Artykuł ukazał się jako wstępniak „Christianitas” nr 3/4, wiosna-lato 2000
Po latach przygotowań weszliśmy w Wielki Jubileusz. Co z tego wynika? Przeczytajmy uważnie to, co o „roku jubileuszowym" mówi starotestamentalna Księga Kapłańska: „Będzie to dla was jubileusz — niech każdy z was wróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu" (Kpł 25,10). Jubileusz to czas, gdy ci, którzy utracili wolność, wracają „do posiadłości swoich przodków" (Kpł 25, 41). Ad possessionem patrum suorum. Czyli do swej ojcowizny.
To prawda, że przepisy Starego Prawa straciły swoją moc obowiązującą, gdy na ich miejsce Chrystus przyniósł Nowe Prawo — Ewangelię. Nasz Jubileusz chrześcijański, ogłoszony przez Papieża dla obchodu dwutysiąclecia Wcielenia — Incarnationis Mysterium — ma sens głównie duchowy. Co więc znaczy dziś w sensie duchowym ów Boży przepis jubileuszowy z czasów Mojżesza?
Jego interpretacja teologiczna nie powinna nastręczać żadnych problemów: tak jak istnieje niewola grzechu, tak istnieje też czas łaski, gdy każdy może i powinien wrócić do Ojca, odkupiony przez Chrystusa. Pokuta z odpuszczeniem win i odpust z darowaniem należnych kar — to jedna droga jubileuszowego nawrócenia. Teraz ta droga jeszcze bardziej się rozszerzyła dla nas, grzeszników. A przecież ciągle prowadzi ona przez „wąską bramę"... Potrzeba wysiłku współpracy z Bożą łaską.
Czy jednak przepis z Księgi Kapłańskiej nie mówi czegoś jeszcze? Owszem, gdyż człowiek i chrześcijanin popada nie tylko w niewolę grzechu. Bywa, że już wcześniej — z własnej woli lub nie — staje się bezdomnym włóczęgą po ideach i kulturach, synem marnotrawnym, który opuściwszy swe dziedzictwo, chciałby nasycić głód strąkami przeznaczonymi dla trzód, po roztrwonieniu majątku wiary w cudzołóstwie z całym pogańskim światem. Pewnego dnia wagabunda staje się niewolnikiem. Własność, tak lekkomyślnie wzgardzona, przechodzi w inne ręce: melodie, którymi wielbił Boga i pociągał do tego innych, zostają zamknięte w salach koncertowych lub zmiksowane z bluźnierstwami; świątynie, w których się modlił „przed tak wielkim Sakramentem", zamieniają się w sale koncertowe i wykładowe; obrzędy unoszące misterium przechodzą w posiadanie dziwacznych sekt; krucyfiksy i figury wędrują do antykwariatów, a ornaty i kapy do muzeów; święci zaś do archiwów, gdyż ich nauki o niebie i piekle „nie przystają" już do osiągnięć biblistyki skrzyżowanej z paleontologią… Chrześcijanin cieszył się, bo zrzuciwszy z siebie odzienie i stanąwszy nagi przed światem, miał się już za św. Franciszka. Tymczasem wzięto go za podstarzałego nudystę, jednego z wielu.
W dzisiejszym świecie „chrześcijaństwo zaadaptowane" to chrześcijaństwo pozbawione swego dziedzictwa i oderwane od swych życiodajnych źródeł. Tak długo żyć nie można. Co najwyżej pięćdziesiąt lat, aż przyjdzie jubileusz, a z nim wyzwolenie. Wracajmy zatem „do posiadłości naszych przodków". Do Pisma, Tradycji, Ojców i Doktorów. Do Liturgii i Misterium. Do wiary złączonej z rozumem i do pobożności naszych ojców. Wracajmy do św. Benedykta, św. Dominika, św. Ignacego Loyoli — gdyż nie zastąpi ich mantra, „doświadczenie religijne" i psychoterapia. Wracajmy do chrześcijańskiej tradycji naszego Narodu. „Do swego rodu".
Nie ma już co tracić czasu. „Zabiorę się i pójdę do mego ojca" (Łk 15,18).
Trwa Jubileusz. Już czas.
Paweł Milcarek
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.