Komentarze
2010.11.22 11:30

Rowiński: Wszyscy ludzie papieża - konsystorz 2010

Konsystorz, czyli zwołane zebranie Kolegium Kardynalskiego to wydarzenie szczególne w życiu Kościoła, nominowani wcześniej hierarchowie i kapłani stają się kardynałami – najważniejszymi po papieżu ludźmi w Kościele. Najważniejszymi pod względem władzy, ale i odpowiedzialności, i to pomimo faktu, że nie zawsze pełnią jakieś istotne kurialne urzędy. Do momentu osiągnięcia wieku osiemdziesięciu lat to oni decydują o losach konklawe i wyboru kolejnego biskupa Rzymu, następcy św. Piotra. A nawet po ukończeniu tego wieku, kardynał jest dla Kościoła osobą szczególną, znakiem największej godności sługi Chrystusa.

Konsystorz z 20 listopada 2010 to już trzeci konsystorz za pontyfikatu Benedykta XVI. Ostatni odbył się w roku 2007, jednak od tego czasu wielu kardynałów osiągnęło już wiek emerytalny i nie może brać udziału w ewentualnym konklawe. Benedykt XVI dba o to by przewidziana i optymalna liczba elektorów, czyli 120 nie była przekraczana (za Jana Pawła II bywało ich nawet 135), ale także nie obniżała się zanadto. Poza tym wiele urzędów, które wedle dokumentów określających funkcjonowanie Kurii rzymskiej, powinno być kierowanych przez kardynałów, jest w rękach hierarchów nie obdarzonych jeszcze tą godnością. To oni przede wszystkim, szefowie ważnych kongregacji, czekają na kapelusze kardynalskie.

Skład osobowy grupy nominowanych kardynałów jest zwykle wypadkową zasług poszczególnych duchownych, potrzeb Kurii, a także polityki kościelnej prowadzonej przez papieża. O Janie Pawle II mówiono, że w szczególny sposób kieruje się zasługami dla Kościoła, nie rozglądając się na to jaką frakcję reprezentuje duchowny, którego zamierza nominować. Inni komentatorzy sądzili raczej, że jest to polityka równowagi – pomiędzy hierarchami liberalnymi i konserwatywnymi. Trudno ocenić jak było naprawdę, jedno możemy powiedzieć – sposób działania obecnego papieża jest odmienny – w sposób dość przejrzysty możemy pokazać określone kierunki w jakich zmierza Benedykt XVI.

Spośród 20 nominatów, którzy nie ukończyli jeszcze osiemdziesiątego roku życia i w tę niedzielę staną się kardynałami jest aż dziesięciu zajmujących ważne stanowiska w watykańskich dykasteriach. Jednak nie można powiedzieć, że ich nominacje są tylko formalnością. Wielu z nich to „ludzie papieża”. I tak na przykład Angelo Amato, prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych był bliskim współpracownikiem kardynała Ratzingera w Kongregacji Nauki Wiary jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II. Inny przykład to Raymond Leo Burke, arcybiskup St. Louis, od 2008 roku prefekt Sygnatury Apostolskiej, najwyższego organu sądowniczego w Kościele katolickim. Burke jest zwolennikiem stanowczego egzekwowania od polityków przyznających się do katolicyzmu realizacji postulatów Kościoła w zakresie kształtowania prawa. Głośno przypomina by nie udzielać komunii tym, którzy przyczyniają się do powstawania choćby praw proaborcyjnych. Wśród kurialnych nominacji jako osobiste, „benedyktowe”, można też określić nominacje arcybiskupa Gianfranco Ravasiego szefa Rady ds. Kultury, czy Kurta Kocha stojącego na czele Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan.

Jeśli chodzi o inne nominacje, na które trzeba zwrócić uwagę, to z pewnością należy do nich nominacja Malcolma Ranjitha, arcybiskupa Colombo, do 2009 sekretarza Kongregacji ds. Kultu Bożego. Należy on do grupy hierarchów otwarcie wspierających powrót do życia Kościoła liturgii trydenckiej, a także reformę nowszej, znanej nam z kościołów, Mszy – reformy proponowanej przez Benedykta XVI. W duchu liturgicznym, honorowo kardynałem został dawny, dziś 93 letni Domenico Bartolucci, dawny dyrygent chóru Kaplicy Sykstyńskiej, który towarzyszy śpiewem papieżowi podczas uroczystości na Watykanie. Wiekowy kardynał w jednym z wywiadów głośno określił swoje przywiązanie do tradycyjnych form liturgicznych. Pominąć też, wśród nominatów, nie można osoby biskupa Reinharda Marxa, autora, znanej także w Polsce książki „Kapitał. Mowa w obronie człowieka”, o którym mówi się, że jest współtwórcą papieskiej encykliki społecznej „Caritas In veritate”. Podnoszą się także, że mamy podczas tego konsystorza przypadek „nominacji serca”, która nie będzie ujawniona. Ma ona dotyczyć osoby papieskiego brata Georga. Jan Paweł II przynajmniej raz dokonał takiej ukrytej nominacji. Raz w historii mieliśmy także podobną braterską nominację. Papież Leon XIII podczas pierwszego swojego konsystorza godnością kardynalską obdarzył Giuseppe Pecci, jezuitę, urzędnika biblioteki Watykańskiej, swojego rodzonego brata. Jednak wydaje się, że niezależnie od braterskiej miłości, jeśli domysły dotyczące Georga są prawdziwe nominacja ta byłaby hołdem dla wielkiej liturgicznej i muzycznej tradycji Kościoła, której Georg Ratzinger był wielkim admiratorem. Jak napisał jeden z publicystów, „kto nie rozumie liturgicznej linii pontyfikatu Benedykta XVI ten zwykle niewiele z niego rozumie.

Warto skupić się jednak nie tylko na osobach nowych kardynałów, ale także na, często nowych, obyczajach wprowadzonych przez Benedykta XVI w porównaniu do poprzednich pontyfikatów. Dla papieża szczególnie istotne wydaje się zachowanie przepisowej liczby 120 elektorów, a równocześnie zachowanie dla siebie większej swobody decyzji i możliwości głębszego kształtowania składu kolegium kardynalskiego. Z tego tez powodu Benedykt XVI zrezygnował z niektórych zwyczajowych nominacji. Nie ma już choćby nominacji dla nuncjuszów związanych z takimi miastami jak Paryż, Wiedeń, Lizbona, Madryt, Berlin, czy Waszyngton.

Drugim charakterystycznym rysem konsystorzy obecnego pontyfikatu jest brak nominacji dla tych biskupów, których poprzednicy są już na emeryturze, ale nie ukończyli jeszcze osiemdziesięciu lat i zachowują głos podczas konklawe. Sytuacja ta dotyczy przede wszystkim hierarchów diecezji włoskich, gdzie zwyczajowo niektórymi stolicami biskupimi kierują kardynałowie – tym razem niektóre nominacje wstrzymano wyraźnie wedle zasady, którą zarysowałem powyżej. Nie mamy więc sytuacji, w której jedna diecezja jest obsadzona przez dwóch kardynałów. Jedynym odstępstwem od tej zasady była w poprzednich latach nominacja arcybiskupa Angelo Bagnasco, następcy Tarcisio Bertone w Genui. Jak widać papież konsekwentnie trzyma się tej zasady niezależnie od swoich osobistych preferencji. Dobry przykład tego mamy w Brukseli, gdzie kardynałem jest Godfried Danneels, znany z kontrowersyjnych, z punktu widzenia nauczania Kościoła arcybiskup senior, a arcybiskupem ordynariuszem zbliżony do papieża Andre Leonard, jednak ten ostatni nominacji nie otrzymał i przewidywalnie może na niego liczyć przy kolejnym konsystorzy, gdy Danneels przekroczy osiemdziesiąt lat.

Pewne podobieństwo wykazuje także trzecia nowa zasada działania – w dwóch przypadkach nominację otrzymali arcybiskupi już emerytowani, którzy jednak nie przekroczyli jeszcze 80 lat, a pominięto ich młodszych zastępców sprawujących rzeczywiste obowiązki pasterskie. Dotyczyło to diecezji, gdzie dotychczas nie było kardynałów. Widać tu wyraźnie chęć wydłużenia aktywności wybitniejszych hierarchów, którzy ukończyli 75 lat, a więc zakończyli swoją misję na stolicy biskupiej, ale jeszcze przez pięć lat mogą aktywnie służyć kościołowi. Dotychczasowa praktyka powodowała, że emerytura biskupia zamykała drogę do kardynalatu.

Zajmijmy się chwilę Polską. W ciągu ostatniego roku mówiło się o dwóch kandydaturach z naszego kraju, pierwsza z nich ostatecznie się zrealizowała i dotyczyła arcybiskupa warszawskiego Kazimierza Nycza, druga w osobie arcybiskupa Zygmunta Zimowskiego przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia okazała się plotką. Wiele wskazuje, że dziś możemy liczyć na dwóch głosujących kardynałów związanych z polskim episkopatem – warszawskiego i krakowskiego. Przyszłość pokaże, czy dołączy do tego grona Wrocław – w przeszłości tradycyjna stolica kardynalska. Zapewne będą się też zdarzały przypadki nominacji kardynalskich dla Polaków posługujących w Kurii rzymskiej, tak jak to miało miejsce w przypadku kardynałów Grocholewskiego i Ryłko.

Podsumowując posunięcia papieża wyraźnie widać, że traktuje on sprawę kształtowania Kolegium Kardynalskiego priorytetowo, co nie zawsze było oczywiste w przypadku papieży w dwudziestym wieku. I to zarówno dotyczy to papieży kierujących Kościołem przed Soborem Watykańskim II jak i po. Pius XII wiele lat nie zwoływał konsystorza powodując niemal pokoleniową wyrwę w składzie Kolegium przez co zachwiał pewnego rodzaju ciągłość pomiędzy starymi kardynałami, a nowymi prądami jakie także w Kościele pojawiają wraz nowymi czasami. O Janie Pawle II już wspominałem. Benedykt XVI wyraźnie chce umocnić pozycje kardynałów, a za ich pomocą swoją i całego Kościoła. Stąd nominacje hierarchów o utrwalonych katolickich zasadach, nie pozwalających sobie na niepewne wypowiedzi dotyczące kościelnego nauczania. Raczej takich, którzy na dokonania ostatniego Soboru patrzą przez pryzmat całej Tradycji Kościoła niż widzących w Soborze zupełnie nowy początek, każący odrzucić to co stare. Taki też jest cały ten pontyfikat, więc nie powinno to dziwić.

Tomasz Rowiński

Reżyserska wersja tekstu, który ukazał się w Tygodniku Idziemy z dnia 21 listopada pod redakcyjnym tytułem "Senat papieża".


Tomasz Rowiński

(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.