Komentarze
2010.07.19 15:31

Egzamin z otwartości

Tekst ukazał się w Tygodniku Niedziela 29/2010

Kilka dni temu minęła trzecia rocznica niezwykłego dokumentu papieskiego. 7 lipca 2007 r. Ojciec Święty wydał przez motu proprio „Summorum Pontificum” rozporządzenie o możliwości swobodnego odprawiania Mszy św. i innych sakramentów według starszych, „trydenckich” ksiąg liturgicznych, sprzed reformy posoborowej. Benedykt XVI napisał tam bardzo wyraźnie, że życzy sobie, aby obie formy liturgii – ta starsza i ta młodsza – istniały obok siebie, nie na zasadzie jakiegoś wyjątku, lecz w codzienności życia parafialnego.Trzy lata – to był okres, który wyznaczono na zebranie doświadczeń ze stosowania tej papieskiej dyrektywy. Dlatego teraz dokonywane będą różne podsumowania. Jak to np. wygląda u nas, w Polsce, w naszej diecezji, w naszym mieście…? Statystyki – dostępne dzięki takim społecznym inicjatywom, jak strony internetowe  www.msza.net lub nowyruchliturgiczny.pl – wyglądają interesująco: w ciągu trzech lat liczba Mszy św. „trydenckich” zwiększyła się o kilkaset procent, dzisiaj zamiast dosłownie kilku miejsc celebracji mamy ich blisko czterdzieści. Już nie tylko Poznań, Warszawa, Kraków czy Lublin, ale i Wałbrzych, Zielonka, Ostrołęka, Bydgoszcz, Bytom i inne miasta czy miasteczka. Czy to jednak dużo?Można rzec, że to niewiele. Choć z drugiej strony – są to wszystko miejsca, w których „stara” Msza św. pojawiła się z inicjatywy grup wiernych świeckich, na skutek ich próśb i starań. Nigdzie ta sprawa nie jest odgórnie propagowana, nigdzie nie przychodzi jako element wymagany przez duszpasterskie sprawozdania czy sugerowany jako coś oczekiwanego. Dlatego jeśli ktoś zapyta dzisiaj o przykłady autentycznego zaangażowania świeckich w sprawy Kościoła, nie sposób nie wymienić tej sprawy – przykłady niezmordowanego starania o nawiązanie do długiej tradycji liturgicznej powinny nas budować.A jednak to prawda, że te całkowicie oddolne inicjatywy, możliwe dzięki poparciu Papieża, potrzebują jakiegoś zrozumienia, oparcia, pomocy. Nie powinny się rozwijać jak „niechciana ciąża”, w klimacie odrzucenia lub nawet nadziei, że „nic z tego nie będzie”. To prawda, że czasami – jak z tą ciążą – życie nas zaskakuje, każe wyskoczyć z pantofli rutyny i własnych jedynie słusznych planów. Czy to jednak znaczy, że mamy sobie pozwalać na znieczulicę wobec życia, tylko dlatego że jest jeszcze małe?Znajomy proboszcz, w którego parafii zagnieździła się taka niepokorna grupa upartych „tradycjonalistów”, powiedział mi kiedyś bardzo mądrze: – Będzie u nas znak, że Kościół nie zaczął się kilkadziesiąt lat temu, że trwa wieki. A jeśli przez lata powtarzaliśmy, że Kościół jest szeroko otwarty, że jest łąką pełną różnych kwiatów – to teraz pora pokazać to na przykładzie szacunku dla Mszy św. „trydenckiej”!

 

Paweł Milcarek


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.