Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Artykuł ten jest drugim rozdziałem książki o. Humberta Clerissaca, dominikanina znanego z tego, że przyczynił do nawrócenia na wiarę katolicką Jacquesa i Raissy Maritainów. W niedługim czasie opublikujemy wszystkie rozdziały tej książki.
„Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Ogłaszając te cztery przymioty czy atrybuty Kościoła, czwarta część Symbolu Nicejskiego określa osobowość Kościoła i, jeśli można tak powiedzieć, w pełni odsłania ją przed nami. Ta część Symbolu, następująca po trzech pierwszych, które mówią o Osobach Boskiej Trójcy, wyraźnie ukazuje naszej wierze osobowość Kościoła.
Trzeba najpierw powiedzieć, że stosowne było, aby przymioty Boga, który jest bytem najbardziej powszechnym i najdoskonalej osobowym, znalazły swoje odzwierciedlenie w Kościele. Kościół zatem powinien zatem mieć cechy nie tylko kolektywne i powszechne, ale również osobowe.
Stosowne również było, aby w Kościele odbijał się obraz tajemnicy Wcielenia Słowa wraz z tym, co jest w nim najbardziej poruszające, czyli wyjątkową rolą Osoby Boskiej w odniesieniu do dwóch natur Chrystusa.
Mówimy jednak, że to Duch Święty, bardziej nawet niż Chrystus, kształtuje osobowość Kościoła. Dlaczego? Bez wątpienia, bierze się to stąd, że przypisywanie tego działania Duchowi Świętemu w rzeczywistości w żaden sposób nie wyłącza z niego pozostałych osób Boskiej Trójcy, albowiem opera Trinitatis ad extra sunt indivisa („DziełaTrójcy na zewnątrz są niepodzielne”1). Wręcz przeciwnie, przypisując Duchowi Świętemu doskonałe kształtowanie osobowości Kościoła, jeszcze bardziej podkreślamy jedność Kościoła i Chrystusa oraz ich wzajemne podobieństwo.
Rzeczywiście, jeśli Kościół ma odtwarzać w sobie tajemnicę Wcielenia wraz z trzema pojęciami, które są dla tej tajemnicy podstawowe: natura ludzką, naturą Boską i Osobą Boską – do Kościoła muszą się odnosić trzy pojęcia analogiczne: natura ludzka (czyli człowieczeństwo), którą Kościół otrzymuje od swoich sowich licznych członków, obejmująca ciało, tj. Kościół nauczany, i duszę, tj. Kościół nauczający2; natura Boska, którą Chrystus – Głowa Kościoła i jego Oblubieniec – mu przekazuje, podnosząc go do życia nadprzyrodzonego, do uczestnictwa w naturze i działaniach Boga; wreszcie Duch Święty, zasada miłości i spójności między Chrystusem a Kościołem, zasada uświęcenia i doskonałości, Osoba która pieczętuje, wieńczy i pochłania to oblubieńcze zjednoczenie podobnie jak Osoba Słowa, która pieczętuje zjednoczenie dwóch natur w Chrystusie.
Budując tę analogię, nie idziemy w żaden sposób wbrew temu, czego uczy nas patrystyka, teologia i liturgia o tym, że Duch Święty jest duszą Kościoła. Albowiem porównywanie działania Ducha Świętego w Kościele do działania Osoby Słowa w Chrystusie jest tylko wzmacnianiem i doprowadzaniem do ostatecznych konsekwencji analogii zaczerpniętej z roli jaką dusza – źródło i zasada życia – odgrywa w człowieku3. Jeśli zaś przypisujemy Kościołowi nauczającemu funkcję duszy, to właśnie na mocy działania Ducha Świętego.
A zatem, jeśli nawet osobowość Kościoła jest tylko jakimś obrazem, jest to jednak coś więcej niż metafora. To pojęcie przekracza zarówno w swojej precyzji i niezmienności, jak i w zakresie oraz bogactwie znaczenia koncepcję osobowości prawnej.
Doprecyzujmy: gdy mówimy o precyzji i niezmienności, chodzi nam o to, że choć Kościół obejmuje te trzy tak różne rzeczywistości: człowieczeństwo, Chrystusa i Ducha Świętego, i choć ich jedność, filozoficznie rzecz ujmując, może dokonać się tylko przypadłościowo albo istotowo, ale nie w sensie właściwym, lecz rozszerzonym, jednak skoro łącząca te rzeczywistości więź jest Osobą Boską, udziela Ona całości swojej jedności, stałości i autonomii w najdoskonalszym wymiarze w zakresie intelektualnego poznania i rozumnego działania, co w powszechnie przyjmowanym rozumieniu zasługuje na miano osobowości, i to w najdoskonalszym stopniu. Może zatem należy powiedzieć, że jest to całkowicie nowy typ osobowości, który urzeczywistnia się jedynie w Kościele4.
Powiedzmy teraz kilka słów o zakresie oraz bogactwie znaczenia tego pojęcia. Podczas gdy standardowa osobowość prawna dotyczy podmiotu, w którego skład wchodzi jakaś określona grupa ludzi, osobowość Kościoła nie tylko włącza w siebie najróżniejszych ludzi i może ich stale przyjmować w coraz większej liczbie, nie tylko wyraża się na zewnątrz przez dostojną władzę i wspaniałą tradycję, ale także nie da się jej pojąć w oderwaniu od Trzech Osób Boskich, a ponadto działa w obszarze działania i życia Boga oraz jest skutkiem udzielania się nieskończonego Dobra następującym bezpośrednio po unii hipostatycznej.
Wszystko, co możemy powiedzieć o osobowości Kościoła, jest tylko rozszerzeniem i ilustracją tej podwójnej wyższości, na którą przed chwilą wskazaliśmy.
I tak, Boska osobowość Kościoła ujawnia się w tym, że dysponuje on pamięcią, i to bardziej szczegółową i pewniejszą niż jakakolwiek inna osoba, czy to fizyczna, czy prawna. Państwa mają swoje tradycje i swoje archiwa, biurokracje – swoje standardowe sposoby postępowania, ale żadna z tych rzeczy nie wyjaśnia wiernego kultywowania przez Kościół swojej pamięci. Jakże bogata jest ta pamięć! Sięga ona aż początków świata, a obejmuje objawienia i sekrety Boga. Kościół niezmiennie twierdzi, że jego autobiografia rozpoczęła się wraz ze stworzeniem świata, a za pełną adekwatność pamięci ręczy swoim honorem. Od wiernego zachowania tego, co Kościołowi zostało powierzone, zależy nie tylko jego istnienie, ale także zbawienie świata. Precyzja i jasność tej pamięci jest sprawą przekraczającą możliwości ludzkie. Dlatego też Boskie Objawienie, które zostało powierzone Kościołowi, będzie zachowane i dobrze strzeżone.
Już w czasach ewangelicznych Nasz Pan – potwierdzając swoim słowami i cudami wcześniejsze objawienia i włączając je w swoje własne Objawienie – powierzył swojemu Kościołowi precyzyjnie określony depozyt prawdy. Od tej pory pamięć Kościoła sprawia wrażenie przeobfitej. Pamięć ta świadczy o rzeczywistej i wyjątkowej osobowości, której jest częścią. Czyż depozyt ten nie został Kościołowi przekazany w dwojakiej formie: na piśmie i w formie ustnego nauczania apostołów, które docierało do pierwszych wiernych za pośrednictwem biskupów, doktorów i soborów? Czyż wierność Kościoła wobec tych dwóch źródeł nie jest świadectwem tego, że jest on kierowany jedną Boską ręką? Rozeznanie tak subtelne, że pozwalało czerpać jednocześnie z dwóch źródeł, oraz moc tak wielka, że mogła ostać się zarówno wobec działań przeciwników Tradycji, jak i wobec fałszerzy Ksiąg, opiera się na cudownym wysiłku pamięci i potwierdza, że jest to pamięć osobista, pamięć, która wciąż trwa. „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imię moje, on was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, cokolwiek wam powiedziałem” (J 14,26). Bossuet proponował, aby przy tłumaczeniu tekstu łacińskiego posługiwać się nie słowem „przypomni”, lecz słowami „sprawi, że będziecie pamiętać”. „Kościół otrzymał tę naukę oraz tę wiarę i rozsiany po całej ziemi troskliwie jej strzeże tak, jakby na wzór rodziny zamieszkiwał w jednym domu. Zachowuje on tę samą wiarę tak, jakby stanowił jedną duszę i jedno serce, a przepowiada ją, przekazuje i naucza jej jednym, wspólnym głosem tak, jakby miał jedne tylko usta”5.
Nie mniej przekraczająca możliwości ludzkie wydaje się być świadomość Kościoła, kolejny znak jego osobowości. Słowo conscience ma w języku francuskim dwa całkiem różne znaczenia; oznacza albo „świadomość”, czyli zdolność rejestrowania i scalania różnych wrażeń i doznań oraz zdawania sobie z nich sprawy, albo „sumienie”, czyli wewnętrzną zdolność do kierowania się pierwszymi zasadami moralności. Doskonałością zarówno świadomości, jak i sumienia jest pewność. Rozważmy więc tę pewność w odniesieniu do Kościoła. Mam tu na myśli pochodzącą od Boga pewność dotyczącą Objawienia i Wiary, jako niewątpliwy znak Boskiej osobowości Kościoła.
W służbie tej pewności świadomość Kościoła okazuje się najpierw bardzo wyrafinowaną wrażliwością. Definiuje stopnie pewności, dostrzega niuanse. Albowiem nadprzyrodzona pewność jest całkowita i niewzruszona, gdy chodzi o prawdy, które wprost pochodzą z wiary, umniejsza się jednak, jeśli można tak powiedzieć, na różnych stopniach, w tym co należy do tradycji patrystycznej i do konkluzji teologii. Boskie światło rozprasza się mniej lub bardziej, przenikając przez ludzkie umysły, nawet jeśli starają się one być na nie otwarte. Nie rodzi to jednak żadnego zaburzenia świadomości Kościoła, wręcz przeciwnie – wprowadza misterność i porządek. Kościół jedynie stopniuje moc swoich twierdzeń, nigdy nie wyrzekając się mocy głoszenia nauki.
W służbie tej Boskiej pewności świadomość Kościoła ukazuje się także jako dumna i niepodatna na żadne oddziaływania. Podważanie tej pewności to zdradzanie Kościoła i wywoływanie jego anatemy. Można powiedzieć, że Kościół przykłada się do zachowania niewzruszalności pewności swojego nauczania z większą energią niż do zachowania niewzruszalności swojej nauki moralnej, a raczej – że zachowuje świętość swojej nauki moralnej właśnie poprzez strzeżenie niewzruszalności swojej wiary. Gdy więc zdarzy się, że ktoś – nawet grożąc śmiercią – chce wymóc na Kościele wyrzeczenie się tej Boskiej pewności, Kościół dopuszcza, a nawet zaleca męczeństwo, aby ją tym bardziej potwierdzić. W ten sposób doktryna i przykład męczeństwa stają się najpiękniejszymi znakami niezwyciężonej osobowości Kościoła: „Z tej to właśnie przyczyny Kościół na każdym miejscu, gdzie się znajduje, ze względu na miłość Boga, w każdym czasie całe mnóstwo męczenników posyła do Ojca”6.
Augustyn opowiada nam o tym, jak bardzo się przejął, gdy słuchając św. Ambrożego, nagle uświadomił sobie tę wielką osobowość Kościoła: „I stąd to zamieszanie, ten przewrót we mnie i ta moja radość, Boże mój, że Kościół Twój jedyny, Ciało Syna Twego jedynego, w którym jako niemowlę otrzymałem imię Chrystusowe, nie kocha się w takich dziecinnych głupstwach”7.
Różnorodność elementów, które współtworzą istotę Kościoła, (przypomnijmy je: człowieczeństwo, Chrystus i Duch Święty) nie wprowadza w nim żadnego zamętu: elementy te wzajemnie się siebie domagają i wzajemnie się wspierają, tak jak w gwieździe łączą się masa, ruch, żar i światło. Gdy odniesiemy to do Kościoła, masą jest ogół ochrzczonych, żarem i światłem – ożywiające działanie Chrystusa jak Odkupiciela i Objawiającego, zaś ruchem jest Duch Święty.
Historycznie rzecz ujmując, nigdy nie widzimy, aby któryś z wspomnianych elementów działał bez pozostałych. Dwa fakty wystarczająco potwierdzają ich koordynację i harmonijne współdziałanie. Po pierwsze, Kościół nauczający wysoko sobie ceni Kościół nauczany i żywi do niego najszczersze uczucia, aż do tego stopnia, że niekiedy bierze od niego materię swoich definicji dogmatycznych i dostraja się do niego w swoim działaniu. Po drugie, wyraźnie widać, że działanie Chrystusa i Ducha Świętego w duszach nauczanych zawsze jest uzależnione od posługi Kościoła nauczającego i poddane jego kontroli. Nic nie ukazuje lepiej jedności ducha i niepodzielnej osobowości Kościoła.
Czy jednak – mógłby ktoś zapytać – schizmy i herezje w żaden sposób nie zakłócają tego porządku? Są to raczej drobne straty i odłamki; zdarza się, że i gwiazdy ich doświadczają. Jednak przez takie straty gwiazda nie rozpada się, nie zatrzymuje, a jej jasność się nie zmniejsza. Trzeba patrzeć z perspektywy nieba, aby ocenić doniosłość albo brak znaczenia tych ruchów popiołów.
Można postawić kolejne pytanie: dlaczego działanie Chrystusa i Jego Ducha w Kościele jest tak zależne od okoliczności, podatne na opóźnienia, tak często dopuszcza zmowę ludzi niegodziwych? Czy nie ma okresów zastoju w rozwoju doktryny wiary? Czyż nie widzimy wpływu najróżniejszych czynników o różnym, czasami całkiem przejściowym znaczeniu na przygotowywanie i przyjmowania dokumentów, które z całą pewnością powstawały z asystencją Ducha Świętego? Ograniczmy się do krótkiego stwierdzenia, że przeszkody wynikające z okoliczności szybko ustępują, opóźnienia są szybko nadrabiane, a przewrotne działania wynikające z ludzkiej zmowy – wkomponowywane w działanie Mądrości zjednoczonej z Mocą, która rządzi Kościołem. Na początku Duch zdawał się leniwie unosić nad wodami (por. Wj. 1,2), a jednak przygotowywał elementy stworzonego świata na porządkujące „niech się stanie”. Również później może On sprawiać wrażenie leniwego i porzucającego Kościół, gdy zalewają go fale czasów.
Jeżeli cztery przymioty Kościoła wskazują na jego osobowość, znaczy to, że mogą one ożyć w pełni, nabrać pełnej mocy i znaczenia tylko wtedy, gdy są rozumiane w sensie osobowym. Dajcie Kościołowi świadomość i pamięć, a zaraz usłyszycie, jak ta świadomość głosi swoją jedność, zobaczycie, jak prowadzi rozważania o świętości i domaga się jej. Z kolei pamięć Kościoła o swoich apostolskich początkach zapobiega odchodzeniu od nich, a wiedza o tym, że depozyt otrzymany od apostołów jest precyzyjnie określony oraz ostateczny i nie może ustąpić miejsca żadnej nowej ekonomii Zbawienia prowadzi do przekonania o powszechności. Kościół zatem głosi o sobie, że jest powszechny, i wie, że jest niezniszczalny.
Konkluzją najwyższej wagi – z której sformułowaniem pozornie się ociągałem, gdyż przenika ona wszystko, co zostało dotąd powiedziane, i jaśnieje od pierwszego zdania mówiącego o osobowości Kościoła – jest myśl, że osobowości Kościoła nie można pojąć bez widzialnej Głowy, bez Piotra kiedyś, a papieża dzisiaj.
Tym, przez co doskonale przejawia się osoba ludzka, przez co potwierdza swoją osobowość jest głos. Przez mowę, znacznie lepiej niż przez inne działania, ujawniają się myśli i wolne decyzje bytu rozumnego. Słyszalnym głosem Kościoła jest papież.
Głosem Kościoła nie może być księga, nawet księga natchniona. Czyż trzeba być Platonem, żeby zauważyć, że są księgi, które – podobnie jak dzieła malarzy – wydają się być żywe, ale gdy zada się im pytanie, uroczyście milczą. „A kiedy się mowę raz napisze, wtedy się ta pisana mowa toczyć zaczyna na wszystkie strony i wpada w ręce zarówno tym, którzy ją rozumieją, jak i tym, którym nigdy w ręce wpaść nie powinna, i nie wie, do kogo warto mówić, a do kogo nie. A kiedy ją fałszywie oceniają i niesłusznie hańbią, zawsze by się jej ojciec przydał do pomocy, bo sama ani się od napaści uchronić, ani jej odeprzeć nie potrafi”8. Dyskrecja Boga i tajemnica natchnionej księgi sprawiają, że księga ta jest jeszcze bardziej niż inne narażona na fałszywe oceny i sprzeczne interpretacje.
Gdy człowiek jest bardzo młody, jego mowa jest niewyraźna. Jednak wraz z rozwojem organizmu i jego wzmocnieniem, mowa staje się wyraźniejsza i nabiera cech osobowych. Oto cała przyczyna i cała historia postępującego wzrostu znaczenia władzy papieskiej w Kościele, władzy, która od początku należała do Piotra i była przekazywana jego następcom.
o. Humbert Clerissac
tłum. Tomasz Glanz
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
1 Zasada sformułowana po raz pierwszy przez św. Augustyna, zob. De trinitate I. 4. 7.
2 Jak wiadomo, patrząc z innego punktu widzenia, można powiedzieć, że ciało Kościoła oznacza jego organizm widzialny i hierarchiczny, a dusza Kościoła oznacza życie nadprzyrodzone, które dokonuje się w tym wielkim ciele i przez niego może dosiągać nawet najbardziej oddalonych dusz, które bez własnej woli pozostają poza strukturą hierarchiczną.
3 W podobny sposób w Wyznaniu Wiary św. Atanazego działanie duszy w ciele służy do opisania tajemnicy Wcielenia: nam sicut anima rationalis et caro unus est homo; ita Deus et homo unus est Christus, („Albowiem jak rozumna dusza i ciało jednym są człowiekiem, tak Bóg i człowiek jednym są Chrystusem”).
4 Zob. piękny artykuł na ten temat: M. R. Cathala, Vie de l'Église, Revue Thomiste, t. XXI (1913), s. 1-16 i 137-158.
5 św. Ireneusz z Lyonu, Adversus haereses, I, 10, 2, tłum. ks. J. Brylowski, Pelplin, 2018, s. 40.
6 tamże, IV, 33, 9, s. 391.
7 św. Augustyn, Wyznania, VI, 4, tłum. J. Czuj, Kraków 2008, s. 130.
8 Platon, Fajdros, tłum. W. Witwicki, 484, cyt. za: https://wolnelektury.pl/