28 kwietnia - 28 sierpnia - 29 grudnia
Rozdział 70. Niechaj nikt nie pozwala sobie bić drugiego samowolnie
1 Nie można dopuścić, by w klasztorze ktokolwiek ośmielał się rządzić na własną rękę. 2 Dlatego też postanawiamy, że nikomu nie wolno karać ekskomuniką lub chłostą któregokolwiek ze współbraci, chyba że upoważni go do tego opat. 3 Tego, kto w ten sposób zawini, należy upominać wobec wszystkich, żeby także pozostali przejmowali się lękiem (1 Tm 5,20).
4 Dzieci do lat piętnastu powinni wszyscy starannie utrzymywać w karności i pilnować, 5 lecz i to czynić należy z wszelkim umiarem i roztropnością. 6 Kto zatem pozwoliłby sobie ukarać kogoś starszego bez polecenia opata albo dałby się ponieść złości wobec dzieci, ten poniesie karę przewidzianą w Regule. 7 Napisane jest bowiem: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe .
Rozdział ten jest ujęciem tego samego problemu, o którym mowa była w rozdziale wcześniejszym — lecz teraz od drugiej strony. Tam Reguła zakazywała, żeby jeden drugiego bronił; tutaj zakazuje, żeby jeden drugiego bił. Wykluczone zachowanie wydaje się na pierwszy rzut oka skrajnie różne — lecz przecież wyrasta z tego samego źródła: wprowadzanie do wnętrza wspólnoty mniszej zależności i hierarchii innych niż te legitymizowane oficjalnie.
Bądźmy precyzyjni: przedmiotem wykluczenia nie jest ta czy inna praktyka wzięta sama w sobie. Przecież bez trudu uznamy, że stawanie w obronie drugiego — wzięte in abstracto — jest czymś notowanym pozytywnie. Z kolei bicie drugiego — wzięte in abstracto — przeciwnie, łatwo klei się z oceną negatywną. W obu przypadkach nie jest tak dla Reguły. Z poprzedniego rozdziału wiemy już, że gdy „stawanie w obronie“ jest przejawem tworzenia kontr-autorytetu i konkurencyjnej sieci zależności, jest też czymś niedopuszczalnym we wspólnocie. A jak jest z biciem drugiego? Znamy z Reguły przypadki, w których uznaje ona użycie przemocy fizycznej za uzasadnione i wskazane — w postaci np. kary chłosty. Zatem tak jak „stawanie w obronie drugiego“ nie jest zawsze dobre, tak „bicie drugiego“ nie jest zawsze złe. Niemniej, nie chodzi tu oczywiście o symetrię. Nawet wykonywanie kary chłosty nie jest bowiem tym samym co, dosłownie, bicie drugiego. Nigdzie w Regule nie znajdziemy śladu uzasadnienia dla wymuszania posłuszeństwa po prostu biciem.
To jednak osobny temat — i zwracaliśmy już uwagę, że jesteśmy dziś o wiele ostrożniejsi niż Reguła w zezwalaniu na karcenie fizyczne. W naszym rozdziale prawdziwym przedmiotem zarządzenia jest — właśnie analogicznie do tematu rozdziału poprzedniego — wykluczenie tworzenia się wewnątrz zgromadzenia jakiejś uzurpatorskiej hierarchii. „Fala“ (żeby użyć potocznego określenia zjawiska nieuprawnionej przemocy w wojsku: młodszy rocznik „dostaje w skórę“ od starszych) jest bowiem de facto także efektem uniezależniania się siły w stosunku do autorytetu, czyli — mocy względem prawowitości.
To zdanie Reguły należy kłaść pośród złotych zasad naszej cywilizacji: „Nie można dopuścić, by w klasztorze ktokolwiek ośmielał się rządzić na własną rękę“. „Vitetur in monasterio omnis praesumptionis occasio“. Władza — wraz z jej wyrazistym przejawem: uprawnienie do karania — nie jest dla Reguły czymś co ma się przez siłę. Powiedzielibyśmy także, biorąc pod uwagę doświadczenia naszej epoki: władzą — uprawnioną do karania bądź zakazywania karania (!) — nie jest też to, co ma się przez moc zwolenników lub soft power popularności. Władza sensu stricto to auctoritas: człowiek trzyma ją w ręku tylko z powodu przyjęcia zobowiązania strzeżenia dobra wspólnego, i to wraz z jego częścią transcendentną, stojącą przed władzą i ponad władzą.
W historii bywało na pewno wielokrotnie, że niektórzy posiadacze czy dzierżyciele siły — nawet spośród tych, którzy używali jej źle i nadużywali przeciw autorytetowi — dochodzili z czasem do przekształcenia jej w prawdziwy autorytet. Jednak nigdy nie wystarczyło mieć pierwszy, by dzierżyć drugie. W klasztorze zaś w ogóle nie ma władzy innej poza auctoritas opata, delegowaną też temu czy innemu.
Dlatego wspólnota mnisza nigdy nie broni władzy opata tak jak by się broniło klasztornego Lewiatana — dla porządku i hierarchii. Broni jej jako przejawu wszelkiej prawowitości, nawet wtedy gdy dzierżyciel autorytetu jest ewidentnie słaby czy przygnieciony siłą kogoś innego (choć czytaliśmy już, że w pewnych skrajnych przypadkach dzierżyciel autorytetu musi zostać wymieniony — gdyż znowu to nie jego majestat jest największym dobrem, lecz dobro wspólne całości).
Sytuacja opisywana w rozdziale nie sprowadza się — jakby sugerował nasz wstęp — do jakiejś samowolnej przemocy fizycznej. Również bowiem wtedy gdy uzurpuje się władzę poprzez przywłaszczanie sobie jej formalnych prerogatyw, jest to w najwyższym stopniu niedopuszczalne. Ten ostatni przypadek jest zresztą znacznie gorszy — gdyż zazwyczaj oznacza nie tyle istnienie wewnątrz wspólnoty jakichś form agresji międzyludzkiej, ile po prostu tworzenie się jakiejś „władzy prywatnej“, posługującej się instrumentami władzy publicznej. Reguła zatem dociera i do nas, do naszych czasów — z przestrogą, że nie każdy kto — tak we wspólnocie klasztoru, jak we wspólnocie Kościoła czy rodziny lub państwa — wymachiwałby drukowanymi dekretami rozkazów, ekskomunik lub abolicji, jest rzeczywiście władzą.
W dopowiedzi z końca rozdziału mamy jeszcze uwagę dotyczącą pieczy nad dziećmi i młodzieżą — w aspekcie poprawy i kary. Granice wytyczone przez świętego Ojca Benedykta oczywiście nie zadowalają ducha naszej epoki. Jednak podanie „złotej zasady“ biblijnej jako podstawy powinno wystarczyć, aby zawsze wyprowadzić konkrety ludzkiego traktowania młodszych i mniejszych.
PM
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.