Naszą religię – w warstwie poznawczej – wyróżnia przede wszystkim prawda i nadzieja, i o tym warto mówić ludziom, którzy poznają chrześcijaństwo. Tymczasem można spotkać młodych Polaków, którzy skarżą się, że katechizacja, z której korzystali, dotyczyła przede wszystkim życia i problemów seksualnych. Czy jednak to wina Kościoła i jego katechetów? Przypuszczam, że nawet w tych wypadkach tematyka ta zapewne była najpierw refleksem wagi wierności małżeńskiej dla życia chrześcijańskiego, ale przede wszystkim reakcją na maniakalny seksualizm dzisiejszej kultury.
O rozmowie Belka-Sienkiewicz powiedziano już dużo. Prawica Rzeczypospolitej jasno zareagowała na plany „wykorzystywania struktur państwa do walki z opozycją, a także manipulowania polityką finansową w celach wyborczych oraz dla wprowadzania w błąd opinii publicznej”, jednocześnie żądając (bo racja stanu zawiera bardziej imperatywy niż propozycje) odwołania rządu przez Sejm.
Ale rozmowa ta miała też swój wymiar antropologiczny. Szczególnie słuchając premiera Belki widać jak myśli, marzenia, wartości tych ludzi nieustannie nawracają ku – w istocie fizjologicznej – seksualności. Upór, z jakim Belka o tym mówi, czyni z niego właściwie świadka, wiarygodnego świadka współczesnej mentalności. Wiarygodnego, bo dzięki wybitnej pozycji społecznej – mającego szerokie pole życiowych możliwości i wyborów. Gdyby nie waga państwowa tych dywagacji, właściwie powinny budzić współczucie. Owe fizjologiczne dywagacje mają jednak swe oczywiste publiczne konsekwencje. Dla racji stanu i wolności politycznej, ale również dla dobra wspólnego. Bo ludzie o mentalności Belki tworzą świat władzy i sprawują władzę, i swe „ideały” projektują na całe społeczeństwo. Zdegradowane dobro ich marzeń systematycznie prowadzi do degradacji dobra wspólnego. A to już nie jest ani śmieszne, ani nawet żałosne – tylko najzwyczajniej groźne.
Marek Jurek
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.