Komentarze
2010.07.19 09:56

Belgia jak Babel. Episkopat w areszcie

Zacznijmy od agencyjnego cytatu:

„W ramach dochodzenia, dotyczącego zarzutów o seksualne wykorzystywanie nieletnich, funkcjonariusze policji i wymiaru sprawiedliwości zatrzymali w czwartek w [celowo usuwam fragment - TR] by ich przesłuchać.

Zatrzymanym skonfiskowano telefony komórkowe i poufne dokumenty”.

Na pierwszy rzut oka dość zwykła informacja jakich wiele możemy znaleźć na łamach kronik policyjnych – suche, sztampowe określenia. W wycięte fragmenty można wstawić jakąkolwiek nazwę miejsca i czyjekolwiek nazwisko. Tym razem usunięty fragment jest zaskakujący, chodzi o Episkopat belgijski spotykający się na comiesięcznym zjeździe biskupów. Dalsze fragmenty wprawiają w jeszcze większe zdumienie:

„W katedralnej krypcie dokonano wierceń w sarkofagach dwóch zmarłych kardynałów, najwyraźniej podejrzewając, że ukryto w nich obciążające materiały”.

Kto miał do czynienia z historią rewolucji francuskiej z pewnością będzie skojarzy te wydarzenia z barbarzyńskim splądrowaniem królewskich grobowców w Reims przez zrewoltowany tłum. Rzeczywiście takiego pogwałcenia autonomii Kościoła nie widziano nigdzie w cywilizowanym świecie od lat, a nawet poza nim. Choć ataki na biskupów powtarzają się z różnych miejscach świata i z różnych względów, nigdzie na taką, zorganizowaną przez państwo, skalę. Jeśli możemy szukać jakiegoś porównania to chyba tylko w krajach totalitarnych, jak Chiny, czy radykalnie muzułmańskich. Jednak w pierwszym przypadku mamy do czynienia z wieloletnim konfliktem politycznym, dzielącym Kościół na państwowy i podziemny, a w drugim z zakazem wyznawania chrześcijaństwa. Czy jednak takie porównania mieszczą nam się w głowie, gdy patrzymy na demokratyczną monarchię Belgii? Dla wielu z nas to serce europejskiego dobrobytu, wolności i swobód kojarzonych z Brukselą, faktycznie unijna stolica.  Niektórzy pamiętają jeszcze katolickiego króla Belgów – Baudouina, przywiązanego do Kościoła i papieża. To jednak przeszłość, czasy się zmieniają. Dawnej Belgii już nie ma.

Belgia w forpoczcie postępu

W kwietniu 2009 roku tuż przed wizytą papieża Benedykta XVI w Afryce, parlament belgijski wystosował rezolucję, w której wzywano rząd do złożenia oficjalnego protestu przeciwko polityce Kościoła. Nie chodziło jednak o kwestie typowo polityczne, a o wypowiedź papieża, w której zasugerował, że epidemii AIDS "nie można pokonać dystrybucją prezerwatyw, które nawet zwiększają problemy". Wypowiedź parlamentu została przekazana przez ambasadora Królestwa Belgii szefowi watykańskiej dyplomacji.  Sytuacja oczywiście kuriozalna, i jako taka została odebrana.  Dla jednych była okazją do manifestowania poparcia wyrażonej przy tej okazji ideologii, dla innych ubolewaniem nad porzuceniem zwyczajów dyplomacji, do których nie należą tego typu upomnienia.

Jednak na płaszczyźnie cywilizacyjnej nikogo reakcja władz belgijskich nie powinna zdziwić. Kraj ten bowiem zalegalizował praktycznie wszystkie „nowinki” moralne będące z perspektywy nauki Kościoła grzechem i niegodziwością. Listę tę otwiera aborcja, której legalizacja w 1990 roku wiązała się z głośnym protestem wspomnianego już króla Belgów Baudouina. Kiedy parlament przegłosował ustawę, król, nie posiadając konstytucyjnego uprawnienia by ją odrzucić,  abdykował. Było to jedno z najgłośniejszych zwycięstw sumienia w XX wieku. Gdy ministrowie podpisali nowe zapisy sformułowane wbrew woli króla, został on powołany na swoje stanowisko na nowo. Wiemy jednak, że przygotowywał się do trwałego porzucenia tronu dla zachowania wierności Bogu i Kościołowi. Król Baudouin zmarł 1993 roku. Trzy lata po jego śmierci zalegalizowano w Belgii konkubinaty hetero, ale także, homoseksualne. Kolejnym przełomem w drodze demoralizacji prawa belgijskiego stało się parlamentarne przyzwolenie na eutanazję. Miało to miejsce w roku 2002. Wystarczył zaledwie rok by dopuszczono nie tylko konkubinaty, ale także związki nazywane “małżeństwami homoseksualnymi”. W 2006 wprowadzono możliwość adopcji dzieci przez te związki. Do tego należy dopisać na konto Belgii aktywną promocję antykoncepcji, a także aborcyjnych środków wczesnoporonnych.

Trudno na opisane procesy patrzeć inaczej niż na równię pochyłą po której toczy się zarówno społeczeństwo jak i kraj. Nikt chyba jednak nie powiązuje tego ze stanem w jakim znajduje się o wielu lat organizm państwowy Belgii.

Rozpadające się państwo

Królestwo Belgii od 40 lat jest rozrywane przez nieustanny konflikt pomiędzy Flamandami i Walonami. Ci pierwsi dążą coraz silniej do niezależności, drudzy (francuskojęzyczni) z radością przywitaliby przyłączenie ich połówki Belgii do Francji. U podstaw tych problemów, oprócz kwestii tożsamościowych, leżą także kwestie finansowe. Na te kłopoty nakładają się  jeszcze napięcia wokoło stołecznego regionu brukselskiego. Historycznie jest on flamandzki, ale dziś w większości ludność mówi tam po francusku. Kolejne kryzysy rządowe kończą się przekazywaniem kompetencji z władz federalnych do rządów lokalnych. Analitycy wskazują, że w niedługim czasie jednym łącznikiem pomiędzy „dwiema Belgiami” pozostanie osoba króla nie posiadająca właściwie żadnych kompetencji, poza honorowymi. Będzie to oznaczało faktyczny rozpad państwa.

Belgia istniejąca od 180 lat, w ostatnich dziesięcioleciach stała się wzorcowym państwem europejskim – pod wieloma względami wbrew intencjom. Z pewnością dobrze widziana przez znaczna część brukselskich elit jest owa „postępowość”, ale nie wszystko wygląda tak różowo. Polityka biurokracji belgijskiej szczeblu międzynarodowym w znacznej mierze opiera się na dwóch filarach - wzmacnianiu tożsamości regionalnych, a osłabianiu państw narodowych. Okazuje się jednak, że tylko państwo narodowe o silnych instytucjach może mieć możliwość zachować spójne prawodawstwo i zaprowadzać choćby względny porządek społeczny. Przypadek Belgii jest także porażką unijną. Unia bowiem nie potrafi sobie poradzić z krajem gdzie struktury państwowe przestają istnieć i pozostają tylko regiony. Przykładając sprawę do Polski, wyobraźmy sobie, że nasz kraj rozpada się na Wielkopolskę i Małopolskę. Dwa bezradne, nieprzygotowane do samodzielnego istnienia obszary, nie mające w sobie żadnej siły do samodzielnego istnienia. Prawdopodobny rozpad Belgii ujawni błąd w rozumowaniu unijnej biurokracji – cała Unia może istnieć jedynie dzięki silnym państwom.

Jaka Belgia taki Kościół

Niestety trzeba powiedzieć także o tym, że Kościół katolicki w Belgii, od wielu lat nie starał się być głosem wspierającym ład, podtrzymującym jedność, nawołującym do zachowania moralności także w prawie państwowym. Wypowiedzi, emerytowanego dziś, kardynała Godfrieda Danneelsa, metropolity brukselskiego, wypadały niejednokrotnie dwuznacznie, szczególnie w sprawach moralności katolickiej. Dotyczyło to zarówno stosowania antykoncepcji, jak i stosunku do rozwodów; w tym przypadku kardynał pozytywnie wypowiadał się na temat udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym, a pozostającym w nowych związkach a nie zachowującym wstrzemięźliwości seksualnej. Niestety brak zaangażowania w sprawach publicznych nie przekładał się na energiczne zachowanie dyscypliny i formacji wierzących. Nie trudno dziś spotkać w Belgii kapłanów, którzy odprawiają mszę obywając się bez mszałów (a wcale nie znają go na pamięć). Nie tak dawno odnotowano przypadek księdza, który udzielił błogosławieństwa „małżeńskiego” parze mężczyzn. Obecny metropolita brukselski abp Andre - Mutien Leonard, znany z wierności doktrynie Kościoła określił sytuację, i tak delikatnie, jako” wprowadzanie zamieszania”. Takie zamieszanie, na różnych poziomach panuje w całej Belgii i jego Kościele.

 

Jesteśmy świadkami pierwszego w historii otwartego, potraktowania Kościoła na podobieństwo organizacji mafijnej lub sekciarskiej. Komentatorzy porównywali formę działania służb belgijskich do państw totalitarnych. Bez żadnej ulgi, zachowania tradycyjnej autonomii, czy autorytetu. Jak zauważył watykanista Andrea Torinelli, szkoda że prokuratorzy belgijscy nie pamiętali z jaką gorliwością organy państwa chroniły swoich przedstawicieli bezpośrednio zamieszanych w afery pedofilskiej. Takie bezpośrednie podejrzenie nie padło przecież na przedstawicieli Episkopatu.

Niezależnie od jego słabości Kościół w Belgii powinien liczyć na naszą modlitwę. Szczególne jest to świadectwo o biskupach, którzy podczas dziewięciogodzinnego zatrzymania odmawiali różaniec i czytali Pismo Święte. Teraz potrzeba im odwagi by zachowali to co powierzono ich opiece.

 

Tomasz Rowiński


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.

Komentarze

Tomasz Rowiński, http://trowinski.blogspot.com: Zgadzam się, to właśnie napisałem - tyle, że to utopijny projekt i autodestrukcyjny także dla biurokracji - czego jak sądzę ona nie widzi. pzdr (2010.07.19 12:42)

 

Witroz, : Przecież unijnej biurokracji o to chodzi żeby wyeliminować państwa narodowe a regiony będą zarządzane z Brukseli przez unijnych polityków. (2010.07.19 12:35)