W Gazecie Polskiej Codziennie ukazał się komentarz Tomasza Rowińskiego pt. "Dzieci postkomunizmu". Zarówno na papierze jak i na portalu niezależna.pl można go przeczytać w skróconej wersji. Szanownym czytelnikom polecamy artykuł w wersji reżyserskiej.
Myślę, że inicjatorzy historycznego spotkania w Woodstock przewracają się w grobie, gdy widzą jak po blisko czterdziestu pięciu latach polska wersja ich pomysłu okazuje się jedynie jedną z agend kulturalnych partii władzy, czyli Platformy Obywatelskiej.
Niezależnie od tego jak będziemy oceniać ideologię ruchu hipisowskiego, festiwal Woodstock funkcjonuje w nasze kulturze jako symbol nieco anarchicznej wolności. Jest jednak jeszcze coś więcej – Woodstock Owsiaka to także doskonały przykład tego, żepostkomunizm w Polsce wciąż szuka swojej publiczności i kanałów pokoleniowej transmisji.
Nie dajmy się zwieść kontekstowi spotkania Prezydenta Bronisława Komorowskiego i rockowej młodzi zgromadzonej w Kostrzynie. Kontekstem tym była oczywiście obecność na scenie także prezydenta Niemiec Joachima Gaucka – dawniej symbolu dekomunizacji i oczyszczania kraju naszych zachodnich sąsiadów z wpływów sowieckich. To tylko rodzaj zasłony dymnej, przyklepywanie faktu, że drogi Komorowskiego i Gaucka jako ludzi ruchu antykomunistycznego dawno się rozeszły, a problemy polityczne pomiędzy Polską, a Niemcami są nabrzmiałe i jedynie wytłumione serwilistyczną postawą rządu Tuska. To tylko rodzaj medialnej legitymizacji własnego prestiżu.
Żywotność postkomunizmu wydaje się niezwykła. W roku 2005 mieliśmy wrażnie, że schodzi on ostatecznie ze sceny, za sprawą zarówno Prawa i Sprawiedliwości jak i PO. Dwie postsolidarnościowe ekipy, tak bliskie sobie w tamtym czasie, dokonały zasadniczej rozprawy z dotychczasowym układem, któremu nie udało się przerzucić mostu pomiędzy kapitałem jaki pobrał ze spuścizny PRL-u, a kapitałem (materialnym i ideowym) oferowanym przez Unię Europejską. W miejsce postkomunistów z SLD i UW rychło wskoczyli politycy PO, którzy jednak przynajmniej częściowo krygowali się by wejść jawnie w buty postkomunizmu.
Polityka jednak nie znosi próżni, ludzie postkomuny odstawieni od wpływów politycznych wciąż jednak zachowali pewien autorytet społeczny i kulturowy, który czekał na wykorzystanie. Kampania wyborcza Komorowskiego ujawniła korowód postaci szukających swojego politycznego reprezentanta, doskonałego oportunisty, a może nawet niebezpiecznego politykiera – znów zobaczyliśmy Kwaśniewskiego, Wałęsę, Jaruzelskiego, Cimoszewicza, Urbana, Belkę i innych. Jeszcze bardziej znaczące było także to, że ludzie pokroju generała Dukaczewskiego mówili, że zwycięstwo wyborcze Komorowskiego będzie dla nich okazją do świętowania. W taki oto sposób w Polsce postkomunizm restaurował się jako siła polityczna.
Czy nie osiągnięto wobec tego już wszystkiego co zamierzono? Wydaje się, że nie. Każda polityczna formacja potrzebuje bowiem nie tylko kadr i elektoratu, ale także spojrzenia w przyszłość. Ojcowie postkomunizmu nie robią się coraz młodsi, ostatnie kilka lat to okres ich całkowitej kompromitacji i wyłączenia z obiegu. Ci którzy szukali partii „fajnej” ulokowali swoje poparcie w Platformie Obywatelskiej, inni, silniej przywiązani do idei patriotycznych, czy też katolickich spoglądali w stronę PiS, czasem Nowej Prawicy, czy partii Marka Jurka. Ten sam podział dotyczył kolejnych roczników wchodzących do życia politycznego i wyborczego. W praktyce oznaczało to, że zwolennicy bezkrytycznego opisywania wydarzenia Okrągłego Stołu stracili tych, którzy dojrzewali w czasach trwania idei IV RP, ale także oczywiście wielu starszych, którzy dzieki wydarzeniom z lat 2003-2005 zrozumieli, że „nie o taką Polskę walczyli”, a zmiany w naszym kraju są możliwe.
Chociaż PO, budując mitologię „faszystowskiego kaczyzmu”, zdołała przekonać do siebie znaczą część najmłodszych, niepamiętających dobrze wydarzeń sprzed 7-9 laty, to jednak oczywiste się wydaje, że postkomunizm będzie szukał swojego osobnego elektoratu. Szczególnie wśród młodzieży, której wydaje się, że opresyjny jest patriotyzm, opresyjna jest polskość, opresyjna jest wiara. Bez wątpienia właśnie dlatego Prezydent Bronisław Komorowski zaaranżował spotkanie z Gauckiem na Woodstock w Kostrzynie. Ludzie uformowani przez Jerzego Owsiaka posiadają specyficzny rodzaj duchowości – emancypują się oni od tego co stanowi o ich tożsamości - co jest zabiegiem złudnym (nigdy nie przestaną być przecież Polakami), a równocześnie oklaskują rzeczywistą władzę nie dostrzegając, że to ona powinna stanowić rzeczywisty punkt odniesienia dla ich protestu. Oto doskonała mentalność człowieka bez właściwości, który mógłby z zadowoleniem funkcjonować w czasach zaborów, w PRL. Antypolityczni, czyli łatwo podlegający politycznym wpływom, materialistyczni, zatem sterowalni pod względem duchowym, niezainteresowani tożsamością narodową, a więc obojętni wobec historii – szczególnie najnowszej. Takich ludzi potrzebuje postkomunizm i takich będzie szukał. Takich znalazł zapewne na Woodstock.
Tomasz Rowiński
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.