Duchowość
2024.08.05 18:56

Tajemnica Kościoła: Kościół – pustynia i Święte Miasto

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

 

Człowiekowi potrzebne jest i Święte Miasto, i samotność. Herezja niszczy Święte Miasto i wyprowadza człowieka na niebezpieczną, niegościnną pustynię. Kościół – społeczność doskonała i prawdziwie Święte Miasto – jest jednocześnie pustynią dla dusz. Gdy wyjeżdżamy z wielkiego miasta, czujemy się jednocześnie bardziej osamotnieni i bardziej ludzcy. W Kościele w sposób znacznie bardziej rzeczywisty jesteśmy jednocześnie w sobie i dla wszystkich!

Poza Kościołem samotność prowadzi do jednej z dwóch skrajności indywidualizmu, których uosobienia Pascal widzi w Epiktecie i Michelu de Montaigne: „Pierwszy (Epiktet) znając obowiązek człowieka, ale nie znając swojej niemocy, zatraca się w zadufaniu w sobie (…), drugi zaś (de Monaigne) znając ludzką niemoc, ale nie znając obowiązku, popada w gnuśność”1.

Prawdziwa samotność nie jest w żadnym razie krainą marzeń, schronieniem przed rozczarowaniami, ojczyzną pasji i obsesji. Jest zapomnieniem o sobie, śmiercią dla siebie samego, ale po to, aby ponownie odnaleźć Boga i siebie. To w niej rozkwita nadprzyrodzony organizm, który zrodził się w nas przez chrzest: „Jam kwiat polny i lilia padolna” (Pnp 2,1).

Poza Kościołem błąd indywidualizmu prowadzi do pewnego fatalizmu moralnego: łatwo dzieli się ludzi na dwie kategorie w równym stopniu niereformowalne, na dobrych i złych. Jeśli nawet dopuszcza się wzajemne przenikanie się dobra i zła, to z powodu jakiegoś przeoczenia. Jednak nie wierzy się prawdziwie w przejście od zła do dobra, na przemianę grzechu w świętość. A taka przemiana dokonuje się przez tę samotność, która jest własna dla Kościoła: przez samotność duszy z Bogiem.

Tylko Kościół może odizolować nas od świata, wyprowadzić na pustynię, pamiętając przy tym o najważniejszych ludzkich potrzebach. Jedynie Kościół właściwie rozumie, czym jest osoba ludzka i tej prawdy naucza. Objawia nam przez to nasze rzeczywiste aspiracje i najwznioślejsze ludzkie potrzeby. Bezustannie i na tysiąc sposobów Kościół wpaja i przypomina ludziom, że istota ludzka, nawet jeśli jest jednostkowiona przez materię, jest jednak osobą, która w najdoskonalszy sposób ujawnia to, kim jest, gdy posługuje się rozumem i wolną wolą. Popędy człowieka wystarczą mu do wyrażenia jego jednostkowości (co można też nazwać indywidualizmem), jednak jego osobowość może się rozwijać i wzrastać tylko przez duchową wolność2. Kościół przede wszystkim jednak objawia nam nasz nadprzyrodzony organizm, naszą nadprzyrodzoną osobowość i powoduje jej wzrost.

Będąc pustynią dla dusz, Kościół nie tylko oddziela nas od świata, w którym tyrańską władzę zdają się sprawować pożądania; nie tylko oddaje nam do dyspozycji swoją wiedzę, ducha i łaskę wewnętrznego skupienia, pokory i pokuty, które są jakby alejami pustyni, przez które nasza dusza ucieka w wolność i czystość. Oprócz tego wszystkiego Kościół wyprowadza nas ponad całą naturę – daje nam poczucie całkowitej niewystarczalności tego, co stworzone w odniesieniu do naszego celu ostatecznego i naszego wiecznego szczęścia. Jednocześnie Kościół wzbogaca ludzką naturę nowymi zdolnościami, które sprawiają, że możemy dosięgnąć Boga.

W ten sposób tajemnica Kościoła definitywnie wywyższa osobę i kształtuje jej osobowość: „Uczyniłeś mnie Panie mocarnym i samotnym”3.

Ta tajemnica spełnia się w duszy każdego ochrzczonego: „Poślubiłem was jednemu mężowi, aby was okazać czystą dziewicą Chrystusowi” (2 Kor 11,2). Każdy z nas jest Kościołem, a będąc włączonym w Mistyczne Ciało Chrystusa i żyjąc Jego życiem – także buduje Kościół. „Nie jesteście już więc obcymi i przychodniami, ale współobywatelami świętych i domownikami Boga, wzniesieni na fundamencie Apostołów i Proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W nim wszystko budowanie z sobą spojone rośnie w Kościół święty w Panu, do którego i wasza budowa należy na mieszkanie Boże w Duchu” (Ef 2,19-22). Każdy z nas przyobleka to Ciało swoją szatą chwały: „Nadeszło bowiem wesele Baranka, a małżonka jego gotowa. A dozwolono jej przyoblec się we wspaniały i jaśniejący bisior. Albowiem bisior to cnoty świętych” (Ap 19,7-8).

Nawet powszechne przykazanie miłości, które na pierwszy rzut oka wydaje się być sprzeczne z naszą potrzebą samotności, intymności w relacjach z Bogiem i wolności, skłania nas jednak do wyjścia na pustynię, aby oswobodzić naszą prawdziwą osobowość, wzmocnić ją i zapewnić jej wzrost. To właśnie miłość, znacznie bardziej niż nasze upodobania i utarte nawyki, przyczynia się do wzbogacenia naszego duchowego „ja”. Bóg, niezmiennie pozostając najwyższym Dobrem, udziela dobra na zewnątrz siebie i czyni dobrymi wszystkie swoje stworzenia. Podobnie miłość czyni z nas jakby dobro dla wszystkich, najpierw jednak sprawiając, że stajemy się dobrzy sami w sobie. Miłość nie chce, abyśmy rozpadli się wewnętrznie i zginęli w tłumie; przeciwnie – zapewnia jedność naszego bytu i strzeże jej. Albowiem kochamy innych podobnie jak siebie samego, a nie dokładnie tak samo. Jedność, jak wyjaśnia św. Tomasz, jest zasadą zjednoczenia. Miłość samego siebie w Bogu jest jednością, a także zasadą naszego zjednoczenia z innymi4. Aby znaleźć w sobie wzór i zasadę naszej miłości do innych, trzeba najpierw w sobie znaleźć coś doskonałego, co warte jest ukochania.

Duch skupienia i ciszy zawsze kwitł w Kościele. Znajdował on w nim swoją regułę i miarę, a także mocną zachętę i upodobanie. Jego prawdziwa miara to równowaga między lękiem, który w samotności widzi więzienie, a entuzjazmem, który obiecuje sobie w niej Górę Tabor. Kościół, zbudowany na fundamencie Prawdy i Miłości, zachęca do samotności, aby dusza ludzka odnalazła wzór, zgodnie z którym została stworzona, i oddała Bogu chwałę i miłość. Kościół, zbudowany na fundamencie Słowa, zachęca do ciszy o tyle tylko, o ile pozwala ona usłyszeć przemawiającego Boga i nauczyć się czynić to, co Bóg mówi5. Dlatego właśnie każda samotność ma swój porządek i swoją miarę.

Jednocześnie w Kościele zawsze odczuwalne jest mocne pragnienie łask kontemplacji. Ujawnia się ono już w duszach początkujących w postaci gorliwych umartwień pokutnych lub wytrwałym poszukiwaniu ciszy adoracji. Jakże wielu dzięki temu pragnieniu wstępuje na wielkie i świetliste drogi życia monastycznego albo podąża ustronnymi ścieżkami modlitwy prywatnej w poszukiwaniu Boga samego, do zjednoczenia z Bogiem – jak mówi św. Dionizy – „tym świętym skupieniem, które wyklucza wszelkie roztargnienie i uzdatnia ich do podobnej Bogu jedyności i do otwarcia się na doskonałość Bożej miłości”6! Niekiedy duch skupienia tchnie z taką mocą, że powoduje jakby masową ucieczkę na pustynię. Świat wówczas chce się mścić, za to że został wzgardzony przez tak wiele dusz, których „nie był godzien” (Hbr 11,38), wkracza więc na pustynię i zakłóca jej ciszę swoim donośnym głosem, tak bardzo sprzecznym z tym duchem. Często jednak dzięki energicznym działaniom Kościoła udaje się oswobodzić dusze i oczyścić sprofanowaną samotność. Z powodu wierności duchowi skupienia i kontemplacji dusze zawsze cierpiały prawie tak samo jak za wiarę. Zresztą ten duch rodzi się z wiary, jest jakby jej doskonałym owocem, a rozkwit pustyni jest obietnicą Boga dla Kościoła: „Rozweseli się pustynia, i zakwitnie jak lilia” (Iz 35,1).

Nie można zatem przeciwstawiać samotności życiu wspólnemu ani instytucji monastycznych Kościołowi, bo są jego integralnymi częściami. Można raczej powiedzieć, że cały Kościół jest jakby wielkim i jedynym wirydarzem, Nowym Rajem, w którego cieniu Bóg się przechadza (por.: Rdz 3,8). Gdy tak patrzymy na Kościół, nie ma w nim, prawdę mówiąc, odrębnych małych wirydarzy zbudowanych w tym jednym wielkim. Istotowa świętość hierarchii kościelnej realizuje się w świętości ślubowanej w zakonach i stamtąd rozlewa się na Kościół.

Dlatego też w czasach, gdy Kościół najgłębiej przenikał życie ludów, a jego Boskie ustanowienie było uznawane bez sprzeciwu, duch samotności był w nim wyraźnie widoczny, płonął żarem całkowicie nadprzyrodzonej żarliwości, wyrażał się zarówno w doskonałości rozumu, jak i w klasycznej poezji. Nie opisując szczegółowo wielkich przykładów życia kontemplacyjnego z XVII w., przypomnijmy tylko jeden prosty i piękny obraz nakreślony słowami Bossueta: „W samotności Opactwa Faremoutiers, tak oddalonego od dróg tego świata, że szczęśliwie nie słychać w nim żadnego światowego zgiełku, na tej świętej górze, którą Bóg wybrał już tysiąc lat temu, w miejscu, gdzie oblubienice Jezusa Chrystusa przywracają do życia piękno starożytnych dni, w miejscu, gdzie pozorne radości tego świata są nieznane, gdzie nie zostaje najmniejszy nawet ślad po wizytach ludzi światowych, ciekawskich i wiecznych podróżników, pod rządami świętej ksieni, która umiała i mleko dać dzieciom, i chleb silnym, w tym właśnie miejscu początki życia księżnej Anny były wielce szczęśliwe”7.

Z tego, co napisaliśmy, wynika, że w porządku duchowym, samotność nie jest drugorzędna w stosunku do społeczności Świętego Miasta. Święte Miasto chroni samotność w swoim wnętrzu i czerpie z niej soki życiowe. Z drugiej strony, samotność w sensie ścisłym jest dla chrześcijanina niemożliwa. Czy myślimy o pustyni, czy o Świętym Mieście, zawsze spotykamy tajemnicę Kościoła. Kościół w pierwszej z tych rzeczywistości odnawia swoje siły, aby potem owocnie je wykorzystać w drugiej. Zawsze jednak trwa ta sama tajemnica Kościoła. Rozkosze ludzi kontemplujących naturę i miłośników ziemskiej samotności są niczym w porównaniu do tych radości, których kosztuje dusza, gdy wchodzi w tajemnicę Kościoła i zanurza się w jej głębiach. Zapomina przy tym o sobie i wyrzeka się siebie, ale po to, aby przekształcać się i w nieskończoność rozwijać swoje nowe, nadprzyrodzone życie. Gdy to się dokonuje, dusza wykrzykuje z radości i śpiewa: „To od Kościoła wiem, jak niewiarygodnymi bogactwami zostałam napełniona. Teraz z trudem znajduję w sobie coś, co jest moje własne. Mam wrażenie, że jest we mnie coś z wszystkich czasów. Jestem prawdziwie zakorzeniona w Starym Testamencie, cała należę do Kościoła, a cały świat jest dla mnie. We wszystkim wierzę Bogu i wszystkiego od Niego oczekuję. Jeszcze nie widzę Boga, ale mocno trzymam się mojej drogiej wiary… . Boża rzeczywistość jest we mnie tym żywsza, im bardziej zdaję sobie sprawę, że sama z siebie jestem niczym, a radość z moich własnych bogactw zamienia się w bolesne doświadczenie niedoskonałości. Trzeba, abym wciąż zdążała naprzód i wzwyż, a nie pogrążała się w sprawach ziemskich, nie trzeba, abym nimi pogardzała albo o nich zapominała, trzeba tylko, abym starała się być wobec nich obojętna. Trzeba, abym nie zatrzymywała się ani na złu, ani na dobru, które są we mnie, ale abym we wszystko, co jest we mnie, wprowadzała czystość i światło, poprzez złożenie tego wszystkiego w ofierze i spalenie w tym płonącym we mnie świętym ogniu, który jest zdolny pochłonąć każdy grzech, przez oddanie na pokarm temu Boskiemu Orłu, który raz na zawsze pokonał i połknął śmierć… . «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5,8) te słowa teraz znaczą dla mnie: «Oddal się Panie na chwilę, abym mogła zebrać siły i objąć Cię tym mocniej»”.

Dusza powtarza to „wzdychanie niewysłowione” (Rz 8,26), które dokonuje się w sercu Kościoła. Tam bowiem najpierw Duch Święty, przyczyna miłości jednoczącej Chrystusa z Kościołem i Kościół z Chrystusem, wywołuje to pełne miłości wzdychanie. Także z serca Kościoła docierają do duszy te słowa: „A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź” (Ap 22,17).

Świętych obcowanie obejmuje także pustynię. W życiu członków Mistycznego Ciała Chrystusa nie ma żadnej doskonałości indywidualnej, która byłaby niezwiązana z życiem całego ciała i nie wracała do niego. W świętych obcowaniu dokonuje się wzbogacanie wszystkich przez wszystkich, ale może też dokonywać się wzbogacanie wszystkich albo wielu przez jednego. Kościół, który został pomyślany jako pustynia dla dusz, ukazuje tym duszom hierarchię niebiańskich wtajemniczeń i ma moc prowadzić je przez wtajemniczenia. Ta hierarchia wtajemniczeń jest oczywiście w pewnej mierze podporządkowana widzialnej hierarchii Kościoła, ale nie jest z nią nierozerwalnie złączona. To najpiękniejszy cud obcowania świętych. Zawsze jednak Kościół żyje jednym życiem i ma jeden cel, a jest nim to, co jest życiem i celem jednego Mistycznego Ciała. „W kościelnej hierarchii zdarza się niekiedy tak, że ludzie bliżsi Bogu z powodu świętości są na najniższym szczeblu i wcale nie błyszczą wiedzą (…). Tu powód, czemu wyżsi mogą być nauczani przez niższych”8. Te pokorne członki Chrystusa, które tworzą hierarchię pustyni, nieustannie przemieniają się w obraz Chrystusa (por. 2 Kor 3,18) i niekiedy dochodzą do tego, że obraz ten jest w nich doskonały. Ma się wówczas wrażenie, że Pan oddaje im do dyspozycji swoją moc odkupieńczą i pośredniczącą. Zawsze jednak jest to w służbie całego Świętego Miasta.

Święty Augustyn uważał wręcz za obrazę porównywanie herosów, z których poganie czynili sobie bogów, z naszymi męczennikami, a nawet z najmarniejszymi członkami Kościoła: „Czymże jest Junona wobec jednej małej staruszki – wiernej chrześcijanki”9.

A zatem to właśnie świętych obcowanie sprawia jedność między pustynią a Świętym Miastem. Nie jest to w żadnym razie więź czysto duchowa i niewidzialna, dokonuje się przez uczestnictwo w sakramentach, w obrzędach religijnych Świętego Miasta i w wierze, której Kościół naucza.

Tajemnica Kościoła sięga więc aż do największych głębi pustyni, które przez to przestają być mroczne i budzące grozę. Nie trzeba zatem mówić: „Któż zstąpi do przepaści?” (Rz 10,7). Gdyż w te głębie zstępuje się całkiem prosto. Wymiana dóbr niewidzialnych, która trwa w obcowaniu świętych, dokonuje w określonym porządku, a niewidzialna hierarchia dusz poddana jest określonym prawom. Ten porządek i prawa mają swoje źródło w widzialnym Świętym Mieście.

Czyż tajemnica Kościoła nie jest w jakiś sposób poznawalna zmysłowo? Czy jest niedostępna dla naszych oczu? Przecież Apokalipsa ukazuje nam Święte Miasto – Oblubienicę, Małżonkę Baranka zstępującą z nieba, jaśniejącą i widzialną dla wszystkich (zob. Ap 21,10 i nast.). Święty Jan – i my wraz z nim – widzi zwarte Święte Miasto, jego mury, a nawet fundamenty murów. Nie jest to miasto podobne do naszych starych miast, które wychodziły poza swoje pierwotne, zbudowane na górze mury, aby powoli zbliżać się do nizin. Miasto – Oblubienica zdaje się być zawieszone w powietrzu, jak model i wzór dla budowniczych albo jak świetlisty znak z daleka widoczny dla pielgrzymów. Jednocześnie to Święte Miasto staje przed nami w całej swej potędze, jak miasto-twierdza. Ma ono rynek ze złota, aby jego obywatele mieli się gdzie spotykać i wymieniać, świętować i cieszyć ze zwycięstw: „Rynek Miasta to czyste złoto jak szkło przeźroczyste” (Ap 21,21, Biblia Tysiąclecia). Jeśli kult religijny nie jest umiejscowiony w żadnej świątyni („świątyni nie widziałem w nim”, w. 22), to nie dlatego, że w mieście tym sprawowany jest jakiś kult abstrakcyjny, lecz dlatego, że „Pan Bóg wszechmogący i Baranek jest jego świątynią” (w. 22). Światło, które je oświeca, z pewnością nie jest żadnym światłem z tego świata: „miasto nie potrzebuje słońca ani księżyca, aby w nim świeciły. Albowiem jasność Boża oświeciła je, a Baranek jest pochodnią jego” (w. 23). W Świętym Mieście jaśnieje Światłość, która stała się Człowiekiem.

Święte Miasto – Oblubienica, jakaż to idea i jaka wizja! Jakież objawienie duchowe i zmysłowe, Boskie i ludzkie! Wyzwanie rzucone wszystkim próbom deifikacji społeczeństwa ziemskiego i pogańskiego, wizja przyćmiewająca to wszystko, co niektórzy ośmielają się nazywać cudami cywilizacji. Nawet historia katolickiej Wenecji, niejako poślubionej przez swoich dożów, nie może się z tą wizją równać. Jednocześnie ta idea i wizja stanowią wyzwanie dla wszystkich fałszywych systemów głoszących religię czysto wewnętrzną i duchową.

Tak, doskonałość tego Świętego Miasta polega na tym, że jest ono Boskie i ludzkie zarazem. Tak jak Chrystus, łącząc w sobie natury Boską i ludzką, wprowadził w szeregi ludzkości Nowego Człowieka, którego naśladowanie jest konieczne, gdyż jest On Bogiem, tak i Kościół, którego natura jest Boska i ludzka, przewyższa wszystkie państwa ziemskie, a jednocześnie działa bardzo skutecznie w sprawach ludzkich. Co oznacza „przewyższa”? Nadprzyrodzony cel Kościoła czyni z niego doskonały model i wzór każdej ludzkiej społeczności, a cele wszystkich ludzkich wspólnot i stowarzyszeń powinny być podporządkowane temu nadprzyrodzonemu celowi. Co z kolei oznacza „działa”? Kościół rzeczywiście jest jedną z ziemskich społeczności, jest zorganizowany w sposób widzialny i gotowy na podjęcie wyzwań. Ukazując wszystkim porządkom życia społecznego wymiar nadprzyrodzony, jednocześnie przekształca je, albowiem wzmacnia i dopełnia skuteczność ludzkich działań społecznych i zwielokrotnia ich dobre skutki10.

Ten uczyniony Boską ręką stop tego co Boskie z tym co ludzkie ma wyjątkowo dobrze dobrane proporcje. Dzięki temu Kościół może unikać błędów wynikających z przesadnego zapatrzenia w jakąś ideę i zamętu będącego skutkiem tej przesady, od których nigdy nie są wolni nawet najsławniejsi architekci życia społecznego. Widzimy, jak przez nadmiar idealizmu Platon popadł w komunizm, który to, jak wiadomo, został zdecydowanie odrzucony przez Arystotelesa11. Z kolei Arystoteles, choć przypisuje państwu cel moralny – tj. uczynienie człowieka cnotliwym – a nie wyłącznie utylitarny, nie do końca wyjaśnia ideę cnoty, której oczekuje od obywatela12. A zatem, aby prawa spełniły swoje zadanie, państwo – jego zdaniem – powinno odwołać się do pomocy filozofii13. Jednak nie jest to własne, niejako organiczne, działanie państwa.

Kościół przeciwstawia się różnym nadmiarom i wypełnia pustkę. Utrzymuje życie społeczności chrześcijańskiej w zgodności z prawami natury i pomaga osiągać cele doczesne, czyni to jednak w posłuszeństwie prawu moralnemu precyzyjniejszemu i doskonalszemu niż cnoty obywatelskie, albowiem jest to prawo nadprzyrodzone.

Należy dodać, że równowaga tych dwóch elementów – Boskiego i ludzkiego, z których uczyniony jest Kościół, jest tak harmonijna, że pozwala usprawiedliwiać jeden z nich przez drugi. I tak początkiem i podstawą społeczeństwa naturalnego jest rodzina. Podobnie w Kościele – jego początkiem i fundamentem jest Boże Ojcostwo i odwieczna rodzina trzech Współistotnych Osób. „Zginam kolana przed Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa, od którego bierze swe imię wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi” (Ef 3,15). Ponadto, sam Pan Jezus zechciał mieć ludzką genealogię i rodzinę.

Tak samo rzecz się ma z władzą. W społeczeństwie ludzkim podstawowym zadaniem władzy jest wprowadzanie panowania sprawiedliwości przez prawa. Podobnie społeczność chrześcijańska zawdzięcza całe swoje życie Boskiej sprawiedliwości, która sprawiła zadośćuczynienie Bogu przez Odkupienie, a w człowieku została odbudowana przez łaskę. Wskazując na pochodzenie władzy z Boskiego ustanowienia i nieuchronność Sądu Bożego, Kościół daje świeckim władzom i prawom prawdziwe wsparcie oraz ukazuje ostateczne sankcje. Sprawiedliwość, gdy przyjrzymy się jej z bliska, jest duszą miłości, a miłość dopełnia dzieło sprawiedliwości, sprawiając, że może ona odpocząć i znaleźć radość. To sprawiedliwość chrześcijańska czyni z prawa kwestię moralną, a nie tylko umowną, o czym pisał Arystoteles: „prawo staje się umową oraz – jak się wyraził sofista Lykofron – rękojmią wzajemnej sprawiedliwości”14.

Wreszcie najpiękniejszym uprawnieniem władzy ludzkiej jest prawo do określania zasad wychowywania dzieci, oczywiście uszczegółowione w prawie rodzinnym i kościelnym. Podobnie pierwszym i podstawowym prawem Świętego Miasta – Oblubienicy, jego najważniejszą misją jest nauczanie.

Na koniec dodajmy, że Kościół w cudowny sposób jednoczy w sobie wszelkie ustroje, które społeczeństwa ludzkie kolejno przyjmują albo łączą w sobie w sposób bardziej lub mniej szczęśliwy. Dziedzicząc ustrój patriarchalny po czasach Starego Testamentu, Kościół jest monarchią absolutną. W Kościele jest także arystokracja. Tworzy ją hierarchia pochodząca z prawa Bożego i przekazywana przez sukcesję apostolską episkopatu, a także wielka rzesza wybranych i świętych (zob. Ap 7,9), gdy tylko w jedności wysławia swoją Głowę. Z kolei przez swoją powszechność Kościół na stałe wprowadza w swoją strukturę liczbę, to znaczy demokrację.

Dokąd zaprowadzi nas myśl o jednoczesnej obecności, albo raczej o wzajemnym współprzenikaniu elementu Boskiego i ludzkiego w Kościele, jeśli nie do koncepcji cywilizacji chrześcijańskiej? Chrześcijańskie Święte Miasto zbyt głęboko przenika życie społeczeństw ziemskich, aby nie było między nimi jakichś uporządkowanych relacji. Byty zbiorowe, podobnie jak byty indywidualne, dążą do harmonijnego współdziałania, a jeśli tego nie czynią, ryzykują, że nie spełnią zamysłu Bożego. Albowiem plany Boże są planami łączenia i budowania całości; zresztą każdy plan oznacza jakieś rozumne uporządkowanie, w którym części są przyporządkowane do całości: „Odebrać porządek rzeczom stworzonym znaczy odebrać im to, co mają najlepszego. Każda bowiem rzecz sama w sobie jest dobra, wszystkie razem zaś są najlepsze z powodu porządku wszechświata, ponieważ całość jest zawsze lepsza od części i jest celem części”15. Cywilizacja chrześcijańska jest właśnie wprowadzeniem w życie i ogłoszeniem tego porządku. W ten sposób ludy i państwa, podobnie jak poszczególne osoby, stają się częścią Kościoła.

Harmonia tych dwóch elementów – Boskiego i ludzkiego, która dokonuje się w Kościele, wyjaśnia także, dlaczego Rzym był miastem predestynowanym do tego, aby zostać stolicą najwyższej władzy apostolskiej. Cóż bowiem symbolizował Rzym, jeśli nie sprawność ziemskiego państwa? W tym państwie dokonywało się zjednoczenie świata, a także z wolna tworzyło się prawodawstwo, które miało stać się „spisanym rozumem” – prawem rzymskim, matką wszystkich praw. Słusznie zatem apogeum Rzymu stało się sygnałem do objawienia się Świętego Miasta – Oblubienicy. Z czasem te dwa miasta zespoliły się, realizując przez to najgłębszy zamysł Boży. To połączenie nie dokonuje się bez walk – pierwszymi były cesarskie prześladowania. Kościół nigdy jednak nie chciał wchłonąć państwa świeckiego, mimo że miał liczne okazje, aby go zastąpić, przejąć jego zadania. Święte Miasto – Oblubienica może zwracać się do Rzymu słowami swojego Mistrza: „nie przyszedłem rozwiązywać (Prawa), ale wypełnić” (Mt 5,17), nie zmieniając zbytnio ich znaczenia. Chrystus godzi się być obywatelem Rzymu, aby wypełnić jego cywilizację i prawo16, a dokonuje się to przez unię Rzymu z Kościołem. Rzym staje się przez to nowym, duchowym organizmem. Nabiera też znaczenia symbolicznego, ogarniając wszystkie czasy i rozciągając się nawet dalej. Tak jak mówimy o Niebieskim Jeruzalem, możemy powiedzieć o Wiecznym Rzymie.

Wielkim osiągnięciem średniowiecza jest pojmowanie Kościoła najpierw jako pełnego chwały Świętego Miasta, a także dogłębne zrozumienie, a jednocześnie wyczucie, różnorodności oraz porządku działań tego wielkiego organizmu: „Występująca wśród członków Kościoła rozmaitość ma na względzie jego doskonałość, działanie i ozdobę”17. Średniowiecze zawsze wszczepiało proces doskonalenia jednostki i osoby w podstawowe życie Kościoła, a przy tym opierało go na fundamencie jakiejś instytucji utworzonej na wzór Kościoła i w jego łonie. Jednocześnie nie zapominało o radościach pustyni. Była to wyjątkowa epoka, która spontanicznie żyła wiarą w tajemnicę Kościoła. Bossuet wyraził to tymi słowami: „Wówczas wszystkie rzeczy były związane z Kościołem, a Kościół ogarniał je wszystkie”18. Takie właśnie było średniowiecze.

 

Humbert Clerissac

tłum. Tomasz Glanz

 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

 

1 B. Pascal, Entretien avec M. de Saci sur Épictète et Montaigne, [w:] Œuvres complètes, t. 2, Paryż 1913, s. 5-14.

2 Zob.: R. M. Gàrrigou-Lagrange, Le sens commun, la philosophie de l'être et les formules dogmatiques, II, 2, Paryż 1909, s. 164.

3 Vous m'avez fait, Seigneur, puissant et solitaire, A. V. de Vigny, fragment poematu Moïse, („Mojżesz”).

4 Zob.: S. Th., II-II, q. 26 a. 4.

5 W pewnej szwedzkiej bajce napisanej przez Helene Nyblom zmęczony hałasem dworu książę wyrusza na poszukiwanie ciszy. Znajduje ją daleko w samotności, sprawia, że ta cisza zaczyna do niego przemawiać, i powraca do swoich dworskich obowiązków bardziej skupiony i mężny. Dla chrześcijanina praktykującego samotność rzeczywistość jest jeszcze piękniejsza niż bajka (przyp. autora).

6 Pseudo-Dionizy Areopagita, Hierarchia kościelna, VI, 3, dz. cyt., s. 180.

7 J.-B. Bossuet, Oraison funèbre de la Palatine, [w:] Recueïl des oraisons funèbres, Paryż 1689.

8 S. Th., I q. 106 a. 3 ad 1, cyt. za: św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, t. 8, Rządy Boże, tłum. P. Bełch, Londyn 1981, s. 36.

9 Contra unam aniculam fidelem christianam quid valet Iuno?, św. Augustyn, Sermo 273, 6, cyt. za: www.augustinus.it .

10 „Politykom, którzy wypowiadają nieprzerwaną wojnę Kościołowi po ogłoszeniu go wrogiem, sekciarzom, którzy bez ustanku go szkalują i oczerniają z iście piekielną nienawiścią, fałszywym luminarzom nauki, którzy dokładają starań, aby go zohydzić przez swoje sofizmaty, i oskarżają, że jest wrogiem wolności, kultury i postępu intelektualnego, odpowiadajcie twardo, że Kościół katolicki – mistrzyni dusz i królowa serc – jest ważniejszy niż świat, albowiem jest Oblubienicą Jezusa Chrystusa.

Jedynie Oblubienica – mając wszystko wspólne z Oblubieńcem, bogata Jego dobrami i będąca depozytariuszką Jego Prawdy – może domagać się od narodów uszanowania i miłości.

A zatem ten, kto buntuje się wobec władzy Kościoła pod niesłusznym pretekstem, że wkracza on w domenę państwa, chce sam narzucać granice prawdzie. Ten, kto głosi, że Kościół jest obcy narodowi, deklaruje tym samym, że prawda powinna być narodowi obca. Ten, kto obawia się, że Kościół ogranicza wolność i wielkość narodu, powinien jednocześnie przyznać, że naród może być wielki i wolny bez prawdy” (Pius X, Przemówienie do Francuzów z okazji beatyfikacji Joanny d’Arc, 18 kwietnia 1909 r.

11 Arystoteles, Polityka, II, tłum. L. Piotrowicz, Warszawa 2003, cyt. za: http://biblioteka.kijowski.pl/arystoteles/polityka.pdf; zob.: E. Wallace, Outlines of the Philosophy of Aristotle, Oksford i Londyn 1880, VIII.

12 „Z dwóch idei: prawości moralnej i skuteczności ta druga wypełniała większą część pojęcia cnoty w rozumieniu Greka” – tę interpretację Polityki Arystotelesa wraz z odpowiednimi cytatami znajdziemy w: J. Rickaby, Political and moral Essays, Nowy Jork, Cincinnati, Chicago 1902, s. 146 i nast.

13 Arystoteles, Polityka, II, dz. cyt.

14 Arystoteles, dz. cyt., III, 5, 11, s. 65.

15 Subtrahere ordinem rebus creatis est eis subtrahere id quod optimum habent: nam singula in seipsis sunt bona, simul autem omnia sunt optima propter ordinem universi. Semper enim totum est melius partibus, et finis ipsarum, św. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles, III, 69, cyt. za: tenże, Summa contra gentiles. Prawda wiary chrześcijańskiej w dyskusji z poganami, innowiercami i błądzącymi, t. 2, tłum. Z Włodek, W. Zega, Poznań 2007, s. 196.

16 „Dziś gaj ten zwiedzasz jako gość znikomy,

Nim wstąpisz ze mną w wieczności przybytek,

Jak obywatel tej niebieskiej Romy,

Gdzie Chrystus pierwszym jest obywatelem!”

D. Alighieri, Boska komedia. Czyściec, tłum. J. Korsak, XXXII, 4729-4733, cyt. za: https://wolnelektury.pl . Dante przeciwstawia w tych słowach wieczny Rzym Rzymowi ziemskiemu. Lecz nie, nie trzeba wybierać między jednym Rzymem a drugim! Jeruzalem jest dziś tylko symbolem, Rzym natomiast cały czas żyje, zarówno na ziemi, jak i w niebie.

17 Diversitas officiorum in Ecclesia pertinet ad perfectionem, ad actionem, ad decorem, S. Th., II-II, q.183 a. 3, cyt. za: tenże, Suma teologiczna, t. 23, Charyzmaty, tłum. P. Bełch, Londyn 1982, s. 136

18 J.-B. Bossuet, Pensées Chrétiennes et Morales, Oeuvres oratoires de Bossuet, wyd. J. Leclerq, t. 6, Paryż 1896.


Humbert Clerissac