Komentarze
2012.09.17 07:39

Kongres Kobiet jako forma wyzysku moralnego

Artykuł ukazał się 17.09.2012 na łamach Gazety Polskiej Codziennie.

 

Wystarczyło zajrzeć do jednej publikacji na temat Kongresu Kobiet w „Gazecie Wyborczej” („Co się udało Kongresowi Kobiet?” Renata Grochal, Gazeta Wyborcza, 14.09.2012) by mieć pewność, że mamy do czynienia z wydarzeniem przekraczającym wszystko co do tej pory w dziejach się wydarzyło. Gdyby spróbować kolorami opisać jaki jest Kongres Kobiet trzeba by powiedzieć, że jest i biały i czarny. Cóż, sprzeczności wzrastają wraz z postępem rewolucji i nie nam – wstecznym, męskim, prawicowym zachowawcom to pojąć.

Konkretnej zaś Kongres jest elitarny i ludowy, w ofensywie, ale jednak dyskryminowany, biznesowy i pracowniczy, miejski i chłopski. Aż dziwi, że tyle marksowskich sprzeczności zostało już pojednanych. To prawie zrealizowana wizja proroka Izajasz o czasach ostatecznych kiedy to wilk zamieszka z barankiem. Oczywiście, można powiedzieć, że Kongres jest po prostu kobiecy. Jednak tu popełnilibyśmy zasadniczy błąd – Kongres bowiem nie jest kobiecy, ale feministyczny. Gdyby był po prostu kobiecy nie trzeba by było wciąż tego powtarzać i zaklinać rzeczywistości. Feministyczny, oznacza niestety, że powołując się na interesy kobiet ostatecznie szkodzi im wciągając je w jeden z mroczniejszych zaułków cywilizacji śmierci.

Co do feministycznych motywacji liderów Kongresu trudno mieć wątpliwości. Zresztą język przekazu wydaje się w tym roku dość jednoznaczny - oto udało się wreszcie zbudować silny ruch feministyczny, na który składają się „nie tylko >oszalałe feministki< z warszawskich salonów, ale też kobiety ze wsi i małych miasteczek”. Cóż trudno sobie wyobrazić by do ruchu feministycznego należał ktoś inny niż „oszalałe feministki”. Wydaje się raczej, że Kongres dokonuje klasycznego zawłaszczenia elektoratu. Podobną sytuację mieliśmy w roku 2008, gdy kawiorowa i ideologiczna lewica z Krytyki Politycznej nagle zapragnęła być głosem strajkujących pielęgniarek. Tamten protest niewiele miał wspólnego z lewicowością, chyba że każdy protest społeczny uznamy za przejaw ducha lewicowego. Wtedy jednak będzie to znaczyło że kategorie lewicy i prawicy nic nam nie mówią o społeczeństwie. Jednak kaprys liderów KP sprawił, że oto starające się o poprawę swojej sytuacji bytowej pielęgniarki stały się elektoratem homolobby, gender lobby i czytelników Lenina. Nie byłoby wcale zaskakujące gdyby większość z nich w ogóle nie wiedziała czym jest KP i w jaką grę społeczną zostały wciągnięte.

Podobnie rzecz ma się z Kongresem, który pod hasłem „Aktywność, przedsiębiorczość, niezależność” prowadzi w terenie działalność na rzecz aktywizacji zawodowej kobiet. Co jednak ten postulat ma wspólnego z feminizmem? Właściwie nic. Tylko tyle, że można się teraz pochwalić szerszą bazą społeczną, która niejednokrotnie walczy o chleb codzienny, a nie feminizm i szuka swojej szansy na lepsze życie, zresztą równie chętnie w parafii, co w lokalnych kołach Kongresu. Zatem siła Kongresu jest w znacznej mierze zbudowana na fałszywej świadomości (odwołując się znów do Marksa tak bliskiego feministkom), podobnie jak na fałszywej świadomości zbudowana była relacja pielęgniarek i KP. Okazuje się, że lewica tez potrafi wyzyskiwać, choćby moralnie.

Wokół Kongresu buduje się równocześnie nieprawdziwy klimat dyskryminacji, który do złudzenia przypomina marksowski schemat narastających sprzeczności. Oto Kongres jest coraz silniejszy, ale coraz trudniej przeforsować mu swoje postulaty, a obecny rząd jest jeszcze bardziej konserwatywny od poprzedniego (czy chodzi o rządy Jarosława Kaczyńskiego?). Taka narracja jest bardzo poręczna jednak nieprawdziwa biorąc pod uwagę zaangażowanie władz państwowych w kolejny kongresowy zlot. To jednak nic w porównaniu ze spektakularną klęską platformerskich konserwatystów w sprawie powstrzymania ratyfikacji konwencji ds. zwalczania przemocy wobec kobiet. Konwencja wykorzystuje sytuację krzywdzonych kobiet do implementowania w Polsce edukacji choćby na temat „nietypowych ról płci”, czyli homoseksualizmu i transseksualizmu. Ratyfikacja tej konwencji była jednym z postulatów Kongresu. Bardzo jestem ciekawy jaka jest świadomość tego jądra ideologii Kongresu u tych „sołtysek i nauczycielek ze wsi i miasteczek” – jak pisze GW. Obawiam się, że hasło „kobiecości” jest tylko opium dla ludu, które ma przykryć rzeczywiste sprzeczności i wyzysk moralny jaki Panie Bochniarz, Środa, czy Fuszara uprawiają wobec swoich „sióstr”. Bez wątpienia chodzi bowiem o władzę, o rząd dusz.

 

Tomasz Rowiński

 


Tomasz Rowiński

(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.