W mniejszym lub w większym stopniu wciąż możemy obserwować w Kościele zainteresowanie Wschodnim chrześcijaństwem, a właściwie prawosławiem. Dość często zainteresowanie to znajduje swoje wytłumaczenie w przekonaniu, że Zachód coś utracił, coś wypaczył w swoim trwaniu na przestrzeni drugiego tysiąclecia. Okazuje się, że "problemem zachodniej teologii od czasów średniowiecznych jest zbytnia racjonalność i symbolizowana przez tomizm niezbyt trafiająca do poszukujących sacrum próba systemowego ujęcia aktu wiary. Stąd też w zmęczonym racjonalnością świecie łacińskim - szczególnie w myśli francuskiej obserwujemy tak duże zainteresowanie prawosławiem i rosyjskimi myślicielami w stylu P. Evdokimova. Przekłada się to również na praktykę liturgiczną - duże wpływy Wschodu dostrzec możemy przecież w liturgii Wspólnot Jerozolimskich lub w nabożeństwach z Taize" (Łukasz Kobeszko na Facebooku). Trzeba się jednak zastanowić, czy racjonalność była "niezbyt trafiająca" także w czasach poprzedzających wiek XX, czyli przez pozostałe dziewięć stuleci życia Kościoła w czasach po wielkiej schizmie? Czy wobec tego wniosek o błędnej drodze Zachodu może być trafny?
Sądzę, że jest odwrotnie niż zasugerował Łukasz Kobeszko. Fascynacja Wchodem wystąpiła w szczególnym w momencie "odcinania balastu" tradycji zachodniej. Nie dziwie się Francuzom, że pokochali Wschód (czy raczej pewien jego obraz) skoro zohydzano im ich własną tradycję. Przyczyn zainteresowania Wschodem jest pewnie więcej, ale brzydota, która zapanowała w kościołach na Zachodzie w XX wieku jest moim zdaniem ważnym czynnikiem tego, do pewnego stopnia neurotycznego i sentymentalnego zainteresowania. Ważniejszym niż "systemowość" intelektualna chrześcijaństwa Zachodu, z której przeciętny wierny sobie nie zdawał sprawy.
Można oczywiście argumentować, że "fascynacja ta nie objawiła się dopiero w czasach drugiej połowy minionego wieku, lecz jej początki sięgają jeszcze wczesnych lat XIX wieku (chociażby słynne zachwyty de Maistre`a nad Rosją)", a "po drugie", że "to nam, dzieciom współczesności wydaje się, że zachodnia kultura i teologia, szczególnie przed Vaticanum II była taka mistyczna, sakralna i tajemnicza." Jaki wniosek z tego wynika? Dla religii racjonalność jest rodzajem niebezpiecznego "wirusa".
Fascynacja de Maistra, jest jednak bardziej fascynacją Francuza Rosją niż katolika prawosławiem. Co więcej car i Rosja są politycznym gwarantem konserwatywnego porządku we wschodniej części Europy. Zatem mamy tu ważny wątek polityczny. Jeśli zajrzymy do pamiętników z podróży po Rosji de Custine'a obraz fascynacji nie będzie już tak jednoznaczny. Katolicka fascynacja Wschodem pojawiła raczej w pierwszej połowie wieku XX i zbiegła się się z kryzysem modernistycznym. Religia modernistyczna ciążyła ku doświadczeniu emocjonalnemu i fideistycznemu co wynikało z przekonania, że historyczne źródła wiary rozpływają się i tracą swoją wiarygodność pod presją krytyki literackiej i naukowej. To przecież dokładnie kazus Loisy'ego. W sytuacji osobistego kryzysu wiary łatwo było ogólne wyobrażenia o mistycznym Wschodzie utożsamiać ze swoimi przeżyciami. Sentymentalny charakter orientalnych ciągot potwierdza fakt, że zwykle nie kończyło się ono apostazją i poddaniem żelaznemu biczowi prawosławnych patriarchów, które pewnie musiałoby się okazać znacznie mniej mistyczne.
Tomasz Rowiński
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.
Komentarze