W roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości publikujemy kolejne rozdziały książki Pawła Milcarka "Polska chrześcijańska. Kamienie milowe". Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa Dębogóra.
Ustawa rządowa czyli Konstytucja z 3 maja 1791, uchwalona przez Sejm Wielki i podpisana przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jest składnikiem naszych dziejów narodowych, etapem w polskiej historii państwa i prawa: o znaczeniu wielkim w wymiarze symbolicznym, a nie tak wielkim w wymiarze faktów politycznych.
Konstytucja majowa stała się symbolem woli odrodzenia Rzeczypospolitej – symbolem ważnym i w ostatnich latach I Rzeczypospolitej, i przez całą noc zaborów. Do dziś natomiast trwa kontrowersja w jakim stopniu ona sama mogła być instrumentem niezbędnego odrodzenia instytucji państwa, nawet w lepszej sytuacji zewnętrznej. Niezależnie od tej kontrowersji rzeczą pewną pozostaje zaś to, że akt ten w istocie nie zdążył zadziałać zanim Rzeczpospolita została zlikwidowana kolejnymi dwoma rozbiorami.
W jaki sposób Konstytucja majowa jest wydarzenie znaczącym dla dziejów chrześcijaństwa w Polsce? Także tu ogromnie ważny jest wymiar symboliczny. Preambuła Konstytucji majowej rozpoczyna się od następującej inwokacji:
W imię Boga, w Tróycy Świętey jedynego.
Stanisław August z Bożey łaski i woli narodu Król Polski, Wielki Xiążę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Podlaski, Inflantski, Smoleński, Siewierski i Czerniechowski. Wraz ze stanami skonfederowanemi w liczbie podwóynej naród Polski reprezentującemi[1].
Nasza Konstytucja 1791 należy do pierwszej trójki konstytucji państwowych w świecie: druga po konstytucji amerykańskiej z 1787, była pierwsza w Europie, wyprzedzając o kilka miesięcy konstytucję rewolucyjnej Francji z września 1791. W tej pierwszej trójce Konstytucja 3 maja pozostaje wyraźnie odmienna: wpisuje się co prawda w monteskiuszowski trójpodział władz, akcentuje zasadę „suwerenności narodu”, a króla opisuje trochę jak prezydenta (i w tym jest zarazem i modna, i nowoczesna, razem z pozostałymi dwiema), lecz – wydana „w imię Boga w Trójcy Świętej jedynego” przez króla „z Bożej łaski i woli Narodu” – odbija jednak mocno od pozostałych artykułem pierwszym – cytowanym już wyżej – który stanowi, że
Religią narodową panuiącą iest, i będzie wiara święta Rzymska katolicka[2].
Oto właśnie specyfika pierwszej polskiej konstytucji, odmienność jej ducha od duchów konstytucji amerykańskiej i francuskiej: że na tle neutralistycznego liberalizmu konstytucji amerykańskiej i agresywnego laicyzmu liberalnego konstytucji francuskiej polska konstytucja pragnie zachować w swych oświeceniowych rozwiązaniach ustrojowych zarówno fundament sakralny władzy, jak i szczególną pozycję katolicyzmu jako „religii narodowej”, gwarantując przy tym „pokój w wierze” dla ludzi jakiegokolwiek wyznania.
To zapewne z tej racji papież Pius VI – który przecież potępił rewolucyjną Deklarację praw człowieka i obywatela z 1789, czyli akt rozpoczynający konstytucję francuską – przesłał królowi i twórcom Konstytucji 3 maja błogosławieństwo i wyrazy głębokiego uznania. Chociaż ten sam papież zaangażował się później nieszczęśliwie w poparcie dla konfederacji targowickiej i w potępienie insurekcji kościuszkowskiej – niewątpliwie na tle obaw przed europejskimi działaniami wolnomularstwa i rewolucjami – jego akceptacja dla konstytucji majowej była czymś zupełnie wyjątkowym.
W ówczesnym geście papieskim wolno widzieć otwartość Stolicy Apostolskiej na tę szczególną, polską próbę pogodzenia ideałów politycznych nowej epoki z wiernością katolicką.
Oczywiście oświecenie również w Polsce posiadało swoją skłonność ku deizmowi bądź agnostycyzmowi albo „religii naturalnej”. Tendencje te są widoczne nawet tam gdzie miarkuje je kapłańska godność polskich „oświeceniowców”: Staszica, Kołłątaja, Jezierskiego, Krasickiego… Jednak czymś innym jest istnienie owych „wpływów francuskich”, a czym innym – fakt, że w Polsce źródłem ich popularności w warstwach oświeconych była raczej obietnica sanacji państwa niż żądanie odrzucenia „Boga i pana”.
Przedziwnie zmieszały się wówczas w Europie i Polsce powody i racje! Konstytucja majowa, biorąca swe pomysły ustrojowe z oświeceniowego „trójpodziału władz”, była próbą ratowania królestwa katolickiego przed kontynuacją nieprawego aktu rozbiorowego dokonywanego przez monarchów chrześcijańskich, wcielających w swój własny sposób oświeceniowy absolutyzm.
Dokonując rozbiorów i likwidacji Rzeczypospolitej, Prusy, Rosja i Austria naruszały zasadę prawowitości, której rzekomo miały następnie bronić przed rewolucją francuską i Napoleonem. Ten paradoks – trudno uchwytny dla ludzi ustawiających sobie w XIX wieku proste podziały między Świętym Przymierzem i Rewolucją – wspaniale naświetlał w roku 1848 w swoim Memoriale do Piusa IX nasz wieszcz i pisarz polityczny Zygmunt Krasiński:
Pierwszy rozbiór Polski, dokonany bez mała na ćwierć wieku przed rewolucją francuską, służył poniekąd za usprawiedliwienie, za powód bytu jej skrajnościom. Jakaż bowiem okropność, jaka zgroza jakiego bądź rodzaju i formy stała się niemożliwą, nie mogła się stać wśród ludów i rządów dość zepsutych na to, by spełnić mord na całym narodzie, albo dość głupich i podłych, by na to patrzeć obojętnie i pozwolić? Ten pierwszy krok w niegodziwości wyprzedził i przyśpieszył wszystkie inne. […] To, co się działo we Francji, było pogwałceniem praw boskich przez poddanych, niby odpowiedź na to pogwałcenie dokonane w Polsce przez królów. Stąd chaos straszliwy. Zasada władzy zatraciła sama swoją cześć i w ślad za tym straciła wiarę w świecie. Nie była już odtąd nigdy uznana za zasadę. Stała się faktem, faktem brutalnym, zależnym od przypadku, zwycięskim, jeżeli mógł się oprzeć na tysiącach bagnetów…[3]
W pamięci polskiej – w pamięci już tego pokolenia, które opisywało utraconą Rzeczpospolitą w Panu Tadeuszu czy Beniowskim – nie celebrowano zatem napięcia między stanisławowską Konstytucją majową i, przecież antystanisławowską, konfederacją barską. Obie – powiedzmy: z ich potężnymi wadami – traktowano jako symbole tego samego niepodległego państwa, broniącego po sarmacku i po oświeceniowemu swej odrębności. Zarówno Konstytucja majowa, jak i legenda barska połączyły się w pamięci o suwerenności, wierze i wolności.
Gdy zaś na progu nowej niepodległości, od roku 1918 Episkopat Polski prosił Stolicę Apostolską o wprowadzenie do kalendarza liturgicznego święta Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, za najlepszą jego datę uznano 3 maja. Naszym biskupom wydało się najsłuszniejsze, by Królowa Polski była czczona w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja: i tak tradycja ślubów lwowskich Jana Kazimierza, tradycja sarmackiego regnum orthodoxum złączyła się z legendą Sejmu Wielkiego.
Paweł Milcarek
[1] Tekst za: Volumina Legum, t. IX, Kraków 1889, s. 220.
[2] Tamże.
[3] Zygmunt Krasiński, Pisma filozoficzne i polityczne, wyd. P. Hertz, Warszawa 1999, s. 157.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.