28 marca, 28 lipca, 27 listopada
Rozdział 48. O codziennej pracy fizycznej
1 Bezczynność jest wrogiem duszy. Dlatego też bracia muszą się zajmować w określonych godzinach pracą fizyczną i również w określonych godzinach czytaniem duchownym .
2 Sądzimy zatem, że podział czasu przypadającego na obie te czynności powinien być następujący: 3 W okresie od Paschy aż do 1 października bracia z rana zakończywszy Prymę będą mniej więcej do godziny czwartej wykonywali te prace, które są niezbędne. 4 Od godziny czwartej aż do pory Seksty poświęcą swój czas czytaniu. 5 Po Sekście i po zjedzeniu posiłku położą się do łóżek, by odpocząć w całkowitym milczeniu. Gdyby ktoś chciał sobie coś poczytać, niech tak czyta, by innym nie przeszkadzać. 6 Nonę odprawią nieco wcześniej, w połowie godziny ósmej, a następnie zajmą się znów niezbędnymi pracami aż do Nieszporów.
7 Gdyby zaś warunki miejscowe lub ubóstwo kazały braciom własnoręcznie zbierać plony, niechaj się tym nie martwią, 8 bo właśnie wówczas są prawdziwymi mnichami, jeśli żyją z pracy rąk swoich, jak Ojcowie nasi i Apostołowie. 9 We wszystkim jednak należy zachować umiar ze względu na tych, którym brak siły ducha.
Różnie można się wokół tego kręcić, lecz zawsze pozostaje prawdą: nie ma życia benedyktyńskiego bez pracy ręcznej i bez czytania duchowego, lectio divina. To tymi dwoma „ramionami“ odpycha się ową groźną „bezczynność“, wroga duszy. Użyte słowo otiositas mówi nie tylko o materialnym „nie mam co robić“, lecz i o stanie ducha polegającym na uznaniu, że na tym polega szczęście, choćby na tej ziemi: na słodkim nic nie robieniu. Reguła nie jest nieprzyjacielem odpoczynku, czyli „rekreacji“, zaś w dziedzictwie benedyktyńskiej szkoły duchowej jest prymat kontemplacji, która jest bliższa otium niż negotium. Jednak Reguła przeciwstawia się mocno takiemu złudzeniu, że człowiek staje się szczęśliwy dopiero tam gdzie kończą się jego obowiązki i prace. Inaczej: święty Ojciec Benedykt najwyraźniej uważa - wraz z innymi Ojcami monastycyzmu - że to poprzez monotonię prac wstępuje się do swojego celu.
Pracami uwalniającymi duszę od szukania szczęścia pozornego jest dla Reguły nie tylko praca ręczna, lecz i czytanie duchowe, lectio divina.I, zapewne zupełnie poza naszą współczesną wyobraźnią tych spraw, trzeba mocno zaznaczyć, że są to dwie dziedziny, które się mocno potrzebują wzajemnie: to właśnie oddzielenie, a potem przeciwstawienie obu tych dziedzin przyczynia się walnie do tego, że szuka się bezczynności - a nie wymiany pracy ducha i pracy rąk. Jest to bodaj jeden z najważniejszych momentów kryzysowych naszego świata - że nie widzimy w tym rozdzieleniu niczego skandalicznego zaś życie urządzamy tak jakby jedni mieli pracować, a drudzy czytać. Inaczej w Regule: tu zakłada się, że ten, komu nasz świat pozwoliłby „tylko czytać“, będzie w klasztorze również pracował fizycznie; a ten, kogo nasz świat posłałby do pracy fizycznej, otrzyma lekturę poważniejszą niż rozrywki kultury masowej. Klasztory uczyły czytać - lecz nie po to, by dawać prostym umysłom gazetę o skandalach. Nie godzi się wywyższać, aby potem poniżyć.
Reguła chce, by mnisi zajmowali się codziennie pracą ręczną i czytaniem duchowym: to jednym, to drugim - a każdym „w określonych godzinach“. Czytamy najpierw o „kalendarzu letnim“, od Wielkanocy do kalend października. Przypomnijmy, że modlitwa zaczęła się Jutrznią (na skraju nocy) i Laudesami (o świcie). Potem przyszła jeszcze Pryma (a z nią zwyczajowo i kres ciszy nocnej). Praca ręczna - i w ogóle wszystkie „niezbędne prace“ - zaczyna się po Prymie, czyli między ósmą i dziewiątą, a przerywa około jedenastej. Wówczas ma nastąpić czytanie, aż do mniej więcej południa, kiedy następuje Seksta i główny posiłek. Potem - no cóż, sjesta: Reguła nie tylko pozwala, ale poleca położyć się na łóżku i odpocząć, być może przy lekturze (pamiętamy, że czyta się niemal zawsze głośno lub półgłosem, stąd uwaga, żeby „innym nie przeszkadzać“). Tak do mniej więcej godziny 14 - tu nabożeństwo Nony i prace (ręczne) aż do Nieszporów, czyli czasu przed-zmierzchu.
Zdajemy sobie sprawę, że zarysowany tak program dzienny (jeśli nie taki dokłądnie, to w każdym razie z taką proporcją składników) jest niezwykle ważny dla tężyzny wspólnoty, tworzącej warunki dobrego rozwoju wewnętrznego każdego. „Określony czas“ na każde zajęcie - na modlitwę wspólną, pracę ręczną, lekturę - to naturalny fundament, bez którego każdy dom się rozsypuje w mnóstwo „pokoików“ płytkiego indywidualizmu.
Ostatnia uwaga tego fragmentu mówi nam, że z jednej strony dom powinien umieć się utrzymać „z pracy rąk swoich“ - lecz z drugiej, we wszystkich wysiłkach domowych trzeba zważać na siły słabszych. To oczywiście też aktualnie nie tylko w klasztorze.
PM
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.