Znowu życie ułożyło felieton… Ostatnio rozmawiałam z kilkoma młodymi osobami i już nawet nie pamiętam, w jakich okolicznościach usłyszałam, że święci to byli na pewno nieszczęśliwi ludzie. Rzecz jasna, zaprotestowałam i zapytałam, skąd taki pomysł. Bo wszędzie jest napisane „dziewica, męczennica”. Wszyscy byli męczennikami.
Pociągnęłam temat. Skąd te informacje, że „wszyscy” i dlaczego męczeństwo równa się nieszczęście? Informacje, że wszyscy, co później przybrało postać „bardzo wielu”, pochodziły ze szkoły, z lekcji języka polskiego. Dowiedziałam się, że podobno pierwsi chrześcijanie „fascynowali się męczeństwem”. A potem moi rozmówcy wyskoczyli z Szymonem Słupnikiem i ascetami, zadając mi pytanie, czy męczennik i asceta to to samo. Cóż, jak to zwykle bywa, wiedzieli, że dzwoni, ale w którym kościele, to już nie bardzo. Temat zszedł na Szymona Słupnika i przy okazji dowiedziałam się, że to też wiadomości ze szkoły, gdzie biedne dzieci były epatowane wizją Szymona Słupnika i od tej pory hasło „asceta” i „asceza” kojarzy się im z człowiekiem, który 40 lat swojego życia spędził wystawiony na upał i deszcz, mieszkając na słupie. W tym miejscu nie mogę się powstrzymać od komentarza pod adresem szkół, zwłaszcza tych publicznych. Nie dziwi mnie to, co mają w głowie ci młodzi ludzie, bo również niestety mnie epatowano czymś takim. To szeroki problem polskiej szkoły. Starożytne i średniowieczne chrześcijaństwo przedstawiane jest w postaci kolażu kilku obrazków, wyrwanych z kontekstu i z teologiczno-kulturalnego osadzenia. W takiej postaci zostaje ukazane dzieciom i młodzieży, spośród których niewielu zada sobie trud, by tę wiedzę pogłębić i zyskać pełniejszy obraz tych epok. Na zawsze w głowie pozostaną clichés, jakże korzystne dla wszystkich, którzy cieszą się na możliwość łatwego obrzydzenia chrześcijaństwa młodym ludziom. Swoją rękę przykładają do tego, często w sposób zupełnie bezmyślny, nauczyciele. Szymon Słupnik i procesje biczowników nie są synonimem chrześcijańskiej ascezy. Męczennicy pierwszych wieków to nie ludzie, którzy w podskokach rzucali się na areny. Trudno jednak w krótki sposób przedstawić dzieciom teologię czy wytłumaczyć, że niektórzy hagiografowie miewali bujną wyobraźnię. Sięgnęłam zatem do postaci św. Pawła.
- Czy wiecie, że św. Paweł nie został ukrzyżowany tylko ścięty mieczem, bo był obywatelem rzymskim? Wiecie, że sam powiedział o swoim obywatelstwie podczas procesu? Rzymian nie wolno było krzyżować. Czy sądzicie, że Paweł zrobiłby to, gdyby fascynował się umieraniem w mękach?
Na twarzach widać było konsternację.
Ale przecież to nie wszystko. Św. Paweł nie tylko przyznał się do rzymskiego obywatelstwa, ale uczynił to, by uniknąć ubiczowania[1]. Ten sam człowiek, który opisał, ile wycierpiał dla Imienia Chrystusa[2], nie pozwala na to, by bez wyroku wymierzano mu karę. Paweł wielokrotnie uciekał przed prześladowcami, o czym w kilku miejscach traktują Dzieje Apostolskie[3]. Raz nawet poprosił swojego siostrzeńca, aby doniósł trybunowi, iż Żydzi planują go zabić i tym samym uniknął śmierci w wyniku ich spisku[4]. Trudno zatem przypisywać Pawłowi szukanie męczeństwa, czy w ogóle fascynowanie się cierpieniem, co niektórzy traktują jako cechę charakterystyczną pierwszych chrześcijan. Św. Paweł uczy rozsądku – kiedy męczeństwo staje się nieuniknione, należy mężnie stawić mu czoła, ale dopóki można go uniknąć, nie wyrzekając się wiary, nie ma podstaw, by „iść w paszczę lwu”. Przykład św. Ignacego Antiocheńskiego stanowi wyjątek i w dodatku można go uzasadnić – był biskupem i nie chciał dać swojej trzodzie przykładu, który niezrozumiany lub przeinaczony, mógłby zachęcić lud do niewierności.
Podsumowując, zwłaszcza współcześnie, gdy Internet, prasa, czy szkoła przekazują bardzo różne informacje na temat chrześcijaństwa, warto sięgnąć do źródła. Często okazuje się, iż obiegowe opinie niewiele mają wspólnego z prawdą.
Monika Chomątowska
[1] Por. Dz 22,22-29
[2] Por. 2 Kor 11,23-33
[3] Por np. Dz 14,1-7; Dz 17,10-15
[4] Por. Dz 23,12- 35
(1989), doktorantka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, publikuje w Christianitas i Frondzie. Mieszka w Krakowie