po katolickich śladach
2018.12.13 19:26

Po katolickich śladach (2): Reginald Garrigou-Lagrange O.P.

Autor, o którym będę mówił, mógłby być patronem wszystkich nowoczesnych myślicieli idących po katolickich śladach. Nie dlatego, że - jak np. ukochany przez niego św. Tomasz - stworzył dzieło integralne, spójne z tradycją a zarazem zaskakujące geniuszem niemal na każdym kroku. Nie: o. Garrigou-Lagrange był autorem błyskotliwym, autorem wielu syntez przekazujących tradycyjną naukę w sposób jasny i dobitny oraz tych kilku dzieł i fragmentów, w których starał się rozstrzygnąć palące spory swoich czasów - ale nie był założycielem szkoły nowoczesnej filozofii katolickiej, ani nawet jej odnowicielem. A mimo to uważam, że może być jej patronem; może być patronem wszystkich zmierzających po katolickich śladach w świecie współczesnej myśli, ponieważ zetknął się, jako jeden z pierwszych, ze specyficznie nowoczesnymi problemami i odpowiedział na nie z całą determinacją samodzielnego, odważnego myśliciela.

Jeśli szukamy myślicieli, którzy idą “po katolickich śladach” w myśli współczesnej, a więc wędrując w różne strony “wpadają” na katolickie tropy, to akurat Garrigou-Lagrange starał się niemal całe życie kroczyć drogą katolickiej ortodoksji. W tym sensie nie jest on typowym “myślicielem nowoczesnym”, ale raczej rasowym katolickim teologiem i filozofem. A jednak był przede wszystkim apologetą, zmagającym się z kryzysem Kościoła infliltrowanego przez nowoczesność: z kryzysem modernizmu. Z tych zmagań wiele, być może najwięcej miejsca w jego dziele zajmują wysiłki zmierzające do obalenia rozmaitych przeszkód, jakie naturalistyczne i racjonalistyczne prądy nowoczesności wznoszą wobec wiary katolickiej. Można więc powiedzieć, że Garrigou-Lagrange starał się o zabezpieczenie możliwości samego wejścia na katolicką drogę w myśli współczesnej. Jest to jeden więcej powód, dla którego mógłby on być patronem idących po katolickich śladach.

Jeśli tak, to jest to patron nieco zapomniany albo marginalizowany, podobnie jak cała formacja “szkoły rzymskiej” w teologii - nic dziwnego, skoro historię piszą zwycięzcy. W powojennej teologii katolickiej wydaje się, że przynajmniej jeśli chodzi o zwycięstwo instytucjonalne, to triumf należał najpierw do neopatrystycznej i nieco antyscholastycznej nouvelle theologie: do Henri de Lubaca, Yves’a Congara czy Hansa Ursa von Balthasara. Potem, już po Soborze Watykańskim II, przygotowanym od strony teologicznej właśnie przez tę ostatnią szkołę, palma pierwszeństwa, do jej rozmaitych mniej albo bardziej wiernych uczniów, którzy sięgali po coraz odleglejsze metody (hermeneutykę, fenomenologię, filozofię dialogu). Tak czy inaczej ostatnie dziesięciolecia to nie był czas dobrej pamięci o szkole rzymskiej i Garrigou-Lagrange’u. Dostał on w najlepszym razie etykietę mało oryginalnego, pryncypialnego teologa szkolnego, a w najgorszym razie najważniejszego autorytetu opresyjnej, ograniczonej umysłowo głównej szkoły teologicznej “przedsoborowego” Kościoła.

Jak się okazuje niesłusznie - nawet jeśli kryterium wartości katolickiego myśliciela miałoby być wrażliwość na problemy epoki, w której działał. Garrigou-Langrange świetnie rozumiał swoją coraz bardziej pogrążającą się w szaleństwie epokę. Rozumna i niezmienna wiara Kościoła była jego zdaniem odpowiedzią na to szaleństwo. To właśnie zrozumiał w chwili swojego nawrócenia w roku 1897, gdy był dwudziestoletnim studentem medycyny. Chwila ta przyszła w trakcie lektury książki, o której chyba dziś już nikt nie pamięta: L’Homme Ernsta Hello. W roku 1962, na dwa lata przed śmiercią, Garrigou-Lagrange tak wspominał ten moment:

Podczas tej lektury, w jednej chwili, zobaczyłem czy też zrozumiałem, że nauczanie Kościoła katolickiego jest absolutną prawdą na temat Boga, jego życia wewnętrznego, człowieka, jego pochodzenia, jego duchowego przeznaczenia. Zobaczyłem, jakby w mgnieniu oka, że nie była ona jedynie relatywną prawdą danego momentu, ale prawdą absolutną, która nie przeminie i będzie zjawiać się coraz bardziej i bardziej wyniosła w swojej wspaniałości aż do momentu, w którym zobaczymy Boga bezpośrednio, twarzą w twarz.

Pół roku później Gontran-Marie, bo Reginald to imię zakonne, porzuciwszy medycynę, wstąpił do dominikanów w Amiens, a podstawową formację filozoficzną i teologcziną odbył we Flavigny pod okiem Ambroise Gardeil’a. Gardeil skierował swojego ucznia na Sorbonę, którą jednakże ten opuścił po roku, niezadowolony z poziomu tamtejszego nauczania filozofii. W kolejnych latach Garrigou-Lagrange przebywał w Wiedniu, Fryburgu oraz Le Saulchoir (domu studiów francuskich dominikanów od 1903 roku), by wreszcie w 1909 udać się do Rzymu.

W tych latach swojej formacji Garrigou-Lagrange zetknął się z Henri Bergsonem, Emilem Durkheimem czy Lucienem Levy-Bruhlem. Jednak zasadniczym przedmiotem jego zainteresowania stała się rodząca się - nie bez inspiracji Bergsonem właśnie - filozofia katolickiego modernizmu, którą dominikanin znał przede wszystkim z dzieł Eduarda Le Roy. Polemice z pracami tego ostatniego autora, przede wszystkim zaś z książką  Dogmat i krytyka (Dogme et Critique), poświęcona jest pierwsza, filozoficzna praca Garrigou-Lagrange’a czyli Zdrowy rozsądek (Le Sens Commun) z 1909 roku. W swojej modernistycznej teorii dogmatu Le Roy twierdził, że formuły dogmatyczne, z zasady wyrażane językiem metafizycznym, są jako takie niedostępne zdrowemu rozsądkowi: naszemu potocznemu rozumieniu związanemu z praktycznym orientowaniem się w świecie. Dlatego dogmaty powinne być rozumiane raczej symbolicznie, jako pewne ogólne idee inspirujące nasze działanie, postawę wobec bliźnich czy miłość Boga. Garrigou-Lagrange dowodził, że już w potocznym rozumieniu rzeczywistości, które wyraża się w zdrowym rozsądku, zawarte jest skierowanie na prawdę. Podstawową kategorią potocznego poznania jest realny byt, a nie jedynie jego aspektowe, praktyczne uchwytywanie. Co więcej: choć rozumowanie “praktyczne” różni się od teoretycznego, to zakłada uchwycenie prawdy, które jest właściwym zadaniem teorii, ale relizuje się już w zdrowym rozsądku. Metafizyka jest rozwiniętym zdrowym rozsądkiem. Dlatego choć metafizyka i teologia rozwijają swój własny aparat pojęciowy, to służy on temu samemu zadaniu co nasze codzienne, zdroworosądkowe orientowanie się w świecie: poznaniu prawdy. Prawdy wiary, w tym formuły dogmatyczne, choć wyrażone są do pewnego stopnia przygodnym językiem (każdy język jest przecież w pewnym sensie konwencjonalny) posiadają nieprzemijającą wartość właśnie dlatego, że uchwytują prawdę. Może być ona lepiej lub gorzej rozumiana, może nawet nie oddawać prawdy w każdym jej szczególe, ale nigdy nie może być zanegowana. To ważna nauka dla wszystkich chcących szukać po katolickich śladach odpowiedzi na pytania współczesnego człowieka.

Kolejne dzieła Garrigou-Lagrange’a są właściwie realizacją programu zawartego w tej pierwszej książce. Zmienia się jednak w nich nieco sposób argumentacji: filozoficzny wywód zostaje uzupełniony obszernymi cytatami z nauczania papieskiego, soborowego, doktorów kościoła - Garrigou Langrange staje się apologetą magisterium. Najdobitniejszym jego wystąpieniem w tej roli jest wydany po łacinie traktat a zarazem podręcznik O Objawieniu (De Revelatione).Sposób w jaki rozumie się tam apologetykę jest przy tym pouczający w kontekście współczesnej sytuacji myśli katolickiej.

W każdej nauce możemy wyróżnić jej przedmiot oraz metodę, czy też sposób postępowania (argumentacji). Mamy więc nauki szczegółowe, których przedmiotem jest świat stworzony i dostępny naszemu naturalnemu rozumowi - ich metodą, w najogólniejszym sensie, jest racjonalna argumentacja korzystająca ze źródła naturalnego zmysłowego poznania. Inaczej jest z teologią (w sensie ścisłym), która traktuje przede wszystkim o Bogu i stworzeniach jako skierowanych ku Niemu, a jej racjami są prawdy objawione przez Boga, przekazywane przez Kościół i poznawane przez nas dzięki wierze. Z charakteru tych racji wynika, że choć - jak każda nauka - teologia musi być racjonalna co formy argumentacji, to źródło jej racji jest nadprzyrodzone. Dlatego prawd wiary nie można udowodnić za pomocą samych tylko racji pochodzących z naturalnego poznania. Gdy dyskutujemy z niewierzącymi, nie możemy posługiwać się argumentami zakładającymi prawdy wiary, ponieważ niewierzący nie mogą ich podzielać.

W tym miejscu powstaje problem dla apologety - a jest nim często każdy współczesny katolik, który musi bronić swojej wiary: jak jej bronić przed niewierzącymi, skoro nie mamy wspólnego gruntu do dyskusji? Część odpowiedzi znamy już od św. Tomasza z Akwinu i Garrigou-Lagrange chętnie ją powtarza: racje samego rozumu nie są wystarczające aby wykazać prawdy wiary, ale są konieczne, by je uznać. Innymi słowy: prawdy wiary są niesprzeczne z rozumem i to właśnie musimy wykazać, że mianowicie nic nie przeszkadza, aby były prawdziwe. Apologetyka dotyczy więc kwestii objawienia, ale o tyle, o ile da się o nich rozprawiać za pomocą samych racji rozumowych, czyli pod względem możliwości objawienia, jego niesprzeczności z rozumem. Autor De Revelatione dodaje jednak do tego ważną uwagę: apologetyka nie posługuje się po prostu rozumem naturalnym, ale rozumem kierującym się zmysłem wiary. Oznacza to, że apologetą w pełnym sensie może być tylko wierzący, ponieważ tylko on wie, czego tak naprawdę ma dotyczyć jego obrona i gdzie się kierować. Tylko on może ją sformułować, choć przyjąć ją może również niewierzący, w ten sposób o krok zbliżając się w kierunku wiary. To inna ważna lekcja: nasz “dialog” ze światem nie musi oznaczać panicznego poszukiwania “wspólnego gruntu” albo możliwie wszystkich punktów stycznych z rozumem nie oświeconym wiarą. O wiele bardziej powinien on być oświetlaniem zgodności naszej, katolickiejwiary z rozumem, którym zostaliśmy obdarzeni wszyscy.

W ten sposób docieramy do być może najważniejszego osiągnięcia Garrigou-Lagrange’a, jakim jest jego propozycja ujęcia relacji między naturą a łaską. Ta kwestia teologiczna ma fundamentalne znaczenie nie tylko dla opisania stosunku między wiarą a rozumem (widzieliśmy to przed chwilą) ale w ogóle dla współczesnej sytuacji Kościoła: dla pytania o słuszną autonomię rzeczy świeckich, o zakres obecności religii w naszym życiu społecznym. Jeśli bowiem Garrigou-Lagrange głosił niesprzeczność, a nawet zgodność między rozumem a wiarą, czyli w konsekwencji między naturą a łaską, to jednocześnie był głosicielem suwerenności, autonomii i darmowości łaski udzielanej przez Boga. To jego stanowisko skierowane było przede wszystkim przeciwko modernistom i tym wszystkim katolikom, którzy stosowali nieco inną strategię apologetyczną niż Garrigou-Lagrange.

Ta inna strategia polegała i polega na tym, aby uwiarygodnić Kościół i jego wiarę w oczach świata w ten sposób, że działanie łaski przez wiarę przedstawia się jako właściwą realizację pragnień natury. Przekonuje się ludzi współczesnych, że Kościół przynosi tak naprawdę i po prostu spełnienie ich naturalnych pragnień.W konsekwencji zaciera się rozróżnienie między naturą a łaską, ponieważ - z definicji - spełnienie pragnienia natury samo musi być naturalne. Musi być naturalne, bo musi odpowiadać naturze i z niej wynikać. Przeciwko temu poglądowi Garrigou-Lagrange twierdził, że choć łaska jest zgodna z naturą w tym sensie, że nie sprzeciwia jej się i może ją doskonalić, to udzielana jest całkowicie darmo i nie jest dokładnie tą “odpowiedzią”, której spodziewa się naturalne pragnienie. Łaska odpowiada naturze dzięki temu, że natura ma możliwość podporządkować się jej w jej pełni zaspokoić również swoje pragnienia, a nie dzięki temu, że łaska daje naturze dokładnie to, czego ona pragnie.

Odpowiedź ta często sprowadzana jest do zastąpienia mocnego warunku wynikania łaski z natury luźniejszym warunkiem niesprzeczności łaski i natury. Tak jakby Garrugiou-Lagrange po prostu odrzucał istnienie naturalnego pragnienia, którego ostatecznym spełnieniem jest łaska. A jednak, wydaje się, że nie jest to pełen obraz. Wszak dominikanin dobrze znał wielokrotnie przytaczany potem przez zwolenników odwrotnego stanowiska pogląd św. Tomasza: “Jest naturalnym pragnieniem człowieka poznać przyczynę, gdy widzi skutek, z czego powstaje u niego zdziwienie. Jeśli więc intelekt stworzenia rozumnego nie mógłby dotrzeć do pierwszej przyczyny rzeczy [a więc Boga - P. G.], pragnienie natury pozostałoby próżne”. Oglądanie Boga (w jego istocie,  bo o to chodzi św. Tomaszowi) to przecież wizja uszcześliwiająca, a więc stan nadprzyrodzony.Jak więc rozumieć te słowa, jeśli nie w sposób wywracający stanowisko Garrigou-Lagrange’a?

Zgodnie z poglądem św. Tomasza, naturalne pragnienie oglądania Boga nie jest skuteczne, nie jest pragnieniem wystarczającym. Nie jest też pragnieniem wrodzonym, jakby ciążeniem natury do właściwej jej doskonałości, poprzedzającym wszystkie akty wywołane, alejest raczej aktem wywołanym przez wolę i pochodzącym z poznania skutku wynikającego z  pierwszej przyczyny, tak jak o tym mówi się wprost w Kwestiach dyskutowanych o prawdzie, q. 22. A.7: Człowiekowi wrodzone jest ogólne pragnienie celu ostatecznego w ten sposób, że zmierza ono do zaspokojenia przez dobro. Ale to, na czym to zaspokojenie polega - czy na cnotach, czy na wiedzy, czy na przyjemności, czy czymkolwiek tego rodzaju, to nie jest zdeterminowane przez naturę.

Tak więc pełna odpowiedź Garrigou-Lagranga na pytanie o stosunek natury i łaski a zarazem prawdziwa odpowiedź na pytanie o naturalne pragnienia widzenia Boga byłaby trochę inna. Okazywałoby się, że istnieje takie naturalne pragnienie, ale jest ono wzbudzane dzięki nadprzyrodzonemu aktowi woli, który wychodzi od całkowicie przyrodzonego ogólnego pragnienia i ma go za swój konieczny, ale niewystarczający warunek. Oglądanie Boga, czy też szerzej: łaska, byłaby więc spełnieniem naturalnego pragnienia, ale za sprawą daru, który nieskończenie przekracza naturę i w tym sensie nie mógł być przez nią spodziewany ani upragniony. Pragnienie naturalne jest ogólne: zmierza do celu ostatecznego, choć z natury nie wie czym on dokładnie jest. Łaska, którą Bóg darmo daje, podnosi naturę do stanu ostatecznej doskonałości, której jednakże natura nie mogła pragnąć jako przekraczającej naturę. “Ani oko nie widziało…”.

Łaska wypełnia to pragnienie naturalne dokładnie dlatego, że odpowiada naturze chcącej poznać pierwszą przyczyną rzeczy. Jednocześnie, oprócz tego wypełnienia, łaska daje nieskończenie więcej, niż wynikałoby tylko z samego porządku natury. Natura nie chce wiedzieć jaki dokładnie jest Bóg, a więc go oglądać twarzą w twarz - nie może tego chcieć, ponieważ z natury nie może tego wiedzieć. A jednak: Boga możemy oglądać przez jego istotę w widzeniu nadprzyrodzonym, które udoskonala i podnosi nasz naturalny intelekt (nie mamy przecież innego). I to wyniesienie jest ostatecznym i najdoskonalszym spełnieniem naturalnych pragnień a jednocześnie nieskończenie je przekracza.

Tę trudną, ale bardzo pożyteczną lekcję rozróżnień odkrywamy późno, wyciągnąwszy lekcję ze zbyt pochopnego utożsamienia pragnień “natury” z tym, co dla nas przygotował Bóg. Współczesny kryzys Kościoła jest w znacznej mierze skutkiem tego utożsamienia.

Reginald Garrigou-Lagrange umarł w roku 1964 po wielu miesiącach pogłębiającej się demencji, w trakcie Soboru Watykańskiego II. Nie wiem na ile rozumiał wtedy to, co działo się w Kościele i na świecie. Nie wiem czy miał świadomość, że na sali obrad przebywa jeden z jego uczniów, biskup Karol Wojtyła, który prawie dwadzieścia lat wcześniej obronił u niego (summa cum laude)doktorat o św. Janie od Krzyża. Pewnie też zdziwiłby się, gdyby usłyszał, że ten sam biskup wiele lat później, już jako biskup Rzymu, będzie publicznie chwalił osiągnięcia Maurice’a Blondela - filozofa, który choć pozostawał poza oficjalnymi oskarżeniami o modernizm, z pewnością płynął w tym samym nurcie bergosnowskich inspiracji w teologii, co moderniści. Na szczęście św. Jan Paweł II do końca życia pozostał człowiekiem mocnej formacji duchowej i wielkiej odwagi w obronie spraw zasadniczych. Z pewnością w tym pozostał uczniem swojego promotora.

Dalsze lektury: Czytelnicy Polscy mają do dyspozycji właściwie wyłącznie pisma Garrigou-Lagrange’a z dziedziny teologii duchowości, w tym monumentalne i bardzo ważne Trzy okresy życia wewnętrznego. Przed II wojną światową wydano także Ku doskonałości kapłańskiej, Komunia święta, Opatrzność a ufność w Bogu : wierność i zdanie się na Boga. Ponadto w ostatnich latach kilka fragmentów z O Objawieniu dotyczących pojęcia nadprzyrodzoności zostało wydrukowanych w nr 44 “Christianitas”. W “Christianitas” 45-46 opublikowane zostały autora listy w sprawie ewolucji filozoficznej Jacquesa Maritaina. Poza tym dzieła dominikanina pozostają dostępne niestety głównie w językach oryginalnych: przede wszystkim po łacinie i po francusku. Na szczęście w dobie digitalizacji wiele z nich (m.in De Revelatione, wielotomowy komentarz do Summy teologii, O życiu wiecznym, Bóg, jego istnienie i natura) można znaleźć w internecie w wersji cyfrowej, z czego najwięcej w języku angielskim.

Paweł Grad

 


Paweł Grad

(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.