Komentarze
2010.11.29 14:04

Rowiński: Mitologie naszego czasu - Gombrowicz i Rymkiewicz

I. Jeszcze nie tak dawno zdarzały się rozważania na pewien specyficzny temat. Czy Polską rządzą dwie trumny? Chodziło o trumnę Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. Jednak już przed kilku laty w 48 numerze Frondy liczni autorzy pisali o śmierci dawnych idei, nawet tych o rodowodzie sięgającym dwudziestolecia międzywojennego. Dziś A.D. 2010 wszystko wydaje się być faktycznie zamierzchłą przeszłością, jakąś, nomem omen – trumną, czy mogiłą. W znacznej mierze wynika to z wyczerpania idei, które zostały uznane za kluczowe zarówno dla Narodowej Demokracji, jak i PPS, czy sanacji. Ale nie tylko. Trudno dziś, gdy media głównego nurtu zajmują się przede wszystkim „pałkowaniem” opozycji, a nie recenzowaniem rządu, przywoływać obrazki, w których uczestnicy manifestacji ONR-u gonili analogiczne zgromadzenia PPS-u. „Czarna legenda” Narodowej Demokracji, obowiązująca wśród polskich elit, mogłaby przykleić się nie do tych, co trzeba. W kontekście odwoływania się braci Kaczyńskich do tradycji piłsudczykowskiej nie wyglądałoby to dobrze. Sytuacja ta mówi nam jednak więcej o polskiej scenie politycznej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Nie organizują jej wielkie narracje, idee, a nawet programy reform, nie mówiąc o zasadach. Organizują ją swoiste mitologie konstruowane na podobieństwo komiksowego kolażu. Oczywiście z większą ilością wymiarów, proponowanych dziś przez środki masowego przekazu, a także z różnym dozowaniem – przeznaczonym dla różnego rodzaju odbiorcy.

II. Także dzisiejsza polityka ma swoje mitologie – właściwie ich rozgrywanie stanowi cały sens współczesnego politykowania PO i PiS. Czym jest mitologia polityczna? Jest czymś nieco podobnym do ideologii. Jest sposobem mówienia o rzeczywistości i opisywania jej, który sugeruje odniesienie tego opisu do jakiejś wartości względnie uniwersalnej (np. Polski), a także żywotną łączność z najważniejszymi sprawami tej wartości. W rzeczywistości są to partykularne wizje, często zupełnie absurdalne, ale organizujące emocje wyborców. Dlaczego o tym pisać? Ponieważ, jak sądzę, PO i PiS właśnie domknęły kolejny etap kształtowania swoich mitologii i to na poziomie wyższych intelektualnych uzasadnień. Oczywiście tych narracji nie kształtują think-tanki partyjne, ale zaprzyjaźnieni intelektualiści, którzy szukają domknięcia systemu uzasadnień. Partie tylko z nich potem korzystają. PiS zrobił to już nieco wcześniej, o czym za chwilę, a Platforma właśnie to źródłowe domknięcie znalazła. Cezary Wodziński pisząc o Januszu Palikocie (Kapłana błazen. List do Janusza Palikota, Biblioteka Res Publiki Nowej, Warszawa 2010) jako o nowym Gombrowiczu znalazł „głębsze” uzasadnienie dla idei Nowoczesnej Polski. No tak, ktoś powie, ale przecież Palikot właśnie odchodzi z Platformy. Co z tego, skoro jednak nadaje dalej ton jej mitologii. Wątpliwości w tej sprawie rozwiała demagogiczna wypowiedź Donalda Tuska w Radio TOK FM: „Chcę wprowadzić nowy świecki obyczaj, że politycy odpowiadają przed ludźmi, a nie przed hierarchią kościelną”. Należy sądzić, ze politycy Platformy odpowiadają przed Tuskiem za to, co robią, a nie przed wyborcami…

Wodziński (i Palikot) czyta Gombrowicza w wulgarny sposób, skoro sprowadza się to do taniego laicyzmu. Jeśli Gombrowicz namawia do śmiechu, Wodziński mówi: śmiejmy się bez końca. Śmiejmy się z krzyża, z patriotyzmu, śmiejmy się z katastrofy, bądźmy nowocześni. Problem polega na tym, że taki śmiech nieustanny przemienia się w rechot, szyderstwo, zupełnie nieśmieszne, gdy dziesiąty raz zadaje się pytanie, czy Prezydent był trzeźwy. Jednak dla wielu nowoczesność już trwale zostaje powiązana ze śmiechem i Gombrowiczem, a ten śmiech ma nas sokratejsko odzierać ze złudzeń i upiorów przeszłości, abyśmy mogli reformować kraj (przepędzając księży). Oczywiście wszyscy Polacy są do tego zaproszeni. Fałsz tej mitologii objawia się w tym, że swoim językiem zachwyca już przekonanych, a nieprzekonanych świadomie wyrzuca poza nawias. To oczywiste, kto się nie śmieje, jest zwyczajnie głupcem - pisze Wodziński. Wstępne hasło „Nowoczesna Polska” wydawało się uniwersalne – kto dziś nie chce być nowoczesny? Już za chwilę jednak widać, jakiego rodzaju trucizna jest tu przyrządzona. Nowoczesność oznacza odrzucenie zasadniczych zrębów tego, co znaczy Polska. Ponieważ Polska jest w gruncie rzeczy nienowoczesna - sugeruje Palikot - wskazując na obrońców krzyża. Wszystkie te twierdzenia mają charakter wycinanki, w której żaden element po nowym przyprawieniu nie jest już prawdziwy, ale służy zagospodarowaniu emocji w polityce. Ani Polska, ani Gombrowicz, ani nowoczesność. Przywołajmy zresztą samego Gombrowicza, który przeczuwał, jakie tchnienie może wydobyć się z wnętrza jego twórczości: „Nie róbcie ze mnie taniego demona, ja jestem po stronie porządku, sprawiedliwości, uczciwości, jestem po stronie Boga, w którego nie wierzę”. Śmiech może być narzędziem artysty, ale „w działaniu” politycznym, do którego namawia Wodziński, staje się skutecznym orężem obrony partyjnego partykularyzmu.

III. Z kolei mitologia PiS-u ma swoje dwa źródła – jednym z nich jest katastrofa smoleńska, a drugim, intelektualnym, twórczość Jarosława M. Rymkiewicza. To pierwsze zostawię na boku, wspominając tylko, że wygenerowało ono interesujące wątki mesjanistyczne oparte na cierpieniu obu braci Kaczyńskich, co w znacznej mierze, wobec wyborców, pozwoliło Kaczyńskiemu podbić swój autorytet na wysokość niemal męczeńską. Tą drogą prezes PiS pominął konieczność podporządkowania się wyznawanym zasadom – dotyczyło to najpierw jego stosunku do komunizmu i postkomunizmu (oglądaliśmy tu przecież aż dwie wolty), a później objawiło się w bezkarnie poczynionym wyznaniu o własnej niepoczytalności ze względu na przyjmowane leki łagodzące traumę po stracie brata. Ta katastrofalna politycznie wypowiedź, wręcz niewiarygodna, podkreśliła jeszcze dolorystyczny rys wizerunku Jarosława Kaczyńskiego u jego zwolenników, a jego przeciwnikom, poza pewną dozą śmiechu (czy rechotu), wytrąciła z ręki polityczną argumentację.

Wróćmy jednak do Rymkiewicza. Poeta z Milanówka w swoich tekstach i wywiadach nieustannie wraca do „Idei Polski”. Można to zrozumieć – Polska to nasza, Polaków sprawa, nasz wspólnotowo - uniwersalny problem. Rymkiewicz dopowiada jednak coś więcej – „Polacy potrzebują Polski” i wydaje się to zrozumiałe. Gdy jednak stawia kolejny krok mówiąc, że „Idea Polski” nie potrzebuje Polaków, to dla każdego czytelnika staje się jasne, ze jakoś odrywamy się od ziemi i nasz ruch zamienia się w dryf. Poparcie polityczne, jakiego udziela PiS-owi Rymkiewicz, przekuwa jego wypowiedzi z zakresu myślenia o Polsce w poręczne narzędzie politycznej mobilizacji. Znów mamy do czynienia z zatrutym źródłem – uniwersalna „Idea Polski” jest faktycznie ideą Polski dla ośmiu milionów wyborców Jarosława Kaczyńskiego. Nie powie tego sam Prezes, ale za niego powie to poeta: „Niemal połowa Polaków głosowała na Jarosława Kaczyńskiego, a to znaczy, że niemal połowa Polaków chce pozostać Polakami. Czyli jest przekonana, że to jest coś dobrego, nawet coś wspaniałego – być Polakiem.” Może idea Polski potrzebuje do życia tylko Jarosława Kaczyńskiego…

IV. Oczywiście to tylko drobne fragmenty szerszych konstrukcji intelektualnych, służących polityce emocji. Zadziwia, że tak chętnie w te konstrukcje wchodzą wybitni intelektualiści i zacne środowiska  – jak choćby wydawca książki Cezarego Wodzińskiego, ale i sam Wodziński – błyskotliwy filozof. Z kolei, jeśli Polska jest tylko ideą, to nie potrzebuje naszych starań o doczesny porządek, a staje się jakimś bóstwem na niebie, któremu się poświęcamy bezbożnie zamiast budować sprawiedliwy ład, z Bogiem. Na takie układy z Rymkiewiczem idą środowiska katolickie, chrześcijańskie, jakoś wydaje się, bezrozumnie, nie widząc, że to filozof zagłady i śmierci. Filozofia Rymkiewicza to filozofia narodu, który sam się prowadzi na stracenie, bo ma ideę siebie, która nie potrzebuje, by dla niej żyć i cokolwiek czynić – chyba że umierać, jak opisał to w „Kinderszenen”.

Tymczasem są to tylko fantazmaty zasłaniające nam oczy na konieczność codziennego myślenia i działania na rzecz sprawiedliwości moralnej czy ekonomicznej i dobra wspólnego. Faktyczne, a nie mitologiczne źródła naszych przekonań politycznych tkwią w zasadach, które ukształtowały polskość. Zasady te otrzymaliśmy, gdy Polska przyjmując chrzest rozpoznała Boga i przyjęła pewną dynamikę istnienia – z niej jest to, co w nas trwa jako dobre, także dziś.

Tomasz Rowiński

Tekst ukazał się na portalu fronda.pl


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.