” (Kol, 3,16). Tak więc w tej symfonii najważniejszy jest Bóg; Bóg, z którego poruszenia harmonijnie brzmią w tej symfonii wszystkie władze duszy; Bóg, który – jak ośmielimy się powiedzieć – sam śpiewa w nas, On, który – jak pisze św. Paweł – „wspomaga niemoc naszą” i „błaga za nami wzdychaniem niewysłowionym” (Rz 8,26). Jakże więc Kościół miałby nie śpiewać? Jeśli każda dusza chrześcijańska jest pieśnią, cały Kościół jest Pieśnią nad Pieśniami, jest ojczyzną świętego liryzmu, preludium wiecznych symfonii. Jeśli pokój jest tranquillitas ordinis – równowagą wynikającą z ładu, śpiew jest jego radosnym i triumfalnym zwieńczeniem, entuzjastycznym wyrazem miłości i jedności. „Wasi bowiem kapłani, słusznie szanowani i godni Boga, tak są zestrojeni z biskupem jak struny z cytrą. Dlatego to wasza zgoda i harmonia miłości wyśpiewuje [światu] Jezusa Chrystusa. I niech każdy z was także włączy się w ów chór, abyście w harmonii waszej zgody, biorąc ton Boga w jedności, śpiewali jednym głosem Ojcu przez Jezusa Chrystusa”10.

Tak więc konieczna potrzeba śpiewania i doskonałość tego śpiewu są chwalebnymi cechami wyróżniającymi Kościół. Stara apologia De adventu Messiae praeterito („O dokonanym przyjściu Mesjasza”) napisana około 1070 r. przez nawróconego Żyda z Maroka, widzi szczególny znak Boskiego ustanowienia Kościoła w tym, że przejął on liryzm Synagogi i sam teraz śpiewa tę jedną i powszechną pieśń dla Pana, której domagali się Prorocy11.

To co właśnie zostało powiedziane, uzasadnia wszystkie nalegające powtórzenia, wszystkie spowolnienia, a nawet wydłużenia oficjalnej pochwalnej modlitwy Kościoła i większości jego hieratycznych działań. Sprawując liturgię, Kościół zdaje się zatrać poczucie ziemskiego czasu, uwalniać z presji naglących konieczności życiowych. Nawet gdy pokornie prosi w bieżących potrzebach, chce aby te prośby były drobnym wyrazem stale kultywowanej pamięci o Oblubieńcu. Kościół chce nieustannie zanurzać się w głębiach adoracji Boskiego Majestatu. „O, głębokości bogactw, mądrości i umiejętności Boga” (Rz 11,33)! O Boska dobroci! Kościół nieustannie przechodzi z jednej pochwały Boga do drugiej. Prawdziwa kontemplacja polega właśnie na tym, że jest spontaniczna, pełna ekspresji i ciągła. Przenika duszę i utwierdza ją w swoim przedmiocie. Można też powiedzieć, że w swoim życiu hieratycznym Kościół wykorzystuje w praktyce czysto Boski dar kontemplacji i mądrości. Z drugiej strony, życie hieratyczne podtrzymuje i karmi ten dar. Tak jak Maria siedząca u stóp Pana, Kościół nie może wyzbyć się tej „najlepszej cząstki” (por. Łk 10,32).

Te powiązania między życiem hieratycznym a darem kontemplacji i mądrości, tę cechę życia hieratycznego polegającą na tym, że zarazem jest ono oświecane i samo jest źródłem światła, najlepiej ukazał św. Dionizy12: „Zasadą hierarchii jest Trójca – źródło życia, substancja dobra, jedyna przyczyna bytów (…). To właśnie Ona (…) w swojej przekraczającej wszystko najbardziej władczo-boskiej szczęśliwości, podjęła zamysł rozumnego zbawienia zarówno nas, jak i substancji stojących od nas wyżej”13. „Hierarchia jest, jak ją rozumiem, świętym porządkiem i wiedzą, i aktywnością upodabniającą się, na ile to możliwe, do Boskości i wznoszącą się, w odpowiedzi na oświecenia, które są jej przekazywane, do samego Boga, do naśladowania Boga według swojej własnej miary. (…) Wpatrując się nieporuszenie w Jego boską piękność i utożsamiając się z nią, hierarchia otrzymuje, stosownie do jej zdolności, piętno Jego Boskości i czyni własnych członków wizerunkami Boga i zwierciadłami doskonale przezroczystymi i bez skazy”14. Bez wątpienia, przede wszystkim jest tu mowa o hierarchiach anielskich, ale zgodnie z myślą wielkiego Doktora Hieratycznego każda hierarchia stworzona uczestniczy w tej samej doskonałości, dlatego też zaraz dodaje on: „Dlatego też ten, kto mówi o hierarchii, rozumie przez to ogólnie pewien święty porządek, będący obrazem boskowładczej Piękności, który Bożym sposobem, w różnych stopniach hierarchicznych i na różnych poziomach wiedzy hierarchicznej, spełnia cudowne dzieła swojego własnego oświecenia i upodabnia się, na ile jest to osiągalne, do Tego, który jest jego własną zasadą. Doskonałość każdego, komu jest przyznana jakaś rola w hierarchii, polega na tym, by wznosić się, według należnej mu miary, do naśladowania Boga; i, co jeszcze bardziej jest rzeczą boską, stawać się, jak mówi Pismo, współdziałającym z Bogiem i promieniować, na ile jest to możliwe, przejawiającym się w nim, boskim działaniem”15. W końcu do hierarchii kościelnej wyraźnie odnosi te wspaniałe słowa: „I podczas gdy ogół wiernych zadowala się jedynie oglądaniem z zewnątrz boskich symboli, on (biskup), dzięki pomocy boskowładnego Ducha, nieustannie wznosi się w podniosłych i inteligibilnych kontemplacjach do świętych zasad rytów sakramentalnych, odpowiednio do swojej godności hierarchicznej i trwałej nieskazitelności, która upodabnia go do Boga”16.

Łatwe będzie teraz dla nas zestawienie w czterech krótkich punktach najistotniejszych elementów życia hieratycznego Kościoła:

  1. W sprawowaniu sakramentów Kościół działa w Osobie Boga. Kościół jest zjednoczony z Ojcem, Boskim Abrahamem, aby składać w Ofierze Syna; jednocześnie wraz z Synem sam składa siebie w Ofierze Ojcu. Kościół także rodzi do życia Bożego, odpuszcza grzechy, zbawia, odciska w duszach wieczne i niezacieralne znamiona.

  2. Kościół przez swoją modlitwę i uwielbienie służy Boskiemu majestatowi. Dołącza do swojej Ofiary modlitwę i tą modlitwą wspiera Ofiarę. W ten sposób modlitwa Kościoła nabiera wymiaru latreutycznego, staje się ofiarą pochwalną: „Przez niego więc zawsze składajmy Bogu ofiarę chwały” (Hbr 13,15). Ofiara i modlitwa pochwalna, godziny Bożego Oficjum odprawiane we dnie i w nocy – Kościół włącza to wszystko w wieczną liturgię Nieba.

  3. Kościół działa mocą Bożą i przez swoje działania, takie jak: błogosławieństwa, egzorcyzmy i sakramentalia tej mocy udziela. To nie wodą święconą, lecz Krwią Chrystusa nieprzerwanie skrapia świat. Udzielając mocy Bożej, Kościół udziela radości – Bożej radości – tym wszystkim, którzy chcą ją przyjąć.

  4. W swoim życiu hieratycznym Kościół powtarza działania Boga Wcielonego. Działania Chrystusa, zanim jeszcze będą naśladowane przez poszczególne dusze, są powtarzane i uobecniane w sakramentach i w liturgii. Szczególne łaski modlitwy i stany mistyczne dusz mają swój archetyp i swoje źródło w życiu hieratycznym Kościoła. Są one w członkach Mistycznego Ciała cząstkowym odbiciem tego obrazu Chrystusa, który jest doskonały w całym Ciele. Udział w życiu hieratycznym Kościoła jawi się zatem jako nieomal cel, a jeśli nie cel, to przynajmniej najdoskonalszy sposób wspierania wszystkich stanów modlitwy, jest bowiem pewnym i skutecznym wejściem w życie Chrystusa17. Oczywiście, jeśli ktoś próbowałby z tego powodu umniejszyć wartość osobistej dyscypliny cnoty, ulegałby złudzeniu i postępowałby bardzo lekkomyślnie. Z drugiej jednak strony równie nieprawdziwe byłoby mniemanie, że całe życie Kościoła ma na celu osobisty ascetyzm i do niego prowadzi. Prawdą jest natomiast, że wszelkie uczestnictwo w życiu Kościoła i Chrystusa zakłada jakieś już osiągnięte rezultaty w porządku cnót nabytych, ale też udziela osobistej cnocie swojej wzniosłości, doskonałości swojej skuteczności i swojej radości.

Dodajmy jeszcze, że nauczanie Kościoła, które od początku rozchodziło się od Ołtarza przez homilię i katechezę, pozostaje – w sposób równie bezpośredni jak Chleb Eucharystyczny, choć może mniej rzucający się w oczy – zależne od jego życia hieratycznego. Od tego życia jest również zależna kontemplacja Kościoła.

o. Humbert Clerissac

tłum. Tomasz Glanz

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

1 Unde et memores…, jedna z modlitw Kanonu Rzymskiego, cyt. za: Mszał Rzymski, Poznań 1963, s. 615.

2 „Tym sposobem (Chrystus), ten sam i kapłanem jest ofiarującym, i ofiarą. Chciał on, aby codziennie sprawowana święta tajemnica (sacramentum) tej rzeczy była ofiarą Kościoła, który będąc ciałem należącym do niego, jako do swej głowy, uczy się siebie samego przezeń ofiarować” św. Augustyn, Państwo Boże, X, 20, tłum. T. Kubicki, Kęty 2015, t. 2, s. 381.

3 Do 1972 r. tonsura była znakiem przynależności do stanu duchownego (przyp. tłum.).

4 Fragment modlitwy towarzyszącej Konsekracji Wina w Kanonie Rzymskim, cyt. za: Mszał Rzymski, s. 615.

5 cyt. za: Mszał Rzymski, s. 685.

6 św. Ignacy Antiocheński, Listy. Do Kościoła w Efezie, XVII, tłum.W. Kania, Tarnów 1987, s. 140.

7 J.-B. Bossuet, Pensées Chrétiennes et Morales, Oeuvres oratoires de Bossuet, wyd. J. Leclerq, t. 6, Paryż 1896.

8 Cyt. za: Pismo Święte. Edycja świętego Pawła (przyp. tłum.).

9 Sicut ergo in locutionibus exterioribus secundum melodiam et proportionem prolatis resultat cantus sensibilis; ita in locutionibus interioribus et etiam affectionibus secundum proportionem et ordinem debitum ad Deum directis resultat quaedam melodia spiritualis, et quidam cantus intelligibilis. Tekst ten długo był przypisywany św. Tomaszowi z Akwinu, w rzeczywistości jego autorem jest Idzi Rzymianin, Expositio in Canticum canticorum, Prooemium, cyt. za: https://www.corpusthomisticum.org (przyp. tłum).

10 św. Ignacy Antiocheński, dz. cyt., IV, 1, s. 134.

11 Zob.: J. Rabory, Le chant chretien preuve de la divinité du christianisme, [w:] l’Univers, 10 juillet 1912, s. 1-2.

12 Chodzi o autora nazywanego dziś Pseudo-Dionizym Areopagitą (przyp. tłum.).

13 Pseudo-Dionizy Areopagita, Hierarchia kościelna, I, 3, [w:] Pisma Teologiczne II, tłum. M. Dzielska, Kraków 1999, s. 120.

14 tenże, Hierarchia niebiańska, III, 1-2, dz.cyt., s. 59.

15 tamże, s. 60.

16 tenże, Hierarchia kościelna, III, II, dz.cyt., s. 137.

17 „Nadprzyrodzone piękno Pana w nas to doskonałe podobieństwo do Niego, które cała nadprzyrodzona ekonomia stara się w nas wyryć, odbicie Boskiej pieczęci, nieustannie wyciskane w naszych duszach przez wahadłowy ruch liturgii”, Dom Paul Dellate, Komentarz do Reguły św. Benedykta, VIII, tłum. T. Glanz, Kraków 202…, s. … .


Humbert Clerissac