Debata publiczna w Polsce cierpi na wiele schorzeń, ale jednym z najcięższych jest łatwe uleganie pokusie przebierania się w kostiumy. Taki kostium ma dodać przebranemu weń powagi, ma uczynić jego sprawę wznioślejszą, ma dodać jej patosu, ma przydać splendoru absolutnej, moralnej słuszności. A przy okazji zwolnić przebranego z nudnego zadania racjonalnego uzasadniania swoich racji.
“Niepokorni”. “Niezależni”. “Nowi Wyklęci”. “Nowy KOR”. “Nowe Polskie Państwo Podziemne”. “Zdrajcy stanu”. Obie strony używają tego zabiegu bez żadnego umiaru i bez żadnego związku z rzeczywistością.
Szczególnie ostrym przykładem takich przebieranek jest dzisiejszy “ogólnopolski strajk kobiet”. Już użycie samego słowa “strajk” pokazuje fałsz tego kostiumu: strajk nie polega na tym, że pracodawcę prosi się o urlop. Ani tym bardziej na tym, że pracodawca (uczelnia, itp.) sam informuje, że usprawiedliwi nieobecność w tym dniu, albo wręcz zamyka w tym dniu swoje podwoje hurtem zapisując wszystkich podwładnych do “strajku” niezależnie od ich intencji.
Co jednak jest tak pociagającego w słowie “strajk”, że zostało użyte nawet w tak rażąco fałszywym znaczeniu? Strajk sugeruje wysiłek, ryzyko. Przede wszystkim zaś sugeruje słabość, która zdobywa się na odwagę wobec przeważającej siły. Dyskryminowanych występujących przeciwko dysponującym siłą dyskryminatorom. Zniewolonych przeciwko tym, ktorzy siłą niewolą.
Tymczasem patrząc na liczbę i siłę instytucji, które “strajkują” trzeba zapytać: kto tu jest silny, a kto słaby? Firmy, uczelnie państwowe, urzędy samorządowe, lekarze, adwokaci, wielkie korporacje telewizyjne, imperia prasowe, Parlament Europejski, różne agendy ONZ - wszyscy ci, którzy reprezentują realną siłę. Silni. Zdrowi. Ustawieni. Ustosunkowani. Potężni siłą swych instytucji i międzynarodowych powiązań. Nic nie ryzykują, nic im nie grozi. Dostają furii na samą myśl, że nie wszystko im wolno. Że mają jakieś obowiązki. Zbowiązania moralne wobec tych słabszych.
Kto jest po drugiej stronie? Paru zapaleńców, którzy realnie ryzykują bezprawnym zwolnieniem z pracy (prof. Chazan), procesami sądowymi i wyrokami skazującymi (obrońcy z Rzeszowa) czy wreszcie przemocą fizyczną (obrońcy życia napadnięci na “Przystanku Woodstock”).
Kto tu jest słabym? Kto silnym? Kto przeciwko komu strajkuje? Kto ryzykuje? Jeśli nie zdobędziemy się na uczciwą odpowiedź na te pytania za moment naprawdę uwierzymy, że kilkanaście działaczek blokujących dziś skrzyżowanie Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej przy bezsilnej złości kierowców, otoczone przez kamery największych stacji telewizyjnych to jakaś grupa dzielnych sufrażystek, naprawdę ryzykujących więzieniem.
Obok tego wszystkiego jest aktualna władza: gotowa na wojnę z całym światem o Trybunał Konstytucyjny. Zagrzewająca swoich posłów, by wytrzymali psychicznie, choć czeka ich ciężka walka (słowa Jarosława Kaczyńskiego o grudniowej walce o wybór nowego prezesa TK). Władza, która w sprawie TK nie zna potęg, przed ktorymi musi ulec. Parlament Europejski? Komisja Europejska? Prezydent Stanów Zjednoczonych? Damy radę.
Otóż tak zdecydowana by bronić swoich racji władza (i piszę to naprawdę bez ironii) w sprawie ochrony życia zaczyna chocholi taniec imposybilizmu. Nie mamy zdania. To trudne. To może nam zaszkodzić. Są ważniejsze sprawy. Jeśli na jakimś etapie popiera to tylko dlatego, że wcześniej dużo wysiłku poświęciła przekonaniu obrońców życia, że będzie reprezentować ich postulaty. Teraz rozpaczliwie stara się utrzymać to poparcie bez decydowania się na ryzyko ostrego stracia w walce o realizację tych postulatów.
I wreszcie: Kościół Katolicki. Z jednej strony od zawsze głos jasny, w czasach Jana Pawła II głos donośny i słyszalny, bez którego nie byłoby likwidacji legalnej aborcji na życzenie w 1993 r. Kościół, który, co równie ważne, przez całe dziesięciolecia zapewniał ruchom obrony życia podstawową infrastrukturę. Z drugie strony instytucja, która nie była w stanie, zwłaszcza przez liczne przecież duszpasterstwa akademickie, wychować na tyle licznej grupy chrześcijan, ktorzy przez swoje zaangażowanie w debatę publiczną stanowiliby przeciwwagę dla ogarniającej dziś Polskę zbiorowej psychozy i zbiorowego przebierania się silnych w szaty słabości.
Siła w dziwnym przymierzu z małostkowością i instytucjonalnym brakiem wizji.
Redakcja "Christianitas"