Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Są dwa rodzaje skandali kościelnych.
Pierwsze, które częściej mamy na myśli: wszelkie formy niesprawiedliwości dokonywanej przez ludzi należących do Kościoła, często reprezentujących go publicznie oraz należących do hierarchii duchownej. Ponieważ Kościół sam przedstawia siebie, również w widzialnej formie hierarchii i stanów w Kościele, jako narzędzie zbawienia i sprawiedliwości, wszelka taka niesprawiedliwość jest czymś skandalicznym, tj. jest sprzeczna z misją Kościoła, jest przeszkodą na drodze jej realizacji. Im większa niesprawiedliwość tego rodzaju, tym większy skandal. Przykładów, niestety, jest wiele: korupcja finansowa, rozpusta, w tym przestępstwa seksualne, przemoc fizyczna i psychiczna, niszczenie instytucji zbawienia, w tym np. niszczenie magisterium oraz dyscypliny sakramentów. Różna jest materia tych niesprawiedliwości, ale zawsze chodzi o to samo: o niesprawiedliwość, która poza różnego rodzaju krzywdą przynosi i to, że staje się skandalem odpychającym dusze od Kościoła. Jeśli rzeczywiście niesprawiedliwość ta ich od niego odepechnie, skandal staje się zgorszeniem.
Ale jest i drugi rodzaj skandali, czy właściwie jeden wielki „skandal Kościoła”, ten o którym mówi św. Paweł: „tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1, 22–25). Skandalem Kościoła jest Chrystus i źródło łaski, której udziela Kościół, czyli Jego krzyż. Jest on dla grzesznej natury czymś skandalicznym, czymś co stanowi wyzwanie dla jej stanu, co wzywa do porzucenia starego człowieka. Bez łaski, która uzdalnia naturę by podążyła przez ciasną bramę krzyża, wyzwanie to będzie zbyt trudne, a skutkiem będzie dalsze zgorszenie: zatwardzenie serca i odrzucenie Chrystusa. Przykładów takich skandalicznych instytucji zbawienia w Kościele jest wiele, jest ich tyle ile form chrześcijańskiego życia, które rzucają wyzwanie grzechowi. Wymienię tylko te, których skandaliczność jest dziś najczęściej dostrzegana: jedyność pośrednictwa Chrystusa (a więc i jedyność Kościoła); ofiara Mszy św; hierarchiczność władzy; celibat; monogamiczne, nierozerwalne małżeństwo; ochrona życia poczętego (do uzasadnienia tego ostatniego wiara nie jest konieczna).
Tym, co pozwala mówić tu o dwóch rodzajach skandalu, jest odmienność ich natur: w pierwszym wypadku skandal wynika z niesprawiedliwości, a winę za zgorszenie można przypisać temu, kto ją popełnia. W drugim wypadku skandal jest wynikiem objawienia łaski, ale winę za ewentualne zgorszenie ponosi nie Bóg, ale ci którzy Go odrzucają. Skandale pierwszego rodzaju (skandale kościelne) różnią się od skandalu Kościoła tak jak grzech różni się od łaski.
Ważniejsze od rozróżnienia tych dwóch rodzajów skandali jest dla mnie zwrócenie uwagi na to, w jaki sposób się one z sobą wiążą. Zgorszenie wywołane skandalem Kościoła popycha ludzi do udziału w skandalach w drugim sensie. Przykład: wymagania, jakie ludzkiej naturze stawia owocne uczestnictwo w życiu sakramentalnym, może skłonić ludzi Kościoła do faktycznego demontażu życia sakramentalnego zarówno na poziomie liturgii jak i warunków stawianych jej uczestnikom. Skandal Kościoła, skandaliczność jego łaski objawiającej się w sakramentach, popycha do skandalu niszczenia życia sakramentalnego. Ten ostatni skandal jest skandalem zła. Pamiętajmy, że zgodnie z kryterium odróżnienia tych dwóch rodzajów skandalu, za pierwsze zgorszenie wywołane „skandalicznością” dyscypliny sakramentów nie odpowiada Kościół ani ludzie sprawujący w nim władzę, którzy tę dyscyplinę ogłaszają i pilnują jej przestrzegania. Niestety, ponoszą oni winę, ci sami ludzie Kościoła, za zgorszenie, które wywołują skandalem niszczenia życia sakramentalnego.
Ale to dopiero początek. Skandal kościelny, taki np. jak niszczenie życia sakramentalnego ma tę naturę, że wystawia na próbę dusze jego świadków. Próba ta polega na zmuszeniu ich, bardzo dotkliwym, do odpowiedzi na to pytanie: jak to możliwe, że ludzie szczególnie powołani do zbawienia dusz, ludzie Kościoła, odpowiadają za taką niesprawiedliwość? Pytanie to nie jest zadawane spokojne. Jest wyrazem szoku (duchowo-poznawczego). Jest zadawane w niepokoju, który wywołuje napierająca intuicja (sama będąca rodzajem pokusy), że skandaliczność skandali Kościelnych świadczy przeciwko Kościołowi jako takiemu. Że mówiąc krótko, Kościół nie może być narzędziem zbawienia, jeśli wyrządza tego typu niesprawiedliwość.
To pytanie pozwala zawiązać się kolejnym związkom między skandalu Kościoła a skandalami kościelnymi, tym razem w umysłach i duszach osób zgorszonych, które próbują radzić sobie ze skandalem odpowiadając na wspomniane pytanie.
Jednym sposobem pozbycia się szoku wywołanego skandalem kościelnym jest uznanie skandalu Kościoła za jeden ze skandali kościelnych. Innymi słowy, uznaje się, że cała teologia łaski i skandalu Krzyża jest formą ideologii mającej maskować fakt, że pod pozorami gwałtu na ludzkiej naturze tak naprawdę kryje się obietnica jej uzdrowienia. Zgodnie z tą odpowiedzią skandale kościelne są możliwe, ponieważ należą do istoty Kościoła, są prawdziwym obliczem jego skandalicznej natury. Ci, którzy tak odpowiadają na pytanie „jak to możliwe?”, kończą jako apostaci.
Drugim sposobem na przepracowanie szoku jest odpowiedź, która jasno odróżnia niesprawiedliwości wyrządzone przez ludzi Kościoła, nawet tych sprawujących wyoskie urzędy, od bezgrzesznej i czystej natury Kościoła. Ta odpowiedź wymaga również odróżnienia osób od sprawowanych przez nie urzędów; jasnego zrozumienia, że wszelka władza w Kościele, również ta najwyższa, jest formą służby; że cały szacunek i cześć wobec osób będących wyżej w hierarchii kościelnej należy się im ze względu na urząd i w granicach prawa, które określa ich obowiązki na tym urzędzie, a nie z uwagi na ich własną osobę. Jest to trudna odpowiedź. Zgodnie z nią skandale kościelne są możliwe, ponieważ świętość Kościoła – w całej jego widzialnej, sakramentalnej i urzędowej postaci – nie usuwa, na tym świecie, grzeszności jego członków – nawet tych pełniących w nim najwyższe funkcje.
Istnieje wreszcie trzeci sposób poradzenia sobie ze wspomnianym szokiem. Tutaj odpowiedź jest do pewnego stopnia podobna jak za pierwszym razem: przedstawia się skandal kościelny jako skandal Kościoła. Inaczej jednak niż za pierwszym razem znajduje się jakąś wymówkę, która ma umniejszyć skalę wyrządzonej niesprawiedliwości, albo wręcz ukazać ją jako rodzaj łaski, która, jak wiadomo, jest „skandaliczna” w tym sensie o jakim mówi św. Paweł. Mówi się tu: było to możliwe, ponieważ w istocie nie ma tu żadnego skandalu kościelnego, jest co najwyżej skandal Kościoła, jest opór, który grzeszna natura stawia łasce. Na przykład: nie ma skandalu niszczenia dyscypliny sakramentów; zgorszeni są ci, którzy odrzucają ducha ostatniego soboru, który chciał dostosować obrzędy do mentalności współczesnego człowieka. Tę odpowiedź wybierają ci, którzy nie chcą apostazji, ale też z jakiś powodów boją się trudnej drogi odróżnienia osoby i urzędu w Kościele. Najczęściej wybierają ją właśnie sami sprawcy skandali w szeregach hierarchii kościelnej oraz ci wierni, którzy za wszelką cenę chcą pozostać im wierni w tym, w czym akurat być nie powinni (np. w usprawiedliwianiu niesprawiedliwości).
To, co zastanawia to fakt, że ci sami ludzie potrafią wybrać różne z tych odpowiedzi w reakcje na różne skandale kościelne. Np. ci którzy wybierają odpowiedź trzecią w reakcji na skandal niszczenia doktryny i dyscypliny w Kościele, często oscylują między odpowiedzią pierwszą a drugą w reakcji na skandale pedofilskie. Są skłonni uznać niszczenie środowisk tradycji za działanie Ducha świętego w Kościele, ale nie mają problemu (i słusznie) z piętnowaniem skandali pedofilskich bez odchodzenia z Kościoła (choć czasem, niestety, wydają się odchodzić właśnie z powodu tych skandali). I odwrotnie: są pewnie tacy, którzy skrupulatnie rozróżnią (albo nawet umniejszą) grzech duchownych dopuszczających się przemocy seksualnej od świętości składanej przez nich ofiary, ale niszczenie tradycyjnej liturgii popchnie ich do faktycznej utraty wiary w Kościół w tej widzialnej formie, w jakiej istnieje on dziś. Nie chcę sugerować pełnej symetrii między tymi przypadkami. Materia niesprawiedliwości oraz motywacje gorszących i gorszonych są tu różne. Te przypadki nie są też tak samo częste. Chodzi mi tylko o zwrócenie uwagi na fakt, że Kościół potrzebuje więcej konsekwencji w trwaniu przy drugiej, najroztropniejszej odpowiedzi na skandale kościelne.
Paweł Grad
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.