Gdy wielki człowiek zostawia trwały ślad w życiu Kościoła, jest to dla Kościoła nie tylko korzyść, ale i pułapka. Pułapka polega na tym, że zbyt często wtedy myślimy nie o wielkim człowieku jako kimś obdarzonym przez Kościół, lecz o Kościele jako obdarzonym przez wielkiego człowieka. Gdy wielki człowiek był równocześnie papieżem i świętym, stawka idzie mocno w górę. Tak jest niewątpliwie w sprawie świętego Jana Pawła II.
Padają pytania o to jaki był „Kościół Jana Pawła II”, albo wręcz o to czy nadal gdzieś (np. w Polsce) Kościół jest „janowopawłowy”. Są to zwykle jedynie skróty myślowe — lecz częste chodzenie skrótami pozbawia znaczenia zwykłe, dłuższe drogi. Dlatego nie dość powtarzać, że Kościół nigdy nie powinien być jakiegoś świętego, albo wybitnego myśliciela czy działacza; nie powinien być nawet Kościołem tego czy innego papieża. Zreszta samo następstwo papieży, ludzi o różnych walorach i wadach, powinno nas uczyć, że to papieże przychodzą i odchodzą, a Kościół, mówiąc Ratzingerem, „jest Jego, nie nasz”. Ergo: jest rzeczą normalną, gdy Kościół (np. w Polsce) przyjmuje inspiracje kolejnych papieży - a do żadnego nie przywiązuje się za bardzo po ludzku, zwłaszcza za bardzo familiarnie, ugłaskująco lub czołobitnie.
To powiedziawszy, postawmy pytanie w trochę innej wersji: na ile Kościół w Polsce skorzystał — korzysta nadal — z dorobku Janowo Pawłowego?
Ale co to jest dorobek Janowo Pawłowy? Są różne i bardzo różne obrazy tej „janowopawłowości”. Fragmentacja tego dziedzictwa jest po części skutkiem naturalnej fragmentaryczności, aspektowości pamięci przechowywanej przez to czy inne środowisko. Fragmentaryczna pamięć zapewnia zresztą swobodę w posługiwaniu się jakąś częścią wyjętą z całości.
W przypadku Jana Pawła II problem powstaje już u źródła — gdyż chodzi nie tylko o Papieża, który starał się iść drogą „równoważenia” wewnątrzkościelnych przeciwieństw, lecz i o pasterza, którego orędzie miało coś ze struktury polifonii, w typie wielogłosowego motetu. Podobnie jak w gotyckich motetach, w Janie Pawle też często poszczególne „głosy” szły jakby obok siebie, bardzo różne w brzmieniu i treści, a ich spięcie w jeden efekt było sprawą kunsztu kompozytorskiego. I tak jak w motecie, głos bazowy — wychodzący jakby z wnętrza wieków wiary Kościoła — bywał równocześnie nieusuwalnym fundamentem wszystkiego i przesłaniem najmniej zauważanym, bo monotonnym zwłaszcza w zestawieniu z tempem i żywością głosów mu towarzyszących. W motecie i w przesłaniu Jana Pawła II to raczej te głosy dalsze zatrzymywały uwagę: Papież Asyżu, Papież cywilizacji życia, Papież krytykujący totalitaryzm, Papież nowej ewangelizacji, Papież „nowego feminizmu” itp. itd. Jednak gdy dzisiaj każdy próbuje „odtwarzać” Jana Pawła II przez nucenie jednego z głosów, efekt trąci fałszem. To nie dziwne, skoro motet jest kunsztowną całością, która rozłożona na części zaskakuje to treściowym ubóstwem, to awangardowością, to niespójnością. Janowopawłowość jest motetem.
Ale może w ogóle nie chodzi o to, by próbować odgrywać ten osobisty „motet”, szlifować wirtuozowskie lub niewolnicze imitacje tej niepowtarzalnej całości, złożonej z elementów róznej rangi i wartości?
Selekcja? Gdy lata temu, a propos beatyfikacji Jana Pawła II pisałem o tym, co z jego dziedzictwa pozostanie w pamięci Kościoła — jeden z publicystów, zazdrosny o integralność pamięci, skwitował to w pewnej dyskusji ostrzeżeniem przed interesownym „ociosywaniem” JP2. To dobre ostrzeżenie dla historyków-biografów i w ogóle dla badaczy źródeł — jednak nie dla pamięci Kościoła o swoich świętych i pasterzach.
Pamięć Kościoła o świętych krystalizuje się w liturgicznym wspomnieniu. Pamięć Kościoła o świętym Janie Pawle II krystalizuje się więc nie tyle w okolicznościowych „setkach” z sędziwymi świadkami i uczonymi ekspertami, lecz w tym na co Kościół powołuje się przed Bogiem i co wobec Boga odczytuje we wspomnienie świętego. Jeśli z myślą o tym odczytamy teksty oficjum Kościoła na 22 października, okaże się, że nasze najważniejsze społeczne „my”za najważniejsze składniki pamięci o świętym Janie Pawle uznaje naukę o Miłosierdziu Bożym, wezwanie do otwarcia się przed Chrystusem, wraz z chrystocentryzmem rozpostartym od encykliki Redemptor hominis do przypomnienia, że Pan Jezus — Dominus Iesus — jest „jedynym Odkupicielem człowieka”. O tym wszystkim mówi kolekta wspomnienia. A do tego dochodzi czytanie drugie z brewiarzowej Godziny Czytań: fragment homilii Jana Pawła II w dniu inauguracji pontyfikatu. Mamy tam to słynne wezwanie: „Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, ustrojów ekonomicznych i politycznych, szerokich dziedzin kultury, cywilizacji, rozwoju. Nie lękajcie się! Chrystus wie, "co jest w człowieku". Tylko On to wie! ... Tylko On ma słowa życia, tak, życia wiecznego”.
Kościół więc chce sobie powtarzać to wezwanie — które jest swoistą aktualizacją starej nauki o powszechnym królowaniu Chrystusa, także w obszarach świeckich i społecznych. Gdy jednak niedawno wróciłem do całej „lekcji” przepisanej na wspomnienie Janowopawłowe, odkryłem tam ponadto niezwykle głęboką naukę dotyczącą władzy, w tym i władzy Piotra. Papież mówił w roku 1978, a Kościół powtarza teraz we wspomnienie swego świętego papieża:
„I może w przeszłości wkładano na głowę papieża tiarę, tę potrójną koronę, aby wyrazić przez ten symbol, że cały hierarchiczny ustrój Kościoła Chrystusowego, cała jego "święta władza" w nim sprawowana, nie jest niczym innym jak służbą, służbą, która ma na celu tylko jedno: aby cały lud Boży był uczestnikiem tej trojakiej misji Chrystusa i pozostawał zawsze pod władzą Pana, która bierze swój początek nie z mocy tego świata, lecz od Ojca Niebieskiego oraz z tajemnicy krzyża i zmartwychwstania. ... Nowy Następca Piotra na rzymskiej stolicy wypowiada dzisiaj gorącą, pokorną, ufną modlitwę: "O Chryste! Spraw, bym mógł stać się i być sługą Twojej jedynej władzy! Sługą Twojej słodkiej władzy! Sługą Twojej władzy, która nie przemija!”.
Myślę, że rzeczywiście bardzo potrzebne jest nam dzisiaj przemyślenie tego niezwykłego połączenia: że absolutna władza Boga (która sama „nie przemawia językiem siły, lecz wyraża się w miłości i w prawdzie”) ma na ziemi, w następcy świętego Piotra reprezentację, która jest jedynie służbą. Idąca tym tropem myśl, że najwyższa władza papieska jest tylko posłuszeństwem Słowu Bożemu, znajduje się nieprzypadkiem w sercu promulgowanego przez Jana Pawła II Katechizmu Kościoła Katolickiego.
O świętych papieżach pamięta Kościół oczywiście także jako właśnie o biskupach Rzymu, sługach sług Bożych. W dziejach Kościoła oczywiście kultywuje się też i w tym przyadku także pamięć o „kwiatkach” świętych, i o ich ulubionych ideach — ale zwłaszcza w przypadku papieży podstawowa warstwa ich trwałej obecności, to akty nauczania i rządzenia, które dali Kościołowi.
W krótkiej nocie biograficznej, którą ma przed oczami każdy kto otworzy brewiarz lub mszał na stronie poświęconej świętemu Janowi Pawłowi II, czytamy, że „jako gorliwy pasterz otaczał szczególną troską, przede wszystkim, rodziny, młodzież i ludzi chorych”, odbył „liczne podróże apostolskie do najdalszych zakątków świata”, zaś „szczególnym owocem jego spuścizny duchowej są, m. in.: bogate magisterium, promulgacja Katechizmu Kościoła Katolickiego, Kodeksu Prawa Kanonicznego Kościoła łacińskiego i Kościołów wschodnich”.
Tak właśnie: po pontyfikacie Jana Pawla II zostały Kościołowi rozmaite „monumenty”, będące pomocami w kontynuowaniu misji uświęcenia. Zwróciłbym uwage przede wszystkim na Katechizm, który został przez Jana Pawła II określony jako „pewna reguła” wiary w jej nauczaniu i głoszeniu. Świadectwo niełatwego starania o zintegrowanie nowości Vaticanum II z cała Tradycją, na fundamencie wierności Słowu Bożemu. Jest to „monument” o znaczeniu o wiele bardziej dalekosiężnym niż zatrzymujące naszą uwagę pozy, kwiatki i kremówki.
Im więcej lat upływa od śmierci Jana Pawła II oraz od jego beatyfikacji pod Benedyktem XVI i kanonizacji pod Franciszkiem, tym bardziej zdecydowanie powtarzam słowa napisane przeze mnie z okazji beatyfikacji Papieża-Polaka: „Gdy ... osypują się w proch ... ludzkie reminiscencje, pozostają trwalsze od nich instytucje, służące następnym pokoleniom”.
Paweł Milcarek
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
-----
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.