10 O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. 11 Zawsze pamięta o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. 12 Każdej zatem chwili wystrzega się błędów i grzechów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała.
Sprzymierzeńcem pokory jest bojaźń Boża, timor Dei, jej wielkim przeciwnikiem - zapomnienie, oblivio. Człowiek traci pokorę głównie przez zapomnienie: to tak jakby tracił grunt pod nogami i zamiast niego zaczynał sobie dorabiać brakujące punkty podparcia, fałszywe, spoza naturalnej grawitacji, w której żyjemy. Zapomnienie o rzeczywistości: kim jestem, co dookoła mnie, kto sprawcą tego wszystkiego i kto jedynym Zbawicielem. Upadek z objęć zapomnienia jest zwykle bolesny - ale wyzwala, daje pierwsze poczucie rzeczywistości. Stąd w tradycji benedyktyńskiej - i w ogóle w każdej duchowości „prymitywnej“ - to zabieganie o to, by człowiek żył na co dzień w warunkach realnych zależności, lojalności, lub żeby chętnie i wciąż „wracał do rzeczywistości“, z krain wielkich złudzeń i zapomnień, czasami tworzących potężne przestrzenie zbiorowych alienacji. Dlatego jeśli chcesz zachować pokorę, pilnuj naturalnych kontekstów i więzi, nie daj się zamknąć w codzienności stworzonej przez innych ludzi według ich kreatywności.
Jednak to nie wystarczy. Pokorze trzeba nie tylko podstawy dla świadomości własnej tożsamości i ograniczeń. O jej zaistnieniu decyduje obecność wewnątrz duszy tego czegoś co Reguła nazywa biblijnie bojaźnią Bożą: gorący motyw, by w tym, o czym człowiek decyduje, nie postawił się przeciw Bogu lub mimo Boga. Oczywiście najprostszą wersją tej bojaźni jest zwykły lęk, żeby nie zostać na wiecznym „spalonym“, na martwym polu. Ten strach przed piekłem i potępieniem to zresztą właśnie jeden z owych „bolesnych upadków“ świadomości po jej locie w próżnię: lepiej się choćby i potłuc, niż kontynuować lot. Ale chodzi przecież o inną bojaźń — tę motywowaną przez synowskie pragnienie nierobienia nic przeciw Ojcu. To będzie stały fundament dla wszelkich postępów pokory.
PM
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.