Księże Kardynale, Papież chce debaty. Odbędzie się ona w trakcie dwóch Synodów poświęconych małżeństwu i rodzinie. Jak Ksiądz Kardynał widzi rolę Kongregacji Doktryny Wiary w tej planowanej debacie?
Kongregacja patrzy na ten aspekt, jak oczywiście na wszystkie inne sprawy, z punkty widzenia prawd wiary. To jest, uważam, ważne dla spojrzenia publicznego, by przezwyciężyć zawężanie się do jednego tematu, jakby miał on się stać rozwiązaniem wszystkiego. Chodzi w zasadzie o to, żeby nauczanie Kościoła na temat małżeństwa i rodzin znów było w centrum katolickiej świadomości wiary, bo tylko kiedy myślimy o dobru małżeństwa i rodziny i pracujemy na rzecz tego dobra, możemy coś pozytywnego osiągnąć.
Opinia publiczna odbiera obecnie Kardynała jako hamującego i mówiącego „nie” inicjatywom Papieża. Porusza to Księdza Kardynała?
Naturalnie jest to pewna propaganda, która napędzana jest celowo, aby stworzyć wrażenie niezgody pomiędzy mną a Papieżem. Co prefekt Kongregacji Doktryny Wiary czy też Kongregacja jako całość – prefekt jest tylko primus inter pares (pierwszy wśród równych) – może czynić, stoi jasno zapisane w statucie. Należy do tego także troska o to, by Papież nie musiał osobiście zajmować się szczegółowymi kwestiami. Jest interesujące, że w ostatnich czasach tak wiele ugrupowań, które do tej pory praktycznie odrzucały papiestwo, dziś powołuje się na osobę Papieża. Nam chodzi o to, aby służyć Papieżowi i Kościołowi, a nie by Papież nas obsługiwał.
Wracając do wspomnianej przeze mnie debaty, którą Papież uruchomił, również Ksiądz Kardynał bierze w niej udział. Od kilku dni trwa we włoskiej gazecie „Il Foglio” kampania przeciwko kardynałowi Kasperowi [który zaprezentował w imieniu Papieża przed Kolegium Kardynalskim temat przyjmowania Komunii przez osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach – przyp. red.]. Czego żąda Kardynał od nadchodzącej debaty, która wykracza daleko poza kongregacje w Watykanie?
Nie jestem w to zaangażowany jako prywatny teolog, lecz poprzez moją funkcję. Kongregacja Nauki Wiary jest jedyną rzymską kongregacją, która ma również bezpośredni udział w formułowaniu nauczania Papieża, podczas gdy inni, którzy zabierają głos, będąc również obdarzonymi godnością kardynalską, mogą przemawiać jedynie prywatnie, nie czyniąc przy tym żadnych oficjalnych orzeczeń.
Pójdźmy o krok dalej. Nie tylko kardynałowie w niej [debacie] uczestniczą. Istnieje również kwestionariusz, wobec którego są wysokie oczekiwania. Patrząc pozytywnie: co mogą przynieść ankieta wśród świeckich, międzynarodowe zaangażowanie i otwartość na debatę?
Myślę, że mogą dać wiele pozytywnego, że katolicy znów zajmą się wspólną wiarą, a nie tylko rozpatrywaniem poszczególnych punktów – w tych lub innych – wyjętych z liturgii lub nauczania Kościoła. Musimy dostrzec związek między głoszeniem a duszpasterstwem, między nauczaniem Kościoła a diakonią. Czy mogę wybrać: jestem społecznie mocno zaangażowany, wykonuję prace charytatywne w Kościele, ale kult Boga i sakramenty mnie nie interesują? Kwestionariusz jako taki nie jest dogmatem. Jest tyle wart, ile warte są pytania i odpowiedzi udzielone bądź nie.
Jest Kardynał człowiekiem jasnych i klarownych słów, co zdołaliśmy już usłyszeć. Widać to także, jeśli sięgnąć głębiej w historię. Czy to rola Kongregacji Nauki Wiary tak mówi, czy to raczej Gerhard Ludwig Müller tak mówi?
Kongregacja Nauki Wiary ma klarowne zadanie: szerzyć wiarę katolicką, ale także ją chronić. Nie różni się ono bardzo od tego, które Papież otrzymał od Jezusa Chrystusa. Tutaj nie wolno nam, myślę, milczeć, zajmować wygodnej pozycji i kokietować opinii publicznej. Oczywiście jest przyjemnym mieć wiatr w żagle i stać się nadętym. Ale wierzę, że ta pokusa musi być zwalczona przez każdego biskupa czy księdza niezależnie od tego, czy ludzie chcą ich słuchać, czy też nie.
Wywiad udzielony Radiu Watykańskiemu 24 marca 2014 r.
Tłum, Ewa Szewczyk
(1947),teolog, kardynał, prefekt Kongregacji Nauki Wiary w latach 2012-2017, biskup Ratyzbony w latach 2002-2012.