Dobro wspólne narodu to kategoria bardzo jasna: dla wszystkich chroni te dobra, które chcielibyśmy zachować dla swoich najbliższych. Naród to rodzina rodzin, ale też wielki szaniec osłaniający zwyczajny ład i bezpieczeństwo życia ludzi. Bezpieczeństwo materialne (czyli dostatek), moralne (czyli sprawiedliwość) i w ostatecznym rachunku duchowe (więc życie chrześcijańskie). „To samo - pisze św. Tomasz - należy sądzić o celu całej społeczności, co o celu jednego” (De Regno II,3).
Trudniej z racją stanu. Niektórym wydaje się wartością abstrakcyjną lub wręcz iluzoryczną, skoro chroni państwo przed wyzwaniami potencjalnymi, podczas gdy dobro wspólne chroni naród i ludzi przed zagrożeniami bezpośrednimi, na przykład rewolucją czy działalnością wywrotową. Istotnie, racja stanu jest wartością podrzędną wobec dobra wspólnego. Jest jednak wartością realną, gdyż dotyczy państwa, bez którego osiągnięcie w pełni dobra wspólnego nie jest realne. Ma nie tylko realny status, ale i realne teologiczne podstawy.
„Jeśli przez najazd wrogów pokój zostaje zburzony - pisze dalej św. Tomasz - królestwo albo miasto ulega na jakiś czas dogłębnemu rozproszeniu”. A wówczas samo dobro wspólne staje się już tylko abstrakcyjnym postulatem – Ojczyźnie „bowiem nie pomoże unikanie wewnętrznych niebezpieczeństw, jeśli nie da się obronić przed zewnętrznymi”.
Św. Tomasza czytać warto zawsze, ale pamiętajmy, że i w naszej kulturze mamy zupełnie wyjątkowego teologa racji stanu. „Ustawicznie się mury Rzeczypospolitej waszej rysują, a wy mówicie: Nic, nic! Nie rządem stoi Polska! Lecz gdy się nie spodziejecie, upadnie…”. Ojciec Piotr Skarga SJ pisał to za Zygmunta III, w czasach największej potęgi Polski, gdy rzeczywiście wydawało się, że nie ma szczególnych powodów, by martwić się o niepodległość Ojczyzny. Trzeba słuchać proroków. I warto ich pamiętać.
Marek Jurek
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.