Zaczęło się prawdziwe urabianie rzeczywistości. W głowach niektórych publicystów i polityków, chciałoby się powiedzieć, "ogromnieje" jakaś zawrotna panika, jakiś monstrualny lęk. Zauważył to ostatnio Rafał Ziemkiewicz pisząc na łamach Rzeczpospolitej artykuł pod wymownym tytułem Kampania w cieniu pogardy i strachu. Padają tam mocne słowa: "Do jakiego stopnia trzeba być wyobcowanym z polskości i jak bardzo jej nienawidzić, aby odczuwać strach na widok, że Polacy odbudowują poczucie wspólnoty". A ten strach przed Polską słychać choćby w brzmieniu głosu marszałka Tomasza Nałęcza w rozmowie w TOK FM. Jednak prawdziwy nowy manifest wygłosiła Ewa Milewicz z Gazety Wyborczej.
Na słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane nad grobem Aleksandra Szczygły: "Musimy podjąć tak nagle przerwane ich dzieło. Być może przegramy, być może owoców naszej pracy nie doczekamy, być może nie uda nam się jeszcze tym razem powrót do Polski. Ale musimy dać świadectwo" odpowiada ona jakąś niedorzeczna drwiną, wściekłością, która nie może znaleźć odpowiednio mocnych słów dla swojego wyrazu: "Dać świadectwo? W państwie demokratycznym? Świadectwo można dawać wtedy, gdy za głoszenie poglądów coś człowiekowi grozi. Więzienie, pobicie, opresja. Dają świadectwo opozycjoniści na Kubie. Dawali świadectwo Lech i Jarosław Kaczyńscy w PRL. Ale czy w Polsce dziś rządzi jakiś reżim?" Doprawdy nudno już odpowiadać na te twierdzenia, ale równocześnie nie sposób ich nie poruszyć. Jak wielkie musi być odrealnienie człowieka w "twierdzy na Czerskiej" żeby pisać takie zdania. Owszem Kaczyńskim i ich zwolennikom nie grozi raczej więzienie, pobicie, ale jak nazwać stan w którym większość mediów reaguje agresją na każde wypowiedziane przez nich słowo. A potem ta agresja przenosi się na konsumentów tychże mediów, na fora internetowe, na rozmowy w miejscach publicznych etc. Jak się więc okazuje powody by doświadczać opresji były i ta opresja realnie istniała. Teraz znów powraca. Co bowiem mógł powiedzieć brat prezydenta nad grobami jego i swoich współpracowników? Że wypiera się wszystkiego co wspólnie wierzyli i przedsiębrali, że teraz to już wszystko się skończyło, a cały PiS przechodzi na emeryturę złamany rozpaczą? Trudno wydedukować jakie są oczekiwania Ewy Milewicz, chyba tylko wyprowadzenie mocnej kontry... Jednak już sam głos jaki wydobył się z "twierdzy na Czerskiej" przydaje głosom, innym w tonie, charakteru świadectwa. Czy w Polsce jest jakiś reżim oczywiście nie ma co dyskutować, jednak warto zwrócić uwagę, że nasz kraj nie może się "zrosnąć" co najmniej od 1989 roku, a istniejące podziały nie są różnicami w ramach jednej wspólnoty politycznej, ale opierają się na tendencji do odmowy "obywatelstwa" wielu środowiskom. Takich odmów obywatelstwa najwięcej wydawała w wolnej Polsce "Gazeta Wyborcza" i zdaje się, że znów to robi.By zaatakować PiS Milewicz wykorzystuje także wypowiedź, jak sama pisze, "zmarginalizowanego" posła tej partii. Macierewicz dał "Naszemu Dziennikowi" taki oto wywiad gdzie pojawia się wzmianka o ministrze obrony narodowej Bogdanie Klichu: "Jego zaniechania, błędy i nieudolności są oczywiste. Jednak główna odpowiedzialność spada na premiera Donalda Tuska, bo to on rozstrzygał i doprowadził do sytuacji, w której wizyta prezydenta RP stała się swoistą pułapką dla elit niepodległościowej Polski". Na chwilę abstrahując od tekstu Milewicz, trzeba zauważyć, że śledztwo w sprawie wypadku ciągnie się niemiłosiernie, nic nowego nie dowiadujemy się od dawna, a trudnych pytań nie ubywa a wręcz ich przybywa. Co z tym faktem robi Tusk, czy "bezszelestność", o której czytamy w GW to najlepszy sposób zachowania wobec niewyjaśnionych przyczyn śmierci prezydenta kraju? Wracając jednak do argumentów redaktorki z Czerskiej - tak oto jedno zdanie nieistotnego posła wypowiedziane dla nieistotnego medium (chyba nie ma wątpliwości Pani Redaktor, prawda?) prowadzi do takiego oto wniosku: "Wina Tuska, na razie mgławicowa, za chwilę stanie się winą konkretną, kwalifikującą się pod Trybunał. W IV RP." Co o tym można powiedzieć? Gdyby pojawiła się jakaś wina to także Trybunał III RP powinien się tym zainteresować. Tymczasem są to zadziwiające strachy, a może już ruchy uprzedzające?Artykuł kończy się bardzo wymownie: "Następne słowa PiS będą pewnie brzmieć podobnie do lepperowskiej frazy sprzed lat: "wersal się skończył". IV RP stoi u bram." Czyżby szańce "twierdzy na Czerskiej" dotknęło widmo obawy? Ale przed czym? Przed "demonem żałoby", a może "demonem patriotyzmu", jak pięknie ujął redaktor Miecugow. A może przed polskością, żywą polską politycznością na którą GW nigdy nie chciała się załapać? Intencje zostały zdradzone - to co na prawo od PO, to co pachnie patriotyzmem to zwykły lepperyzm - zawsze tak było, ale teraz puściły dawne hamulce, można to powiedzieć otwarcie.
Tomasz Rowiński
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.
Komentarze